Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Właściwie nie wiem, kto tutaj był piekielny, ale w zasadzie historyjkę mogę…

Właściwie nie wiem, kto tutaj był piekielny, ale w zasadzie historyjkę mogę dodać.

Od kilkunastu miesięcy mieszkam w nowym mieście, na klasycznym blokowisku. Od parkingu do klatki mam jakieś 200 metrów. Pod blokiem ma zwyczaj na ławeczce przesiadywać miejscowa śmietanka towarzyska pod postacią kilku klasycznych Sebastianów, Karyn i wąsatych Januszy. Wiek różny, tak od 15 do 40 lat. Grupkę widzę w zasadzie codziennie (skład osobowy naturalnie ciągle się zmienia, raz jedni, raz drudzy, dochodzą, odchodzą itp.). Na plus, grupka jest raczej spokojna. Nie ryczą, nie śmiecą, nie zaczepiają, po prostu siedzą, degustują bimberek, czy co to tam mają i prowadzą głębokie filozoficzne dysputy w stylu "kurła, dawniej to było", "a widzieliście, to..." i "co ty gówniarzu możesz wiedzieć".

Parę razy wspomogłem sebków grosiwem, jak im złotówki do flaszki brakowało. Zawsze ładnie prosili "panie sąsiedzie, brakuje nam do piwka, pożyczy pan?". Nawet w większości przypadków oddawali.

Jakiś tydzień temu wracam do domu, sebki wiszą na ławce, słyszę znajomy głos "panie sąsiedzie, nie mógłby pan wspomóc, taki upał, a nam do piwka brakło..". Pogrzebałem w kieszeni. No kiepsko. Parę czerwoniaków i banknoty. Nie namyślałem się wiele, dałem dwie dychy i powiedziałem, żeby za moje zdrowie też wypili.

Wczoraj wróciłem o pierwszej w nocy, bo nagłą awarię trzeba było usuwać, po ładnych kilkunastu godzinach pracy. Walnąłem się do łóżka i śpię jak kamień.

Budzę się około dziesiątej, szybko się ogarniam i wychodzę z domu, bo trzeba coś zjeść, a w lodówce bida z nędzą. Patrzę, a na parkingu stoi policja, sporo ludzi dookoła i odjeżdża właśnie karetka. Idę w stronę swojego samochodu z pewnym zaniepokojeniem stwierdzając, że całe to zbiegowisko jakby koło mojego auta stało.

Podchodzę bliżej, oczywiście moje znajome sebki tworzą sporą część grupki ludzi, policjant widząc, że się zbliżam, spytał tylko czy to mój samochód. No mój...

Streszczając dalszy ciąg. Okazało się, co następuje:

- wysiadając z auta w nocy zapomniałem zabrać laptopa, który leżał sobie na fotelu pasażera.

- sebki już od wczesnego rana wyruszyły na ławkę.

- jeden z sebków zobaczył na parkingu jakiegoś obcego typa.

- sebki zaczęły typa uważnie obserwować.

- typ zauważył laptopa w aucie i zaczął dobierać się do drzwi.

- sebki puściły się sprintem z ławki...

- ... i na tyle skutecznie wybiły typowi pomysł włamywania się do cudzego auta, że trzeba było karetkę wezwać.

Podsumowując, za dwie dychy załatwiłem sobie pełną ochronę aut na parkingu.

"Panie sąsiad, pan jesteś spoko gość, myśmy obili tu jednemu ryja bo się kręcił koło auta sąsiada, ale pan sąsiad się nie martwi, przypilnujemy i jak ktoś jeszcze się zjawi to mu też naj.... <nastukamy>, bo pan sąsiad to jest spoko ziomek".

parking sebki ochrona żule

by krypa
Dodaj nowy komentarz
avatar Trin32
33 33

Z dwojga złego złego wolałbym mieć takich sąsiadów (o ile nie robią zadymy bez powodu) niż wszystkowiedzące emerytki, które w razie włamania do samochodu dziwnym trafem nic nie widziały.

Odpowiedz
avatar Naevari
2 4

@kojot_pedziwiatr: Racja, nie ma na świecie nic gorszego od ludzi, którzy urodzili się w innej miejscowości. Fuj. :D

Odpowiedz
avatar lemongirl
20 20

Gdyby to był post na fb to dałabym serduszko :D Też chciałabym mieć taką "ochronę" :)

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
10 24

Co w tej historii jest piekielnego? Nic. Co w tej historii jest niezwykłego? Też nic. Co mi ta historia przypomina? Dzieciństwo na Grochowie. No oczywiście nie było laptopów na siedzeniach w samochodach, samochodów też jakby mniej, ale zasada działania ta sama. Jeśli miało się takich sąsiadów i żyło z nimi poprawnie, czasem wspomogło w potrzebie to tak było. Nikt piwnicy nie okradł, a jak okradł to na bank były to gościnne występy. I miejscowi potrafili wywiedzieć się kto i skąd, a nawet czasem spowodować zwrot mienia. Rower zostawiałem pod trzepakiem. Nigdy nie zginął. I tak dalej. A teraz? Ehhh....

Odpowiedz
avatar minutka
6 10

@tatapsychopata: Piekielna jest próba kradzieży :).

Odpowiedz
avatar LittleM
10 12

@tatapsychopata: A mi się przypomniała młodość na Mokotowie. Mogłam łazić po dzielnicy w środku nocy całkowicie bez strachu, bo byłam "swoja".

Odpowiedz
avatar Xynthia
6 8

@LittleM: Ja też z wielu nieciekawych sytuacji "wyszłam" za pomocą słów "ja tu mieszkam!". Łódź Bałuty (wtedy), teraz niestety całkiem inny rejon Polski. Ech, czasami żal...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 sierpnia 2018 o 23:27

avatar KatzenKratzen
4 4

@tatapsychopata: No nie wierzę :) Ziom z Grochowa ^^^ Też tam się wychowałam xDDD

Odpowiedz
avatar Crook
2 2

@Xynthia: ja wychowałam się na Teofilowie (Bałuty), kilka lat mieszkałam przy Limanowskiego (też Bałuty), teraz mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych (a jakże, Bałuty) i przez całe moje dość długie już życie dziwię się tej "famie" o niebezpiecznych Bałutach. Chodziłam wieczorem i w nocy (nawet jako młode i ponętne wówczas dziewczę). I żyję, nigdy nic złego nie przytrafiło mi się. Myślę, że te "złe Bałuty" to fama sprzed wojny, gdy była to faktycznie dzielnica biedy. Dziś są to głównie całkiem przyzwoite osiedla-blokowiska (Teofilów, Wielkopolska, os. Jagiełły, os. Pojezierska, Żubardź, Radogoszcz), trochę osiedli domków jednorodzinnych (Julianów-Marysin-Rogi, Łagiewniki, Grabieniec) i niewielka część osławionych starych Bałut w okolicy dawnego Rynku Bałuckiego i kawałka Limanowskiego. Gdzie tu te straszne i złe Bałuty? Z drugiej strony mam przyjaciół w Warszawie na Grochowie - całkiem przyjemna okolica, spokój, dzisiaj to takie emeryckie okoliczności przyrody ... W ogóle cała Praga Południe, z Grochowem, Saską Kępą, Gocławiem - jest niezwykłe ciekawa. No, może z wyjątkiem okolic Dudziarskiej :). Jak widać wszędzie trafi się "zakazana" okolica, ale nie oceniajmy całej dzielnicy czy miasta tylko po jakimś gorszym kawałku. Wszędzie jest pięknie, trzeba tylko chcieć to piękno odkryć.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
0 0

@KatzenKratzen: No to powitać ziomkę. A gdzie dokładniej? Jakie rejony?

Odpowiedz
avatar Lubieciastka
0 0

@tatapsychopata: @KatzenKratzen: No nie wierzę, ja też z Grochowa :)

Odpowiedz
avatar edeede
11 11

Warto mieć takich ludzi po 'swojej stronie' :-)

Odpowiedz
avatar timo
13 13

Kolejny dowód, że z miejscowym "elementem" i "kwiatem społeczeństwa" trzeba żyć poprawnie. Niekoniecznie w zażyłości, ale w zgodzie. To się po prostu opłaca.

Odpowiedz
avatar Grav
5 5

Jak jeszcze mieszkaliśmy z ówcześnie jeszcze dziewczyną w bloku, to zaskarbiliśmy sobie dozgonną miłość miejscowych fanów napojów wyskokowych remontem łazienki. Wanna wypełniona kranami, rurami i innym badziewiem wyrwanym ze ścian spowodowała istną eksplozję wylewności. Teraz mieszkamy w domku i też w okolicy jest kilka żulików, okupujących tereny wokół osiedlowego spożywczaka. Mili ludzie. Z miłymi kundelkami. I nawet kasy nie wołają :)

Odpowiedz
avatar Citlalin
5 5

Za młodu świetnie radziłam sobie z nauką i z potrzeby serca pomagałam grupie kiblujących chłopaków "ze złych okolic" ogarnąć matmę. Kilka lat później dopadła mnie w bramie grupa zakapturzonych facetów, w myślach żegnam się już z telefonem i komórką (w najlepszym wypadku), nagle jeden mi się zaczyna bacznie przyglądać i stwierdza że mam szybko uciekać bo ja "jestem k**** spoko". Jak powiedział tak zrobiłam, po dłuższym zastanowieniu dopiero skojarzyłam że był to chłopak któremu lata temu pomogłam zaliczyć semestr. Warto pomagać :D

Odpowiedz
avatar madxx
0 0

ze współlokatorką na studiach nigdy nie wyrzucałyśmy ani nie wymieniałyśmy butelek po piwach, zawsze zanosiłyśmy je panom urzędującym pod blokiem, mimo że okolica była nieciekawa to dzięki wdzięczności panów czułyśmy się bezpiecznie ;) a dzień dobry to z 50 metrów wołali :)

Odpowiedz
Udostępnij