Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałam tak trochę wylać swoje żale. Chodzi mi od nawał świadczeń socjalnych…

Chciałam tak trochę wylać swoje żale.
Chodzi mi od nawał świadczeń socjalnych w ostatnim czasie. Do niedawna w pełni popierałam ideę 500+, ale w tym momencie już wcale tak optymistycznie na to nie patrzę.

Jakby nie patrzeć, jest to pomoc finansowa dla rodzin z dziećmi. Tak, wiem, nie wzięła się z powietrza, tylko z naszych podatków, niemniej przed erą 500+ też płaciliśmy podatki, a takiego wsparcia nie było.
Boli mnie jednak, że ludzie zrobili się tak strasznie roszczeniowi. Tak strasznie kombinują, żeby jak najwięcej wydrzeć.

Podobno już od tego roku będzie wypłacany również dodatek 300 zł na wyprawkę szkolną. Z ciekawości poczytałam na forach reakcje i co? 90% uczestników dyskusji ma pretensje. A bo nie wszystkie dzieci obejmuje, a bo co z tego że człowiek 18-letni formalnie jest już dorosły? Dalej podniosło się larum, że przecież wyprawka dla jednego dziecka w podstawówce, przy darmowych podręcznikach kosztuje 1000 zł. Serio? To gdzie te dzieci się zaopatrują?

Któregoś dnia moja mama wróciła z pracy cała w nerwach, bo koleżanka zaczęła narzekać, że te 300 zł na wyprawkę to za mało, że to przecież więcej kosztuje. Może i kosztuje więcej, ale akurat w tym przypadku i ona i jej mąż całkiem nieźle zarabiają, dostają 500+ bo mają dwoje dzieci i lament, że nie wystarczy.

Dodatkowo znam takie przypadki i wielokrotnie o takich słyszałam, gdzie dziecko w akcie urodzenia nie ma wpisanego ojca, żeby dostać dodatek.

Ludzie, trochę pokory. Pokolenia się wychowały w realiach, gdzie nie przysługiwały żadne dodatki i dało radę przeżyć. Dzieciak nie musi co roku mieć nowego plecaka, piórnika, niech szanuje to co ma. Ubranka, na litość boską, dzieci szybko rosną i nie zdążą ich nawet zużyć. Za mojego dzieciństwa standardem było donaszanie ciuchów po starszym rodzeństwie (wiadomo, tych w dobrym stanie) i nikt na mnie krzywo nie patrzył, bo w mojej klasie każdy ze starszym rodzeństwem tak miał. Zresztą, do tej pory się wymieniam ubraniami z siostrą.

Społeczeństwo stało się strasznie roszczeniowe. Ok, nie mam dzieci, może nie wiem jak to jest. Ale po prostu przykro mi jest, gdy słyszę, że samotna matka zarabiająca oficjalnie najniższą krajową, w ciągu dwóch lat dzięki dodatkom wszelakim i przekazywanym pod stołem wyrównaniem do godniejszej pensji, zdążyła odłożyć kwotę jakichś 70% wartości niewielkiego mieszkania na rynku pierwotnym. Tymczasem ja przez rok pracy za faktycznie najniższą krajową dałam radę uzbierać kwotę, która pozwoliła mi kupić kilkunastoletnie auto, a i tak na konieczne naprawy i ubezpieczenie musiałam pożyczać pieniądze od rodziców. I wcale nie przehulałam reszty pieniędzy na byle co. Po prostu tyle mnie życie kosztowało.

I niech odkłada dalej na to mieszkanie, ale szkoda, że kombinacjami, a nie uczciwą pracą.
Trochę odnoszę wrażenie, że program, który w założeniu miał pomóc, wyciąga z ludzi najgorsze cechy i już przestaję mieć pewność, że komukolwiek faktycznie pomógł.

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar babubabu89
40 44

Popatrz na swój pasek i policz ile państwo ci zabiera na samym starcie przy wypłacie (nie zapomnij o składkach po stronie pracodawcy bo też je musisz wypracować) potem dodaj do tego vat i inne akcyzy z produktów które kupujesz w sklepach i nagle okazuje się, że państwo zabiera ci 60% tego co wypracujesz. Jak by obniżyć podatki to programy 500+ 300+ ch*je muje++ nie były by potrzebne oraz roszczeniowość co niektórych by spadła jak by zapracowali a nie dostali od państwa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@babubabu89: Tak naprawdę jest tego więcej jak 60%. Gdzieś natknąłem się na dość szczegółowe wyliczenia i to był przedział pomiędzy 70 a 75%.

Odpowiedz
avatar Evergrey
20 22

Zgadzam się z tobą w pełni. W zeszłym roku moja koleżanka z pracy powiedziała szefowej, że ona nie chce podwyżki bo jej zabiorą 500+...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Evergrey: O to mi właśnie chodziło

Odpowiedz
avatar VAGINEER
2 2

Podwyżka niższa od 500zł sprawiłaby, że koleżanka byłaby na minusie. To jest zimna kalkulacja.

Odpowiedz
avatar whateva
2 2

@Evergrey: A tak naprawdę, koleżanka podwyżkę chętnie by przytuliła, byle nie była widoczna w papiórkach.

Odpowiedz
avatar wkurzonababa
22 34

Dostałaś minus za popieranie wcześniejszym 500+. Wczoraj się urodziłaś, że nie wiesz, że im więcej ludzie dostaną tym więcej chcą. Osobiście wole by moje podatki zostałe wydane na służbę zdrowia lub drogi. Przez 500+ wszystko drożeje i znów nam zbierają.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 13

@wkurzonababa: Popierałam, bo pomyślałam, że jakby takie coś było jak ja byłam mała, to moi Rodzice by to docenili. Poza tym, jak wprowadzono 500+, to w zasadzie jedyny mój znajomy, który miał dzieci i dodatek pobierał, gospodarował nim bardzo mądrze i jakoś tak naiwnie myślałam, że większość beneficjentów będzie działała w podobny sposób.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Kontodospontanicznychwypowiedzi: mądre gospodarowanie nie ma znaczenia. Ta kasa nie wzięła się z kosmosu. Po prostu poobcinali dotacje na programy edukacyjne, anulowali masę przetargów dla wojska itp.

Odpowiedz
avatar Aris
0 12

@szczerbus9: sk*rwysyna*, wk*rwia*.

Odpowiedz
avatar Habiel
22 26

Nie popieram żadnego z tych programów, bo jak dla mnie, są to programy wspierające cwaniaków i patologię. Powinny być ulgi podatkowe dla pracujących, a dla leniów-nic, bo i tak nie dokładają się w takiej ilości jak pracujący, do budżetu. ' Jednak co do wartości podręczników- szkołę skończyłam już trochę temu, ale miałam pecha być nową podstawą programową, co oznaczało tyle, że podręczniki po 2 lata starszej kuzynce, szły na śmieci, zamiast dla mnie. I moi rodzice musieli wydać właśnie coś w okolicy 200-300 zł za podręczniki, ćwiczenia i inne karty pracy, które były konieczne do zajęć. Nie wiem jak teraz sytuacja wygląda z darmowymi podręcznikami, ale chociażby dodatkowe materiały na plastykę, muzykę też sporo kosztują.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
6 8

@Habiel: "przecież wyprawka dla jednego dziecka w podstawówce, przy darmowych kosztuje 1000 zł" - to co, flet, kredki i strój na w-f za tysiaka?!

Odpowiedz
avatar Habiel
5 11

@BlueBellee: Czysto hipotetycznie-załóżmy, że robimy zestaw dla czwartoklasisty, bo wtedy zaczynają się konkretniejsze przedmioty. 1. Plecak, bo książki do małego tornistra już nie wejdą- 80 zł 2. Strój na wf, bo dziecko rośnie- 2*biała koszulka 50 zł; spodenki 30 zł; trampki-60 zł 3. Rzeczy na plastykę (opieram się na moich doświadczeniach): blok zwykły ~3 zł; blok techniczny-~3 zł; kredki bambino-14 zł; zestaw ołówków-10 zł; plastelina- 10 zł U mnie jeszcze były suche pastele i węgiel, ale to zależy od szkoły 4. Muzyka- zeszyt do nut ~3 zł; flet 15. 5. Zestaw zeszytów (w zależności od przedmiotów) 9*2 zł= 18 6. Buty do chodzenia po szkole i worek na nie <przynajmniej kiedyś tak było, że wymagane były zmienne i inne na halę> 60+20= ~80 zł Do tego opcjonalnie mundurek, za który ja dużo lat temu, zapłaciłam 120 zł za jeden zestaw (tj. koszula i bezrękawnik). Także za jeden raz można wydać około 496 zł przy założeniu pójścia po kosztach. Bo wiadomo, jeśli ktoś chce kupić porządne buty, to nie wyda 60 zł, tylko już w granicach 120. Tak samo z plecakiem, czy ubraniami. Oczywiście można też mieć wszystko po starszym rodzeństwie albo kuzynowstwie, ale ja wychodzę z założenia, że wyprawkę do szkoły dziecko powinno mieć skompletowaną pod siebie, aby wyglądało schludnie.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
6 6

@Habiel: Ok, zgodzę się z tym zestawieniem (jako takim normalnym - moim zdaniem), nawet bym dorzuciła jeszcze jakieś długopisy (zwykłe i kolorowe) czy zestaw do matmy typu linijka itd. Z tym, że nawet jakby z 520, to dalej nie tysiąc - dla mnie różnica jest duża. Napisałam, że normalnym, bo dla mnie po kosztach, byłoby raczej tak: 1. Plecak da się na promocji i za 30 złotych kupić. 2. 2*biała koszulka 20 zł, spodenki 10 zł, trampki 20 zł. 3. Zostają bloki, kredki bambino 6 zł, zestaw ołówków 6 zł, plastelina 5 zł, zestaw geometryczny 5 zł, 2*długopisy 10 zł 4. Zostaje zeszyt, flet 10 zł 5. Zestaw zeszytów 9*1 zł=9 zł 6. U mnie się buty na zmianę miało do 3 klasy, ale rozumiem, że nie wszędzie jest tak samo, a więc: worek 10 zł, buty 30 zł 180 zł. Plus ten ewentualny mundurek (biorę Twoją cenę, ja nigdy nie miałam do czynienia - ani ja nie nosiłam, ani u mnie w mieście nawet nie wiem czy się gdzieś nosi), to 300 zł. A ja to zrobiłam na szybko, jakby ktoś przysiadł, to by pewnie z 2 razy taniej znalazł. I gdzie ten tysiąc? Z drugiej strony, jak kogoś stać i chciałby dużo wydać, to i pewnie na 5k by dał radę wycenić. I jego prawo. Mi chodzi o to, że 1000 zł, to kwota, jaką można wydać. Nie jaką trzeba koniecznie wydać.

Odpowiedz
avatar pupek86
-5 7

@Habiel: Jestem nauczycielem i jednocześnie beneficjentem 500+ (mamy 2 dzieci). Żona też nauczycielka. Dlaczego wyzywasz mnie od cwaniaków i patologii? Masz jakieś podstawy? Nie? To wiesz co w kubeł

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@BlueBellee: bo nie dodajecie opłat na wszelkiego rodzaju składki jakie są teraz w szkołach: na samorząd, na kwiatki, na pomoce dydaktyczne, na wycieczki, na sprzątanie, na basen, na dodatkowe lekcje, na remont szkoły itp. ;) @pupek86 - zamiast płakać zmień zawód. Bo przy dzisiejszym stanie wiedzy dzieci i młodzieży to ja bym się nie chwalił, że jestem nauczycielem.

Odpowiedz
avatar madxx
0 0

@BlueBellee: to flet co roku nowy? ja całą podstawówkę na jednym grałam i żyję :P

Odpowiedz
avatar Tusiaczek
1 1

Jestem "eksperymentalnym rocznikiem 96" i w technikum na książki (do przedmiotów ogólnych i zawodowych) trzeba było wydawać w granicy 600-700zł. W pierwszej kolejności kupowane były książki do przedmiotów kończących się egzaminem, a resztę kompletowało się w miarę możliwości. Nie dostawaliśmy zapomogi, a z czegoś uczyć się trzeba było. @Lobo86: Te wszystkie składki są dobrowolne z tego co wiem. A co do "stanu wiedzy dzieci i młodzieży", widać zapomniał wół jak cielęciem był. @pupek86: Przykra sprawa, że nauczyciel, pedagog i poniekąd przewodnik dzieciaków wypowiada się takim atakiem.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@Tusiaczek: Również rocznik 96. Także znam ból, chociaż poszłam do liceum i nie musiałam książek do zawodu kupować. Strasznie żałuję tych wszystkich podręczników po kuzynce, które poszły do spalenia do babcinego pieca, bo zmieniła się podstawa.

Odpowiedz
avatar tylkoNIEja
0 0

@pupek86: wydaje mi się, że autorka miała na myśli raczej te rodziny, które liczą tylko i wyłącznie na pomoc od państwa i jeszcze im mało. Ty jako nauczyciel, a także Twoja żona, jesteście pracującą rodziną, która nie żebrze od rządu każdej złotówki, tylko sami zarabiacie na siebie i dzieci. W takim przypadku uważam, że jak najbardziej należy się Wam i te 500+, i te wyprawki na dzieciaki. Nie kombinujecie. Odprowadzacie składki, więc ok.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
34 34

@andtwo: Autorka mówi raczej o "samotnych" matkach (wnioskuję po tym, że wspomniała o nich wcześniej w tekście). Nawet nie masz pojęcia jak popularna jest praktyka nie wpisywania ojca do aktu urodzenia, mieszkania z ojcem dziecka w związku, ale bez ślubu i podawania się jako samotna matka. Nie dość, że dostajesz dodatki od państwa, to jeszcze czekają na ciebie takie bonusy jak np. pierwszeństwo w zapisach do przedszkola (najgorzej mają pracujące małżeństwa z jednym dzieckiem. "Samotne" bezrobotne mamusie żyją jak pączki w maśle, a dziecko uczciwego człowieka dostaje 30 miejsce na liście rezerwowej). Czytałam kiedyś wypowiedzi takich "samotnych" mamusiek na facebookowej grupie - te panie mają nas wszystkich za debili i frajerów, cieszą się, że mogą nas dymać i są z siebie niesamowicie dumne, że wpadły na taki świetny pomysł jak wyruchać podatników razem ze swoimi misiaczkami.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
13 19

@andtwo: A ja tu się w zupełności nie zgodzę. To jest kombinatorskie podejście. Pieniądze pod stołem są nieopodatkowane przez co miłościwie panujący szukają okazji by dowalić nam coraz większe podatki wszędzie. Dodatki nie są po to żeby z nich odkładać na mieszkanie. Dodatki jak sama nazwa wskazuje są dla ludzie w potrzebie by mogli normalnie żyć. Właśnie przez takie podejście jest w naszym kraju jak jest. I własnie tacy ludzie w postaci polityków nami rządzą. Nachapać się pd stołem i nic nikomu do tego co nakradłem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

@andtwo: Nie kisi się, akurat jej przypadek znam bardzo dobrze, niczego jej nie brakuje. I tak, uważam, że dobrze, że chce poprawić byt sobie i dziecku, ale jakim kosztem? Jakby nie patrzeć, zatajanie ojca dziecka, kombinowanie z dochodami, to, tak jakby oszustwo, prawda?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
11 11

@andtwo: A jak przyjdzie i Ci telewizor z chaty wyniesie, to też nie ma co mieć za złe, bo przecież to dobrze, że "chce poprawić byt sobie i dziecku"?

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
7 7

@andtwo: Sprawa nie dotyczy, samotnej matki tylko wszystkich dodatków i tego, że są źle przyznawane. Napisałeś by autorka znalazła lepszą pracę jak chce zarabiać więcej. Jak samotna matka chce poprawić byt sobie i dzieciom to niech znajdzie lepszą pracę ( idąc Twoją logiką). Jeśli odmówisz słuszności ostatniemu zdaniu to znaczy, że samotna matka ( tylko z racji tego, że jest samotną matką) ma prawo nakraść. A my nie samotni i nie rodzice musimy na to pracować i jej dawać. Ja się akurat z tym nie zgadzam. Od mieszkań dla samotnych matek i dużych rodzin są inne programy pomocy społecznej. Mieszkania socjalne itp. A 500+ jak pisałem, powinno być dodatkiem by dziecko miało co jeść i w co się ubrać. Nie po to by odkładać i kupić mieszkanie. Bo ja pracuje na pełen etat, nie zarabiam najniższej i płace tej kobiecie swoimi pieniędzmi by jej pomóc a nie by załatwić jej byt lepszy niż sam mam(teoretycznie.

Odpowiedz
avatar Deante86
2 2

@Kontodospontanicznychwypowiedzi: Moja "znajoma" uchodzi dla Państwa jako "samotna matka". Jej syn otrzymuje rentę po zmarłym ojcu i to nie małą bo 1200 zł, mieszkają razem z koleżanki mamą, w domku jednorodzinnym, w którym to moja koleżanka zameldowana nie jest. Dom opłaca jej mama, ona "dokłada" się do jedzenia. Ma faceta na którego jej syn mówi tata, a dzieciak ma już 13 lat, facet jej zarabia sporo kasy, a moja " znajoma" otrzymuje kupę kasy za bycie samotną matką. Jak z nią kiedyś rozmawiałam, to z samej renty, i dodatków od państwa co miesiąc ma 3500 do ręki, a na resztę jej zachcianek kładzie $$ jej facet. A jak się spytałam, czemu nie pójdzie do pracy, bo to emerytura i w ogóle, to stwierdziła, że nie bo straci dodatki...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Deante86: jak przez chwile pracowałem w aktywizacji zawodowej osób bezrobotnych to ludzie to samo mówili - po co mają pracować skoro ze wszelkiego rodzaju dodatków i bonusów dostają tyle, że jakby chcieli mieć to samo normalnie pracując, to musieliby zarabiać pomiędzy 3 a 4 tysiące na rękę. Także nie opłaca im się....

Odpowiedz
avatar Tusiaczek
0 0

@andtwo: No żesz urwał nać... A kto poprawi byt uczciwie pracującym młodym ludziom? Jestem w trakcie studiów, pracuję za określoną kwotę, która mimo wszystko nie jest najniższą krajową, a jeżeli chciałabym wynająć mieszkanie sama, musiałabym żyć od wypłaty do wypłaty za niecałe 400zł. A potem dziw bierze, że człowiek do 30 roku życia mieszka z rodzicami. Dla czepliwych: wzięłam pod uwagę jedną z korzystniejszych ofert w moim mieście z jedną z najtańszych cen za wynajem. Niestety mieszkam niedaleko stolicy.

Odpowiedz
avatar kuleczka
10 10

podręczniki w szkole podstawowej są teraz darmowe. Tylko w ponadgimnazjalnych są płatne i to dużo - ale akurat dla osób po 18 roku życia, ale kontynuujących naukę w szkole - do 20 roku życia jest to 300 zł - prawie to wystarcza na podręczniki (chyba 200 zł dodatkowo wydam na "dziecko", ale to bardzo specjalistyczne podręczniki i językowe również, bardzo drogie) - aż jestem zdziwiona, że tym razem rządzący pomyśleli, że do 20 roku życia dzieci się uczą (w technikach "starego systemu", a po nowemu będzie i tak w liceach)

Odpowiedz
avatar Tehanu
-1 9

... tak rozumiem, że nie każdy tak ma :-) można np bać się, że dziecko drogi plecak zgubi. Zeszyty. Podręczniki kupuje szkoła, ale u nas są dwa języki, więc zestaw do drugiego chętni kupują już sami. Ponadto dochodzą kapcie, dwa razy do roku, bo dziecko wyrasta, i obuwie sportowe na WF, conajmniej raz w roku, a czasem i dwa. Te buty, praktycznie niezniszczone, staram się aktualnie oddać dalej, bo nic już z nimi nie zrobię. Komplet na WF - granatowe krótkie spodenki, kilka białych koszulek, kilka ar białych skarpetek. Niby nic, a ziarnko do ziarnka. Utrzymanie dziecka kosztuje. Nie trzeba kupować markowych ciuchów za miliony monet, żeby to odczuć. Ja trochę ubrań dostaję, sporo kupuję w trakcie wypraw do ciuchlandów, a i tak trzeba czasem kupić coś nowego. I mam jedno dziecko, zarabiamy sporo powyżej najniższej krajowej, 500+ to dla nas abstrakcja. I tak, uważam, że dzieci powinno się mieć tyle, na ile człowieka (ludzi?) stać.

Odpowiedz
avatar MyCha
22 22

@Tehanu: Autorce chodzi o to, że wcześniej ludzie kupowali te wszystkie rzeczy za swoje, a teraz nagle dostają 300 PLN niejako gratis od wszystkich podatników i jęczą, że to za mało. Tylko, że gdzie zostało napisane, że to ma starczyć na całą wyprawkę? To tylko dodatek! Ja bym się cieszyła jakbym coś takiego dostała, a nie narzekała.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 13

@Tehanu: Otóż, wcale nie uważam, że wychowanie i utrzymanie dziecka to pikuś. Wierz mi lub nie, ale już jakiś czas temu do mnie dotarło, że jak się urodzi dziecko, to nie można go odłożyć na półkę, jak zabawkę, i zajmować się nim tylko wtedy, gdy się ma ochotę. Nie wiem co jest tak absurdalnego w stwierdzeniu, że nie trzeba co roku kupować nowego plecaka i piórnika. Wychodzę z założenia, że rodzice jednak uczą dzieci dbać o swoje rzeczy. Ja plecak kupiony na bazarze za grosze, potrafiłam użytkować spokojnie przez trzy lata, nie mówiąc o tym jak długo u mnie funkcjonowały piórniki. A, wydaje mi się, użytkowałam je całkiem normalnie. Jak szelka zaczęła się odrywać, to igła z nitką załatwiała sprawę, i nie widzę w tym nic obciachowego. Podobną opinię mam co do ubrań. Nie mówię, że młodsze dzieci powinny nosić zniszczone i powyciągane ciuchy po starszym rodzeństwie. Zaznaczyłam zresztą w tekście, że chodziło mi o te w dobrym stanie. W moim przypadku nie było widać po tych ubraniach, że były wysłużone. U mnie panowała taka zasada: Siostra używała ciuch "od święta", jak już z niego wyrosła, to ja używałam trochę częściej niż "od święta", a moja młodsza kuzynka używała go potem na co dzień. Jak już wspomniałam, rodzice mi jednak wpoili, że o rzeczy się dba. I to nie jest żadna ujma na honorze. I praktyczne i eko podejście.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

@Tehanu: Może robię błąd i mierzę wszystko swoją miarą, ale ja się uczyłam pisać długopisami z kategorii najtańszych, a wśród ludzi których znam, stwierdzę nieskromnie, że mało kto ma równie czytelny i estetyczny charakter pisma. Także, śmiem stwierdzić, że to nie kwestia sprzętu tylko chęci. Ja rozumiem, że się chce jak najlepiej dla dziecka i nie neguję tego podejścia. Chciałabym jednak zwrócić uwagę, że jeśli rodzice twierdzą, że nie mają funduszy na wypasioną wyprawkę, że nawet wszystkie "plus" to za mało, to może lepiej zweryfikować czy akurat wszystkie elementy muszą być z górnej półki, a dodatkowo uczyć dzieci dbania o to co mają, bo ta cecha nie jest niczym złym.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
5 9

@Tehanu: I się zaczęło: "bo Tobie się wydaje, że dziecko...". Tak, bo autorka żyje na bezludnej wyspie - nigdy nie miała dzieci wśród bliskich, bo przecież jak, do tego sama urodziła się już dorosła, a nawet jakby nie, to "w jej czasach" rozdawali za darmo i w ogóle wszystko było inne. Ehh...

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
3 3

@Tehanu: Nie mam dzieci. OK. Jednak płace na dzieci wszystkich więc mam coś do powiedzenia.

Odpowiedz
avatar falcion
-1 1

@Tehanu: A ja mam taką krotką szaloną myśl. Niech każdy ma tyle dzieci na ile go stać. Każdy odebrał podstawowy poziom matematyki dodawać i odejmować powinien umieć. Jak weźmie sobie swoje zarobki i odejmie wydatki obecne + ewentualnego dziecka i wychodzi na minus to powinien myśleć "ok nie stać mnie" a nie "Wszyscy macie mi się zrzucić na różnice + coś ekstra".

Odpowiedz
avatar grympis
0 0

@Tehanu: Miałem plecak (dalej go mam tylko już nie używam), korzystałem z niego 3 lata podstawówki (4-6 klasa), 3 lata gimnazjum i 4 lata technikum i jeszcze mogę z niego korzystać. Więc nie mów że kupieniu plecaka za 30 dych na 3 lata starczy. Ja miałem kupiony plecak na rynku za 50 dych i tyle wytrzymał. A co do długopisów lub piór. Umiałem pisać ładnie nawet takimi najtańszymi, zaczełem mieć zwiększone tępo na zajęciach (zwłaszcza przez historie) i piszę nieczytelnie. Tu nie chodzi tylko o jakość produktu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 sierpnia 2018 o 9:09

avatar Tehanu
0 0

Oj, ale się tutaj porobiło. Po kolei: @Kontodospontanicznychwypowiedzi Z ostatnim zdaniem się zgadzam, każdy kupi to na co go stać i jojczenie że dostaje za mało jest przejawem postawy roszczeniowej. I fajnie, że uczyłaś się pisać długopisem, ale np. w szkole mojego syna wymagają pióra. A sama piszę piórem na codzień i potrafię wyczuć różnicę między piórem marketowym a takim ciut, ciut lepszym. Może faktycznie źle robisz mierząc wszystkich własną miarą, miło, że zauważyłaś. Przypominam, że osoby, którym w ich mniemaniu "się należy" z założenie nie będą uczyły dzieci dbania o sprzęt, bo... przecież "się należy". @BlueBellee A coś merytorycznie? Czy tylko chciałaś sobie ulżyć? @falcion Toż to wcześniej napisałam. @grympis Szkoda że nie nauczyłeś się tym piórem pisać poprawnie. A plecak za 50 dych to powinien sporo więcej wytrzymać :D A serio to nie. No nie. Kupuję tornister za dwie stówy i potrafię pokazać co się sypnie w nim w ciągu roku, a co po dwóch. I to nie jest kwestia tego, jak dziecko użytkuje, tylko to są problemy konstrukcyjne. I co, ma dziecko chodzić z rozwalonym plecakiem, dla zasady? Kur*a, nie. Nie moje dziecko. Więc ja swojemu kupię nowy, a ty rób co chcesz...

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
1 13

Zależy czy mówimy o dziecku idącym dopiero do szkoły gdzie trzeba kupić wszystko, czy o dziecku które idzie do jednej z dalszych klas i niektóre rzeczy już ma. Poza tym dziecku trzeba kupić więcej ciuchów (w byle czym do szkoły nie pójdzie) butów, kurtek itd. a niektórzy wliczają to do wyprawki szkolnej. Wtedy nie dziwie się, że tyle im wychodzi. Co do dalszej części - ok nie trzeba co roku kupować nowego piórnika czy plecaka, ale czasem szybko się rozlatuje. A ubrania po mnie owszem młodsza siostra donaszała - ale w domu, a nie do szkoły. Kiedyś, kiedyś... Kiedyś było inaczej ale dziś jest dziś i dziś realia są inne, przyjmij to do wiadomości zanim wyślesz córkę do szkoły w widocznie noszonym swetrze po starszym bracie, za dużym na nią i modnym dekadę temu, a potem dziw się, czemu się z niej śmieją. A skoro samotnym matką tak fajne to zostań jedną z nich i przekonaj się czy faktycznie jest tak łatwo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2018 o 9:47

avatar konto usunięte
8 12

@Tajemnica_17: Wspomniałam o donaszaniu po rodzeństwie rzeczy W DOBRYM STANIE, czyli niepowyciąganych, niepoplamionych, a schludnych. Rozumiem, że zależy też od różnicy wieku między rodzeństwem, bo nikt nie będzie 10 lat ciuchów dziecięcych trzymał "bo może się przydać". Pamiętam, że jak miałam jakieś 5 czy 6 lat, to jakaś tam sukieneczka była modna, wszystkie dziewczynki w klasie ją miały, ja nie. I wtedy trochę mi było przykro, ale moja Mama mnie ubierała w innym stylu, tamta sukieneczka jej się absolutnie nie podobała (nie chodziło o cenę, bo nie była droga) i, z perspektywy czasu, dziękuję jej, że nie wysyłała mnie w takiej do szkoły, bo była paskudna. Także, nie miałam modnych ciuchów, ale za to ładne. I nie wpadałam w depresję, bo ostatecznie, nie byłam taka płytka, żeby się załamywać z powodu sukienki innej niż mają wszystkie inne koleżanki. Nikt mnie nie wykluczał z tego powodu z grona znajomych. W czasach gimnazjum, liceum, na studiach, ubrania kupowałam głównie w second handach i też nigdy nie czułam się gorzej ubrana od innych, bo wybierałam ubrania w dobrym stanie i tylko takie, które mi się podobały. A wychodziło mi taniej niż jakieś kiepskiej jakości ciuchy z sieciówki. Poza tym, na litość boską, jak się ma dzieci, to poza samym ich posiadaniem, chyba się je jeszcze wychowuje, tak? Może warto im wpajać, że drogie ubranie nie czyni ich lepszymi? Nie uważam, że samotnym matkOM jest tak fajnie, a w tekście wspominałam o tych "samotnych" tylko na papierze, żeby zyskać więcej dodatków socjalnych.

Odpowiedz
avatar paski
1 3

@Kontodospontanicznychwypowiedzi: Głównymi beneficjentami są zwykłe rodziny w których oboje rodziców ma pracę, tyle, że zwykle za bardzo niskie wynagrodzenie. Patologia jest znacznie mniej liczna ale o wiele bardziej rzuca się w oczy. Znam mnóstwo osób z Polski, które pobierają świadczenie i wcale im się nie dziwię, skoro z tej swojej marnej pensji i tak połowę oddają na rzecz państwa to chcą sobie odebrać chociaż część, zamiast unosić się honorem i sponsorować patologię. Rozumiem też wkurzenie ludzi, że nawet te pieniądze to za mało. A wiesz dlaczego? Bo moi znajomi mieszkający w Polsce o wiele bardziej woleliby za swoją ciężką pracę na cały etat zarabiać godne pieniądze pozwalające na normalne, godne życie i nie czekać na jałmużnę od państwa, zamiast tkwić w sytuacji, w której pracodawca rzuca ochłapy, państwo rzuca ochłapy a ty się człowieku wiecznie szarp i dziecku funduj same stare, po kimś albo najtańsze rzeczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Tajemnica_17: mam młodszą siostrę - obecnie uwielbia używane ciuchy po koleżankach czy mojej żonie. Przyjmuje każdą ilość. Cześć oddaje dalej, a część używa sama. Uważa, że takie ciuchy mają duszę i swoją historię. To, że nie mogą to być łachmany, a ciuchy zdatne do użytku to oczywista oczywistość. Tu najwięcej zależy od nastawienia samego dziecka. Obecnie jest studentką.... Jak jeszcze była jakoś na przełomie podstawówki i gimnazjum to dałem jej jedne moje spodnie. A tak - wojskowe drelichy do używania na koloniach/obozach/spływach kajakowych i innych wypadach w teren. Początkowo nie chciała, zapierała się. Ale jak je naciągnęła na tyłek to wszystkie dzieciaki na wycieczce jej zazdrościły, bo.....nikt takich nie miał. Nastawienie dzieci jest tylko lustrzanym odbiciem nastawienia rodziców. Dzieci nie rozumieją koncepcji tanie-drogie. Ciuch ma być "fajny". Za moich czasów można było poznać człowieka po ubraniach - "metal" wyglądał charakterystycznie. Podobnie jak punk, skejcik, o itp. Dzisiaj tego nie ma. Wszyscy wyglądają tak samo. W efekcie idzie taka tapetowana gimbaza w ramonesce, z trampkami na nogach, a z komórki leci disco-polo. Zero wyrazu. I to efekt rodziców i nastawienia "bo przecież dziecko musi iść do szkoły modne, bo inaczej je wyśmieją".

Odpowiedz
avatar ziobeermann
22 24

Ten program nigdy nikomu nie miał pomóc, tylko zapewnić wygraną pewnej partii politycznej.

Odpowiedz
avatar Grav
12 14

Lepiej się ocknąć późno, niż wcale. Na przyszłość, gdybyś chciała jeszcze komuś otworzyć oczy: 1. https://slideplayer.pl/12025/1/images/2/Ile+p%C5%82acimy+podatk%C3%B3w+Pracownik+zarabiaj%C4%85cy+%C5%9Bredni%C4%85+pensj%C4%99+p%C5%82aci+ok.+23+800+z%C5%82+podatk%C3%B3w+rocznie%2C+tj.+52%25+wypracowanego+dochodu..jpg 2. http://www.podatki.egospodarka.pl/art/galeria/104876,Ile-podatkow-Kowalski-placi-do-Budzetu-Panstwa,1,68,1.html To tylko troszkę podstawowych wyliczeń. Łatwo znaleźć. Ale i tak spory odsetek Polaków twierdzi, że nie płacą żadnych podatków, no bo przecież oni nie idą do US i nie wpłacają w okienku...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Grav: z reszty, która zostaje ok 20-30% i tak oddajemy w formie różnych podatków, akcyz, opłat skarbowych itp.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
0 0

@Lobo86: W opracowaniu masz uwzględnione "Podatki pośrednie (VAT + akcyza)", więc nie, nie wydajesz więcej (przynajmniej według tego opracowania).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@kartezjusz2009: tyle tylko, że tu masz podane ile ci jest odcinane bezpośrednio z pensji + jakaś tam statystyczna średnia ( a nie mediana, jak być powinno). Dodaj fakt, że twoja wypracowana emerytura, która pochodzi z twojej opodatkowanej pensji też jest opodatkowana. Podatek Belki to też kolejna forma opodatkowania czegoś, co w sumie opodatkowane być nie powinno. W opłatach za prąd, gaz czy wodę jakie uiszczasz płacąc za mieszkanie też masz podatki. Tak samo idąc do fryzjera płacisz w cenie usługi jego podatki (nie tylko podatek samej usługi), czy kupując spodnie płacisz nie tylko ich vat, ale i wszystkie podatki detalisty i podatki w paliwie zużytym na transport. Sumarycznie zbiera się tego naprawdę bardzo, bardzo dużo.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
18 18

Co do 500+, to powinno się to zamienić na ulgi albo nawet dodatki dla pracujących rodziców, żeby patologia nie mogła z tego korzystać. A co do samej patologii, to historia stara jak świat. Trzeba pedagogów z powołania, którzy kochają pracę z dziećmi, żeby zaszczepić dzieciakowi trochę innych wzorców. Trzeba też sporo nakładów finansowych na różne aktywności pozalekcyjne, żeby dziecko z tej patologii wyrwać, zainteresować czymś, rozwijać pasje i pomóc wyjść na ludzi. Pieniądze same w sobie w tym nie pomogą. Podręczniki to nieco inna bajka. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy były za darmo. Potem tylko dla lepszych uczniów. Tzn. jako pierwsi mogli sobie wybierać, a reszta brała to, co zostało. I zaczęły się cyrki. Zmiana podręczników co roku, ceny jak z kosmosu itp. Także pomoc finansowa to niekoniecznie dobry pomysł, ale darmowe podręczniki do odebrania w bibliotece i zdawane rok później to czemu nie. Do tego podpisanie deklaracji, że uczeń będzie te książki szanował, a za każdy zniszczony egzemplarz musi zapłacić. Większość podręczników wcale nie musi się zmieniać, bo przecież matematyka, polski czy historia pozostają mniej więcej te same. Fizyka czy chemia na poziomie szkoły podstawowej też. Na wyższym szczeblu być może powinno się też omawiać najnowsze odkrycia, ale wątpię, żeby większość nauczycieli to robiła. Być może jedynym przedmiotem, w którym podstawa programowa może się szybko zmieniać, jest informatyka. Zmienia się samo oprogramowanie, na którym pracują uczniowie, o ile mają dostęp do komputerów i lekcje informatyki. Z pewnością powinni mieć.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
16 16

"przed erą 500+ też płaciliśmy podatki, a takiego wsparcia nie było." = z tym, że podatki były mniejsze (więcej towarów ma teraz pełny VAT 23% na przykład), a także deficyt budżetowy nie rósł aż tak szybko.

Odpowiedz
avatar majkaf
-5 11

Nie będę poruszała kwestii 50p+, bo wszystko widzę, że zostało powiedziane już wcześniej, ale na prawdę chętnie zobaczę tą samotną matkę, która jest w stanie w ciągu 2 lat odłożyć na mieszkanie. Przepraszam - na 70% mieszkani - bo domyślam się, że utrzymuje w m czasie siebie i dziecko.

Odpowiedz
avatar Balbina
12 14

@majkaf: Moja koleżanka ze wszystkich stron ciągnęła. Dopłaty z Mopsu do czynszu,darmowe obiady w szkole i wycieczki. Dopłaty do prądu.Przez długi czas pracowała na czarno żeby mieć z urzędu pracy kasę. Póżniej tylko na pół etatu żeby nie tracić dodatków. Jej motto -ile się da i skąd się da. Opanowała to do perfekcji. I komentowała jak tacy głupi to niech płacą. Ale mimo wszystko pracowita była i gdzie tylko można było sobie dorobić to tam leciała. Tym sposobem alimenty i pensję odkładała na konto nie ruszając ich.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

@majkaf: Akurat w jej sytuacji mam bardzo dobre rozeznanie i wierz mi, dzięki naginaniu prawdy i kombinacjom, dała radę. Życzę jej jak najlepiej, szczerze. Ale równie szczerze jest mi przykro, że można tak bez skrupułów, jakby nie było, oszukiwać.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
8 8

Każde, absolutnie każde rozdawnictwo jest korupcjogenne, kryminogenne i demoralizujące. Przykładów na to jest mnóstwo. I to nie zaczęło się teraz wraz z 500+. To istnieje od dawna, tyle że inną nazwę ma. Pomoc społeczna to się nazywa. Zresztą nie istotne. Im więcej będzie tworzonych tych patologii tym patologia będzie miała się lepiej.

Odpowiedz
avatar pupek86
-1 1

Narzekasz, że pracujesz za najniższą krajową - powiedz, proszę, co zrobiłaś, aby zmienić sytuację? Szukałaś innej pracy, dokształcałaś się (jest mnóstwo kursów, wiele z nich za darmo). Nie masz dzieci - może warto wyjechać trochę za granicę i odłożyć?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@pupek86: panie nauczyciel - przez 500+ i inne rozdawnictwo bezpłatnych kursów i szkoleń jest co raz mniej i obejmują co raz mniejszą liczbę osób. To samo jest z programami edukacyjnymi dla dzieci (np z pierwszej pomocy).

Odpowiedz
avatar astrazione
1 1

Jestem mamą, nie biorę 500+, ale szczerze bawi mnie, że ludzie wyliczają ile więcej potrzebują na wyprawkę. Przecież to socjal, który w każdej chwili może się skończyć ;) Postawa "należy mi się" to kwestia mentalności, wychowania w naiwnej wierze, że świat jest sprawiedliwy i każdemu dzieli po równo ;)

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 1

Welcome to the real world. Lepiej późno niż wcale. Dodaj sobie jeszcze realizację, że takie rozwiązania produkują stada obiboków. Jedynym układem fair byłoby odliczanie tej kwoty od podatku i w ten sposób wspomaganie rodzin.

Odpowiedz
avatar Nikusia1
0 0

Wyprawka szkolna 1000 zł O_O Ja żyłam w erze płatnych podręczników, a nigdy tyle mnie to nie kosztowało.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
1 1

Nie wszyscy beneficjenci 500+ i innych są roszczeniowi. Byli tacy przed programem, a teraz po prostu wychodzi "chcę ręki, gdy mam już palec". A sam program? No cóż... Są lepsze rozwiązania. Mam dwójkę dzieci. Gdy pierwsze się rodziło, kończyliśmy z żoną studia. Nie było więc dobrze płatnej pracy i ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Chcieliśmy być samodzielni i nie chcieliśmy prosić rodziny o pomoc finansową. Poszliśmy więc do mopsu. Tam usłyszeliśmy, że raczej nic nam nie dadzą, bo przecież mamy rodziny, które są w stanie nam pomóc (w skrócie). Musieliśmy więc schować dumę i zapytać o pomoc rodziców. Oczywiście otrzymaliśmy ją. Studia skończyliśmy, ja znalazłem lepiej płatną pracę. W międzyczasie pojawiły się dodatki socjalne: "Kosiniakowe" (z czasów PO) i "500+" (PiS). Potem żona zaszła w drugą ciążę. Niedługo przed rozwiązaniem zostałem wylany (nie z mojej winy!). Jako, że w chwili porodu nie mieliśmy żadnego dochodu, na poczet dziecka wpłynęły wszystkie możliwe dodatki. Było tego sporo. Oczywiście zasiliły nasze oszczędności. Potem znalazłem jeszcze lepszą pracę i jakoś wszystko się kręci. Parę miesięcy temu stwierdziliśmy z małżonką, że skoro i tak odkładamy co miesiąc trochę pieniędzy, to 500+ będzie przelewem stałym na konto, którego nie ruszamy. Przyda się na "wyprawkę szkolną za 1000 zł" czy inne "trampki za 120" ;). Czy uważam się za patologię? Osobiście - nie. Czy ktoś z zewnątrz tak może uważać? - z pewnością coś znajdzie ;). Nie będę zwolennikiem rozdawnictwa pieniędzy. Najlepiej obciąłbym wszystkie emerytury, służbę zdrowia, mopsy, niepotrzebne urzędy społeczne. Ale niestety żyjemy w takim otoczeniu politycznym i z takim społeczeństwem, że byłoby to niezwykle trudne do zrealizowania. Oczywiście za tym wszystkim poszedłby jednolity podatek: 10%. Gdyby pierwsze dziecko rodziło się ze wszystkimi socjałami, nie musiałbym prosić o tak dużą pomoc ze strony rodziny. "Stać" byłoby nas na utrzymanie tego członka rodziny. Ale dużo bardziej wolałbym mieć sytuację, w której rodzice po prostu nie płacą takich podatków i są w stanie pomóc dzieciom przy starcie, bez uszczerbku na budżecie domowym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@kartezjusz2009: i o to właśnie się rozchodzi. Dają 500+, ale kwota wolna od podatku woła o pomstę do nieba. A przecież już sama manipulacja na tym poziomie dałaby gigantyczne oszczędności każdemu. Kwota wolna od podatku = kwota minimum biologicznemu. Dla rodziców zwiększenie kwoty wolnej od podatku właśnie o taką sumę za każde dziecko. Przy czym trzeba by policzyć czy bardziej się opłaca zwiększenie kwoty wolnej od podatku czy odliczenie takiej kwoty od dochodu ( = zwrot podatku). Wilk syty i owca cała. Ale za to głosów przy urnach się nie kupi, prawda?

Odpowiedz
Udostępnij