Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historie o atakujących psach wywołały z mroków mojej (nie)pamięci pewne zdarzenie. Rzecz…

Historie o atakujących psach wywołały z mroków mojej (nie)pamięci pewne zdarzenie. Rzecz działa się w czasach niemalże prehistorycznych - czyli kiedy miałam ok. 12 lat.

Szłam na spacer z psem. Suka rasy bokser, 30 kg mięśni, niespożytej energii i ogólnej życzliwości do świata. Mimo tej wspomnianej życzliwości miała na sobie kaganiec, ponieważ spacer był przewidziany długi, z główną atrakcją dla psa - bieganie "luzem", bez smyczy, na niezbyt odległych łąkach czy innych nieużytkach. A psica, mimo że ogólnie karna i posłuszna wobec wszystkich domowników, jednej jedynej rzeczy nigdy nie pozwoliła mi zrobić - założyć sobie kagańca. No niestety, jeśli szłyśmy na spacer "z wybieganiem się" psa, kaganiec musiała mieć już założony w domu przez któregoś z rodziców (moich, nie psa). I wcale się psu nie dziwię, że w/w sprzętu nienawidziła serdecznie i szczerze, kaganiec był co prawda idealnie dopasowany do pyska i dający odpowiednią ilość miejsca na jego otworzenie, ale dość ciężki - z solidnych metalowych prętów. W trakcie jakiejś zabawy z psem raz dostałam tym ustrojstwem w kostkę, ze dwa razy w kolano - stanowczo nie polecam!

Idziemy. Sunia na smyczy, w kagańcu (tak, wiem, już wspominałam), łąki coraz bliżej i nagle pojawił się ON, znaczy owczarek niemiecki (w papiery mu nie zaglądałam, albo ON-ek, albo mocno w typie, więc niech mu już będzie ON). Nie wiem, skąd się wziął, podleciał jakoś od tyłu i zaatakował moją psicę. Ja, przerażona i zdezorientowana, odruchowo zrobiłam najwłaściwszą rzecz, a mianowicie puściłam smycz i odskoczyłam kilka kroków. Owszem, przez myśl przemknął mi głupi pomysł wpie*dolenia się między wódkę a zakąskę (czyli między walczące psy), bo chciałam mojej zdjąć kaganiec, ale zrezygnowałam z tego bardzo szybko, psi "ring" obejmował dość dużą przestrzeń, po której przemieszczały się błyskawicznie, ja mogłam tylko stać i obserwować.

Sunia po początkowym zaskoczeniu bardzo szybko przeszła od obrony do ataku. Próbowała ON-ka pokonać swoją masą, nie wyszło, bo kategoria wagowa chyba taka sama (ON-ek był większy, ale innej budowy, więc "wagowo" chyba wychodziło podobnie). Zaczęła więc używać kagańca, patrzyłam i dosłownie nie wierzyłam, ona wiedziała, że nie może gryźć, więc waliła tym kagańcem agresora i udało się! Chyba trafiła go w nos, bo w pewnym momencie usłyszałam tylko wysokie, żałosne skomlenie ON-ka i zaraz potem uciekał z podkulonym ogonem. Zniknął jak sen złoty, no nie, na pewno nie zdematerializował się, ale ja, zajęta sprawdzaniem, czy z moją psicą na pewno wszystko OK, po prostu nie zwróciłam uwagi, gdzie uciekł.

No właśnie, gdzie? Szłyśmy długą, pustą uliczką, zabudowaną domkami jednorodzinnym. Na bank wyleciał z któregoś podwórka. I teraz piekielność dodatkowa - bo o tej podstawowej pt.: "agresywny pies luzem, bez właściciela" to nawet nie wspomnę...

Otóż NIKT się nie przejął tym zdarzeniem. Moi rodzice ("no co, sunia sobie poradziła"), koleżanki ("ja tamtędy nie chodzę!"), nawet nauczyciele w szkole ("hmm... to może nie powinnaś tamtędy chodzić na spacery?"). Miałam 12 lat i nie wiedziałam, co jeszcze można by z tym zrobić, wszyscy mnie olali.

A psica wyszła z tego bez jednego draśnięcia.

spokojna_ulica

by Xynthia
Dodaj nowy komentarz
avatar honey515
11 15

Wcale nie, napisane bardzo ładnie i logicznie- konieczne "wtręty" w nawiasach.Bardzo ładnie.

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
12 18

Nie wiem ktory był rok jak miałaś 12 lat,ale kiedyś ludzie tak nie przejmowali się psami czy kotami. Szczególnie na wsi. Wizyty u weta? Jakaś fanaberia,sztachetą w łeb i po problemie.

Odpowiedz
avatar honey515
8 8

@DarkHelmet: Niestety nawet teraz tak jest na wsiach- nie przynosi zysku, nie ma wartości

Odpowiedz
avatar expsorek
-4 4

Prze nadmierną liczbę wtrętów kompletnie niepotrzebnych i udziwnień tekst nieczytelny kompletnie, choć historia ciekawa

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

@expsorek: Wtręty rzeczywiście niepotrzebne, ale tekst jak najbardziej czytelny dla przyzwyczajonego do czytania mózgu.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
4 4

@szafa: Dokładnie. A wtręty może i niepotrzebne, ale mi się jakoś tak podobały ;] @expsorek: Skoro "nieczytelny kompletnie", to skąd wiesz, że "historia ciekawa"?

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

Ale w to bez draśnięcia to śmiem wątpić ;). Ale po latach wspomnienia się przekształcają, może miała tak niewielkie obrażenia, że utkwiło Ci w głowie, że nic jej nie było.

Odpowiedz
avatar Xynthia
2 2

@szafa: Bardzo możliwe, na pewno obyło się bez interwencji weta, zakładania szwów czy innych takich. Zapewne z czasem stwierdzenie, że w sumie nic takiego się nie stało, przekształciłam sobie na przekonanie, że ABSOLUTNIE NIC jej się nie stało.

Odpowiedz
avatar KillingJoke
-3 5

A co mieli "WSZYSCY" zrobić? Rzucić całą swoją robotę i przeprowadzić prywatne śledztwo, żeby znaleźć tego wilczura? :)))) Udzielili ci dobrej rady - unikaj miejsc niebezpiecznych. Jak miałaś 12 lat to powinnaś to zrozumieć i się do rady zastosować.

Odpowiedz
Udostępnij