Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O próbie wyłudzenia pieniędzy słów kilka... Rzecz miała miejsce kilka godzin temu…

O próbie wyłudzenia pieniędzy słów kilka...

Rzecz miała miejsce kilka godzin temu i do tej pory nie wierzę, że byłam świadkiem przekroczenia granic absurdu w taki sposób.

Razem z moją Rodzicielką i bratem wyjechaliśmy do jednej z nadmorskich miejscowości na Półwyspie Helskim, po którym ostatnio jeździ autobus o iście piekielnym numerze. Po kilku dniach sielanki, piekielność spotkała nas na parkingu nieopodal portu, kiedy wróciliśmy po nasz samochód.

Między samochodem mojej rodzicielki a samochodem obok stał Facet, a jego syn, zgięty wpół, namiętnie robił zdjęcia drzwi od strony kierowcy ich auta i od strony pasażera (moje miejsce) naszego auta. Kiedy Rodzicielka otworzyła samochód, facet wyskoczył do nas z krzykiem, że porysowaliśmy mu drzwi, że to skandal, że musi teraz do lakiernika jechać, że to koszta i że on już zadzwonił na policję. Spojrzałyśmy na drzwi, ale poza zaciekami z wody nic nie zauważyłyśmy. Wtedy syn pokazał nam ryskę - 7mm na 3mm - którą również wzięłyśmy za zaciek i zgodnie stwierdziłyśmy, że nikt przy zdrowych zmysłach nie zauważyłby tej rysy (szczególnie przy takim stopniu ubrudzenia samochodu).

Facet zaczął się wtedy usprawiedliwiać, że już tyle szkód miał i nie zgłaszał, że ma dość i teraz nikomu nie przepuści. Kilka godzin wcześniej dwa razy w odstępie kilku minut ktoś mu zarysował lusterko na jego własnych oczach i on już ma dosyć (tyle że jakoś nie dzwonił po policję, kiedy mógł sprawcę złapać za rękę - co ciekawsze, wersja wydarzeń różniła się w zależności od tego, kto ją opowiadał: Facet twierdził, że to jakieś dzieciaki zarysowały mu lusterko, z kolei żona mówiła o dwóch samochodach, które zahaczyły o lusterko, przejeżdżając).

Moja Rodzicielka - zapalony, wieloletni kierowca (mimo że nie wygląda na takiego) - poczęła oglądać drzwi, sprawdzać, czy faktycznie miałam szansę zarysować drzwi tamtego samochodu przy wysiadaniu (siedziałam właśnie od strony pasażera i tamtędy wysiadałam). Nijak rysa nie pasowała do wysokości drzwi naszego auta przy każdej możliwej kombinacji obciążenia.

Policja przyjechała, popatrzyła z politowaniem na rysę i pouczyła Faceta i moją Mamę, że jest to nieumyślne uszkodzenie mienia (o ile takie było), że Mama i Facet mają się dogadać i tyle z ich strony. Spisali, co mieli spisać i pojechali. Facet załamał się, słysząc, że żadne ubezpieczenie tego nie pokryje. Zaczął więc opowiadać Rodzicielce, jak to on nie zapłacił 2800 zł za naprawianie drzwi z wgnieceniem (przypominam, że tutaj chodziło o małą rysę, której pochodzenie nie było pewne). Potem stwierdził, że ma 12 lat gwarancji w serwisie na takie uszkodzenia, a w końcu zażądał 300 zł, na co ja parsknęłam śmiechem.

Owszem, nie mam prawa jazdy, dlatego też wcześniej nie uczestniczyłam w dyskusji. Jedyne co, to powiedziałam jasno, że drzwi nie zarysowałam. Jednak co nieco o samochodach wiem, dzięki własnym doświadczeniom i zmotoryzowanym znajomym czy eks. Potrafiłam więc ocenić głębokość rysy (podkładu nie było widać) i wiedziałam, że na takie uszkodzenia moi znajomi i partnerzy używali markerów do karoserii do nabycia za zawrotne 25-50 zł w marketach budowlanych. Nikt o zdrowych zmysłach nie leci do mechanika z taką ryską. Podzieliłam się tą informacją z Facetem i jego synem, przez co nasłuchałam się kilku podjazdów ad personam z ich strony. W kilku żołnierskich słowach usadziłam chłopaka, który, swoją drogą, mógłby być moim synem. Jak widać, szacunek wynosi się z domu.

Po kolejnej krótkiej wymianie opinii na temat tej rysy, Rodzicielka powiedziała Facetowi jasno, że ma iść z tym do sądu, bo ona nie będzie mu nic płacić, ale chętnie zobaczy monitoring z parkingu, żeby udowodnić mu, że nie obiłam mu tych drzwi. Nagle cała piekielna rodzinka schowała uszy po sobie, wsiadła do samochodu i pojechała w siną dal bez słowa.

Wątpię żeby Facet pojechał z tym do sądu, bo jestem pewna, że była to zwykła próba wyłudzenia. Dlaczego?

Cóż... Mam bardzo dobrą pamięć do detali. Mój mózg rejestruje różne rzeczy, ale nie wydobywa ich wtedy, kiedy trzeba. Jestem jednak pewna 3 rzeczy:
1. Nie otworzyłam drzwi na tyle szeroko, by dotknąć samochód obok. Żeby zarysować sąsiednie auto w ten sposób, musiałabym przyłożyć dużo więcej siły przy otwieraniu drzwi. Zapamiętałabym uderzenie.
2. Ten konkretny samochód nie stał tam, kiedy parkowaliśmy nasz. Zaparkowaliśmy obok czarnego samochodu typu Seat Leon, a nie obok ciemnoniebieskiego Opla Astry Twintop.
3. Facet był dziwnie dobrze przygotowany. W ręku miał notesik, w którym miał już zapisane kilka rejestracji i nazwisk. Do tego wersje wydarzeń jego i żony nie pokrywały się ze sobą. Być może myślał, że jak trafił na dosyć dobry samochód na warszawskich blachach (sam był ze Śląska i dobitnie powiedział, co sądzi o Warszawie), to właściciele od razu wyskoczą z kilku stówek, nie pytając o nic...

Urlop naciągacze

by petitemelodie
Dodaj nowy komentarz
avatar weron
3 5

Jeździłaś bez prawka czy dwa razy przypadkiem napisałaś o prowadzeniu w pierwszej osobie zamiast trzeciej?

Odpowiedz
avatar petitemelodie
0 6

@weron: Jechałam jako pasażer. Doprecyzowałam to w opisie sytuacji.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
1 3

To jeszcze tylko popraw to nieszczęsne „zaRZądać” i nawet znośne :-)

Odpowiedz
avatar FrancuzNL
18 22

Taki rozciągnięty fejk. rozłożył cię jeden drobny szczegół. Przyjazd policji. Po przyjeździe policja podejmuje czynności, które mają na celu wyjaśnienie czy zdarzenie zaistniało. Jeżeli zaistniało (nawet dotknięcie innego pojazdu bez widocznych śladów) sprawca zostaje ukarany.Jeżeli nie doszło do zdarzenia (jest to potwierdzone przez przyjazd policji) to nikt nie ma prawa niczego żądać. BTW w KRD nie ma czegoś takiego jak "nieumyślne uszkodzenie mienia ". I jeszcze jedno, po przyjeździe policji już nie ma czegoś takiego jak " że Mama i Facet mają się dogadać".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

@FrancuzNL: a moze policja uznala, ze dla takiej bzdury nie chce im sie wypelniac tony papierow po powrocie? Jesli to nie fejk oczywiscie.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
11 11

@nursetka: I tak muszą wypełnić papiery. Przecież muszą zdać raport co robili na służbie i ile podjęli interwencji. A jeżeli przysłał ich dyżurny, to tym bardziej.

Odpowiedz
avatar petitemelodie
1 5

@FrancuzNL: Bardzo bym chciała, żeby to był fejk i rozumiem, że historia może wydawać się nieprawdopodobna. Sama bym w nią nie uwierzyła, gdyby nie wydarzyła się na moich oczach. Policja próbowała wyjaśnić sprawę, jednak nie mogła dojść do jednoznacznych wniosków, ponieważ, jak napisałam wyżej, miejsce rysy nie zgadzało się z miejscem, w którym drzwi naszego samochodu dotykały drzwi Opla. Były jednak na tyle blisko, że można było poddać to w wątpliwość. Równie dobrze ta rysa mogła powstać wcześniej, a do tego ja wiem, że nie uderzyłam tego samochodu, co wyraźnie powiedziałam policjantom. Nie można więc wskazać sprawcy od razu. Dlatego policja zasugerowała rozwiązanie sprawy na drodze sądowej lub spisanie oświadczenia. Obydwa pojazdy stały na parkingu, żaden z nich nie był w ruchu, dlatego zakwalifikowali to jako "nieumyślne uszkodzenie mienia", które, owszem, nie znajduje się w KRD, bo sprawa nie podchodzi pod KRD, a pod Prawo Cywilne (o ile dobrze pamiętam). Powiedzmy sobie szczerze - policja została wezwana przez tego Faceta na wyrost. Być może liczył, że nie wrócimy do samochodu przed jej przyjazdem, a wtedy on poleci z notką z policji do ubezpieczenia (które i tak odesłałoby go z kwitkiem). Co do żądania, to wyraziłam jedynie sposób w jaki Facet odnosił się do mojej mamy.

Odpowiedz
avatar FrancuzNL
5 5

@petitemelodie: " miejsce rysy nie zgadzało się z miejscem, w którym drzwi naszego samochodu dotykały drzwi Opla" i to jest rozstrzygnięcie sprawy, jednoznaczny wniosek. Policja nic nie sugeruje, wykonuje swoje obowiązki wg przepisów prawa.

Odpowiedz
avatar niemoja
4 4

@FrancuzNL: Policja podejmuje czynności wyjaśniające, co nie znaczy, że jej się to uda. Nie ma monitoringu, nie ma świadków - jest słowo przeciw słowu. To co ma zrobić policja - skorzystać z kryształowej kuli czy iść do jasnowidza? Jeśli szkodę wyrządził pasażer, to mamy sprawę cywilną a nie naruszenie KRD i drogówce nic do tego. Dlatego poradzili właścicielom pojazdów, żeby się dogadali. BTW - z tym karaniem za zdarzenie w postaci "dotknięcia innego pojazdu nawet bez widocznych śladów" to chyba trochę przesadziłeś! Karać można za naruszenie przepisów lub stworzenie zagrożenia brd, a nie za naruszenie "nietykalności cielesnej" pojazdu.

Odpowiedz
avatar FrancuzNL
-3 3

@niemoja: Polecam zapytać się dowolnego policjanta (najlepiej z drogówk) kiedy powstaje "stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym" (pot. kolizja). W skrócie - nawet wtedy kiedy kiedy doszło do jakiejkolwiek styczności pojazdów. BTW Przeczytaj to jeszcze raz powoli i na głos " miejsce rysy nie zgadzało się z miejscem, w którym drzwi naszego samochodu dotykały drzwi Opla". W tym przypadku chyba to wszystko wyjaśnia. Nie potrzebna kryształowa kula, monitoring czy świadkowie.

Odpowiedz
avatar niemoja
5 5

@FrancuzNL: "Stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym" powstaje, gdy dochodzi do REALNEGO zagrożenia wypadkiem (np. zatrzymanie się na torach, gdy nadjeżdża tramwaj). Kolizja/wypadek jest SKUTKIEM stworzenia zagrożenia, czyli zdarzeniem drogowym. "Kolizja" to zdarzenie drogowe, którego skutkiem są straty materialne (ew. niegroźne uszkodzenia ciała) "Zdarzenie drogowe" - zdarzenie zaistniałe lub mające początek na drodze publicznej, w strefie ruchu lub w strefie zamieszkania, w związku z ruchem przynajmniej jednego pojazdu. A zatem dwa ZAPARKOWANE pojazdy nie mogą mieć kolizji, a szkody nie są wynikiem zdarzenia drogowego. BTW Przeczytaj to jeszcze raz powoli i na głos:"(rysy)były jednak na tyle blisko, że można było poddać to (niezgodność z miejscem dotyku) w wątpliwość". Od rozwiewania wątpliwości są biegli sądowi.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
1 1

prawie identyczna sytuacja spotkała moich znajomych którzy parkowali przy wynajętym mieszkaniu w miejscowości turystycznej. Po paru dniach "sąsiad" z ryjem na nich wyskoczył, że tak ciągle parkują obok niego (a zazwyczaj to on przestawiał swe auto by stało obok nich) i obtłukli mu drzwi. Wezwani funkcjonariusze zachowali się dokładnie jak ci z Historii. Wśród mnóstwa wgnieceń i zadrapań nie dało się jednoznacznie wskazać czy znajomi szkodę uczynili. Ale zaprzeczyć też się nie dało. Więc policjant zaproponował dogadanie się na miejscu, albo skierowanie sprawy do sądu. Pojechali więc do lakiernika (znajomego "poszkodowanego") który wycenił szkodę.Już nie pamiętam czy to było 500, czy 700zł. Zrobili więc zrzutkę i zapłacili, bo nie mieli zamiaru jeździć na rozprawy ponad 200km w jedną stronę. A przed samym odjazdem do domu inny "sąsiad" powiedział im, by uważali na tamtego delikwenta, bo on taki sposób wyłudza odszkodowania od przyjezdnych.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 6

A dlaczego ta policja została tak łatwo wypuszczona? Przecież policja miała dość władzy, żeby rozstrzygnąć spór o rysę. Dziwie się szczególnie temu "poszkodowanemu", jeżeli policja stwierdziła, nawet, "nieumyślne uszkodzenie mienia", to notatka policji z danymi sprawcy wystarczy do ubezpieczalni, żeby wypłaciła odszkodowanie. Chyba rzeczywiście coś śmierdzi fejkiem.

Odpowiedz
avatar petitemelodie
0 4

@rodzynek2: Skoro stwierdzili, że nie mają nic do roboty i nie mogą jednoznacznie określić czy samochód został zarysowany przez nas czy nie, to dlaczego mieliby zostać i oskarżyć potencjalnie niewinną osobę? Spisali, co mieli spisać, stwierdzili, że to nie ich działka i tyle. Do tego, jeśli samochody były unieruchomione na parkingu, to nie podchodzi to pod wypadek na drodze, a co za tym idzie, ubezpieczenie w tym przypadku nie działa (nawet prywatne OC). Być może facet liczył na to, że policja przyjedzie zanim my wrócimy do samochodu, jednak, według słów policjanta, nawet przy takim obrocie sytuacji ubezpieczenie odesłałoby go z kwitkiem. Może gdyby chociaż jeden samochód był w ruchu, to ubezpieczenie inaczej by do tego podeszło. Ot, ubezpieczeniowe kruczki, drobny druczek i inne takie... Dla przykładu dodam, że miałam w banku ubezpieczenie na wypadki losowe (nie mylić z OC), które miało teoretycznie wypłacić mi odszkodowanie i coś w rodzaju zasiłku w przypadku dłuższego zwolnienia lekarskiego spowodowanego wypadkiem. Wypadek się zdarzył - złamałam rękę w wyniku napadu i dostałam zwolnienie na minimum 40 dni, które później przedłużono mi do 60 dni. Nie zobaczyłam ani centa z tego ubezpieczenia, bo nie spędziłam w szpitalu minimum 24 godzin. A nawet gdybym spędziła te 24 godziny w szpitalu, to wypłacono by mi kasę tylko za tą jedną dobę.

Odpowiedz
avatar niemoja
4 4

@rodzynek2: Policja nie ma takiej władzy, by rozstrzygać spory, kto komu rysę zrobił i dlaczego. Od tego jest sąd i biegli. Policja może spisać protokół z przesłuchania świadków "na okoliczność" i sprawdzić monitoring. Poza tym - oskarżony został PASAŻER, a nie kierowca czy właściciel pojazdu. To kto niby ma wypłacić to odszkodowanie i z czyjej polisy?

Odpowiedz
avatar vonKlauS
0 0

@petitemelodie: Moja Dziewczyna spędziła w szpitalu ponad 2tyg. Też nie dostała ani grosza, bo to była diagnostyka a nie leczenie.

Odpowiedz
avatar voytek
3 3

Jeśli jesteś pewna swojej wersji to WY musicie iść do sądu a co najmniej na PROKURATURĘ albowiem PRÓBA WYŁUDZENIA jest przestępstwem i musi być zgłaszana. Być może klient już wcześniej był o to podejrzany i toczą się wobec niego inne sprawy. Jak najszybciej zgłosić organom ścigania.

Odpowiedz
avatar petitemelodie
-4 4

@voytek: Dzięki za podpowiedź. Nie pomyślałyśmy o tym, bo gościa w sumie nie złapałyśmy za rękę, ale być może organy ścigania zainteresują się tym facetem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

@petitemelodie: NA PEWNO!

Odpowiedz
avatar Zmora
-3 9

Och litości. Przecież to wyraźnie jest historia jakiegoś mitomana, który próbuje połechtać swoje ego w internecie. Masakra.

Odpowiedz
avatar petitemelodie
-2 8

@Zmora: To samo można powiedzieć o Twoich historiach. ;)

Odpowiedz
avatar Zmora
-3 7

@petitemelodie: Może i można. Tyle, że ja w historiwch nie wychwalałam się, że jestem najlepsza we wszystkim i noe wmawiałam innym, że policja zachowuje się inaczej niż w rzeczywistości. No i nie napisałam historii od dobrych pięciu lat. Więc chyba jednak to nie to samo. :)

Odpowiedz
avatar petitemelodie
4 4

@Zmora: A gdzie ja się wychwalam, że jestem najlepsza we wszystkim skoro większość historii dotyczy mojej mamy? XD To, że znam niektóre aspekty dbania o karoserię samochodu, mimo że nie posiadam prawa jazdy, to wychwalanie się? Nigdy nie obserwowałaś ojca/brata/matki/partnera/kogokolwiek podczas jakiejś czynnosci (np. majsterkowania) i nie ciekawiło Cię to, w jaki sposób dana osoba radzi sobie z problemem? To zwykła ciekawość i, często nieświadoma, chęć pogłębiania wiedzy. Czy może to, że mam dobrą pamięć do detali? Są osoby z lichą pamięcią i z bardzo dobrą pamięcią. Życie... Nie ma czego zazdrościć jeśli nie ma się którejś z tych cech, albo jeśli ta konkretna cecha jest wynikiem jakiejś choroby, HSP, wykonywanego zawodu czy innych cech. Gdybym tego nie napisała, to pewnie pojawiłyby się głosy, że „nie znam się, ale się wypowiadam”. Nie dogodzisz, bo zawsze znajdzie się maruda. Nie wiem jak policja powinna się zachować „w rzeczywistości”. Opisałam to, co widziałam i nie będę roztrząsać tego, czy policja zachowała się tak jak powinna się zachować czy nie, bo miałam zbyt mało kontaktu z polską policją żeby znać procedury. Taką ocenę mogę wydać jedynie w stosunku do francuskiej policji, bo ją częściej widziałam na oczy. Nie mam też powodów by nie wierzyć polskim policjantom.. Wiadomo jednak, że w necie wszyscy są specjalistami od wszystkiego. To, że nie napisałaś historii od 5 lat, nie znaczy, że 5 lat temu i jeszcze wcześniej nie było fejków. ;) Nie oznacza to również, że Twoje historie są tak spójne, że nie można się do niczego przyczepić. ;)

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
4 4

@Zmora: Zdaje się, że chyba nigdy nie miałaś do czynienia z policją... ja miałem i nigdy ich zachowanie nie było zgodne z tym jak powinno wyglądać. zaczynając od zatrzymania mnie nie w sposób przewidziany w przepisach a na zasadzie podjechania obok mnie i pytanie czy nie zauważyłem przypadkiem że przejechałem na czerwonym... Drugim pytanie było czy jestem pijany, a trzecim czy jestem pewny... I tak wyglądało zatrzymanie do kontroli trzeźwości. Dokumentów nie chcieli, nie dostałem nawet pouczenia za "przejazd na czerwonym", a po badaniu i wyniku 0.00 nie mieli nic innego do roboty. Innymi słowy mógłbym być poszukiwany i jechać skradzionym autem, a i tak nie wpadłbym bo byłem trzeźwy... A prawdziwym powodem kontroli było to, że zmusiłem ich d zatrzymania się bo miałem pierwszeństwo, a wiedząc, że siedzą mi na ogonie, nie zacząłem sprawdzać możliwości mojego auta tylko jechałem dokładnie tyle na ile pozwalają przepisy po 23 w terenie zabudowanym... Żeby dodać smaczku, jechali za mną ok 2 km, wieczorem, a jedyne światła, gdzie był inny sygnał niż pulsujące pomarańczowe, to skrzyżowanie, na którym podjechali obok mnie. Bez lizaka i kogutów... I to nie była jedyna sytuacja . Nie mów więc co jest możliwe, a co nie.

Odpowiedz
avatar xwieszakx
1 1

Ale ten autobus jeździ od baaardzo dawna,a nie ostatnio...

Odpowiedz
avatar ficek
-1 3

Niemożliwe że był ze ślaska, może miał ślaskie blachy, ale hanysy to ludzie honoru. Ot co.

Odpowiedz
avatar andtwo
0 0

Najpierw jest facet z synem, potem pojawia się matka, która po chwili znika z historii, by na koniec odjechać z całą rodzinką... :P "W kilku żołnierskich słowach usadziłam chłopaka, który, swoją drogą, mógłby być moim synem. Jak widać, szacunek wynosi się z domu.". Nie masz jeszcze 30 lat, kłóciłaś się z 10-latkiem? No i zdanie o szacunku nijak mi tu nie pasuje.

Odpowiedz
Udostępnij