Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szukam pracy jako kelnerka. Najświeższe januszowe oferty z rynku gastronomicznego Warszawy: W…

Szukam pracy jako kelnerka. Najświeższe januszowe oferty z rynku gastronomicznego Warszawy:

W trzech restauracjach zaproponowano mi stawkę niezgodną z prawem – od pięciu do dziewięciu złotych netto za godzinę. Żeby było weselej – wszystkie lokale na co najmniej osiemdziesiąt miejsc, położone przy głównych placach i ulicach, gdzie przewala się od rana do wieczora multum ludzi. Osobiście nie wierzę, że mają małe obroty i nie stać ich na płacenie zgodnie z prawem. We wszystkich lokalach kończyłam rozmowę w kilku słowach po tym jak padała stawka.
Wszystkie panie manager zdziwione, że nie chcę się umówić na dzień próbny i że się tak szybko podrywam.

Procent od utargu – w dwóch knajpach zamiast stawki godzinowej miałam mieć procent od obrotu, który to jako kelnerka wypracuję. Pierwszy lokal – 3% gdy zarobię do trzech tysięcy zł i 3,5% gdy suma wyniesie do czterech tysięcy zł. Zmiana jest od 9.00 do 23.00. Generalnie taktyka mająca chyba na celu ominięcie regulacji o stawce minimalnej. Żeby było śmieszniej wymagali ode mnie, abym miała własne pieniądze na rozmienianie. Gdybym się stawiła w pracy bez własnego bilonu i drobnych banknotów, ucinają mi 0,5% procenta z dniówki. Ucinano go również za inne „niedociągnięcia” ze strony kelnerki.

W drugim lokalu było już lepiej – stałe 5%. Kierownik stwierdził, że nawet początkująca kelnerka ma utarg na poziomie czterech tysięcy zł, więc zarobek hipotetycznie konkretniejszy. Rozwaliło mnie co innego – zmiana trwa szesnaście godzin. Tak, zmiana jest od 8.00 do 00.00. Grafik jest tzw. „dwa na dwa”, czyli dwa dni pracujące dwa dni wolne. Ja mieszkałam od lokalu rzut beretem, więc te siedem godzin może by mi się udało przespać, nie wiem co ma zrobić dziewczyna, która dojeżdża z dalszego miejsca. Nie wiem też jak wstać po tych szesnastu godzinach biegania z tacą, by iść i biegać kolejne szesnaście godzin.

Restauracja hotelowa – pani kierownik zaraz po przywitaniu się ze mną pyta, kiedy mogę przyjść na dzień próbny. Nie przedstawiła w ogóle oferty. Szczerze mówiąc nie zdążyłam jeszcze dobrze na krzesło klapnąć. Niestety w tym momencie wiedziałam już, że najprawdopodobniej będzie śmiesznie. Pani oferuje dzień próbny płatny dziesięć zł za godzinę (co jeszcze złe nie jest), bez prawa do napiwków, nawet jak sama będę obsługiwać (tu już gorzej). Potem jak się spodobam będzie okres próbny trzech – pięciu tygodni, płatnych też po dziesięć zł, bez prawa do napiwków, po którym to ona zadecyduje, czy mnie zatrudni (łaska pańska nie zna granic). Z ciekawości zapytałam jaka umowa na te parę tygodni. Kobita spojrzała na mnie, skrzywiła się i powiedziała: „No... niby mogę pani dać umowę... (Aha, czyli miało nie być żadnej?) Podziękowałam, wyszłam.

Niewielki lokal niedaleko centrum. Pan właściciel wita mnie od progu i opowiada o lokalu, jak tu jest fajnie, stresów nie ma, kelnerzy głodni u niego nie chodzą, bo ich karmi itp. No cóż, przyznam, że było sympatycznie. Zapytałam o konkrety – jaka stawka godzinowa, jaka umowa itp. Usłyszałam, że mam przyjść na osiem godzin bezpłatnego dnia próbnego i wtedy jak się spodobam, to powie mi ile mi będzie płacił i jaka umowa. „Bo nie wiem co pani umie i jak pracuje, a ja muszę ocenić, żeby wiedzieć ile i na co Pani zasługuje”. Aha.

Niewielki lokal niedaleko kampusu uniwersyteckiego. W wymaganiach doświadczenie w zawodzie i bardzo dobry angielski, rozmowa kwalifikacyjna ma być właśnie w tym języku. Dla mnie to nie problem, przyszłam, pogadałam, chcą mnie zatrudnić. Okazuje się, że właściciel i personel kuchni są obcokrajowcami, a 70% gości to ich rodacy. Co za tym idzie, praca niemal wyłącznie po angielsku – ile mi rzucili na godzinę? Dziesięć złotych. Spoko, rozumiem, że jako kelnerka nie będę prowadzić wyszukanych konwersacji, prowadzić korespondencji i sporządzać umów po angielsku, ale jak wymagają doświadczenia i angielskiego na poziomie B2, to chyba nie za taką stawkę.

Pocieszam się, że były też dobre oferty i czekam na wyniki rekrutacji. W najgorszym wypadku będę szukać dalej.

gastronomia

by mikado188
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar xpert17
20 20

Brawo dla Ciebie, że znasz swoje prawa!

Odpowiedz
avatar Azheal
2 4

@xpert17: Chciałem to samo napisać!Chyba jedna z niewielu tu historii gdzie ktoś nie daje się robić w capa i piekielnie sa faktycznie "pracodawcy" a nie głupota piszącego

Odpowiedz
avatar mesing
22 22

Tak się zastanawiam czy PIP nie mógł by wysyłać swoich pracowników terenowych na takie ogłoszenia i po propozycji pracy za zaniżoną stawkę w stosunku do obowiązującej lub propozycję "pracy" za darmo lub bez umowy dowalać takie kary, że właściciel lokalu długo by się zastanawiał czy zrobić taki numer jeszcze raz.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
10 14

Moi znajomi prowadzą bar w centrum Warszawy, zatrudniają barmanów,którzy miesięcznie przepracowują 190 godzin. Napiwków ile kot napłakał, jak dziennie wyjdzie 5-10 zł na głowę, to jest okej. Nie mają obiadów pracowniczych ani procentu od utargu, umowę ma tylko jedna osoba - reszta na czarno. Zarabiają od 1700 do 2200 zł (niektórzy zaczynali od 1300, ale to już w sumie dawno było) w zależności od stażu pracy. Tak ten lokal działa już od 10 lat i będzie działał dalej, dopóki będą znajdować się osoby chętne do pracy choćby na pół roku.

Odpowiedz
avatar dayana
5 5

@Nimfetamina: To może ich zgłoś? Swoją drogą nie czaję jak można pracować za 1700-2200 w Warszawie, przecież to nawet nie wystarczy na wynajem pokoju i jedzenie. A taki barman to może i z 5k wyciągnąć, jak faktycznie jest barmanem, a nie jakimś podawaczem piwa i wódki z sokiem.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
-3 3

@dayana: To nie jest moja sprawa, mnie jako zwykłej klientki to nie obchodzi zbytnio. Opisuję jedynie sytuację. Nawet nie chodzi o to, że właściciele to moi znajomi, bo się zżywam też z barmanami, po prostu niech to sobie załatwiają między sobą lub sami zgłaszają, jeśli im się nie podoba.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 sierpnia 2018 o 1:28

avatar Hellyspring
2 6

Co takiego ? 3% od utargu ? Matko kochana ... Pracujac w Niemczech, w ogrodku piwnym, dostawalam 12,5% od utargu (a bywaly dni, ze utargu bylo ponad 2000€!! No, ale przy deszczowej pogodzie zdarzalo sie siedziec w pracy za darmo, zeby nie bylo tak rozowo). Ale takze tu zdarzalo mi sie zbyt czesto pracowac na ''bezplatnym dniu probnym'', chociaz dzis bym juz na taki warunek nie przystala. A w Polsce jeszcze 6-8 lat temu 10zl to byla calkiem niezla stawka dla kelnerki, bo ''wyjdzie na swoje na napiwkach''. No coz, wierzylam w to poczatkowo i tyralam za 6zl, jednak nie sadzilam, ze od tamtego czasu tak niewiele sie zmienilo :(

Odpowiedz
avatar mikado188
7 7

@Hellyspring: Bezpłatny dzień próbny nadal jest w gastro standardem. Różnica jest taka, że kiedyś życzyli sobie, by człowiek siedział po 12 godzin za free, a teraz to 3-4 godziny. Niestety, jakbym się na to w wybranych ofertach nie zgodziła, to faktycznie nie miałabym żadnej pracy. Po prostu ustalam z pracodawcą, że podczas tych 3 godzin dostanę świeżo przygotowany posiłek z kawą/herbatą - coś za co w knajpie na mieście właśnie płacę trzydzieści parę złotych. Najczęściej na to przystają, bo koszt jest dla nich symboliczny, a ja już tego dnia nie kupuję sobie obiadu i mi te 30-40 zł zostaje w kieszeni. Do tej pory byłam na 3 dniach próbnych i płatny był tyko jeden. W pozostałych się po prostu najadłam za darmo.

Odpowiedz
avatar Hellyspring
3 3

@mikado188: Jakby to bylo norma, to ja tez nie widzialabym problemu, ale tutaj rekordzistka okazala sie pani, ktora miala mi zaplacic za czas probny (chyba 4 dni, przedpoludnia, czyli w sumie ok. 20h)po proepracowaniu 3 miesiecy, po czym zwolnila mnie po 2 miesiacach i 3 tygodniach, a dowiedzialam sie, ze to byl standard w jej zachowaniu. Poza tym raz mialam oficjalne 2 dni probne (bezplatne) po 6h, a norma byl caly wieczor. Mowie jednak teraz tylko o pracy w Niemczech, bo w Polsce bywalo naprawde roznie, np. Am-Rest placil nawet za szkolenia, a slynne restauracje pana Jarczynskiego (w moim przypadku konkretnie Jeff's w Silesii, ale slyszalam, ze wszedzie jest podobnie) traktuja nowych pracownikow jak darmowa sile robocza obiecujac zlote gory, a jak Ci sie nie podoba, to wyp...j. A mowie o duzych przedsiebiorstwach, z malymi firmami bywalo bardzo roznie, ale ktos musialby chyba na glowe upasc, zeby zgodzic sie na 3% od utargu - nie wiem, ile musialby ten utarg wynosic, zeby to sie oplacalo (a pamietajmy, ze im wiekszy utarg, tym wiecej pracy, kiedy w kasie bylo powyzej 3tys, to ja nie czulam nog. U Jarczynskiego tez rzekomo mialysmy pozniej pracowac na procent od utargu, ale nie dotrwalam tych czasow, nie przepracowalam nawet miesiaca, widzac, co sie tam dzieje. Ale wiem, ze ludzie, ktorzy dzien w dzien zjawiali sie sprzatac i przygotowywac lokal przed otwarciem dostali po 3 miesiacach pracy w tym obozie po... 300zl - za ow okres przygotowan. Ja wtedy nie dostalam oczywiscie nic.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 lipca 2018 o 16:43

avatar konto usunięte
-2 4

Niestety 10 zl netto jest juz zgodne z kodeksem. Bandycka stawka, ale jednak w granicach prawa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lipca 2018 o 22:51

avatar mikado188
7 9

@83anu: Ja nigdzie nie napisałam, że nie jest zgodne. Śmiałam się z tej stawki, właśnie dlatego, że jest żenująco niska.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

@mikado188: ze 3-4 lata temu pracowalam za 6,5 za godzine w kawiarni, napiwki rzedu 5-20 zl za caly dzien, to dopiero byla zenujaca stawka

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
6 6

@Euferyt: Podchodzi pod to praca za przysłowiową miskę ryżu? Z tego co tak patrzę,to branża gastronomiczna to jakaś patologia. Robota dla ucznia lub studenta aby sobie dorobić ale już nie dla kogoś starszego bo idzie się wykończyć. To już chyba sprzątaczki lub panie z biedry mają lżej.

Odpowiedz
avatar Euferyt
-4 10

@DarkHelmet: ale nie bardzo wiem czego się spodziewasz po pracy którą może każdy wykonywać. Takie są prawa rynku, podstawy ekonomii, podaż i popyt. Jeśli jest ograniczona liczba miejsc pracy a chętnych do jej podjęcia absurdalnie wielu to podmiot oferujący prace może dowolnie ustalać wielkość płacy bo zawsze znajdzie się ktoś gotów pracować za przysłowiową miskę ryżu. A że głupich nie sieją to na rynek pracy wchodzą coraz to kolejne dziesiątki tysięcy absolwentów kierunków niepotrzebnych gdzie branża jest już przesycona (np pedagogika), nie wspominając juz nawet o pracownikach sezonowych czy maturzystach. Z resztą wiele lat temu pracowałem w branży gastronomicznej. 6zl/h, liczne zadania wykraczające poza moje obowiązki z umowy to standard. Ale w okresie letnim gdy przynajmniej raz w tygodniu były jakieś mistrzostwa czy to piłki ręcznej, czy nożnej lub koszykówki to z napiwków wyciągałem po 600zl dziennie. Pracy było dużo bo po 14godzin ale nigdzie tak dużo nie zarabiałem co tam. W praktyce średnio wychodziło 30zl/h z napiwkami licząc.

Odpowiedz
avatar norine
7 7

@Euferyt: Oczywiście, że widzi się 50letnich kelnerów, ale zazwyczaj w miejscach gdzie wymagany jest pewien standard obsługi, a i pracownicy często obsługują różne bankiety czy spotkania poza godzinami swojej pracy ;) Dobry kelner to skarb i bardzo, bardzo rzadko można na takiego trafic. Mówienie, że praca kelnera jest banalnie prosta jest z zasady błędem, bo pomija się typ lokalu, który miałby zatrudniać w/w.

Odpowiedz
avatar mikado188
7 9

@Euferyt: Komentarz tak głupi, że ze śmiechu się herbatą zachłysnęłam. Jak się pracuje w gównianych miejscach, to może wymagań nie ma, w dobrych są i potrzebna jest do tego wiedza o serwisie kelnerskim, winach itp. Trzeba też umieć rozmawiać z ludźmi. I pracę w branży już znalazłam - restauracja hotelowa, 15 zł netto za godzinę, umowa o pracę, posiłek pracowniczy. To nie ja jestem roszczeniowa, tylko ty głupi.

Odpowiedz
avatar mikado188
5 7

@norine: Dokładnie. Jak obsługiwałam Wine&Food Noble Night to wszyscy główni kelnerzy byli po czterdziestce, dostawali około 500 zł do ręki za 10 godzin imprezy.

Odpowiedz
avatar mikado188
2 4

@Euferyt: Nie no oczywiście,bo tobie się w główce nie mieści, że są dobre miejsca, gdzie nie wymagają studiów kierunkowych, to oczywiście trzeba zmyślać. Jak chodziłam z firmy outsourcingowej do ambasady Japonii, to kamerdyner był po studiach inżynierskich, facet którego przyjęli na stanowisko stałego kelnera był historykiem, pomoc kuchni była z wykształcenia krawcową. Tylko szef kuchni, Japończyk był stricte kucharzem. Była jeszcze jedna kobieta na stanowisku kelnera, której wykształcenia nie znam. W hotelach jak pracowałam część była po studiach kierunkowych, część nie. Były osoby po czterdziestce i mające po dwadzieścia parę lat, które zarabiały tyle samo na umowie o pracę. Chyba tylko dorabiający studenci mieli niską stawkę i zlecenie.

Odpowiedz
avatar szafa
4 6

@Euferyt: "Takie są prawa rynku"? Widzę, że ktoś tu jak zawsze wypowiada się na tematy, na których się nie zna. Rynek jest bezlitosny i nie działa na zasadzie "nie masz wykształcenia = zarabiasz mało", "masz wykształcenie = zarabiasz dużo". Moja znajoma pracuje w kancelarii prawniczej, robi robotę, której nie "może robić każdy", a ma mniej niż kasjerka w lidlu, którą to robotę "może robić każdy". A dlaczego? Dlatego, że do pracy biurowej jest milion chętnych, a do zapie8dalania w Lidlu nie. Dlatego też mój znajomy toitoier (taki kierowca od toitoi) zarabia więcej niż nauczycielka w szkole i więcej niż większość moich znajomych inżynierów.

Odpowiedz
avatar Azheal
0 4

@szafa @mikado188: ale po co w ogóle odpowiadacie gościowi co się jakiś bajek naoglądała myśli że wszystkie rozumy pozjadał? Nie wiem ile facet ma lat ale po jego wypowiedziach widać że już jest typowym Januszem "Ludzi młodych można drenować bo sobą nic nie reprezentują". no czysty idiotyzm.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 3

@Azheal: Bo lubimy się kłócić z debilami na necie? :D

Odpowiedz
avatar Euferyt
0 0

@szafa: Ale co Ty mi tu właściwie udowadniasz? Że prawa rynku nie działają, a potem udowadniasz to przykładem, który... zaprzecza Twojej tezie? Podaż i popyt. Czemu w lidlu dużo płacą? Sama odpowiadasz, bo nie ma chętnych do pracy. Zatem prawa rynku zadziałały. Popyt na pracownika wysoki, podaż niska, ergo płaca wysoka. Nie wiem jakich znajomych masz. Moi zatrudnieni w kancelarii prawniczej zarabiają powyżej 5k. Pracy jest dużo, ale taka specyfika branży. Znajomi inżynierowie zarabiają powyżej 6k we wschodniej Polsce, w zachodniej zarobki zaczynają się od 8k, a Ci co wyjechali na zachód i północ europy zarabiają prawie 2 razy więcej. Ps. śmieszne, że macie się za mądrzejszych ode mnie, a sami sobie zaprzeczacie własnymi wywodami. W temacie "ile facet ma lat" to 30 i doktorat z ekonomii, pracuję w Katedrze Ekonomii i Zarządzania Gospodarką.

Odpowiedz
avatar whateva
1 3

"Gdybym się stawiła w pracy bez własnego bilonu i drobnych banknotów, ucinają mi 0,5% procenta z dniówki" - czyli jeden grosz, zaokrąglając w górę; nie ma tragedii.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 lipca 2018 o 11:02

Udostępnij