Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sporo osób ma jakieś fobie. Jedni boją się ciasnych pomieszczeń, inni pająków…

Sporo osób ma jakieś fobie. Jedni boją się ciasnych pomieszczeń, inni pająków i tak dalej.
Ja natomiast panicznie boję się luźno biegających psów, których nie znam. Kocham wszystkie zwierzęta i lubię psy, ale tylko i wyłącznie kiedy właściciel czworonoga mnie z nim "zapozna".

Historia właściwa.
Idąc na busa do pracy przechodzę codziennie przez "park"(?) między blokami. Ot zwykły kawał nieużytków, obrośnięty trawą. Z daleka widzę dwie starsze "paniusie", obie z pieskami. Pieski puszczone samopas, bez kagańców. Niestety nie miałem już na tyle czasu żeby zmienić swoją trasę, bo następnego busa miałbym zbyt późno przez co spóźniłbym się do pracy. Więc niewiele myśląc idę jak najbardziej "zewnętrzną" stroną parku, zaraz przy samym płocie oddzielającym go od terenów prywatnych, z nadzieją że psy są na tyle ułożone, że po prostu nie zwrócą na mnie uwagi. Błąd! Mały czarny kundel zaczyna biec w moją stronę szczerząc kły i warczy.
Co na to właścicielka?
Wrzeszczy do mnie z odległości 10 - 20 metrów "niech się pan nie boi, to szczeniak malutki jest, bawić się chce!"

Ludzie zrozumcie - kiedyś waszym pupilom, albo wam stanie się krzywda jeżeli nie weźmiecie odpowiedzialności za swoje zwierzęta. Bo w tej sytuacji nie myślałem o niczym innym jak tylko o tym żeby unieszkodliwić to zwierzę, w jakikolwiek sposób. I nie ma tutaj wytłumaczenia, że "szczeniak" czy "on chce się pobawić". Kiedy biegnie do mnie obcy pies to wyłącza u mnie myślenie, działają wtedy tylko odruchy. A nauczony doświadczeniem wiem, że najlepszym odruchem jest złapać cokolwiek twardego i/lub ciężkiego i zacząć się bronić.

Dzisiaj na szczęście skończyło się tylko na moim zdartym gardle (wyraziłem swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji używając nad wyraz wulgarnego słownictwa) oraz uszkodzonej torbie na laptopa. Ale następnym razem...

Na sam koniec apel do was drodzy użytkownicy Piekielnych - nie hejtujcie. Zrozumcie i przekażcie innym, że są na tym świecie ludzie, którzy mogą panicznie się bać waszych pupili. Bo kiedyś dojdzie do kolejnej tragedii...

Kielce

by ChamskiSprzedawca
Dodaj nowy komentarz
avatar KatzenKratzen
9 11

Ja Cie hejtować nie mam zamiaru. Generalnie boje się piesków, choć lubię z daleka na nie popatrzeć - to piękne stworzenia. Jednak to tylko zwierzę. Może mu się coś we mnie nie spodobać (np zapach kota, który nosze na sobie, albo nawet zwykłych perfum) i zaatakuje. Piesków, które radośnie biegną zapoznać się ze mną również się boję. Jeśli nie ma w zasięgu wzroku opiekuna, zastygam nieruchomo i próbuję nie prowokować zwierzęcia patrzeniem mu w oczy (gdzieś czytałam, że dla psa to sygnał do ataku. Nawet mały kundelek potrafi mieć ostre ząbki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Tak samo jak KatzenKratzen lubię sobie popatrzeć na psy, ale boję się każdego psa, który jest w stanie mnie przewrócić. Każdego psa na chodniku omijałam łukiem, ale starałam się z tym walczyć i przechodziłam coraz bliżej. W końcu nadszedł TEN DZIEŃ - postanowiłam przejść obok psa bez "dystansu bezpieczeństwa". Chłopak odciągnął mnie od zwierzęcia w ostatniej chwili, a teraz albo omijam psy jeszcze większym łukiem niż wcześniej, albo chłopakowi przypada rola żywej tarczy. Boję się nawet psa mojej babci, mimo że wiem, że on mi krzywdy nie zrobi. W jego oczach widać, że on biegnie właśnie po to, żeby się pobawić, ale no... duży jest i wiem, że wylądowałabym na plecach, a on na mnie.

Odpowiedz
avatar Xynthia
3 7

Zdarza się, że puszczam Kruszynę luzem, bez smyczy. Ale: - nie wychodzę z założenia, że "przecież ona nie gryzie" - ja to wiem, a nie ludzie dookoła; - obserwuję ją i otoczenie i przywołuję do siebie w razie potrzeby (znaczy, Kruszynę, otoczenie ciężko by mi było przywołać); - nikt mnie nigdy nie musiał prosić "proszę zabrać tego psa", jak widzę, że ktoś wybiera "kurs bezkolizyjny" w stosunku do Kruszyny - patrz powyżej. I nie odważyłam się jej spuścić ze smyczy, dopóki nie upewniłam się, że przybiega na zawołanie. Na KAŻDE moje zawołanie, "próby" przeprowadzałam na najdłuższej dostępnej mi smyczy, bez szarpania - smycz poluzowana na maxa i samo wołanie psa.

Odpowiedz
avatar ChamskiSprzedawca
4 4

@Xynthia: Cześć, dzięki za komentarz! Czytałem już kilka Twoich historii i chciałbym żeby wszyscy którzy mają pieska w rodzinie wychowywali go tak jak Ty Kruszynę :) Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar katem
8 12

Też generalnie lubię psy, ale tych małych, jazgotliwych, co to "nie gryzą" nie znoszę, tak samo jak i ich właścicieli. Jedna taka pchła, co to "chce się bawić" dziabnęła mnie w nogę - na szczęście była to zima i miałam na tej nodze kozaczka, więc zrobił mi tylko małe dziurki w cholewce (te sukinsyny mają ostre ząbki). Nie usłyszałam "przepraszam" tylko - "przecież nic się nie stało".

Odpowiedz
avatar GlaNiK
3 3

@katem: A mogło skończyć się nowymi butami ;-)

Odpowiedz
avatar kosimazaki
5 5

"takiego malego kundelka" to pare dni temu widzialem jak labradora pogryzc probowal.. "Mały czarny kundel zaczyna biec w moją stronę szczerząc kły i warczy." a teraz pomysl co bys poczul gdyby na miejscu malego czarnego kundelka byl duzy bialy dogo lub duzy czarny korsiak spodnie do pralni, telefon na policje i pewne spoznienie do roboty (na szczescie wiekszosc ludzi z duzymi 'groznymi' psami ma te odrobine oleju w glowie i ich nie puszcza jak nie da sie ich przywolac) "oraz uszkodzonej torbie na laptopa." pies pogryzl? domagaj sie zwrotu kosztow, jak durny opiekun oberwie po kieszeni to albo zacznie z psem pracowac albo na smyczy go bedzie prowadzal.. swoja droga ciekawe ze jak sie idzie stadkiem kilka wilczurow/amstaffow/(tu wstaw dowolnego duzego "groznego" psa) to jakos te wsystkie male agresywne 'jazgacze' momentem sa lapane i zapinane na smycz... czasami az milo popatrzec jak jakas babcia rzuca sie szczupakiem zeby zlapac wscieklego pimpka ktory wlasnie ma zamiar zezrec kilkanascie razy wiekszego od siebie psa

Odpowiedz
avatar cutehulhu
6 14

@aegerita: Jak obcy pies podlatuje do mnie bez kagańca, to sorry: mam prawo się bronić, a nie czekać aż wyklarują się jego intencje. Luzem puszczaj psa na swoim terenie bądź miejscu nieuczęszczanym przez inne osoby.

Odpowiedz
avatar Evergrey
5 9

@aegerita: Zrozum, że nie każdy zna się na psach. To że Ty jesteś w stanie odróżnić zachowanie A od zachowania B u psa,nie oznacza że postronnych człowiek też będzie się w kluczowym momencie zastanawiał czy to warczenie kontaktowe czy ostrzegawcze. Co do odwoływania i puszczania psa. Nie robi się tego tam gdzie są ludzie. Zabierz psa na łąkę, na wybieg, puść go w ogródku. Ale nie koło bloku. Jeśli przypadkiem nie zauważysz człowieka, a on zaatakuje twojego psa bo jest za blisko, to będzie tylko twoja wina. A ucierpi pies. I żeby nie było-mam dużego, wyszkolonego psa. Nigdy nie puszczam go na osiedlu. Od tego jest smycz, żeby jej używać, bo takie są przepisy.

Odpowiedz
avatar Morog
-4 10

@aegerita na takich jak ty powinny być specjalne sądy w trybie specjalnym nakładający wysokie kary pieniężne.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 13

@cutehulhu: Masz pełne prawo się bronić - przed ATAKIEM. Jeżeli pies przechodzi obok Ciebie, a Ty go zaatakujesz, bo się boisz, łamiesz prawo.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 11

@Evergrey: Chyba źle mnie zrozumiałaś, nie mówię, że pies ma prawo warczeć na obcego człowieka ot tak (bo nie ma). Po prostu zastanawiałam się, czy opis sytuacji nie jest wyolbrzymiony przez fobię autora. Mało prawdopodobne wydaje mi się, że pies biegł prosto na obcego człowieka i w czasie biegu warczał, to się po prostu kłóci z naturalnym zachowaniem psa. W historii jest mowa o nieużytkach, o ludziach widocznych z daleka - czyli jak najbardziej o miejscu, gdzie psa (pod kontrolą!) można puścić luzem. A jeżeli człowiek zaatakuje mojego spokojnie zachowującego się psa, który obojętnie przechodzi obok, to zawsze będzie wina tego człowieka.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 10

@Morog: Przestrzegam prawa. Ponadto, ponieważ prawo to nie jedyny filar społeczeństwa, przestrzegam też dobrych norm społecznych - ustępuję, jeżeli ktoś uprzejmie o to poprosi, pomagam oswajać się z lękami, wyjaśniam, a przy tym wszystkim pilnuję, by mój pies nikogo nie zaczepiał. Twoim zdaniem to źle? Na ludzi ziejących agresją nic nie poradzę...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@aegerita: " jeżeli człowiek zaatakuje mojego spokojnie zachowującego się psa, który obojętnie przechodzi obok, to zawsze będzie wina tego człowieka" - tu masz rację. Ale jeśli człowiek zaatakuje psa, który do niego biegnie, to - jak ktoś wyżej napisał - ucierpi pies z powodu Twojego nieprzestrzegania przepisów. Mnie naprawdę nie interesuje czy pies biegnie po to, żeby się ze mną pobawić, czy po to, żeby mnie zaatakować. Mam prawo się bronić i z tego prawa skorzystam w momencie zagrożenia, bo - umówmy się - duży pies, który biegnie nawet po to, żeby się pobawić czy przywitać może mnie przewrócić.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 9

@Marcelinka: Przepisy nie zabraniają, żeby pies podbiegł do kogoś. To jest niekulturalne, a nie nielegalne. Prawidłową reakcją na podbiegającego psa (jeszcze raz podkreślam, że podbiegać nie powinien!) jest zawołanie do opiekuna, żeby zwierza zabrał. I psim obowiązkiem tego opiekuna jest futro natychmiast odwołać. Ale automatyczny atak na psa, który podbiegł i nawet człowieka nie dotknął jest niezgodny po pierwsze z prawem (bo wtedy to człowiek jest agresorem, nie pies), a po drugie z logiką, bo zaatakowany pies może się zwyczajnie bronić. Analogia: Mam fobię przed kontaktem fizycznym z obcymi ludźmi. Powiedzmy, że jakiś człek na spacerze podchodzi prosto do mnie i się o mnie opiera. Mam prawo powiedzieć mu, żeby się odsunął? Oczywoście. W ogóle nie powinnam być do tego zmuszona, bo zachował się dziwacznie i niegrzecznie. Mam prawo bez ostrzeżenia walnąć mu gazem po oczach, bo ja się bronię i mnie nie interesuje, czy on mnie atakuje? Jak dla mnie nie bardzo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@aegerita: Ty widzisz sytuację przez pryzmat dobrze wychowanego psa, który słucha swojego właściciela, który to jest gdzieś w pobliżu. Dodatkowo masz na uwadze pilnowanie psa, aby ten od Ciebie nie odchodził. W takiej sytuacji człowiek psa ruszyć nie powinien. Ale co mam zrobić w momencie, kiedy właściciela nie ma albo jest daleko, albo ma w d*pie zachowanie swojego psa? Ostatnio miałam sytuację, w której pies na mnie szczekał i nie pozwalał mi przejść, a właścicielka stojąca trzy metry dalej udawała, że tego nie widzi i że nie słyszy moich próśb o odwołanie psa. Miałam tam tak stać, dopóki jej się rozmowa nie znudzi, bo pies trzymał się pół metra ode mnie? Co z tego, że mnie nie dotknął, skoro ja nie mogłam się ruszyć ani w lewo, ani w prawo, ani nawet zawrócić, bo zagradzał mi drogę? Naprawdę byłabym atakującym w tym momencie?

Odpowiedz
avatar aegerita
-1 7

@Marcelinka: Patrzę przez ten pryzmat w odpowiedzi na opinie sugerujące, że każdego psa luzem można zaatakować, nieważne jak się zachowuje. Natomiast oczywiście wiem, że sytuacje są różne. Jeżeli pies jest agresywny - to każdy ma prawo najpierw się obronić stosownie do sytuacji, a potem dopilnować, żeby opiekun poniósł konsekwencje. Dopóki pies Cię nie dotknął, to jeżeli pierwsza go kopniesz lub uderzysz - owszem, zgodnie z prawem to Ty jesteś stroną atakującą. Tyle że jest to atak sprowokowany i najprawdopodobniej uzasadniony. Moim prywatnym zdaniem jeżeli zwróciłaś babce uwagę, a ona miała Ciebie i zachowanie swojego psa w dolnej części pleców, miałaś pełne prawo jazgota przegonić, a jeżeli trzeba, to i użyć siły. Psa byłoby szkoda, bo to nie jego wina, że trafił do nieodpowiedzialnej kretynki, ale co poradzić. No i fajnie by było móc doprowadzić do ukarania baby, niezależnie od wielkości psa. Jak się ta sytuacja rozwiązała? Bo wyżej piszesz, że boisz się psów, więc to musiało być bardzo nieprzyjemne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@aegerita: I było. Na szczęście byłam umówiona z chłopakiem, który był już w zasięgu wzroku i przyszedł z odsieczą. Babka psa nie zabrała, ale on nie bał się wymusić na nim, aby nas przepuścił.

Odpowiedz
avatar kosimazaki
-1 3

@aegerita: "jakiś człek na spacerze podchodzi prosto do mnie i się o mnie opiera." moim zdaniem mozesz gazowac czy rzucic czlekiem o glebe. nie mam fobii, jak dla mnie takie zachowanie to napasc. "pilnuję, by mój pies nikogo nie zaczepiał." niestety jestes w mniejszosci co do warczenia, to zobacz sobie jak podbiega i jednoczesnie warczy maly pimpek podczas ataku. co do psiej mowy ciala to nie wszystkie psy sygnalizuja atak. co do podbiegania (i puszczania luzem nieogarnietych psow) - 25 kilo psa wystarczy zeby czlowiek znalazl sie na glebie - ciekawe jak sie ludzie beda tlumaczyc jak pies przewroci jakas babcie i babcia sie polamie

Odpowiedz
avatar aegerita
0 4

@kosimazaki: Hm, dla mnie jednak w napaści potrzebny jest element chęci zrobienia krzywdy. Jeśli ktoś jest zwyczajnie niewychowany i zachowuje się niegrzecznie, (ale nie agresywnie), to pierwszym moim odruchem jest wytłumaczyć mu, co robi źle, zamiast brać się z miejsca do rękoczynów. Ale ja to taka dziwna mało agresywna jestem. Że już nie wspomnę, co na to prawo. "Panie, DOTKNĄŁ mnie, no to zasunęłam z cegłówki, bo się musiałam bronić!" Jasne. Że jestem w mniejszości, bo pilnuję swojego psa? Z moich obserwacji wynika, że to jednak większość, tyle że tę niechlubną mniejszość dużo lepiej widać. Ponadto antypsiarzom często przeszkadza sam fakt istnienia czworonoga, niezależnie od zachowania, i tacy zawsze narzekają na kundle. Podbieganie (trucht) i warczenie widziałam kilka razy, natomiast faktycznego biegu prosto na człowieka w połączeniu z warczeniem nie. Naturalnie mogło się zdarzyć, dlatego kłamstwa nie zarzucam, jednak wydaje mi się mało realne. Nieraz słyszałam, jak ludzie bojący się psów opisywali spotkanie z nimi w sposób całkiem oderwany od rzeczywistości (typu pies ziewnął -> wyszczerzył kły; przeciągnął się -> szykował się do ataku). Nie mówię, że to tu się stało, ale w historii zabrakło informacji, co rzeczywiście zrobił pies. Rzucił się do gardła? Przyleciał i obszczekał? Obiegł dookoła? Podbiegł i uciekł? Co do przewrócenia i połamania - ależ ja jak najbardziej jestem za wyciąganiem konsekwencji z wszystkich szkód i zniszczeń, jakich dokonają psy (tak samo dzieci). Ale te konsekwencje powinno się wyciągać PO ewentualnym zaistnieniu szkody, a nie przed, na wszelki wypadek...

Odpowiedz
avatar kosimazaki
-1 1

@aegerita: znokautowani nie maja prawa glosu ;) "Panie, DOTKNĄŁ mnie, no to zasunęłam z cegłówki, bo się musiałam bronić!" Jasne. nosisz cegle w kieszeni ? O_O Że jestem w mniejszości, bo pilnuję swojego psa? tak. Z moich obserwacji wynika, że to jednak większość, tyle że tę niechlubną mniejszość dużo lepiej widać. nie do konca, czasem (zbyt czesto jak na moj gust) mam okazje popatrzec jak sie psy gryzc probuja albo psiarze robia sceny na wszelki wypadek to agresywnego bezsmyczowego szczekacza wole zlapac za obroze jak sie do nas przyplacze zanim ewentualna szkoda bedzie miala miejsce jakby co to szycie reki jest tansze niz rachunki od weta i wyciaganie wlasnego psa z korby po ataku. Podbieganie (trucht) i warczenie widziałam kilka razy, natomiast faktycznego biegu prosto na człowieka w połączeniu z warczeniem nie. troche smiesznie to brzmi (przerywany w rytm biegu warkot) Nieraz słyszałam, jak ludzie bojący się psów opisywali spotkanie z nimi w sposób całkiem oderwany od rzeczywistości (typu pies ziewnął -> wyszczerzył kły; przeciągnął się -> szykował się do ataku). kogos z fobia odnosnie psow widzialem moze z 2 razy w zyciu, przepuscilem w odleglosci parunastu metrow trzesacego sie osobnika srednio poczytalnego uprzejmie proszac o zamkniecie mordy jakby jakis pies podbiegl do takiej osoby to gotowa byla zejsc na zawal Ponadto antypsiarzom często przeszkadza sam fakt istnienia czworonoga, niezależnie od zachowania, i tacy zawsze narzekają na kundle. zeby tylko narzekali.. wczoraj o dosc poganskiej godzinie zbieralem ze sciezki jakies podejrzane miesko - ladnie drobno pokrojona wolowinke :( gwozdzi i szkla tym razem nie bylo ale u nas popularniejsza jest trutka co do zniszczen - autor historii wspominal o uszkodzonej torbie na laptopa

Odpowiedz
avatar aegerita
-1 3

@kosimazaki: Cegłę mogę nosić, nie ma zakazu ;-P "Czasem" widzisz, jak psy próbują się gryźć - to nie jest argument dowodzący, że większość ludzi nie pilnuje swoich zwierzaków. Prosta proporcja: ile w ciągu tygodnia widujesz psów i ile w tym samym czasie widzisz niebezpiecznych sytuacji związanych z niedopilnowaniem? Albo ile jest psów na Twojej ulicy i ile spośród nich ma na koncie pogryzienie/przewrócenie i połamanie? Większość? Jeszcze raz rozróżnijmy. Jeżeli pies jest agresywny - oczywiście, że lepiej zapobiec atakowi. Złapać, przestraszyć, odgonić lub, jeśli trzeba, użyć siły. Ale to w przypadku agresji. Ja mówię o chęci bicia czy kopania psa tak na wszelki wypadek, mimo że nic nie zrobił. Ot, był luzem, podbiegł, podszedł lub przechodził obok, to cała jego wina. Zniszczona torba - znów kwestia taka, że nie wiemy, jak doszło do zniszczenia. Pies zaatakował autora, który zasłonił się torbą? Pies zaatakował torbę? Autor uderzył psa torbą, uszkadzając ją? Autor machnął torbą na psa, który odpowiedział atakiem? Pies został uderzony torbą i próbował się bronić? Możliwości jest sporo, informacji o zdarzeniu mało.

Odpowiedz
avatar kosimazaki
-2 2

@aegerita: w zasadzie to prawie codziennie widuje jakiegos puszczonego luzem psa ktory probuje cos pogonic, ostatnie spiecie miedzy psami to w zeszly weekend widzialem a o niebezpiecznej sytuacji slyszalem dzis rano (wymiana informacji miedzy psiarzami dziala niezle, tzn ktore psy lepiej omijac, kto z kim sie pogryzl, ktorzy opiekunowie sie poklocili/pobili etc... psy z polamaniami na koncie znam 2, z pogryzieniem z 5 rzucajacych sie na wszystko troche wiecej,bezposredni atak odpieralem kilkanascie razy, sam pare razy na glebie lezalem,mam pare blizn, 2 najgorsze agresory juz nie biegaja bez smyczy (notoryczne bojki, pogryzienia, wielokrotne grozenie wezwaniem patrolu) nie mam nic przeciwko puszczaniu psow luzem o ile sie nie rzucaja/nie obszczekuja/sa odwolalne/opiekun ma kontrole nad psem

Odpowiedz
avatar aegerita
0 4

@kosimazaki: Wszystko, co piszesz, potwierdza, że to wyjątki, a nie reguła. Ostatnie spięcie 4-5 dni temu - a ile w tym czasie widziałeś psów? Psów z połamaniami lub pogryzieniami na koncie znasz 7 - a ile psów znasz w ogóle? Zestaw sobie te proporcje. Ja wiem, że istnieją zarówno nieodpowiedzialni opiekunowie, jak i niebezpieczne psy. Ale skala obu tych zjawisk jest mocno przesadzona. Też uważam, że luzem można puszczać tylko psa, nad którym ma się kontrolę, że pies nie powinien się na nikogo rzucać ani obszczekiwać. Ale przy spełnieniu tych warunków człowiek powinien mieć prawo do spuszczenia zwierzaka ze smyczy bez fali hejtu czy grożenia sądami.

Odpowiedz
avatar kosimazaki
0 0

@aegerita: nie pytam czy mozesz tylko czy nosisz :) Ale przy spełnieniu tych warunków człowiek powinien mieć prawo do spuszczenia zwierzaka ze smyczy bez fali hejtu czy grożenia sądami. oczywiscie ze tak. a ile psów znasz w ogóle? dosc duzo, dosc czesto slysze tez "on chce sie tylko pobawic" a za chwile jazgot i bluzgi ogarnietych ludzi z ogarnietymi psami niestety widuje troche mniej

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lipca 2018 o 20:07

avatar aegerita
0 2

@kosimazaki: Tych ogarniętych chyba bardzo nie chcesz zobaczyć i tyle. Bo policz sobie: skoro spięcie przypadło raz na pięć dni (Twój własny przykład), to żeby Twoja teoria o nieogarniętej większości była prawdziwa, w ciągu tych 5 dni musiałbyś w sumie widzieć 3 psy. Serio tyle ich spotkałeś? Ja psów unikam ze względu na mojego głupka. Dzisiaj widziałam ich 10, z czego 7 przez większość czasu było luzem. Problemów żadnych. Na razie nie podałeś żadnych konkretów. Bo "czasem", "dosc czesto" czy "troche mniej" to Twoje subiektywne wrażenia, których nie popierasz liczbami.

Odpowiedz
avatar kosimazaki
0 0

@aegerita: nieogarniete psy omijam lub przepuszczam, nie mam ochoty na spiecia (a o spieciach slysze czesciej, unikam miejsc i godzin w ktorych szaleja nieogarniete psy - propos, dzis znow slyszalem ze pies komus psa pogryzl) ogarniete (albo pod kontrola) psy bardzo lubie i chetnie z nimi spaceruje

Odpowiedz
avatar aegerita
2 2

@kosimazaki: Skoro możesz je ominąć czy przepuścić, a one spięcia nie wywołują, to znaczy, że nie są takie nieogarnięte... Przypominam, że tematem wywoławczym były psy bez kontroli, biegnące już z daleka, nieodwoływalne i agresywne. Takiego nie wystarczy ominąć, by uniknąć konfliktu, bo sam podleci i zaatakuje. W zasłyszane plotki nauczyłam się nie wierzyć bez faktów. Mnie i znajomej kilkakrotnie grożono policją, bo walki psów ustawiamy, bo nasze psy się gryzą. A chłopaki się bawili w ulubione zapasy. Gdyby ktoś tylko zobaczył z daleka kotłujące się psy i usłyszał pretensje samozwańczego obrońcy zwierząt, już mamy gotową historię o agresywnych kundlach i nieodpowiedzialnych opiekunach. A jak jeszcze mój następnego dnia kulał, bo sierota znowu skaleczyła sobie łapę ganiając po krzakach, to już w ogóle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@aegerita: prawda. Wiele razy się z tym spotkałem....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Tak swoją drogą - ciekawe ile osób tutaj wie, że statystycznie dziecko ma większą szansę na śmierć niż górnik w kopalni? I ile osób wie, że więcej wypadków jest na placach zabaw niż z psami? W PL jest 7,5 miliona psów. Jest to drugi najwyższy wynik w Europie. Statystycznie każdy z nas będzie znał przynajmniej kilka pogryzień. Ale to jest kilka na kilka-kilkanascie tysięcy interakcji na linii pies-człowiek, do jakich dochodzi każdego dnia, na każdym spacerze. Nie pies biegający luzem jest problemem, ale brak ludzkiej wiedzy z zakresu prowadzenia psa (właścicieli), jak i ludzi jak w ogóle z psem postępować (postronnych). Jak w UK wprowadzili zwykłą grę edukacyjną (apka na smartfony) to ilość wypadków z psami zmalała im o 60%. Kolejne nakazy/zakazy niczego nie zmienią.

Odpowiedz
avatar kosimazaki
0 0

@aegerita: "Mnie i znajomej kilkakrotnie grożono policją, bo walki psów ustawiamy, bo nasze psy się gryzą. A chłopaki się bawili w ulubione zapasy." znam to.. zanim sie ludzie kapna ze to zabawa potrafi sie zebrac niezly tlumek "Skoro możesz je ominąć czy przepuścić, a one spięcia nie wywołują, to znaczy, że nie są takie nieogarnięte..." omijam z duzym wyprzedzeniem, jak slysze ze sie cos drze z daleka to zwrot o 180 stopni, zwykle udaje sie ominac agresora dzisiaj jakies 2 bezsmyczowce chcialy zjesc znajomego wilka pani zlapala natarczywe kundle dopiero jak reka opiekuna wilka powedrowala w kierunku karabinczyka "W zasłyszane plotki nauczyłam się nie wierzyć bez faktów." pogryziony pokryty strupami znajomy kundelek bez lapy lub psy w bandazach albo strupach sa jak dla mnie wystarczajacym "dowodem" sa tez ludzie co puszczaja nieogarniete agresory, zdarzalo mi sie takie przechwytywac (nie mam zamiaru wyciagac agresora z pyska wrukwionego TTB, wole delikwenta ominac lub zlapac) @Lobo86 w UK wprowadzili tez BSL.. Ale to jest kilka na kilka-kilkanascie tysięcy interakcji na linii pies-człowiek, do jakich dochodzi każdego dnia, na każdym spacerze.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@Lobo86: A statystyka to już w ogóle bardzo drażliwy temat w kwestii "niebezpiecznych" psów. Dziecko ma sto razy większe szanse zginąć z ręki własnego rodzica, który je skatuje, niż przez psa na placu zabaw czy na ulicy. Co nie usprawiedliwia problemu agresywnych psów (ten problem, choć niezbyt powszechny, istnieje), ale pomaga unaocznić skalę. Oczywiście, że pies biegający luzem nie jest problemem. Wręcz przeciwnie - problemem jest raczej smycz, bo napięta smycz często wywołuje odruchową potrzebę obrony -> agresja; bo głowa uniesiona na siłę przez ściągnięcie smyczy zapiętej na obroży wymusza na psie przyjęcie grożącej postawy -> agresja; bo trzymanie na krótkiej smyczy oznacza niewybieganie i frustrację -> agresja; bo wreszcie szarpanie sznurka zamiast pracy z psem prowadzi do frustracji zarówno człowieka, jak i psa -> agresja. Całe szczęście, że psy są z natury przyjazne ludziom, bo gdyby reagowały zgodnie z tym, jak same są traktowane, to serio mielibyśmy problem z agresywnymi psami... Nic nie wiem o apce edukacyjnej, ale w UK (przynajmniej w Szkocji) po prostu normalne jest, że pies może chodzić luzem nawet w środku miasta, o ile jest pod kontrolą. Czyli człowiek wie, że musi panować nad psem, więc z nim pracuje, a pies może normalnie uczyć się społecznych zachowań, więc nie jest ujadającym dzikusem. Logiczne.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@kosimazaki: Powtórzę: gdyby to były nieodwoływalne agresory bez kontroli, to by podleciały i zaatakowały, skoro Ty je zobaczyłeś, to one najczęściej Ciebie też. Jeżeli były luzem, a mimo to nie podbiegły, to albo są jako-tako ogarnięte same z siebie i nie atakują dla frajdy atakowania, albo zostały odwołane, czyli były pod kontrolą. Jedną z zalet dużego wyszkolonego psa jest łatwość ogarnięcia wszystkich pimpków w okolicy. Oj, pamiętam, odpinałam smycz, dawałam komendę "równaj" i nagle szczekacze-podbiegiwacze dawało się złapać :-) Nie mówię, że przypadków pogryzień nie ma, tylko że nie wierzę w propagandę o ich częstotliwości. Przez 11 lat z psami miałam dokładnie 4 awantury z użyciem zębów (młoda westie ciągnięta na siłę do zapoznania się z moją suką tuż po porodzie; mój głupek zaatakowany przez małego kundelka, którego wyciągnęłam z rudej paszczy; atakujący staffik, którym mój wyżłowaty wytarł trawnik; i podbiegający wrogi labopodobny, którego wyżłowaty krótko przegonił i wrócił na komendę).

Odpowiedz
avatar kosimazaki
0 0

@aegerita: Powtórzę: gdyby to były nieodwoływalne agresory bez kontroli, to by podleciały i zaatakowały, skoro Ty je zobaczyłeś, to one najczęściej Ciebie też. Jeżeli były luzem, a mimo to nie podbiegły, to albo są jako-tako ogarnięte same z siebie i nie atakują dla frajdy atakowania, albo zostały odwołane, czyli były pod kontrolą zwykle sa zajete innym celem (czlowiek rower lub .. inny pies)albo rozdzielane, po czym zwykle wlasciciele robia awanture takie scenki wole omijac z daleka lub obserwowac z bezpiecznego dystansu - z daleka slychac o co poszlo.. 11 lat i 4 awantury? szczescie lub wyjatkowo spokojna okolica... Jedną z zalet dużego wyszkolonego psa jest łatwość ogarnięcia wszystkich pimpków w okolicy. Oj, pamiętam, odpinałam smycz, dawałam komendę "równaj" i nagle szczekacze-podbiegiwacze dawało się złapać :-) jeszcze lepiej dziala wyszkolone (lub w trakcie nauki) kilka wiekszych psow maszerujacych gesiego lub dwojkami albo kilka TTB puszczonych na wybiegu - zaden nieogarniety pies nie podejdzie wszystkie pimpki agresory sa lapane i jazgocza z daleka "Wręcz przeciwnie - problemem jest raczej smycz, bo napięta smycz często wywołuje odruchową potrzebę obrony -> agresja; bo głowa uniesiona na siłę przez ściągnięcie smyczy zapiętej na obroży wymusza na psie przyjęcie grożącej postawy -> agresja; bo trzymanie na krótkiej smyczy oznacza niewybieganie i frustrację -> agresja; bo wreszcie szarpanie sznurka zamiast pracy z psem prowadzi do frustracji zarówno człowieka, jak i psa -> agresja." nie smycz jest problemem tylko wspomniany przez ciebie brak pracy z psem wiesz jakie larmo robi wlasciciel miniaturowego bezsmyczowego potwora-agresora ktorego zlapie (lapami) i obslini pacyfistycznie nastawiona do swiata sucz korsiaka merdajac krotkim ogonkiem? wiesz jak daleko leci pimpek-agresor ktory wgryzie sie w psa wielkosci cielaka a ten sie otrzepie zeby pozbyc sie natreta? wiesz jak zabawnie wyglada babcia z wgryzionym w tylek jamnikopodobnym szczurem jak biega w kolko probujac sie uwolnic od tego potwora? a ile sie nasluchasz jak posadzisz swoje psisko i podniesiesz malego jazgacza ktory wlasnie probowal dziabnac twojego? jak to jest ze ci co maja wieksze psy (czesto TAAAKIE psy - czy to silniejsze, czy to z listy, czy to uznawane za grozne) dbaja o socjalizacje, ulozenie i bezpieczenstwo a ci co maja psy uznane za bezobslugowe lub male szczurki maja to wszystko w nosie? a nad przywolaniem swojego dorastajacego nabuzowanego hormonami labka zaczynaja pracowac dopiero gdy ten podbiegnie i zaatakuje jakiegos mocniejszego psa i zostanie dziabniety.. jak to jest ze idzie korsiak bez smyczy pozniej rottek rowniez nie zapiety przejdzie wilk z pileczka w pysku i nic sie nie dzieje po za tym ze ludzie trzesa portkami na sam widok, a przejdzie jork i zrobi awanture z innym psem, maly kundel poszarpie komus spodnie a na deser labek kogos przewroci? nie wszytskie pimki-agresory (a zwlaszcza ich opiekunowie) sa reformowlani niektorzy zaczynaja ogarniac swoje psy po paru stowkach mandatu, niektorzy po sprawie za zniszczenie mienia a niektorzy dopiero jak cos im pimpka pogryzie lub pimpek wpadnie pod samochod..

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@kosimazaki: Niestety gubisz się w zeznaniach. Najpierw twierdzisz, że ostatnie spięcie między psami widziałeś 5 dni temu, potem, że nieogarnięte psy omijasz (ani słowa, że się awanturują), potem, że te omijane drą się z daleka, że są agresywne, wreszcie że są zajęte innym celem, więc to z tym celem jest awantura (czyli jednak teraz spięcie jest częściej niż wcześniej twierdziłeś?). Wszystko, żeby potwierdzić własną tezę, że tyle jest tych strasznie nieogarniętych psów i opiekunów. No większość przecież. Proponuję: prowadź chociaż przez parę tygodni dziennik z zapisami, ile psów widziałeś, i ile z nich sprawiło faktyczne kłopoty otoczeniu - pogryzienie człowieka lub psa, przewrócenie kogoś lub nawet kontakt fizyczny bez pozwolenia. Nie dla mnie, tylko dla siebie. Zobacz, jak naprawdę wyglądają te proporcje. Ta okolica to dwa kraje i pięć miast... I przez ostatnie kilka lat pies dziko agresywny do innych psów. Owszem, spotkałam przez ten czas kilka walniętych psów i (więcej niż kilku) durnych opiekunów, ale prawdziwych scysji z zębami i krwią w rezultacie było 5 - kajam się, o jednej zapomniałam wcześniej i nieumyślnie wprowadziłam w błąd. Zaznaczam, że w kategorię awantury wliczam tu wyłącznie walkę między psami, nie obszczekiwanie czy rzucanie się na smyczy (tego rzecz jasna było znacznie więcej). Co do smyczy, to tak - u świadomego, myślącego opiekuna jest pożytecznym narzędziem, bardzo przydatnym w okresie nauki; natomiast u mniej ogarniętego psiarza jest urządzeniem bardzo szkodliwym, bo zbyt często taki człowiek uznaje, że skoro ma psa na smyczy, to dopełnił już wszelkich obowiązków i nic więcej robić ze zwierzem nie musi. Stąd mnóstwo problemów. Korsiak fajna sprawa, niestety jeszcze nie mam psa tych rozmiarów. Na szczęście moje wyżłopodobne czarne 40kg też wzbudza pewien szacunek i z pimpkami od dawna problemu nie mam. Na szczęście nie ze względu na niego, bo on problemu z psami nie ma, tylko na jego przybranego brata, który każdego obcego psa chciałby zeżreć. Też się nieraz zastanawiam, co mają w głowie opiekunowie małych lub uznanych za "łatwe w obsłudze" psów. No że przecież nic nie zrobią, więc w sumie po co czegokolwiek uczyć. Względnie same z siebie są takie mądre (bo w filmie Disney'a było!), że uczyć nie trzeba. Istnieją dobrze wychowane yorki, laby, jamniki. Ale mogłoby być ich więcej. PS Naprawdę nie chcę się czepiać, ale kiedy kogoś cytujesz, warto użyć cudzysłowia; czasem naprawdę trudno się połapać w Twoich postach, są mało czytelne... Duże litery też by pomogły, że o polskich znakach nie wspomnę.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
-3 5

Mieszkałem kiedyś w jednym domu z kolesiem, który bał się... myszy. Nic mnie już nie jest w stanie zdziwić.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
3 5

A ja bym odkrzyknął "A ja jestem sadystą i chcę mu zaj*bać. Co Pani na to?"

Odpowiedz
avatar Morog
4 6

Na tą okoliczność noś ze sobą duży gaz pieprzowy, zwykle nawet nie trzeba go używać, wystarczy deklaracja że się go ma przy sobie, nagle psiarze na chwile odzyskują rozum.....

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

A tak z ciekawości, to w końcu park czy czyjeś nieużytki? Bo jeśli chodzisz przez cudzą działkę, to masz takie samo prawo do łażenia tam, jak i one do puszczania psów luzem, czyli żadne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@szafa: z tym, że akurat na takich terenach jak najbardziej można puszczać psy luzem. Ba - w wielu miastach i miasteczkach nie ma obowiązku smyczy - jest obowiązek kontroli psa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Hmm nie rozumiem czemu inni mają dostosowywać się do twojej fobii?

Odpowiedz
avatar krypa
2 2

Kopniak wyjaśnia z reguły problem. Oczywiście nie mam na myśli umyślnego i mocnego kopania psa, bo co zwierzę winne, że właściciel durny. Wystarczy szturchnąć nogą, właściciel powinien zrozumieć. A jeśli pies agresywny i nie ma innej opcji, trzeba sprzedać kopa. Trudno. Ja sobie nie pozwalam, żeby psy mnie gryzły po nogach, albo skakały brudnymi łapami po nogawkach spodni.

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

@krypa: Nie radzę. Pies może to odebrać jako atak i zacząć się bronić. O ile taki mały nic nie zrobi, o tyle nie próbowałabym tak z amstaffem, owczarkiem niemieckim itd. Gaz pieprzowy jest tu lepszym wyjściem, ale znów taki oszołomiony pies może np. wpaść pod samochód. Ludzie, którzy puszczają luzem jakiekolwiek zwierzęta na nieprzeznaczonym do tego terenie (ich własna zabezpieczona działka, albo w przypadku psów to jeszcze wybiegi w parku) to idioci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@dayana: ale prawo zezwala na puszczanie psa bez smyczy właśnie w takich miejscach. Ba, w wielu miejscach w ogóle nie ma obowiązku smyczy.

Odpowiedz
avatar Zuu
0 0

O, jak ja Cię rozumiem. Mam tę samą fobię odkąd w dzieciństwie zaatakował mnie pies.

Odpowiedz
avatar lift_man
0 0

Miałem nieszczęście być pogryziony przez psa, na szczęście mało dotkliwie, ale zastrzyki, szpital, nerwówka. Mało komu polecam. Moje rozwiązanie, gaz na psy, albo zwykły pieprzowy, co prawda jako ostateczność, najpierw trzeba zwrócić uwagę właścicielowi, by spróbował psa odwołać.

Odpowiedz
Udostępnij