W zeszłym tygodniu przez cesarskie cięcie przyszedł na świat mój 3 syn. Niestety w skutek powikłań jakie miałam w ciąży młody urodził się z nierozwiniętymi płucami. Od razu zabrali go na intensywną terapię, inkubator, aparatura, żywienie dojelitowe, ogólnie cała masa medycznych czynności które budziły we mnie i mężu najgorsze myśli. Najgorszy był dla mnie dzień opuszczenia szpitala w którym zostawało moje dziecko. Samo. Wypisali mnie bo mały nie rokował na wyjście jakoś szybko, a że ze mną było wszystko w porządku to kazali iść do domu. Przeżyłam wtedy najgorsze dni mojego życia. Nie potrafiłam funkcjonować. Trzymało mnie tylko to, że muszę iść na odwiedziny do szpitala. Gdyby nie te 2 godziny dziennie to chyba bym oszalała. Cały czas miałam w głowie, że zostawiłam własne dziecko w szpitalu, ze on potrzebuje mnie teraz bardziej niz kiedykolwiek a mnie tam nie ma. Czułam jak umieram w środku. Cała ciąże bałam się o swoje życie. Przyszedł moment rozwiązania, myślałam, że juz będzie ok, a poczułam tak rozdzierający strach, którego nie byłam sobie w stanie nigdy wczesniej wyobrazić.
Komentarz mojej matki do zaistniałej sytuacji: ja ciebie też zostawiłam w szpitalu jak miałas rok bo nie mogłam z tobą leżeć i żyjesz. Niech tam siedzi w tym szpitalu nawet cały miesiąc, przynajmniej się wyśpisz...
A co w tym piekielnego?
OdpowiedzBezduszność. Brak empatii od najbliższej osoby.
Odpowiedz@edeede: Szpital ma leczyć. Co gdyby zabrakło miejsca dla potrzebującej kobiety, bo autorka uparła się żeby zostać w szpitalu mimo braku takiej potrzeby?
Odpowiedz@taako: Przecież na każdym dziecięcym oddziale ma prawo przebywać rodzic. Byłam na hematologii onkologii dwa razy i z każdym dzieckiem był rodzic, rodzic nie jest żywiony, nie jest kosztem dla szpitala, rodzic opiekuje się dzieckiem dzięki czemu odciąża personel, który może zająć się medycznymi sprawami a nie np zmianą pieluch czy karmieniem. Chyba nie rozumiesz, że tu chodzi o reakcję matki a nie sam szpital
Odpowiedz@maat_: autorka narzeka, że została wypisana. Czyli raczej chciałaby właśnie leżeć na oddziale, jeść na koszt szpitala, zajmować łóżko. Gdyby pisała że zabronili jej przebywania z dzieckiem jako rodzic to ok, historia faktycznie piekielna. Ale ona jest zła, że nie mogła zostać jako PACJENT.
Odpowiedz@taako: Nie, nie masz możliwości zostać z noworodkiem po wypisaniu, to idiotyczna procedura, mnie już szpital nie karmił. Ale musiałam figurować w spisie pacjentów. Tłumaczono mi, że to luka w przepisach odnośnie noworodków. Później normalnie przyjmują pacjenta dziecko z opcją : opiekun
Odpowiedz@maat_: to też nie po prostu oddział patologii noworodka, tylko oddział intensywnej terapii noworodka. Na żadnej intensywnej terapii rodzinie nie wolno przebywać całodobowo.
OdpowiedzBardzo Ci współczuję, dziwi mnie taka sytuacja, moje też leżało na intensywnej i od razu mi powiedziano, że każda matka karmiąca dowolnie piersią (czy to piersią, czy to butelką czy to dojelitowo) nie zostanie wypisana. Siedziałam z moim 3 tygodnie
OdpowiedzZ tobą było wszystko ok, więc po co miałaś leżeć? Zajmować łóżko, marnować pieniądze podatników które mogły iść na leczenie osób faktycznie chorych, w tym np. twojego dziecka? Twoja mama ma rację, dzieci nie umierają od tego, że matka nie jest z nimi 24 godziny na dobę. Umierają kiedy szpital nie ma pieniędzy albo sprzętu, bo ktoś miał widzimisię żeby sobie poleżeć na oddziale zamiast zwolnić miejsce...
OdpowiedzTo, czego twoje dziecko potrzebuje na tym etapie to przede wszystkim solidna opieka medyczna. Szpital ma obowiązek zapewnić ci możliwość przebywania z twoim dzieckiem, nawet jeśli pacjentką tego szpitala nie jesteś. Należy ci się to jak, za przeproszeniem, psu buda. Skoro przebywasz na oddziale tylko 2 godziny dziennie to zgaduję, że jest to spowodowane albo tym, że masz do szpitala daleko, albo koniecznością opieki nad starszymi dziećmi. A starsze dzieci też ciebie potrzebują. Byłam kiedyś w podobnej sytuacji, gdy utknęłam na oddziale dziecięcym z moim 3 noworodkiem. Starsi mieli wtedy 2 i 4 lata. I miałam silne postanowienie siedzenia z Młodą dopóki jej nie wypiszą. Aż pielęgniarki, zapewne zauważając pierwsze objawy niestabilności emocjonalnej, do spółki z psychiatrą niemal siłą wypchnęły mnie z oddziału do domu, żebym się solidnie wyspała, zadbała o siebie, pobyła ze starszymi dziećmi i z mężem, "bo one tutaj o moje dziecko się już zatroszczą jak trzeba, a dziecku potrzebna jest silna i wypoczęta matka." Tak więc, jakkolwiek niewątpliwie nietaktowne, słowa twojej mamy wcale nie były bezduszne. Posłuchaj jej. Odpocznij. Pobądź ze starszymi. I nie miej wyrzutów sumienia, bo twojemu dziecku potrzebna jest silna matka właśnie, a nie kłębek nerwów.
OdpowiedzJa tu widzę dwie piekielności: komentarz Twojej matki i fakt, że przez całą ciążę i po porodzie, przy takich obciążeniach fizycznych, a co za tym idzie - psychicznych, nie miałaś opieki psychologa. No a powód "niemania", czyli systemowy kwik opieki nad osobami z traumami mniejszymi i większymi, to temat na zupełnie inną historię.
OdpowiedzLudzie, wy nawet nie zdajecie sobie sprawy co czuje matka nowo narodzonego dziecka, która boi się o jego życie i zdrowie. NIKOMU nie życzę takich przeżyć. W szpitalu gdzie ja rodziłam była zasada - póki dziecko jest na oddziale to matka nie wychodzi ze szpitala (chyba, że na własne życzenie się wypisuje ale to bardzo marginalne i rzadkie przypadki). Po drugim porodzie obok mnie na łóżku leżała kobieta, która opowiadała jak poprzednim razem leżała 6 tygodni razem z synem. Miała obawy czy jej nie wyrzucą ale ją uspokoili, że u nich polityka jest taka, że matka ma być przy dziecku. Miła odmiana, bo w innym szpitalu słynącym z taśmowosci porodów kobiete wypisuje się jak najszybciej (nawet jeżeli nie wszystko jest ok) aby robiła miejsce następnym. Autorko - będzie dobrze! Trzymaj się, chociaż wiem że teraz ci ciężko.
Odpowiedz@unana: Zdaję sobie sprawę - moja córka wcześniaczka była w szpitalu 3 tygodnie zanim dorosła do wypisu. a ja zostałam wypisana do domu. W domu miałam drugie dziecko - roczne, którym musiałam się zająć. Owszem, świadomość, że mała została tam sama lekka nie była, ale BYŁO DRUGIE DZIECKO, które też potrzebowało mnie, więc nie mogłam sobie pozwolić na roztkliwianie się nad tym, jaka to jestem nieszczęśliwa, bo mała jest w szpitalu. To jest autorki 3 dziecko, więc nagle tamtych dwoje przestało się liczyć, bo jest trzecie ? Widocznie matka autorki i ja jesteśmy twardsze, bardziej praktyczne i mniej skoncentrowane na swoich przeżyciach, a bardziej na szeroko pojętym otoczeniu. A cóż ona może pomóc przy dziecku, które jest w inkubatorze ? Zgodzę się, że to dla dziecka jest trauma, ale matka nic nie jest w stanie mu pomóc w takiej sytuacji. A swoją drogą - w Olsztynie zostawiają matkę z dzieckiem, aż to nie "dorośnie" do wypisu (moja znajoma tak miała - była w tym szpitalu prawie dwa miesiące od porodu) i myślałam, że to obecnie standard.
Odpowiedz@unana: Większość użytkowników to ludzie,którzy odrywają się od internetów dopiero wtedy kiedy mame woła na obiad...twoja stara cbyba nie zna pojęcia empatii. Niektorzy komentujący też.
Odpowiedz@katem: wybacz, że pytam, ale jak jest w takim wypadku z żywieniem noworodka? Karmią formułą, pozaustrojowo, czy przychodzisz na karmienia do szpitala/ ściągasz pokarm?
Odpowiedz@BonnieBlue: W moim przypadku karmili jakąś mieszanką - nie chcieli, abym przychodziła i oddawała mleko. Zresztą - po porodzie chcieli mi dać na wstrzymanie laktacji, ale ostro zaprotestowałam i odpuścili. Przez te 3 tygodnie ściągałam i oddawałam 2-miesięcznemu bratankowi męża. Teraz raczej starają się karmić mlekiem matki.
OdpowiedzJeżeli dziecko miało zapewnioną fachową opiekę, nie widzę powodu, dla którego matka miałaby tkwić przy inkubatorze. Ot, pragmatyzm kontra foch i histeria.
OdpowiedzZ doświadczenia wiem, że ta "fachowa opieka" często wygląda tak: Dziecko płacze? Dopiję kawę i przyjdę. Dziecko zrobiło kupę? Nic się nie stanie jak pół godziny poleży. Dziecko głodne? Jeszcze nie ma pory karmienia. Jeżeli sytuacja mnie do tego nie zmusi to NIGDY nie zostawię syna w szpitalu samego.
OdpowiedzJest jeszcze kwestia karmienia, są badania że wczesniaki karmione mlekiem matki szybciej dochodzą do zdrowia. Poza tym kangurowanie, które też jest na tym etapie szalenie ważne. Jedyne co mi się nie zgadza w tej historii, że to wszystko wydarzyło się w tydzień - poród, siedzenie przy inkubatorze, wypis, straszne przeżycia i jeszcze czas na opisanie wszystkiego na piekielnych....
Odpowiedz@abstrakcja: mnie też ten krótki czas trochę zdziwił, ale podobno z każdym kolejnym dzieckiem się coraz mniej przeżywa :D
Odpowiedz@Fomalhaut: Jeżeli chodzi o OIOM dla niemowlaków to na każde piknięcie w ciągu kilku sekund zjawiała się pielęgniarka i lekarz Dzieci były czyste i pielęgniarki nieraz im śpiewały i do nich mówiły a to były maluchy, które dopiero się urodziły.. W kolejnym szpitalu nie było juz tak słodko. Dziecko było pryzgotowane na wizytę rodziców ( o określonych godzinach).Jak małą odbieraliśmy to brudna od wymiotów leżała i nie było to przed chwilą. Wcześniej potrafiła krzyczeć długo ( z informacji od innych rodziców) bo dali ją na brzuch a jej tak było źle. Mała wydzierała się i żadna piguła nie podeszła. Jak zaczeło pikać coś pryz inkubatorze to tez to olewały.
Odpowiedz@Fomalhaut: Karmienie piersią? Rodzic przy dziecku zajmuje sie opieką nad dzieckiem, nie musza tego robić pielęgniarki. Wuj nie pragmatyzm, rodzic zmienia pieluchy, karmi, tak musisz zatrudnić więcej personelu albo marnować wykwalifikowane pielęgniarki neonatologiczne na takie pierdoły, masz pojęcie jak długo potrafi jeść jeden noworodek? Nawet godzinę? Jak niby 2 pielęgniarki na zmianie mają wykonywać prawdziwe obowiązki jeśli maja 20 dzieci na oddziale. Rodzic na oddziale to wyrobnik dzięki jego obecności personel może zająć się rotowaniem życia dzieci
OdpowiedzMoja corka leżała na OIOMIe 3 tygodnie, później kolejne dwa juz w zwykłym szpitalu i też nie mogłam przy niej być. Było mi ciężko, bardzo ciężko bo jeszcze była operowana ale nie spotkałam się z taka bezdusznością ze strony bliskich. Jedyne do czego mogę się przyczepić to komentarz durnej lekarki, która mi zasugerowała wizytę u psychiatry bo sobie nie radzę z sytuacją. Byłam 4 dni po CC, dziecko operowane w 1 dobie zycia, miałam prawo płakać jak pytałam o jego stan. Na szczęście już jędzy nie widziałam a pielęgniarki i lekarz byli tam cudowni i empatyczni.
Odpowiedz@Aniela: A co jest zlego w pojsciu do psychiatry skoro nie radzilas sobie z sytuacja?
OdpowiedzNo tak. Na początku to najbardziej matka potrzebuje dziecka, nie odwrotnie, czego najlepszym dowodem jest ta historia. Dziecku póki co wszystko jedno, matki obecność wiele nie zmieni.
OdpowiedzW listopadzie urodziłam wcześniaki w 27 tc. Jeden leżał w szpitalu 2 miesiące, drugi w kilku szpitalach cztery miesiące, w trakcie których przeszedł siedem operacji. Kuzynka męża stwierdziła: "przynajmniej nie musiałaś się nimi zajmować". Debilka.
Odpowiedz@Lajfisbrutal: Wybacz jej, bo nie wie co plecie. Nie zna zasady, że niektórych poglądów nie wypada najzwyczajniej w świecie wypowiadać na głos. Mam nadzieje, że ona sama nie ma dzieci?
Odpowiedz@GrammaticusPopierdicus: Ma dzieci. Już duże. Ma też łatwe życie i pewnie dlatego rzuca takimi tekstami na prawo i lewo. Ludziom generalnie brak wyobraźni, zwłaszcza, gdy chodzi o sprawy poważne. Abstrahując od niestosowności tej uwagi, nawet jej do głowy nie przyszło, że moje "niezajmowanie się dziećmi" polegało na codziennym krążeniu między szpitalami, kilkunastogodzinnym siedzeniu przy inkubatorze, a potem przy łóżeczku, na zmianę z mężem, również w nocy, kangurowaniu, przewijaniu, karmieniu, odciąganiu mleka co trzy godziny w najróżniejszych dziwnych miejscach, przy obcych ludziach i przyjmowaniu na klatę kolejnych złych wieści.
Odpowiedz@Lajfisbrutal: Jezu! I geny takiej **** pójdą w świat :(
OdpowiedzWyśpij się. Z tym jednym matka ci dobrze radzi.
OdpowiedzWspółczuje Ci takiej "matki". A dla synka życzę zdrowia.
Odpowiedzleci minus za pzewrazliwiona "madke", a tekst "potrzebuje mnie teraz bardziej niz kiedykolwiek a mnie tam nie ma." jest tak debilny, że szkoda słów to czego potrzebowało twoje dziecko to nie bezmózga rozhisteryzowana baba tylko czas, spokój i lekarze a tobie proponuje psychologa bo ci odbija zacznij myśleć a nie histeryzować rodzic nie jest najważniejszy, najmądrzejszy i najpotrzebniejszy a bzdury typu "dotyk matki leczy" albo inne zabobonne pierdoły o zbawiennym wpływie rodzica to kretynizmy nic więcej.
OdpowiedzNie rozumiem hejtu na matkę autorki - zachowała spokój i rozwagę - tak potrzebną, gdy się ma do czynienia z rozhisteryzowaną i spanikowaną osobą. Jak niby miało wyglądać okazywanie empatii - miała zacząć lamentować, że "olaboga, dziecku krzywda się dzieje, pewnie je w szpitalu zaniedbają albo zamęczą"? Ktoś w tej rodzinie musiał zachować zimną krew, zwłaszcza, że było jeszcze dwoje dzieci, które wymagały opieki.
Odpowiedz