Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytam piekielnych już od jakiegoś czasu, ale dopiero dziś postanowiłem się podzielić…

Czytam piekielnych już od jakiegoś czasu, ale dopiero dziś postanowiłem się podzielić z Wami piekielnością, jaka spotkała mnie w przychodni obok szpitala.

Pracuje za granicą, konkretnie w Czechach, na linii produkcyjnej. (zarobki w porównaniu z Polską, to niebo a ziemia). Bardzo daleko do pracy nie mam, ot 70km w jedną stron. W fabryce jestem Team Leaderem, co za tym idzie, nadzoruję to, co robią inni, czasami coś pomogę.

Tego dnia jeden chłopak nie przyszedł do pracy na nocną zmianę, więc przejąłem część jego obowiązków, żeby odciążyć innych, którzy w tej sytuacji powinni zostać podzieleni jego obowiązkami. Nie zanudzając już wstępem - w trakcie pracy niefortunnie uderzyłem kolanem w ostry punkt maszyny i kolano z raną (+-) 3cm/5cm, i dość głęboką, zakwalifikowało się na szycie.

W pracy szybko podpisałem protokół z wypadku i pojechałem do domu, żeby nogę zaszyć.

Do szpitala podjechałem ok godz. 8:00, gdzie dowiedziałem się, że nagłe przypadki to w przychodni naprzeciw (więc będę musiał się zarejestrować i swoje odczekać, mówi się trudno).

Wpadam do przychodni, okienek 10, ale moje było puste, więc super. Podchodzę i chcę się zarejestrować (w tym przypadku standardowa gadka, że nie mam ubezpieczenia, ja tłumaczę, że nie jestem ubezpieczony w Polsce itp itd.) Podaję kartę, pani robi jej ksero i zaczyna mnie pytać:

-Dlaczego Pan nie pojechał do szpitala w mieście y? (tam miałem kiedyś meldunek).
-Bo mieszkam tutaj.
-Ale tam jest krótszy czas oczekiwania (na co kur*a, na nagły przypadek? Miałem się zarejestrować miesiąc wcześniej do rozciętego nagle kolana?)
-Proszę pani, jestem zmęczony po nocnej zmianie, ledwo tutaj dojechałem, bardzo proszę o zarejestrowanie.
-Ale to pan musi przejść do lekarza i zapytać się, czy pana przyjmie, bo pacjentów wpuszcza tylko do 9, a przed panem jest jeszcze kilka osób.
-OK!


Wchodzę do tego lekarza (na szczęście ludzie bez większych problemów mnie wpuścili, żebym mógł tylko spytać).

-Dzień dobry, mam kolano do zszycia, czy mógłby mnie pan przyjąć? Jestem po nocce, a kolejny ortopeda przyjmuje dopiero za 5h.
-A słowo PROSZĘ pan zna?
-Chwila, spytałem, czy mógłby mnie pan przyjąć, nie powiedziałem chyba nic złego?
-Oj kolego, widzę, że chyba rodzice pana nie wychowali, skoro nie zna pan słowa PROSZĘ.
-OK, czy mógłby mnie pan PROSZĘ przyjąć?
-Tak lepiej, proszę przejść do siostry, to pana zarejestruje.

Już byłem bliski wybuchu, ale to nie koniec.

Poszedłem, zarejestrowałem się, pani z rejestracji już nie miała żadnego problemu, bosko.

Usiadłem na krześle w poczekalni, przede mną 3 osoby, powinno pójść sprawnie. Nagle przyjeżdżają ludzie na wózkach z opiekunami, którzy mają pierwszeństwo, więc wiem, że się przeciągnie. Zmęczenie po zmianie zaczyna wychodzić, przeciwbólówka przestaje działać, noga zaczyna szczypać i boleć - dam radę!

Nagle, nie wiadomo skąd, zaczynają się schodzić kolejni ludzie. Ten ze zdjęciem, ten tylko do zdjęcia gipsu, a ten spytać, czy lekarz go przyjmie.

Zrobił się burdel, ale wiedziałem po kim wchodzę. Kiedy ostatnia osoba przede mną weszła, stanąłem przy drzwiach czekając aż pomieszczenie opuści i będę mógł pokazać nogę doktorowi.

Zaraz przy drzwiach usiadła sobie pani, na oko z 65 lat, która poza plotami pod blokiem i serialami w TV, raczej niewiele w życiu robi. W każdym razie miała gips na ręce, a ja widziałem ją z 10 min wcześniej jak szła spytać, czy zostanie przyjęta.

Mówi do mnie:
-Teraz moja kolej.
-Nie, teraz moja kolej.
-Ja byłam wcześniej umówiona!
-Nie, proszę pani. Pani przed chwilą weszła spytać, czy doktor panią przyjmie, w tym czasie ja siedziałem już tutaj i czekałem, żeby wejść.
-To ja jestem za panem.
-Nie, (do kur*y), pani nie jest za mną, za mną jest ten pan, a za nim inni, niech mnie pani nie denerwuje z rana i odczeka swoją kolej, jak na cywilizowaną osobę przystało!! (Ostatnie słowa prawie wykrzyczałem).

Wszyscy zaczęli się w naszym kierunku patrzeć, a pani tylko powiedziała "dobrze, już dobrze, po co się kłócić".

Koniec końców zaszycie nogi zajęło ok 10 min, ale w domu byłem dopiero ok 12. Zły, zmęczony i obolały.

Zapomniałem już jak to jest z tą naszą służbą na kasę chorych..

szpital

by wikus71
Dodaj nowy komentarz
avatar Bubu2016
19 19

Team Leader... Brygadzistą jesteś, znaczy?

Odpowiedz
avatar babubabu89
7 15

@Bubu2016: Niekoniecznie. Też jestem liderem z praktycznie identycznym zakresem obowiązków co autor historii a brygadzistę mam nad sobą. Zresztą ta historia śmierdzi fejkiem. Wypadek w pracy z głęboką raną prawdopodobnie obficie krwawiącą i nikt autora nie opatrzył nie wezwał pogotowia tylko pozwolili mu sobie iść.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2018 o 18:01

avatar dyndns
28 32

Skoro pracujesz w Czechach i tam idą twoje składki, to trzeba było tam iść do lekarza.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 26

@dyndns: dokladnie zwlaszcza, ze to wypadek w pracy w Czechach

Odpowiedz
avatar wkurzonababa
1 23

Po pierwsze co mnie obchodzą Twoje zarobki. Powiedz, że pracujesz w Czechach wystarczy. Po drugie skoro wypadek w Czechach to lepiej tam idź, skoro Ci tu źle. Po trzecie dlaczego wrzeszczysz na babeczkę? Okej chciała się przed Tobą wbić, zareagowałeś brawo. Ale nie umoralniaj jej na siłę, krzykiem, kiedy mówi, że wejdzie po Tobie. Niech zajmie się nia ta osoba, której to dotyczy. Ja wiem, że jako Team Leader ( brygadzista) czujesz się w obowiązku walczyć o wszystko i za wszystkich, dodatkowo czujesz się lepszy niż inni, ale ogarnij się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

nie ma już kas chorych, cofnięto reformę i powrócił NFZ

Odpowiedz
avatar Armagedon
25 25

Prawdę mówiąc, prawie wszystko w opowiadaniu mnie wkurza. -Jeżeli rana jest głęboka i wymaga pilnego zaopatrzenia - to zwykle krwawi obficie, przesiąkają kolejne opatrunki, należy założyć opaskę uciskową i albo wezwać karetkę, albo pilnie udać się na najbliższy SOR (czy to w Czechach, czy to w "Niemcach", czy "we Włochach"). -Jeśli (nawet dość głęboka) rana nie krwawi zanadto - na ogół nie wymaga szycia. Zresztą, po kilku(nastu) godzinach od powstania urazu, gdy ciało wewnątrz rany spuchnie, a rana się "wywinie" i zasklepi - nikt już szyć jej nie będzie. Chyba, że się pacjent bardzo uprze, żeby mu szeroka blizna nie została. Ale wtedy trzeba silnie naciągać brzegi rany i "wpychać" spuchniętą tkankę do środka. Wymaga to dużo więcej czasu i zachodu, silniejszego znieczulenia, oraz grubszych i mocniejszych nici, a często klamerek. -Czy w przychodni, do której udał się autor, szyciem ran zajmuje się ortopeda a nie chirurg? A gdzie zastrzyk przeciwtężcowy? -W którym momencie podano autorowi środki przeciwbólowe (i jakie), skoro autor był w stanie prowadzić normalnie samochód (bo chyba nie dojeżdża do pracy autobusem?). Myślę, że tabletki byłyby za słabe, a nawet jeśli nie - to można je było przecież łyknąć ponownie pod gabinetem, kiedy to poprzednie już przestawały działać. -Kto uznał, że rana wymaga zszycia? Sam autor? Hmmm... z doświadczenia wiem, że lekarze bardzo nie lubią, gdy się ich poucza, lub dyktuje co mają robić. Tekst "mam tu kolano do zszycia" wkurzyłby każdego przeciętnego medyka. Powinno być "przepraszam, panie doktorze, mam głęboką ranę przy kolanie, obawiam się, że wymaga zszycia, czy zechciałby pan zerknąć?" W sumie, nie twierdzę, że to fejk. Ale bardzo dziwnie napisana ta historia.

Odpowiedz
avatar krzycho1
1 1

Większosc ludzi piszących o czeskiej służbie zdrowia nie może się jej nachwalic, więc dziwne, dla mnie jest, dlaczego nie pojechałes do czeskiego szpitala/przychodni. Druga sprawa: jak można pracowac za granicą i nie miec wyrobionej karty EKUZ, która w UE rozwiązuje problem z ubezpieczeniem. No i jeszcze problem z L4. Kto go ma wydac dla pracującego za granicą żeby był honorowany w zakładzie pracy? Polski lekarz czy czeski? Zadziwia mnie ignorancja opisującego zdarzenie.

Odpowiedz
avatar minus25
0 0

1- zupełnie nie związane z historią chwalenie się zarobkami 2- jeśli rana była tak głęboka, to jakim cudem nie krwawiła na tyle, że zostałeś od razu przyjęty? 3- czemu pracując w Czechach jechałeś samochodem (!) 70 kilometrów (!) ... następnego dnia rano (!)? Ktoś tu chyba mocno wymyśla. 4- jaka niby "przeciwbólówka", kto Ci dał leki skoro jeszcze nikt Cię nie przyjął? Fejkiem śmierdzi na kilometr.

Odpowiedz
Udostępnij