Z pamiętnika fotografa - hobbysty.
Wydawałoby się, że fotografia to takie spokojne hobby. No bo co się może stać, żeby cię zdenerwować podczas robienia zdjęć?
Makro. No i udało ci się znaleźć tego jednego jedynego kwiatka w parku. Żadnych przebarwień, uszkodzonych płatków, otoczony ładną zielenią. Ustawiasz aparat, nakładasz filtry, usuwasz kilka pożółkłych listków, zdmuchujesz muszki i gotowa do boju pochylasz się nad roślinką...
- Kwiatek! - słyszysz piskliwy wrzask i w tym momencie mała pulchna łapka, na oko cztero- lub pięcioletniego potwora zaciska się na łodydze wybranego przez ciebie okazu i zrywa go sprzed twojego nosa.
Wzruszasz ramionami i idziesz szukać dalej.
I nadarza się prawdziwa gratka - na kwiatku siedzi piękny ogromny motyl. Gorączkowo ustawiasz aparat, nachylasz się do zdjęcia, powtarzając w głowie "nie odlatuj, nie odlatuj…", obraz wyostrzony... palec prawie na spuście migawki…
- Motilek! - słyszysz rozdzierający wrzask za swoim uchem (aż się zastanawiasz, czy masz jeszcze całe bębenki), a w polu widzenia obiektywu pojawiają się znajome pulchne łapki, machające na wszystkie strony...
Znalazłaś świetne miejsce na zachód słońca. Wprawdzie ponad pół godziny samochodem w jedną stronę, do tego około 20 minut stromego spacerku w górę, ale warto. Przecinka w drzewach, obniżenie pomiędzy dwoma wzgórzami. Jedno jedyne miejsce, by ustawić aparat -precyzja co do kilku centymetrów, inaczej w obiektywie widzisz gałęzie. Jeździsz kilka dni z rzędu (bo niebo bez chmurki, bo zbyt zachmurzone, bo wietrznie i gałęzie latają na wszystkie strony, bo droga zablokowana i przegapiłaś TEN moment). Ale w końcu jest. Idealna ilość chmurek baranków, bajkowe niebo, kolory, krajobraz... Pewnie ustawiasz statyw, nakładasz filtry, ustawiasz światło.
Nie wzięłaś jedynie pod uwagę, że malownicza okolica przywabi na romantyczny spacer zakochaną parkę.
Co robi zakochana parka by zamanifestować światu swą miłość? Selfiki. A gdzie najlepiej zrobić selfika? Pewnie w miejscu, które wybrał sobie fotograf z aparatem jak armata. Wygląda profesjonalnie, to się pewnie zna.
Więc biegną i ustawiają ci się na wprost obiektywu. I strzelają sobie selfika za selfikiem, dziobek za dziobkiem. Światło ucieka, a za późno, by przestawiać statyw i szukać nowego miejsca.
Słońce zachodzi, parka odchodzi, szczęśliwa, że ma aż tyle zajebistych dowodów miłości, a ty zostajesz z potężnym wku..em.
Pejzaż, widok na ruiny starego opactwa. Aparat na statywie, czekasz cierpliwie, aż przejdą wszyscy spacerowicze. I jest pusto. Wprawdzie nadchodzi z naprzeciwka rodzinka, ale jest wystarczająco daleko, by być poza polem widzenia aparatu. Spokojnie nachylasz się do aparatu i zamiast opactwa widzisz latorośl rodziny skaczącą na wprost aparatu. Rodzinka zaśmiewa się na całego. Siadasz i odpalasz Facebooka na telefonie, czekając, aż im się znudzi. W końcu mijają cię z pretensjami "przecież to tylko dziecko". Dziecko w międzyczasie próbuje kopnąć statyw.
Znowu pejzaż. Idzie pani ze szczuropieskiem na rozciągniętej smyczy. Przymierzasz się do zdjęcia, sprawdzasz ustawienia. Piesek obwąchuje statyw, w pewnym momencie podnosi przy nim tylną łapkę w celu wiadomym. Z przekleństwem podrywasz statyw z aparatem do góry, płosząc zwierzę, które zaczyna na ciebie jazgotać. "Przecież to pies, musi się wysiusiać" - słyszysz równie nieprzyjemny dla ucha jazgot właścicielki. Ale dlaczego na twoją własność, do ciężkiej chole...
Siedzisz w przestrzeni piknikowej, sama przy stoliku. Czekasz na swojego, który poszedł po kawę. Zmieniasz obiektyw, bo wiesz, że w następnej części wycieczki będzie parę okazji do fotografii natury. Na chwilę odkładasz obiektyw na stół i nagle widzisz sięgające na stół brudne łapki jakiegoś dzieciaka. Łapiesz za obiektyw i warczysz "nie dotykaj".
"Przecież to tylko dziecko, chciało się pobawić”. Sorry, ale nie nowym obiektywem za twoją tygodniową wypłatę.
Ta sama historia, ale tym razem nie obiektyw, a filtry. Próbujesz je posegregować po całodziennym wymienianiu i wrzucaniu do torby na chybił trafił. Tym razem ci się nie udaje i kolorowe szkiełko ląduje w ubabranych lodem, piachem i czekoladą łapkach. Filtr do wyrzucenia. Rodzice nie widzą problemu, no bo "przecież to tylko dziecko".
Wracasz z kolejnej wyprawy, zasiadasz w ulubionym fotelu ze szklanką piwa/wina/koniaku/spirytusu i obiecujesz sobie, że od dziś makro tylko we własnym ogródku, a pejzaże albo po przeprowadzce na bezludną wyspę, albo po tym, jak apokalipsa zombie wykończy 99% ludzkości (chociaż boisz się, że pozostały jeden procent nadal właziłby ci w obiektyw).
Rodzice nie widzą problemu do momentu podania im kwoty do zwrotu za zniszczoną rzecz (np. filtr). Jak raz zapłacą to inaczej podejdą do tematu "to tylko dziecko"
Odpowiedz@ewilek: warknęłam "dwanaście funtów się należy", zostałam nazwana chciwą puszczalską, dziecko pod pachę, rodzinka do samochodu i odjazd z piskiem opon. Mojego na szczęście nie było wtedy w zasięgu wzroku, bo mogłoby się nieciekawie dla tatusia skończyć.
OdpowiedzOkropna historia! Okropna, bo jak czytam, to sam się wkurzam na tych ludzi! Oczywiście plusik :)
OdpowiedzPewnie posypią się minusy, ale z mojego doświadczenia wynika, że wystarczy zmiana kraju. Jak kumpel przyjechał do mnie na urlop, to się zdziwił, że nikt nie wchodził mu w kadr, jak robił zdjęcia. Ludzie spokojnie poczekali te kilka sekund. A wśród rodaków często trafia się jakaś jednostka albo grupa, która nie liczy się z innymi albo ma satysfakcję z tego, że komuś coś spier... Oczywiście dzisiaj są inne czasy, bo w erze smartphonów nie da się po prostu poczekać, aż każdy zrobi zdjęcie, bo człowiek nie ruszyłby się z miejsca. Ale jednak przez ponad 10 lat pobytu w innym kraju tylko raz mi się zdarzyło, że ktoś specjalnie wszedł mi w kadr. I tak dowcip mu nie wyszedł, bo to było zdjęcie nocne na długim czasie naświetlania i był w kadrze zbyt krótko.
Odpowiedz@pasjonatpl: ale ja już mieszkam w innym kraju :-(
Odpowiedz@GoshC: Nie wiem gdzie w Anglii mieszkasz, ale o takich jazdach jeszcze nie słyszałam. Mąż od niedawna też robi zdjęcia i miał raczej odwrotne sytuacje - jak ludzie widzieli rozstawiony sprzęt, to się usuwali z kadru. A jeśli miał sytuację, że ktoś mu w ten kadr wchodził, to zwyczajnie zwracał człowiekowi uwagę i kwasów nie było. I ktoś Ci próbował psem nasikać na sprzęt?! Serio???
Odpowiedz@Bryanka: jakimś ratlerkiem czy innym tego typu szczurem. Aparat mam od pół roku. Mieszkam w West Yorkshire. Akcje działy się od Lake District a Peak District Na południu i wschodnim wybrzeżu. Zważywszy na to że w plenerze jestem co najmniej raz w tygodniu to i tak pojedyncze przypadki, bo w większości ludzie są faktycznie mili. Najgorsza głupawka ogarnia ludzi we wszelkiego rodzaju Bank Holidays czy też weekendy. Na szczęście następne cztery pracuję, więc plenery będą na tygodniu :-)
Odpowiedz@pasjonatpl: Wygrywasz konkurs na bzdurę tygodnia. Jeszcze nie znalazłem kraju (a zwiedziłem ich około setki na rożnych kontynentach), w którym by mi nagminnie ludzie w kadr nie wchodzili.
Odpowiedz@Jorn: to, że Tobie się coś nie przytrafiło, nie znaczy, że jest nieprawdziwe.
Odpowiedz@JohnDoe: Ale jemu się przytrafiło.
Odpowiedz@Jorn: nie powiedziałam nagminnie. To przekrój ostatniego półrocza. Mniej więcej.
Odpowiedz@m_m_m: "Jeszcze nie znalazłem kraju" - to chyba jednak się nie przytrafiło.
Odpowiedz@GoshC: No tak, północna Anglia. Nie chcę lecieć stereotypami, więc nie mam więcej pytań... Sama strzelasz sobie w stopę jeśli robisz sobie plenery w Bank Holiday, czy w weekendy. W ładną pogodę tłumy będą wszędzie i tyle. To tak jak iść na plażę w środku upalnych wakacji i liczyć na to, że nie będzie parawanów.
Odpowiedz@JohnDoe: Chyba jednak nie potrafisz czytać ze zrozumieniem.
Odpowiedz@Jorn: "Jeszcze nie znalazłem kraju (...) w którym by mi nagminnie ludzie w kadr nie wchodzili." To, że Tobie nie udało się takiego kraju znaleźć, nie znaczy, że nie istnieje. (Prościej nie da się wytłumaczyć). Dlaczego więc twierdzisz, że ktoś pisze bzdury, tylko dlatego, że spotykają go odmienne od Twoich sytuacje.
Odpowiedz@JohnDoe: Pasjonatpl napisał: “z mojego doświadczenia wynika, że wystarczy zmiana kraju” To sugeruje, że jeśli nie we wszystkich, to w zdecydowanej większości krajów poza Polską tego problemu nie ma. Z mojego doświadczenia wynika, że jest odwrotnie. Bardziej łopatologicznie już nie potrafię, jeśli nadal nie rozumiesz, to twój problem.
Odpowiedz@Jorn: czyli jego doświadczenie to bzdura tygodnia .. Twoje doświadczenie to credo? Czy to nie jest zbyt subiektywne, egoistyczne podejście do doświadczeń innych ludzi?
Odpowiedz@Bryanka: Jak długo żyję tak długo nie widziałem parawanu na plaży (poza telewizją z nad Bałtyku).
OdpowiedzZnam Twój ból. Mój facet też jest fotografem (nie amatorem). Często zdarza się, że zdjęcia robimy albo rano o 4, albo dużo później. A na niezłe punkty, z których widać wschody/zachody słońca, kupuje specjalne wejściówki.
OdpowiedzZ perspektywy fotografa z długoletnim doświadczeniem - po pewnym czasie takie rzeczy stają się na tyle naturalne, że nawet nie są piekielnością. To, że zdjęcia dużo łatwiej robić o wschodzie, niż o zachodzie słońca to bardzo logiczna sprawa. Tak samo jak to, że nikt nie robi zdjęć makro w parku - ile łąk i lasów przedeptałam na etapie fascynacji makro, to moje. Ludzie w kadr wchodzili, wchodzą i wchodzić będą - bo nie wiedzą, jak kadrujesz A co do pilnowania sprzętu - jak obiektywy będą kosztować kilkumiesięczną pensję, a nie tygodniową, to nauczysz się ich pilnować bardziej, niż nerek :>
Odpowiedz@allexandra: Pięknie ujęte. Nawet amatorsko, obiektyw do obiektywu, grosz do grosza i cały zestaw w torbie jest wart sporo. Ja teraz spłacam 70-200/2.8 i jest moje oczko w głowie, jestem w stanie "głowę odstrzelić każdemu", kto podchodzi do mojej torby bez pytania.
OdpowiedzJak słyszę to "to tylko dziecko", mam ochotę mordować. Nic mnie tak nie wrukwia jak ten tekst. Niedawno znajomi się obrazili bo nie pozwoliłem ich "aniołkowi" kręcić potencjometrami w mojej wieży. A wieża to stary dobry wielosegmentowy Technics, o którą dbam od ponad wo lat bo dźwiękiem i wyglądem bije niektóre nowe wynalazki.
OdpowiedzWyobraziłam sobie: mordujesz, a w odpowiedzi na spojrzenie rodzica mowisz: "to tylko dziecko".
Odpowiedz@edeede: "to tylko dziecko, zrobicie sobie następne, może wyjdzie lepiej" ;-)
OdpowiedzJak już zostało ci poradzone - takich zdjęć kwiatuszkom raczej nie robisz w parku tylko szukasz odludnych miejsc. A co do parki o zachodzie słońca - nie mogłaś po prostu podejść i poprosić ich o dwie minuty na zrobienie zdjęć? Też biegam z aparatem i z różnymi postawami się spotkałam - jedni mieli w bardzo głębokim poważaniu, że trwa sesja zdjęciowa i będą stać gdzie im wygodnie, a inni cierpliwie czekali na przejście lub pytali czy aby mogą przejść, bo boją się zepsuć kadr. A gdy mi jednak ktoś przeszkadza to po prostu wystarczy kulturalnie wyjaśnić sprawę i już. Serio, radzę ci trochę rozluźnić pośladki.
Odpowiedzto wzywasz policje, że zniszczono twoją własność, zdjęcia robisz tablic jak próbuja odjechać bez zapłacenia. jak się im popuszcza i nie chce użerać, to potem są takie efekty bezsresowego lub wogóle bez wychowania. Dziecko się pilnuje, i w momencie gdy robi coś uciążliwego dla innych, reaguje...
OdpowiedzWięcej asertywności i piekielności. Dzieciak łapie za filtr i go niszczy? Bodajże takie cacko kosztuje stówę. Skoro dziecko się chciało pobawić to rodzice z chęcią zapłacą. Nie chcą? Możesz zagrozić wezwaniem policji. Wszak rodzice ponoszą odpowiedzialność za szkody wywołane przez swoje dzieci...
Odpowiedz