Słowem wstępnym - jednym z punktów mojej dniówki w pracy jest około godzinny przejazd z placówki do placówki. Wozi mnie kierowca.
I wszystko było w porządku, dopóki pracował poprzedni facet. Miły, sympatyczny, pełna komitywa. Niestety, co dobre nie trwa długo, kilka miesięcy temu odszedł z pracy i zastąpił go nowy.
Tu się zaczęło.
Koleś troglodyty pierwsze wcielenie. Przeklina. Strasznie, po kilka razy w zdaniu. Nie tylko w chwilach zdenerwowania, ale głównie jako przerywnik. Bo *** wiecie, czasami *** trzeba zdanie *** urozmaicić. Nawet pomijając przekleństwa, poziom słownictwa pozostawia wiele do życzenia. Dosłownie chamstwo z prostactwem.
Kiedyś zupełnie bezpodstawnie wyjechał do mnie z wyjątkowo bogatym zlepkiem "panienek" (jako dodatki w zdaniu, nie epitety pod moim adresem). Już nie zdzierżyłam, poprosiłam, żeby nieco przystopował. Odpowiedział mi wybuch gromkiego śmiechu: "Ja tam się nie przejmuję, hłe hłe hłe”.
Co chwila zarzuca prostackimi żarcikami, po czym wybucha "firmowym" rechotem, a kiedy jakoś niespieszno mi docenić jego poczucie humoru, zaczyna mnie szturchać łokciem w bok: "Dobre, co nie? Hłe, hłe, hłe... Co taka markotna?”.
Co chwilka beka/charka/chrząka, aż się brzydzi przebywać obok. Chłop tęgi, zwłaszcza teraz latem upocony jak szczur, rozwala się za kierownicą, wchodzi na "moje terytorium". Odsuwam się, ile mogę w prawo, ale to niewiele daje, co chwila jednak go dotknę, takiego zimnego, mokrego jak ryba.
Denerwuje mnie to niemożebnie, choć już jakoś przywykłam. Ale dzisiaj padł rekord. Jak by tu delikatnie powiedzieć... O ile zwykle tylko psuje mi nastrój, tak tym razem zepsute zostało powietrze w samochodzie. No... Różne są sytuacje, ok... Ale czy jestem w błędzie, myśląc, że większość ludzi by w takiej sytuacji straszliwie speszona wydukała to podstawowe "przepraszam"? Zamiast tego poleciała kolejna seria przezabawnych, prostackich komentarzy, próby wymuszenia odpowiedzi szturchaniem i koniec końców wrzaśnięcie do ucha: "co nie?”.
Słów brak.
Jeżeli to samochód osobowy to co za problem usiąść z tyłu? Słuchawki na uszy, puścić dobra muzę i olewać gościa.
Odpowiedz@ewilek: No właśnie w tym problem, że miejsce jest tylko koło kierowcy :/
OdpowiedzNie znam gościa ale już go "lubię".
OdpowiedzNie ma czegoś takiego jak u p o c o n y.
Odpowiedzhttps://mm.pwn.pl/doro/396/104/10420/104207-00.png Archaizm, ale te są poprawne, póki żyją ludzie, którzy ich używają.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2018 o 1:49
Uciekaj! Lepiej nie będzie...
OdpowiedzWspółczuję! Obleśny typ
OdpowiedzJeśli tolerujesz takie zachowanie - sama jesteś sobie winna. Skąd gość ma wiedzieć, że nie podoba Ci się jego "czar i urok", skoro nic nie mówisz i nie reagujesz? On jest przekonany, że jest zabawny i dowcipny, Ty jesteś zbyt nieśmiała, więc próbuje Cię ośmielić. Nie siedź jak ostatnia ci.a, tylko weź go ustaw raz i drugi, a nie pomoże - to skarga do szefostwa i będzie po sprawie. Facet Cię szturcha, a Ty nic? Zacznie Cię łapać za kolano i też będziesz siedzieć jak trusia? To normalne, że sprawdza, na ile może sobie pozwolić, a - jak widać - może sobie pozwolić na wiele.
Odpowiedz1. nie mozesz nagrac kilku jego wypowiedzi i podeslac szefostwu? w koncu koles jest w pracy 2. sluchawki i mp3? ksiazka? ( ja tak jezdze komunikacja miejska, mp3 + kindle, by mnie drace sie dzieciaki nie wkurzaly i starzy ludzi enie zaczepiali) 3. nie mozesz mu powiedziec, zwyczajnie, ze nie zyczysz sobie takiego zachowania albo wysluchiwania przeklenstw? nagrywajac i pod grozba zgloszenia przelozonemu?
Odpowiedz@bazienka: No ja wyczuwam nosem, że szefostwo oszczędza na kierowcy ;). Jeśli zwalnia się sam dobry pracownik, a na jego miejscu ląduje beznadziejny, to jest to bardzo często wskazówka, że firma oferuje ujowe warunki ;)
Odpowiedz@szafa: no to doradzam aertywnosc i sluchawki
OdpowiedzObleśny Janusz sprawdza granice - do pewnych "gwałtowniejszych" czynów może być niedaleko. A Ty siedzisz jak trusia. Chyba, że o to chodzi? Jak w kawale - babcia zgłasza kradzież portfela. Policjant się pyta - gdzie był portfel - ona na to, że w majtkach. Policjant pełen zaskoczenia się pyta - a to Pani nie czuła, że jej ktoś w majtkach grzebie czy jak? A babcia - czułam czułam - ale ja myślałam, że on w dobrych zamiarach... Dopóki sama nie wytyczysz granicy dopóty Janusz będzie coraz bardziej namolny. Bardziej dosadnie nie mam jak napisać. Do boju :)
Odpowiedz