Czytając
http://piekielni.pl/81388 - jakbym czytała o pewnej dermatolog sprzed 11 lat z Wrocławia.
W pewnym momencie pojawił się u mnie łupież, ale taki, że nie do przetrwania. Nic nie pomagało. Kasa w dłoń i do dermatologa. Pańcia siedząc po drugiej stronie biurka udzieliła mi jakże "pomocnej" porady - mam iść do apteki i kupić sobie kolejno próbki/saszetki i eksperymentować - któryś powinien zadziałać. Lekarz zalecił, wykonane. Niestety, żaden ze specyfików nie dał rady, a raczej stan się pogarszał.
Jakiś czas później udało mi się dostać do fachowca, pani doktor OBEJRZAŁA skórę, zaleciła kurację lekami - odpowiednimi preparatami i udało się.
słuzba_zdrowia
A może być tak, że gdybyś poszła od razu do drugiego lekarza powiedziałby Ci to samo co pierwsza dermatolog - popróbować tańszymi, mniej inwazyjnymi szamponami. Uzbrojony w wiedzę, że standardowe szampony nie pomagają zalecił kurację lekami - pierwsza lekarka tej informacji nie miała.
Odpowiedz@Koralik: Pierwsza za biurkiem w bezpiecznej odległości, druga obejrzała głowę. Jest różnica.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2018 o 13:36
Ja mam bardzo złą opinię co do dermatologów. Sama trafiałam na samych "odbębniaczy", którzy nawet nie raczyli na mnie spojrzeć, dwa - jedna z moich przyjaciółek przez wiele lat chodziła od dermatologa do dermatologa (miała ogromne problemy z cerą w wieku nastoletnim), była chyba u każdego w naszym mieście i poza ale może jeden był w miarę sensowny. Trzy - moja druga przyjaciółka będą na studiach w Krakowie miała praktyki w gabinecie dermatologicznym (nie w jednym a kilku no i jeszcze wymieniała się doświadczeniami z koleżankami na roku żeby wiedzieć czy to ona miała pecha czy to jakaś tendencja) i powiedziała mi, że znalezienie naprawdę dobrego dermatologa, który faktycznie zna się na swojej robocie i pomoże graniczy z cudem. 90% dermatologów nawet nie patrzy na pacjenta, a mimo to stawia diagnozę ;/
Odpowiedz