Mój pracodawca chciał wysłać parę osób do USA. Wraz z kolegą musieliśmy więc wypełnić kilkustronicowy formularz (oświadczając kilkukrotnie, że na pewno nie jesteśmy terrorystami) i udać się do konsulatu w celu wyrobienia wizy. Do wniosku należało dołączyć zdjęcie.
Zdjęcia zrobiliśmy sobie sami według wytycznych.
Dzień przed wyjazdem do konsulatu przeglądam maila, w skrzynce mam coś z dziwnego adresu z dziwnym tematem, wygląda na spam…
Okazało się, że to mail z konsulatu. Otóż w konsulacie moje zdjęcie się nie spodobało. Na zdjęciu mam cienie pod oczami. Mam na spotkanie dostarczyć inne zdjęcie w formie papierowej.
A więc wyjeżdżamy godzinę wcześniej, niż planowaliśmy z zamiarem zrobienia zdjęć na miejscu. Fotograf jest naprzeciwko konsulatu. Dobra nasza! Pani kolejkująca ludzi pod konsulatem, gdy zobaczyła zdjęcie kolegi, stwierdziła: "Niech pan lepiej też sobie inne zdjęcie zrobi. Ma pan cienie pod oczami". Stoimy więc w kolejce do fotografa we dwóch.
Kolejka składa się z nas i pani koło 50-tki. Pani nie wie, czy chce zdjęcie do wizy w okularach czy bez. Czy z włosami rozpuszczonymi czy związanymi. W marynarce czy w koszuli. Z apaszką czy bez. Przy nas miała robionych z 10 zdjęć, co trwało 20 minut, a gdy przyszliśmy, ona już tam siedziała.
Przed złośliwym komentarzem powstrzymała mnie świadomość, że jak coś palnę, to będziemy tu siedzieć do wieczora.
W końcu wybrała zdjęcie, które najmniej jej się nie podobało, zapłaciła i poszła.
Komentarz pani fotograf: "Panowie nie widzieli wszystkiego. Ona ode mnie pożyczała nożyczki i przycinała sobie grzywkę".
Co w tym piekielnego? Placi za usluge i moze sobie nawet zapozowac z kupa na glowie. A ze wam sie spieszylo, to wasz problem a nie piekielnosc kogokolwiek.
Odpowiedz@Limek: Zawsze mi się wydawało, ze idąc do kogoś powinniśmy mieć już jakiś ogólny wzór usługi. np. przed wizytą u fotografa zdecydować co chcemy mieć ubrane. Stając w kolejce do kasy wiedzieć co chcemy kupić, a nie kazać pani co chwile wycofywać towar itd. A jeśli nie wiemy, co nam pasuje, to zdajemy się na specjalistę(np. u fryzjera).
Odpowiedz@livanir: Jasne. Jak w ruskim mirze. Wszyscy jednako i ruki po szwam. A jak się nie podoba to morda w kubeł.
Odpowiedz@livanir: w wielkiej ksiedze praw i nakazow tak napisane?
Odpowiedz@Limek: a może by tak trochę empatii i poszanowania cudzego czasu?
Odpowiedz@FlyingLotus: a moze troche poszanowania dla wolnosci osobistej? Pani czas szanowala fotografa, wynagradzajac mu kazde zdjecie pieniedzmi. Za darmo pan nie skakal. I tyle.
Odpowiedz@Limek: Zwykle płaci się tylko za te zdjęcia, na których wywołanie ostatecznie się decydujemy.
Odpowiedz@Limek: Pani zapłaciła za jedno zdjęcie. To które zostało wydrukowane.
Odpowiedz@Limek: A niech sobie robi, ale może niech odrobinę pomyśli i wybierze inny zakład fotograficzny niż ten blisko konsulatu, bo chyba nietrudno zgadnąć, w jakim celu przychodzi wielu klientów takiego zakładu i może im się spieszyć. Może się zdarzyć, że różnych niezależnych od nich przyczyn muszą zrobić sobie kolejne zdjęcie zaraz przed wizytą w konsulacie, która ma miejsce o bardzo kokretnej godzinie i po prostu trzeba tam być.
Odpowiedzale w ogole o co chodzi z tymi cieniami pod oczami? jak ktos tak ma naturalnie to co ma niby zrobic? wyszpachlowac sie tak, by nie byl podobny do wlasnego zdjecia?
Odpowiedz@bazienka: Można w photoshopie łatwo usunąć (ja daję radę, a np. nie umiem wycinać postaci z jednego tła na inne, więc nawet nie jestem amatorem) i dziwię się, że fotograf tego nie robi. Prosta rzecz, zdjęcie po tym wygląda naturalnie, a naprawdę płacisz te 35 zł za kilka zdjęć (albo i nawet większą kwotę) i nawet nie może przejść obróbki? Z drugiej strony to bez sensu, że można mieć w okularach, a nie można mieć cieni pod oczami.
Odpowiedz@bazienka, @dayana: Tu nie chodzi o cienie pod oczami jako defekt kosmetyczny skóry tylko o cień jaki rzucają łuki brwiowe na oczy i skórę pod nimi. Tak się dzieje jak robi się sobie zdjęcie oświetlając sobie twarz z góry.
Odpowiedz@dayana: a ja myslalam,z e takie zdjecie to jak do paszportu- bez retuszu... sama mam ciebe pod oczami, taka uroda niestety... @MyCha: dzieki za oswiecenie :) nie pomyslalam o tym
OdpowiedzJakoś ja, posiadaczka ogromnych cieni pod oczami, nie miałam problemu ze zdjęciem do wizy. I to dwukrotnie, więc nie chce mi się wierzyć, że z tego powodu kazali wam zrobić nowe ;)
Odpowiedz@kotania: Mogą kazać, bo to nie jest kwestia naturalnego zabarwienia skóry, tylko złego oświetlenia twarzy mogącego - teoretycznie - wpłynąć na manualną i automatyczną rozpoznawalność twarzy. Czasami odsyłają, jak jest naprawdę źle albo chcą się powyżywać na ludziach.
Odpowiedz@Ursueal: Jasne, rozumiem, że zdjęcie może nie spełniać wymagań, bo jest np, za ciemne. Ale raz, ludzie z ambasady raczej nie kazaliby robić nowego, bo „ma pan cienie pod oczami”, tylko użyliby innego argumentu. A dwa, to przecież zdjęcie wrzuca się już w trakcie wypełniania wniosku w systemie, który je sprawdza i albo przyjmuje, albo odrzuca.
Odpowiedz@kotania: Tak sie traktuje bydło: raz tak, raz owak i wszyscy grzeczniutko!
OdpowiedzA te zdjęcia w konsulacie wam w końcu przyjęli?
OdpowiedzMasz na myśli konsulat w Krakowie? Też się odbiłem z nakazem zrobienia nowego zdjęcia bo "pan taki niepodobny". Oczywiście punkt foto naprzeciwko kasuje dwa razy tyle co każdy inny, ale ludzie postawieni pod ścianą płacą. Podejrzewam, że pracownice konsulatu mają z tego profity.
Odpowiedz@glan: Dokładnie ten. Sam punkt foto też wywołał u nas śmiech - rozwieszone białe prześcieradło, lampka z Ikei za plecami, a do tego Photoshop w wersji sprzed 20 lat i pani nie znająca w nim nawet skrótów kalawiszowych. Ale układ z konsulatem mają więc się kręci.
OdpowiedzAmerykanie są genialni. Przecież to oczywiste, że każdy terrorysta przyzna się do tego i zaznaczy w formularzu opcję, że jest terrorystą.
Odpowiedz