Zostałam dziś w pracy poniżona przez zwykłego goryla i to konkretnie. Po półtorej godziny, lwiej części paczki fajek i prysznicu nadal nie mogę się uspokoić i trochę uderzam w płacz.
Ale powiedzcie mi jak tępym trzeba być, żeby nadal po zwróceniu uwagi na obecność kamer z nagrywaną fonią dalej napierniczać do 'koleżanki'*, że jest nic nie wartą p.. yhym waginą i ciągle liczyć, że sprawa nie pójdzie dalej?
A ja naprawdę nie o fochach ochroniarza z kierownikiem chciałam rozmawiać...
*w znaczeniu - na razie - współpracownica
Ps: geneza konfliktu nie jest istotna,a finał na pewno będzie miał miejscu jutro (dziś?) u dyrektora, do którego od dawna docierały różne sygnały, aczkolwiek to piererwsza taka sytuacja - reszta ochrony to naprawdę fajne chłopaki, ciut niesforne, ale fajne.
praca
wyrzuciłaś z siebie ciąg chaotycznych zdań, z których niewiele można zrozumieć. po co?
Odpowiedz@nietruskawki: "Czasem człowiek musi, inaczej się udusi..." ;)
OdpowiedzKompletny bełkot. Czy ty, oprócz tych fajek, nie przedawkowałaś przypadkiem kropli monopolowych na uspokojenie?
OdpowiedzAle, że o co chodzi bo z tej historii nic nie można się dowiedzieć.
Odpowiedz