Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piszę, bo przebrała się miarka. Od pewnego czasu nic, absolutnie nic nie…

Piszę, bo przebrała się miarka.

Od pewnego czasu nic, absolutnie nic nie wku*wia mnie tak, jak odwoływanie spotkań. Nie wiem, czy wy też tak macie, ale ja mam z odwoływaczami do czynienia non stop, w każdym środowisku, ze znajomymi bliższymi i dalszymi - ludzie najpierw się umawiają, a kiedy nadchodzi dzień spotkania - "sorki źle się czuję", "dziś jednak odpadam", "jednak nie mogę". Noż to po kiego grzyba się umawiałeś?!

Sytuacja z dwóch ostatnich tygodni: umawiam się z koleżanką na piwo, cztery dni wcześniej. Tego samego dnia dzwonię, czy spotkanie nadal aktualne (bo "sorry zapomniałem" czy nieprzychodzenie i wyłączanie telefonu też zdarza się nagminnie). Słyszę, że tak, jasne, dogadujemy miejsce i godzinę. Minuty przed wyjściem dostaję SMSa: "Sorry, dziś jednak nie, zapomniałam, że już się z kimś umówiłam, może przyszły tydzień w piątek?". Odpisuję: "No ok", bo co robić? Na spotkanie w piątek zapraszam też inną znajomą, która ochoczo się zgadza, pisze "jasne że tak :)" itp. W piątek dostaję wiadomość na messengerze... Tak, oczywiście. Drugiej koleżanki nie będzie. Bo nie, jednak nie może. Zaraz potem pisze pierwsza. Jej też nie.

No i tutaj pytam się: dlaczego? Gdybym była tak beznadziejną osobą, że każdy gardziłby mną, spotkania ze mną by go nudziły i generalnie nikt by mnie nie lubił, to czemu ci ludzie w ogóle się zgadzają, dogadują miejsce itp? Czemu nie powiedzą "nie" już na starcie? Ch*j mnie strzela, gdy pomyślę o tym, ile straciłam weekendów planując spotkania z ludźmi, którzy się ostatecznie na mnie wypięli. Imprez, sylwestrów, ognisk itp. nie organizuję od dawna, odkąd na parę z nich zgodziło się przyjść 10-20 osób, a ostatecznie przychodziło maksimum 5. To nie jest nawet kwestia "zmień znajomych", bo takich na których mogę liczyć, mogę policzyć na palcach jednej ręki.

Nie ogarniam tego, bo ja w swoim życiu odwołałam tyle spotkań, że do opisu ich liczby wystarczy jedna cyfra, zawsze parę dni wcześniej, tak szybko jak było to możliwe, i NIGDY nie odwołałam spotkania, bo odechciało mi się iść. To jest moi drodzy CHAMSTWO pierwszej wody. Jeśli kogoś nie lubicie albo nie macie ochoty spotykać się z nim z innych powodów, to proszę w imieniu wszystkich olewanych: odmówcie od razu, nie parę godzin przed spotkaniem. To jest brak szacunku do czasu osoby, którą olewacie. Być może zrezygnowała ona z innych planów, by się z wami umówić, i odwołując spotkanie na ostatnią godzinę często uniemożliwiacie jej spożytkowanie czasu w inny sposób.

PS. Nie mam pojęcia czemu, ale w grupie olewaczy przodują dziewczyny. Wszyscy, na których mogę liczyć, to faceci. Umówienie się z koleżanką i zaliczenie spotkania graniczy z cudem.
PPS. Sama jestem dziewczyną.

Proszę, ludzie. Nie bądźcie dla innych takimi ch**ami.

Polsza

by slothqueen
Dodaj nowy komentarz
avatar Aris
22 32

O, ktoś ma tak jak ja! Nigdy nie zrozumiem sposobu myślenia tych "odmawiaczy". Chociaż nie, sam tok rozumiem - bo miewam tak samo. Umawiasz się z kimś bo chcesz się spotkać, ale jak przychodzi do wyjścia z domu to odechciewa ci się, bo leci film, ktoś zadzwonił, mama upiekła ciasto, albo po prostu na myśl o wyjściu do ludzi, wyglądaniu ładnie i byciu miłym przez cały wieczór - aż ciarków dostajesz z niechęci. Been there, done that. No i taki odmawiacz czuje się zupełnie usprawiedliwiony, więc odwołuje lub zwyczajnie nie przychodzi na spotkanie. Co robię ja? Zdaję sobie sprawę, że ta niechęć to w połowie leń, któremu nie chce się ruszyć dupska z fotela, a w drugiej połowie introwertyczne dramatyzowanie na temat wyjścia do ludzi. Z doświadczenia wiem, że obydwa odczucia miną, kiedy dotrę na miejsce, bo tak naprawdę to chcę się spotkać z daną osobą, po prostu nie chce mi się tam IŚĆ. I wciąż nie rozumiem jak ograniczonym do własnego ego trzeba być, żeby być takim notorycznym "odwoływaczem".

Odpowiedz
avatar slothqueen
7 19

@Aris: Też kojarzę to uczucie, ale poddawanie mu się i odwoływanie spotkania jest podobnie godne pochwały, co zlanie się w majty, bo zachciało ci się siku, ale za daleko do toalety. Czyli świadczy o patologicznym braku silnej woli i jest generalnie żałosne.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
11 13

@Aris: Skądś znam taką niechęć na dotarcie na umówione spotkanie, ale zdarza mi się to sporadycznie (nie lubię robić z mordy cholewy). Wiem też, że im bardziej nie chce się iść na imprezę (nie potrafię odnieść do spotkań w kilka osób) tym impreza ciekawiej przebiega, przynajmniej taką mam subiektywną opinię.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 13

Mi okazjonalnie (naprawdę rzadko!) zdarza się nie pójść na spotkanie z powodu lenia albo mam taki dzień, że nie mam ochoty siedzieć z ludźmi. Ale w takich sytuacjach zostaję w domu, kiedy spełniam dwa warunki: 1. Nie idę tylko wtedy, kiedy umawiam się większą grupą. 2. Informuję o tym kilka godzin wcześniej. W każdym innym przypadku nie ma zmiłuj. Zmuszam się i, nawet jeśli wciąż mi się nie chce, to nie daje tego po sobie poznać. Po prostu ja sama nie chciałabym, żeby ktoś na kilka minut przed odwołał jakieś wyjście, kiedy idziemy w dwie osoby. I jak idziemy grupą, to zawsze też się upewniam wcześniej, że tylko mnie nie będzie.

Odpowiedz
avatar slothqueen
11 17

@Marcelinka: Przez ludzi którzy nie przychodzili "tylko wtedy, gdy spotkanie jest z większą grupą", odwołałam sporo wypadów za miasto i zaliczyłam parę smętnych imprez w 5 osób. To nie jest żadne usprawiedliwienie. Zgadzając się na przyjście nie przyjmujesz, że tylko ty się zgodzisz - dlaczego więc wymawiając się zakładasz, że tylko ty się wymówisz?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@slothqueen: Jak pisałam - nie zakładam, że tylko ja nie przyjdę, ale upewniam się. Jeśli ktoś inny już zapowiedział, że nie przyjdzie, to idę. Poza tym czym innym jest wypad za miasto, czym innym impreza, a czym innym spotkanie przy kawie w kilka osób. Jeśli chodzi o jakiekolwiek wypady za miasto, to musi się stać coś naprawdę znaczącego, żebym nie poszła. Jeśli chodzi o imprezę, to też zależy od imprezy - jeśli są to urodziny, to w zależności od humoru pójdę na krócej lub dłużej; jeśli jakaś parapetówka, to zależy od tego, gdzie ona jest. Poza tym moi znajomi to są ludzie imprezowi i jeśli na imprezę nie przyjdzie więcej niż 3 osoby, to można to wpisać w kalendarz jako święto. A jeśli to jakieś wyjście na kawę albo pizzę z piwem, to - ponownie - upewniam się, że tylko ja się wysypię i jeśli jest inaczej, to nie ma zmiłuj.

Odpowiedz
avatar slothqueen
5 5

@Marcelinka: hm, pewnie masz rację z tym typem towarzystwa. ja mam pecha mieć naprawdę różnych znajomych z wielu środowisk, bez jednej zgranej paczki. zawsze było mi ciężko jakkolwiek ich skrzyknąć, więc jeśli już potwierdzili przybycie, to do szału doprowadzało mnie, jak potem ktoś się wymawiał. punktem przełomowym w ogranizowaniu imprez było właśnie ognisko w lesie, w bardzo fajnej lokacji do której obiecałam zawieźć chętnych samochodem. poza tymi, którzy mieli własny transport, wymówili się wszyscy którzy wcześniej pisali się na to, że odwiozę ich ja. jeden z gości dorzucił nawet łaskawie, że MOŻE pojedzie, jeśli poczekam na niego tak z godzinkę. to był ostatni raz kiedy rozmawialiśmy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@slothqueen: To czy się ludzie znają, może mieć całkiem duże znaczenie w przypadku spotkań w większym gronie. Sama niechętnie chodzę na spotkania, gdzie na dziesięć osób znam jedną. A wszystkie imprezy, na których byłam, odbywały się w znanym gronie znajomych z roku. Czasami ktoś przyprowadził swojego znajomego, czasami kilka osób, ale 3/4 ludzi, to znajomi z jednego kierunku.

Odpowiedz
avatar wkurzonababa
5 5

@Marcelinka: Ja tam w wyjątkowych sytuacjach kiedy naprawdę nie mogę albo naprawdę mam lenia z odpowiednim wyprzedzeniem odmawiam. I nie mam żalu jeśli ktoś uprzedzi mnie kilka godzin wczesniej, że nie da rady się spotkać nawet jeśli to spotkanie w dwie osoby. To normalne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

@wkurzonababa: "uprzedzi mnie kilka godzin wcześniej" <- słowa klucze. Jak kilka godzin wcześniej mi ktoś napisze, że nie da rady, to w porządku; jak zrobi to godzinę wcześniej albo nawet pół godziny, to przeżyję. Gorzej jak jestem prawie na miejscu albo na miejscu i dostaję wiadomość: "sorry, ale nie dam rady". To już jednak idzie się zirytować.

Odpowiedz
avatar manson1205
20 20

Rozwiązanie jest banalnie proste - olewasz ludzi którzy Cię nie szanują i pozostawiasz 5 przyjaciół. Reszty nie tzreba.

Odpowiedz
avatar slothqueen
-4 12

@manson1205: wszystko byłoby spoko, ale chciałabym czasem poprzebywać z innymi dziewczynami. nie znam żadnej, na której mogę polegać. wielokrotne wymówki czy odmowy spotkania oczywiście kończą się olewką z mojej strony, ale co jakiś czas poznaję kogoś nowego i daję szansę, a historia dziwnym trafem się powtarza. mam też dziwne wrażenie, że kiedyś tak nie było i ludziom można było ufać bardziej.

Odpowiedz
avatar falcion
1 1

@slothqueen: Bo kiedyś nie było telefonów komórkowych messengerów itp co by zawiadomić kogoś w ciągu chwili. Ludzie jechali godzinę w jedną stronę czekali martwili się czy po drodze Ci się coś nie stało. Ostatecznie wracali do domu tracąc powiedzmy 3 godziny łącznie. Po takim numerze jak nie miałeś usprawiedliwienia to znajomość mogła się szybko zakończyć.

Odpowiedz
avatar misguided
7 7

Mam taką koleżankę, która nawet nie daje znać, że nie będzie. Przykład, robiłam imprezę, około 12 osób. Zwykle tak mam, że jeżeli ktoś mówił, że będzie to przy godzinnym spóźnieniu piszę, jak tam, czy jest w drodze, aby w razie czego wiedzieć, jakby coś się stało. Napisałam też do koleżanki, nie odpisała, a do chwili obecnej (miesiąc) nie słyszałam od niej powodu, czemu jej nie było. Kiedyś tak samo zachowała się w stosunku do innej koleżanki.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
3 3

@misguided: Odpłacić tym samym i na przyszłość nie zapraszać na imprezy.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
7 7

Czasami wystarczy soczysty opie*dol. Wiele osób reaguje na takie coś "No ok..." i sprawa załatwiona. Często tacy ludzie nie widzą w tym nic złego. Kiedyś jedna dziewczyna mi(a także innym znajomym) tak robiła, na grzeczne uwagi nie było poprawy to ją najzwyczajniej w świecie ochrzaniłam, gdy w ten sposób odwołała kolejne spotkanie. Szok było czuć przez słuchawkę. Wykręcała się, miała focha przez chwilę, po paru dniach się ogarnęła i zaczęła bardziej pilnować, nawet przeprosiny usłyszałam. Jeśli coś takiego nie działa to czas zmienić towarzystwo, bo albo są to ludzie nie szanujący innych albo najzwyczajniej w świecie Cię nie lubią, lecz przez źle pojętą grzeczność Ci tego nie powiedzą. Szkoda marnować na nich czas. Będą chcieli to odezwą się sami.

Odpowiedz
avatar slothqueen
4 6

@Doombringerpl: nie wiem czy przeczytałeś historię, ale nie piszę o tym, że raz ktoś odwołał spotkanie, tylko że praktycznie 2/3 spotkań na które się umawiam jest odwoływanych parę godzin przed z powodu "bo jednak nie dam rady". i jestem wciąż studentką, więc praca w której jesteś niezbędny i niezastąpiony raczej nie wchodzi w grę, a coś średnio wierzę w pożary/nagłe choroby/zalania mieszkania w takim natężeniu. ludzie mają lenia i tyle. zamiast od razu odmówić mi spotkania na które nie chcą iść (a nigdy nie nalegam, kiedy ktoś po prostu odmówi), to zgadzają się, marnują mój czas i ostatecznie mnie spławiają. btw, czy poczułeś się jakoż urażony tym, że wymagam słowności od znajomych? bo twój ton sugeruje, że uważasz moje wymagania za bórwiejakie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2018 o 12:03

avatar Imnotarobot
4 4

@Doombringerpl: Wybacz, ale sytuacje losowe nie zdarzają się na tyle często by notorycznie odwoływać spotkania na pół godziny przed ich rozpoczęciem. Spóźnienia jeszcze są do zrozumienia. Jeżeli ktoś notorycznie "zapomina", że "muszą" się spotkać ze znajomym to dla mnie jest to najzwyklejsze nieszanowanie drugiej osoby. Albo niech się tacy ludzie pilnują, albo niech się nie umawiają.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-4 6

Po prostu życie. Nie każdemu zawsze wszystkie plany wychodzą. Niespodziewana wizyta innych, niespodziewane wypadki, sajgon w pracy, czy po prostu ktoś chce odpocząć.

Odpowiedz
avatar slothqueen
3 5

@rodzynek2: chce odpocząć - nie umawia się, a nie kłamie że "nie da rady". jak obiecał, to obiecał. też parę razy mi się nie chciało, ale poszłam z szacunku dla zapraszającego. nie dość, że tyłka mi nie urwało, to przeważnie nie żałowałam wygrania z leniem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2018 o 12:01

avatar eulaliapstryk
0 10

@slothqueen: Ale skąd niby ma wiedzieć dwa tygodnie wcześniej, że akurat 25 lipca będzie miał urwanie doopy i wieczorem będzie chciał odpocząć? ;) Ja też nie lubię wystawiać kogoś do wiatru w ostatniej chwili i dlatego, od jakiegoś czasu, z powodu pociumanych godzin pracy, zaczęłam się umawiać wyłącznie na spontany. Znajomi dzwonią i informują, że lecimy wieczorkiem na kawę i ploty, idziesz z nami? I po problemie. Dwie godziny naprzód już mniej więcej wiem, co mam w planach i czy chcę siedzieć z ludźmi. :)

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-2 6

@slothqueen: To widocznie jeszcze mało w życiu widziałaś, skoro potrafisz wszystko, co do joty, kilka dni prędzej. Odkąd skończyły się studia, a zaczęła się prawdziwa praca i rodzina na prawdę jest coś trudno zaplanować o kilka dni prędzej, a jedyną pewną rzeczą jest to, że psa trzeba wyprowadzić o stałych porach.

Odpowiedz
avatar slothqueen
-2 2

@rodzynek2: u mnie jeszcze się nie skończyły i nikt z moich "olewaczy" nie ma rodziny, dzieci ani pracy poważniejszej niż kelner albo kasjer w Maku. także twój argument jest inwalidą. poza tym, jeśli nie wiesz czy przyjdziesz, to to mówisz, a nie "o tak, jasne, super, będę", a potem olewka dwie godziny przed.

Odpowiedz
avatar barbm
7 7

Przypomniała mi się moja "przygoda". Urządzałam imieniny w knajpie - zarezerwowałam stoliki na odpowiednią godzinę, w dodatku było ich co najmniej dwa, ponieważ kilkanaście osób potwierdziło obecność na tej imprezie. Wszyscy dostali zaproszenie na 20:00. Wyobraźcie sobie, że do 21:00 czekałam sama przy dwóch stolikach. Po tej godzinie podziękowałam serdecznie obsłudze i przeprosiłam za zajmowanie miejsca po czym zmieniłam lokal. Ku mojemu zdziwieniu dwójka moich znajomych zadzwoniła do mnie ok.23 z pretensajmi "gdzie ja jestem skoro się z nimi umawiam". Staram się być grzeczna lub co najmniej dyplomatyczna, ale wtedy ze łzami w oczach powiedziałam im, jak to się umawialiśmy i siedziałam sama i jak mi było przykro. Jeśli chcą mi coś powiedzieć, to możemy się umówić w pasującym dla nich terminie, a ja się wtedy spóźnię. Dopiero wtedy do nich dotarło, że nikt nie przyszedł z osób, które potwierdzały swoja obecność...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@barbm: Moja mama miała tak ze swoją osiemnastką. Robiła imprezę w domu, zaprosiła jakoś 15 osób - dzień wcześniej każdy zapowiedział, że przyjdzie. Kiedy wypadła umówiona godzina, nie przyszedł nikt. Mama po godzinie poszła z płaczem do córki sąsiadki, która z powodu żałoby na imprezie być nie mogła, ale stwierdziła, że w dwie osoby, to nie impreza, więc może. Na następny dzień jeden kolega ją przepraszał, bo naprawdę awaryjna sytuacja i nie mógł, a cała reszta się wypięła.

Odpowiedz
avatar slothqueen
0 0

@Marcelinka: no i na dobrą sprawę nawet nie wiadomo jak się odwdzięczyć za takie chamstwo. strasznie współczuję mamie :(

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

@barbm: Też raz robiłam imprezę i z 25 osób pojawiło się z 10. Fakt, impreza i tak była (tylko jedzenia dużo za dużo) i może i fajnie, że sobie pogadaliśmy w mniejszym gronie, ale no kurczę. I dzwonisz, pytasz czy raczą przyjść, a oni albo, że są zajęci i nie są zainteresowani, albo w ogóle nie odbierają. Tak jak "musimy się spotkać", mówisz "dobra, to ja mam za tydzień w piątek czas", a oni "tak szybko? Nieee". Yyy...aha? W sumie czas zweryfikował i tak naprawdę mam tylko 3 znajomych, na których zawsze/prawie zawsze (czasem im coś wypada, ale to jak każdemu) mogę polegać, a i nie mamy potrzeby rozmawiania ze sobą codziennie, czy widywania się w kółko.

Odpowiedz
avatar Melinda
5 5

Na moich zeszłorocznych urodzinach miało być ~ 10 osób. Ludzie nie przyszli. Część napisała, część olała. Jeden z zaproszonych napisał o godz. 21:30 że jednak "nie da rady" mimo że trzy godziny wcześniej zapowiadał, że będzie na 20. Mój brat w tym roku organizował osiemnastkę w knajpie. Wszyscy mu potwierdzili, a kilka godzin przed zaczęły się sypać odmowy, poniesionych kosztów oczywiście nikt nie zwróci... Ludzie są straszni.

Odpowiedz
avatar slothqueen
2 2

@Melinda: naprawdę nie ogarniam, czemu w dzisiejszych czasach imprezy nie kojarzą się ludziom z zabawą, tylko z jakimś przykrym obowiązkiem. przyjemnością to może być scrollowanie fejsbuczka albo kwejka, ewentualnie serial, a spotkanie z ludźmi to - patrząc po ilości wymówień - mordęga. czemu? :(

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2018 o 10:17

avatar Melinda
0 0

@slothqueen: Nie mam pojęcia. Przecież powinno być na odwrót. A najgorsze jest to, jak już uda Ci się z kimś spotkać i ta osoba siedzi prawie cały czas z nosem w telefonie. Jedna moja znajoma na spotkaniach nie wypuszcza telefonu z ręki, ale jak już ja próbuje się do niej dobić to nagle potrafi być cały dzień offline.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Ja nie mam z tym żadnego problemu, ale ja robię tak, jak napisał manson, nie utrzymuję zbyt bliskiego kontaktu z większością ludzi, wolę maluteńkie grono znajomych, ale sensowne. Jeśli nie chcesz zrobić odsiewu, no to niestety znoś ich dalej.

Odpowiedz
avatar niki1990
0 0

Ojj jak ja to świetnie rozumiem. Mam, a raczej miałam kiedyś koleżankę. Pół biedy jak zrezygnowała ze spotkania, bo coś hej wyleciało. Ona potrafiła olać spotkanie, kiedy sama je organizowała... Wtedy miała do mnie jakiś moc o ważny interes. A ja nauczona doświadczeniem, przezornie planów nie odwołałam...

Odpowiedz
Udostępnij