Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Poziomeczki przypomniała mi przykre zdarzenie z mojego życia. Jednak z całkowicie…

Historia Poziomeczki przypomniała mi przykre zdarzenie z mojego życia. Jednak z całkowicie innej perspektywy, niż to co opisała ona. Działo się to blisko 3 lata temu, więc za drobne nieścisłości przepraszam.

Mam kuzynkę. Jest starsza ode mnie o 2 lata. Przez całe życie musiała wysłuchiwać od jej własnej mamy (a mej chrzestnej), że "patrz jak to Aldona ma dobre oceny, a jest młodsza od ciebie", "a Aldona to dostała stypendium od burmistrza, a ty nie". Często takie komentarze pojawiały się przy mnie. Nawet jako dziecko czułam się niekomfortowo.

Kuzynka miała problemy z uczeniem się. Ja materiał potrafiłam ogarnąć w 2 godzinki, uczyłam się z lekcji na lekcję. Ona-tylko na sprawdziany i siedziała od rana do nocy. Ciotka zamiast reagować i pomóc jej w codziennej nauce, choćby przepytywaniem, wolała jej stawiać mnie za wzór. Dla jasności- ciotka nie pracowała, więc czas by na pewno znalazła.
Kuzynka ma również starszego o dwa lata od niej brata. On akurat nigdy szkołą się nie przejmował, ale był raczej z tego typu osób co ja- raz przeczytamy i umiemy. Wobec tego, ciotka twierdziła, że kuzynka też na pewno tak umie tylko jest leniwa.

Potem zaczęły się inne problemy niż szkoła. Dorastanie. Jako, że mieszkałyśmy w Pipidówce Mniejszej, gdzie każdy każdego zna, to tylko to przelewało czarę.
-"A bo Aldona ma tyle znajomych, non stop gdzieś lata"
-"A bo ty robisz maślane oczy do Krzysia, a patrz Aldona ma tylu kolegów, też byś się zakręciła i miała jakiego"

Do zakończenia przeze mnie gimnazjum, nie miałam przez to dobrych relacji z kuzynką. Potem ciotka trochę odpuściła. Przerzuciła się na mnie ;)
-"A dlaczego ty do żadnej pracy nie pójdziesz, szukają kogoś w restauracji na weekendy. Moja Danutka chodzi." - A ja wtedy udzielałam korków z angielskiego. Jednak dla ciotki robota to tylko fizyczna, innej nie uznawała.
-"Bo wiesz, Danutka wyjechała na wakacje pracować do Holandii, auto sobie kupi" - No mogła wyjechać, bo miała skończone 19. 17 latki nikt do Holandii nie puści, bo i po co?
- "Ty masz 19 lat i na studiach będą cię utrzymywać rodzice? Moja Dantuka sama się utrzymuje"- Kuzynka na pierwszym semestrze swoich studiów również utrzymywana była przez ciotkę. Tylko, że kuzynka studia zawaliła-zdała tylko jeden przedmiot. Rzuciła je i wtedy poszła do pracy. Następne studia podjęła w tym samym roku co ja, ale już na trybie zaocznym. A ja mam układ z rodzicami, że dopóki wszystko zdaję na średnią min. 4, to będą mi się do życia dokładali.

Gdy miałam 19 lat w moim życiu pojawił się chłopak. I znowu kuzynka stała się ofiarą, bo ona mając 21 lat, nie miała jeszcze nikogo. Znowu wysłuchiwała od ciotki, że zostanie starą panną, że dalej robi maślane oczy tylko do Krzysia, a ja już mam chłopaka. Specjalnie, gdy siedziałyśmy we 3 pytała się o mój związek-byleby tylko kuzynka słyszała. Ja, mając już swój rozum, odpowiadałam, że to moja prywatna sfera i że ciotka ma się nie interesować, bo na ślub na pewno dostanie zaproszenie, a nic więcej wiedzieć nie musi. Nie chciałam ranić kuzynki.

Poszukiwania pracy? Również ja pokazana jako ta lepsza. Bo Danuta w restauracji, mimo ukończonej germanistyki, a ja to na sekretarkę się załapałam. Całe wywody ciotki do kuzynki mogę podsumować słowami "Ona jest młodsza od ciebie, a 10 razy bardziej oblatana w życiu".

3 lata temu zaprosiłam kuzynkę do siebie. Poszłyśmy do miasta i gdy z niego wróciłyśmy, Danuta się popłakała. Całe życie próbowała mi dorównać, studia skończyła tylko dlatego, żeby nie musiała słuchać, że ja mam papier, a ona nie. Że zawsze czuła się jak ta gorsza. Tym bardziej, że ciotka prywatnie zwracała jej uwagę na to, iż ja jestem chuda, a Danuta gruba. Że ja mam piękne, długie włosy, a ona takie lichociny. Danutka mnie nienawidziła i dopiero pod koniec liceum zrozumiała, że to nie jest nasza wina. Tylko ciągłego porównywania jej do mnie, mimo że jesteśmy kompletnie różne-fizycznie, czy psychicznie. Starała się odbudować naszą relację i na szczęście nam to wyszło. Jednak do dzisiaj o niektórych rzeczach nie mogę jej powiedzieć, chociaż jesteśmy bardziej dla siebie jak siostry (w końcu jedyne 2 dziewczyny w rodzinie), bo boję się, że znowu poczuje się gorsza.

Gdyby nie durne porównywanie nas przez ciotkę, możliwe, że miałabym do kogo przyjść z moimi problemami i odwrotnie. Wiecie co jest w tym najśmieszniejszego?

Ciotka swojej winy w tym nie widzi, bo przecież to co mówiła, było prawdą.

relacje rodzinne

by ~inspiracjapoziomeczka
Dodaj nowy komentarz
avatar TakaFrancuska
21 21

Przezywalam to samo co Danusia.. niestety... Tyle ze mnie porownywano do córki koleżanki mamy... Bylo o tyle trudniej ze chodziłam z dziewcyzną do jednej klasy. Nasze mamy się przyjaznily wiec byłysmy na siebie skazane. Na poczatku to jakos tam szło, ale im bardziej bylam do niej porownywana tym rosla niechec do niej - Bo Basia to ma same 5, Bo Basia jest taka grzeczna, nie pyskuje mamie. Bo Basia to juz sprząta i pomaga w domu. Bo Basia to umie juz sama sobie ugotowac, tez moglabys nam gotowac. Bo Basia jest taka oszczędna ona nie wydaje pieniędzy na głupoty... Bo Basia... bo Basia... W szkole uczyłam się dobrze, chociaż nie miałam czerwonego paska ale poniżej 4.6 nigdy nie zeszłam. Na koniec klasy w gimnazjum czy podstawówce chodziliśmy z klasa i rodzicami do pewnej kawiarni uczcic koniec roku. - Coo ?? ty chces zna lody isc ?? Basia ma pasek na swiadectwie ... ty to chyba tylko aby popatrzeć na lody.. z takim świadectwem. Co prawda i tak mama kupowała mi te lody, ale rodziło to zawsze we mnie takie wkurzenie.. i potem ja również zaczełam porownywać.. Bo inni rodzice dużo zarabiaja i nie są takimi gołodupcami....

Odpowiedz
avatar Jorn
3 5

@TakaFrancuska: Miałem to samo, ale w przeciwieństwie do was się tym nie przejmowałem, bo i po co. Robiłem swoje. Porównywanie z koleżanką się skończyło, gdy rzeczona koleżanka zdała na studia (wtedy jeszcze były egzaminy). Za trzecim podejściem i nie na te, na które chciała, a ja w tym samym czasie rozpoczynałem trzeci rok.

Odpowiedz
avatar glan
20 20

Szkoda, że brakło ciętej riposty typu: Popatrz Danusia, moja mama to pomaga mi w lekcjach a Twoja to nic o Ciebie nie dba - oczywiście powiedziane przy ciotce.

Odpowiedz
avatar Koralik
8 8

@glan: Teraz, jako osoba dorosła pewnie by się na coś takiego skusiła. Z perspektywy nastolatki takie "pyskowanie" może nie być najlepszą opcją.

Odpowiedz
avatar katem
17 17

Z perspektywy tej, do której porównują: Gdy zdawałam za studia (wtedy matura była trudna, ale egzaminy na studia o wiele trudniejsze od niej), równolegle zdawała moja kuzynka. Ja zdawałam do Warszawy, a ona do WSP w mieście wojewódzkim. Chyba jej też gadali - a zobacz, ona do Warszawy, dostała się, a ty do takiej sobie szkoły. Przy jakiejś rodzinnej okazji, będąc już na studiach w tej Warszawie zaprosiłam ją, aby przyjechała. Skorzystała z zaproszenia, i wtedy dowiedziałam się, czego to się nasłuchała w czasach egzaminów wstępnych. Dlaczego długo się nie odzywała ? Myślała, że teraz będę nos do góry zadzierać i kuzynek nie poznawać. Miło było mi usłyszeć, że ją mile zaskoczyłam tym zaproszeniem na pobyt w stolicy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Oj doskonale wiem o co chodzi. Ja niestety bylam porownywana do dwoch osob. Do Ani z ktora chodzilam do klasy i sie przyjaznilysmy oraz do Moniki w rownoleglej klasy, corki dobrej kolezanki mojej mamy. Ja i Ania bardzo dobrze sie uczylysmy na poczatku, pozniej niestety pogorszylam sie w nauce wiec ciagle slyszalam "Ania juz jest dwa kroki przed Toba" itd Mama Moniki uwielbiala sie chwalic swoimi dziecmi, a niestety moja mama uznawala, ze jak jest dobrze to nie trzeba nic mowic. Monika byla wzorem cnot wszelakich i dodatkowo dobrze sie uczyla czyli..sluchalam o kazdym osiagnieciu od mamusi Moniki a od mojej mamy: Monika sprzata, a ty nie, a bo Monika ma tylu przyjaviol, bo Monika umie robic dobre wrazenie itd. Trudno sie dziwic, ze Moniki nie lubilam, a z Ania co roku nam sie rozluznial kontakt. Poszlam do zupelnie innego gimnazjum i kontakt sie urwal. Ania podobno zadawala sie z jakims szemranym towarzystwem, wiec moja mama przestala mnie porownywac natomiast Monika nadal byla ta wspaniala. Chwalenie sie Monika skonczylo sie gdy slabo zdala mature i nie dostala sie na wymarzone studia. Ja zdalam bardzo dobrze. Moja mama wtedy przestala mnie porownywac. Mimo wszystko do dzisiaj nie rozumie jakie to bylo niewlasciwie i twierdzi, ze nie uczyli mnie zazdrosci. Z Ania stracilam zupelnie kontakt, probowalam odnowic w liceum, ale juz bylysmy z innych swiatow. Szkoda. Monike czasami spotykalam w pociagu i kiedys mi powiedziala, ze nigdy nie czula sie doceniana i miala przez to niskie poczucie wartosci. Bardzo bylam zdziwiona, ale od tego czasu nie mam juz zadnego zalu do niej. Za to nadal mam do rodzicow, bo ojciec mnie nie porownywal, ale twz wtorowal mamie, ze mnie nie uczyli zazdrosci a ja jestem okropna.

Odpowiedz
avatar MalyKwaitek
7 7

@nursetka: może mama jeszcze doda, że tym swoim zachowaniem cię motywowała do pracy nad sobą ;)

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 6

@nursetka: Też byłam porównywana do koleżanki z klasy. Rety jak ja tej dziewczyny nienawidziłam :D Teraz w sumie trochę mi jej żal. Nauka to był cały sens jej życia, ukończyła studia z wyróżnieniem i obecnie jest taką stereotypową zdziwaczałą samotną panną. Za to moja mama twierdzi, że nigdy w życiu do nikogo mnie nie porównywała. Nie pamięta :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@MalyKwaitek: ale oczywiście, że tak :) dokładnie tak mówiła :)

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@Bryanka: A dlaczego? Ja z koleżanką, do która mi była nieustannie stawiana za wzór do naśladowania, miałem dobre kontakty, razem się nawet z tego porównywania śmialiśmy.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

@Jorn: Nie pamiętam co miałam w głowie jako 10-latka. Na początku się nawet przyjaźniłyśmy, ale moja mama miała zwyczaj wykrzykiwać mi teksty w stylu "A dlaczego K. dostała 5, a Ty nie?!". Od tego się chyba zaczęło. Potem jak dorosłam to miałam to gdzieś ;)

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@Jorn: Ja przez cały cykl nauki w podstawówce i gimnazjum przyjaźniłam się z moją konkurentką o wyniki w nauce. Moi rodzice akurat mnie do niej nie przyrównywali, ale odwrotnie tak było, bo ja byłam z plebsu, a ona z rodziny nauczycielskiej-dyrektor szkoły wiejskiej, fizyk, matka matematyczka. Starsi bracia na polibudach. I jak dostawałam lepszą ocenę, albo przechodziłam do konkursu dalej, to słuchała w domu, że ja z głupich rodziców (ojciec po zawodówce, mama technikum bez matury) tak ją mogę pokonać :D

Odpowiedz
avatar MalyKwaitek
5 5

Ja miałam ten sam problem z mamą mojej najbliższej koleżanki z podstawówki. Ciągle ta mama wstawiała mnie za wzór, coś w rodzaju: 'Zobacz jaki ten Kwaitek grzeczny", "Zobacz, do jakiego dobrego gimnazjum chodzi", itd. Robiła to też przy mnie. Koleżanka mnie przez to znienawidziła. Z drugiej strony moja babcia i siostra mamy robiły coś innego. Porównywały mnie do kuzynostwa -"Dlaczego nie jesteś jak X?", itd. Nawet doszło do tego, że dzieci kuzynostwa były lepsze niż ja. A teraz okazuje się, że jestem najlepszą wnuczką i siostrzenicą.

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 5

U mnie w rodzinie była podobna sytuacja, a przodowała w niej moja babcia wspomagana przez ciotkę - babcię kuzyna. Byłam porównywana do niego od dziecka. Bo on ma sukcesy sportowe, bo olimpiady z matmy wygrywa, itp. Bolało, ale w sumie nie mieliśmy ze sobą ciągłego kontaktu, więc aż tak się nie przejmowałam. Potem wyjechałam do Anglii, zaczepiłam się w odpowiednim miejscu i spełniam się w wymarzonym zawodzie. Babcia z ciotką zrobiły "odwyrtkę" i zaczęły gnębić mojego kuzyna tak jak kiedyś gnębiły mnie. Bo ja "karierę" za granicą robię, bo sama, bez znajomości i do tego dziewczyna, itp. Kuzyn przestał się do mnie odzywać. W ogóle zerwał kontakty z rodziną.

Odpowiedz
avatar pierwszyswiat
5 5

Moze tez rzuccie drogiej cioci takie "same prawdy"? "Ojezu, ciocia to tak sie roztyla, moja mama to sie w moje ciuchy miesci" "A wiesz, znajomi mnie pytaja czy cos ci dolega bo cos nedznie wygladasz ostatnio" i w ten desen. Jak otwarcie sie nie da, to moze stara, klasyczna pasywna agresja cos zaradzi? :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

Mnie też porównywano do koleżanki z klasy. Ona geniusz matematyczny a ja kompletny głąb. Arcygłąb można powiedzieć. Mój antytalent matematyczny bardzo bolał moją mamę. Oceny z innych przedmiotów się nie liczyły (" noi co ci z tej piątki z polskiego jak ci matematyka słabo idzie") W końcu powiedziałam,że jak jej nie pasuje to niech mnie odda i sobie adoptuje tę koleżankę. Od razu się zamknęła

Odpowiedz
avatar Armagedon
-3 9

No to moja matka przeginała za to w drugą stronę. Wszystkie moje koleżanki nie wytrzymywały porównania ze mną. Oczywiście te "porównania" nie miały miejsca w ich obecności, tylko dopiero jak byłyśmy same. Na przykład. "Co ty mi mówiłaś, że ta Jolka ma taką świetną figurę? Moim zdaniem ty masz o wiele lepszą. Tyłek masz zgrabniejszy i dłuższe nogi." Albo. "No i co z tego, że Anka więcej zarabia? Ty masz za to lepszą pracę. Ciekawszą i mniej godzin. W dodatku na normalną umowę." "Anecie to ciasto coś średnio wyszło. Twoje w zeszłym roku było o niebo lepsze." I tak dalej, i tym podobne. Nie wiem, czy chciała mnie "dowartościowywać", żebym, broń boże, nie wpadła w jakieś kompleksy, czy faktycznie mówiła to z przekonaniem? Tak, czy siak - dość szybko jej to przeszło. Gdy już wydoroślałam zaczęła się krytyka. Ale nigdy mnie nie porównywała, czy też nie oceniała na tle kogoś innego. Po prostu mówiła "masz zły makijaż"... "ta praca nie jest dla ciebie"... No i nie przypominam sobie, żeby stawiała mnie za przykład moim kuzynkom czy koleżankom.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@Armagedon: "Wszystkie moje koleżanki nie wytrzymywały porównania ze mną. Oczywiście te "porównania" nie miały miejsca w ich obecności, tylko dopiero jak byłyśmy same." Skoro to nie było w ich obecności, to skąd one o tym wiedziały? Czytały w myślach?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Spoko - u mnie w domu to zawsze wszystko było moja winą. Komputer się zepsuł? Moja wina. Matka nie ogarnęła fryzjera na studniówkę siostry? Moja wina (kij, że w tym momencie z 10 lat nie mieszkałem z rodziną). Moja siostra mając lat 19 pije piwo? Moja wina, bo ja kupiłem i ją rozpijam. I tak można bez końca. Przynajmniej raz na miesiąc-trzy słyszałem, że ja tam tylko mieszkam (czyli de facto nie jestem częścią rodziny) więc nie mam prawa zabierać głosu w niektórych sprawach..... Jakoś pod koniec LO byłem w stanach trochę czasu. Jak ich zobaczyłem na lotnisku to pierwszą myślą było wyjechanie z powrotem. Oczywiście powitania nie było - dostałem opierdziel za opóźniony lot i musieli czekać. W każdej rodzinie jest jakaś piekielność. Tylko nie zawsze ją zauważamy.

Odpowiedz
avatar Meh
4 4

Ja pamiętam jak w szkole średniej byłem porównywany do kuzynostwa i rodzeństwa jeśli chodziło o prace domowe, a mianowicie ilość czasu spędzanego w domu przy książkach. Ja to spędzałem nad tym max godzinę(lub jak był cud to 2 godziny) i reszte czasu spędzałem na pomocy w domu lub na swoje sprawy. Rodzicom to się nie podobało bo brat i większość kuzynostwa potrafiła przesiedzieć nawet 4 godziny przy książkach. Tylko był jeden szczegół, brat i kuzynostwo chodziło do "elytarnego" liceum, gdzie zasypywanie pracamo domowymi było normą podczas gdy ja chodziłem do technikum gdzie dla większości nauczycieli najważniensze było przeczytać ostatni temat na następną lekcje w podręczniku lub 2-3 przyklady z matematyki czy fizyki.

Odpowiedz
avatar Shi
3 3

W pewnym wieku zaczęłam przeżywać podobne rzeczy. Pogorszyło mi się zdrowie, a co za tym idzie, i oceny. Rodzice twierdzili że wymyślam, że udaję, więc zdrowie szło w dół i adekwatnie oceny (ciężko się uczyć, np. wymiotując). Ciągle było jacy to wszyscy lepsi, a ja najgorsza. Przez lata starałam się z tym walczyć i uczyć się dla siebie, a nie rodziców. Jednak zdrowie dalej w dół, dopiero po 18 zaczęłam leczyć choroby, które zaczęły się rozwijać gdy miałam 9 lat. Niestety u mnie nie ma happy end'u i codzienne zabijanie we mnie poczucia własnej wartości odniosło taki skutek jakiego każdy inteligentny człowiek się donyslił - popadłam w depresję i nerwicę. Nawet jeśli coś umiem to nie mam jak się wykazać i oblewam przedmioty przez ciągłą presję, bo w dniu egzaminu wymiotuję, a już 2 tygodnie przed nie jestem w stanie jeść ani spać. Nie mówiąc o tym, że nie potrafię się wyzbyć myślenia które we mnie zaszczepiono od najmłodszych lat - po co w ogóle próbować, skoro i tak jestem beznadziejna i nic nie potrafię? Pomimo, że jakaś iskierka się we mnie tli i próbuje wszystko leczyć, walczyć o siebie, chodzić na terapię to nic nie daje efektów i nie potrafi zmienić myślenia "po co się starać skoro i tak nic nie osiągnę?", oraz nerwów doprowadzajacych do wymiotów i bezsenności. Czemu to piszę? Nie chcę by ktoś mnie poklepal po plecach czy mi współczuł. Mam tylko cichą nadzieję, że jakimś cudem przeczyta to ktoś, kto tak się zachowuje wobec swojego dziecka czy partnera, nakłada na niego presję której nie da rady znieść, i zastanowi się nad swoim zachowaniem, może tracą co wyrzuty sumienia i będzie jedno zmarnowane życie miej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Shi: Niestety do takich rodziców nigdy nie dotrze że robią źle, oni zawsze wiedzą lepiej! Tak często największymi wrogami dziecka są jego rodzice... Trzymaj się, sam przeżyłem coś podobnego i wiem jak takie dzieciństwo rujnuje życie. Nie poddawaj się, rób małe kroki - znajdź jakiś realny dla Ciebie cel i osiągnij go, potem następny. Powodzenia!

Odpowiedz
avatar Gorn221
0 0

O matko, to ty jesteś tym znienawidzonym ,,synem koleżanki mamy"

Odpowiedz
Udostępnij