Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Studia lekarskie jakie są - każdy widzi. Żart. O tym jakie są,…

Studia lekarskie jakie są - każdy widzi.
Żart.
O tym jakie są, wiedzą tylko studenci.

Sesja egzaminacyjna.
Egzamin z BARDZO ważnego przedmiotu. Kluczowego do zrozumienia mechanizmów chorób i leczenia.
Test 100 pytań zamkniętych (w tym pytania wielokrotnej odpowiedzi). Przygotowania trwały miesiącami.

Mamy koleżankę. Mam wrażenie, że jest trochę opóźniona. Na zajęciach myli podstawowe pojęcia, kolokwia szły jej bardzo źle.

Na egzaminie wyszła po godzinie (samo przeczytanie pytań trwało więcej czasu, nie mówiąc o dopasowaniu odpowiedzi i przeniesieniu na kartę kodową).

Dzień wyników. Połowa roku oblała.

Koleżanka zdała na 90%.

Już nie chodzi o sprawiedliwość. W przyszłości będą nas leczyć tacy lekarze :)

studia

by ejbisidii
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar rodzynek2
8 8

A jak się nazywa taki przedmiot?

Odpowiedz
avatar ejbisidii
2 10

@rodzynek2: Wolałabym nie pisać, bo łatwo "skojarzyć" tą historię.

Odpowiedz
avatar aka
8 8

@rodzynek2: Idę o zakład, że albo patomorfologia albo patofizjologia, ale na większości uczelni medycznych to patomorfologia jest większym pogromem.

Odpowiedz
avatar hamsterod
11 15

Zbieżność nazwisk przypadkowa?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 20

Żeby jeszcze faktycznie zaliczanie przedmiotów świadczyło o późniejszym poziomie naszych lekarzy czy pielęgniarek.... Niby piekielność, ale z drugiej strony ogrom pozio nauczania i tak jest piekielnie niski. Na rozwolnienie? Głodówka i 3 dni czarnej herbaty. Bezdech nocny nie istnieje, odmawianie leczenia, kłamanie o konsekwencjach zabiegów, olewanie rehabilitacji, przeciąganie wszystkiego ponad miarę i nieinformowanie o skutkach ubocznych leków (lub zaniechania brania tychże leków), wieczne odsyłanie do innych czy wchodzenie w kompetencje innym.... Acha - to że jest u nas za mało lekarzy, to wina....samych lekarzy, a nie Ministerstwa, bo to Naczelna Izba Lekarska przedstawia dla Ministerstwa "zapotrzebowanie" na kierunki medyczne...

Odpowiedz
avatar aka
9 9

@Lobo86: Ministerstwo co roku zwiększa nabory na kierunku lekarskim, w przeciągu kilku lat otwarto też kierunki lekarskie w nowych miastach np. Rzeszowie, Zabrzu. Jest więcej studentów medycyny, ale nie zwiększają się proporcjonalnie miejsca na rezydenturach, więc ludzie, którzy się na nie nie łapią-bardzo często zwyczajnie wyjeżdżają z kraju. W każdym kolejnym roku jest tych ludzi więcej, bo większą liczbę absolwentów "wypluł" system. Więc nie, to nie "zamówienie na zapotrzebowanie na kierunki medyczne" jest problemem, tylko możliwość pracy na rezydenturze. A co do poziomu lekarzy i pielęgniarek, to nie bez powodu są witani z otwartymi ramionami wszędzie za granicą ;). Mamy dobrze wyszkolony personel medyczny, tylko przemęczony a i średnia wieku oscylująca w okolicach 53 lat również niestety nie sprzyja stosowaniu nowinek technicznych i nowych metod leczenia- młodym ciężko się przebić. Zamiast produkować kolejnych lekarzy i pielęgniarki na Zachód, pieniądze przeznaczone na otwieranie nowych kierunków powinny po prostu iść na miejsca pracy dla absolwentów. Ale oczywiście ty jak zawsze wiesz lepiej, że wszystko to wina lekarzy. Może warto przemyśleć, czy odgórne uprzedzenie do jakiejkolwiek grupy zawodowej nie jest co nieco "chore"?

Odpowiedz
avatar Jaladreips
-5 17

@aka: jest proste rozwiązanie problemu lekarzy, którzy po studiach wyjeżdżają z kraju. Płatne studia medyczne, z możliwością studiowania za darmo po podpisaniu zobowiązania, że po studiach będzie się pracować przez 10 lat w polskiej służbie zdrowia. Problem zniknie jak ręką odjął. Jeśli ktoś twierdzi, że niesprawiedliwe lub niewłaściwe, to niech sobie wyobrazi, że ma firmę, przyjmuje człowieka, wydaje grube pieniądze na jego szkolenie, a on potem odchodzi do konkurencji.

Odpowiedz
avatar ZrzedliwyBuc
12 16

@Jaladreips: rozumiem Twój argument, ale pozwól że nie zgodzę się z tym by było to dobre rozwiązanie; Zmuszając lekarzy do pracy w Polskiej służbie zdrowia przez 10 lat po ukończeniu studiów otwierasz drogę do nadużyć. Pozwala bowiem na wykorzystywanie nowych lekarzy przez 10 lat, za stawkę minimalną krajową, z której nie można się wykręcić bez płacenia potencjalnie ogromnych kosztów studiów [nie podałeś bowiem ceny płatnych studiów medycznych; równie dobrze można sobie zażyczyć 500 000 zł za rok]. Odwołując się do Twojego przykładu pozwól że go obrócę - masz opcję dostania się na bezpłatny staż, w którym Cię wyszkolą dobrze ale dostajesz wybór - zapłacić 'haracz' na który Cię nie stać jako młodego pracownika, albo zostać niewolnikiem pracodawcy na okres 10 lat [to wbrew pozorom długi okres czasu, tym bardziej że mówimy tutaj o najbardziej 'żywiołowym' okresie każdego pracownika, gdy dopiero co wchodzi na rynek pracy, i teoretycznie przynajmniej ma dużo energii do pracy, i wypadałoby by się wykazał, co jest utrudnione poprzez nierealistyczne wymagania i kiepskie warunku pracy]. Przy takich warunkach [i braku precyzji niestety w Twojej propozycji], byłaby duża szansa, że część potencjalnie przyszłych lekarzy zrezygnowałaby z edukacji w 'swoim' kierunku, i przeszła do innych działów, co mogłoby skutkować brakiem poprawy ilości lekarzy w Polsce. Mała notka - jest opcja że propozycja działałaby jak zamierzasz, chociaż warto zwrócić uwagę na potencjał wykorzystania tego rozwiązania w sposób który nie jest planowany przez wynalazce rozwiązania.

Odpowiedz
avatar aka
5 7

@Jaladreips: Jak ktoś ma firmę, to przyjmuje człowieka, który był na bezpłatnych studiach. To, że studia lekarskie są droższe od innych wynika z tego, że na te studia ciężej się dostać, więc za opcję niestacjonarną ludzie są gotowi więcej zapłacić. Więc albo niech płacą wszyscy albo nikt ;) Inaczej jest wbrew konstytucji. Poza tym rezydentura trwa około 5 lat (w zależności od robionej specjalizacji), do tego jeszcze roczny staż- masz pracownika na sześć lat po studiach, jeśli tylko państwo to miejsce pracy stworzy w postaci rezydentury. Nie ma potrzeby wprowadzać odpłatnych studiów, bo gdy będą miejsca rezydentalne, będzie mniej chętnych do wyjazdu. I tyle. Oczywiście tyczy się to studiów lekarskich, co do pielęgniarskich i ratowników, to ministerstwo ma coraz więcej pomysłów a coraz mniej propozycji podwyżek...

Odpowiedz
avatar gstronaostro
9 11

@Jaladreips: to nie ma sensu. Ludzie lubią mówić "lekarze się kształcą za moje pieniądze". Kształcą się za podatki płacone przez ich rodziców, często ich samych, więc równie dobrze można zlikwidować ich część i kazać ludziom płacić za wszystkie szkoły. Poza tym też to, o czym wspomniał ZrzedliwyBuc.

Odpowiedz
avatar natalia
5 9

@Jaladreips: Jestem za. Wtedy ludzie nie mieliby żadnych powodów, żeby po studiach zostać w Polsce. O wiele łatwiej spłacić kredyt pracując jako lekarz za granicą, niż pracować 10 lat w Polsce. Jeśli ktoś ma firmę, szkoli sobie pracownika, a potem traktuje go jak śmiecia, płaci mu śmieciowe pieniądze i zmusza do pracy ponad siły, to niech się potem nie dziwi, że odchodzi do konkurencji, która daje mu lepsze pieniądze, warunki pracy i możliwości rozwoju.

Odpowiedz
avatar kackus
2 6

@aka: Wydział lekarski w Zabrzu istnieje od około 70 lat ;) @Jaladreips: Płatne studia medyczne bądź siedzenie 10 lat w polskiej ochronie zdrowia? Ok ale za pensję wprost proporcjonalną do tych na zachodzie (5k miesięcznie netto dla rezydenta i co najmniej 10tys dla specjalisty ;)) wtedy lekarze będą mogli się na to zgodzić. Nie wspominając o zwiększeniu liczby miejsc rezydenckich

Odpowiedz
avatar aka
0 2

@kackus: przepraszam, chodziło mi o Zieloną Górę, tam chyba od 3 lat. Kojarzyłam, że na "Z", ale powinnam sprawdzić.

Odpowiedz
avatar Morog
3 19

Zawiść to straszna cecha...

Odpowiedz
avatar kabdam
4 10

@Morog: Być może. Jednak ściąganie jest plagą na polskich uczelniach - panuje (niestety) przyzwolenie na tego typu praktyki z debilnym argumentem "bo i tak mi się to nie przyda".

Odpowiedz
avatar ejbisidii
0 10

@Morog: O co mam być zazdrosna? O oszustwo? Nie, dzięki...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 10

@Morog: Właśnie dlatego Polsce do cywilizacji brakuje jeszcze kilka tysięcy lat. I ten dystans raczej się nie zmniejsza. O ile w szkole podstawowej czy średniej można po prostu wystawić laczka i wezwać rodziców, o tyle studenci, jako dorośli ludzie, powinni odpowiadać za swoje czyny. KARNIE. Oprócz wysokich kar grzywny delikwent powinien dożywotnio stracić prawo do jakichkolwiek studiów publicznych. http://www.student.lex.pl/czytaj/-/artykul/oszukiwanie-na-egzaminach-to-przestepstwo

Odpowiedz
avatar daroc
14 20

Historia tak napisana, że w sumie nie wiadomo, w czym tkwi piekielność. Bo wygląda to tak - ktoś napisał dobrze i szybko test, a ja nie, więc coś musi być nie tak.

Odpowiedz
avatar gstronaostro
5 13

@daroc: dokładnie. To, że być może ściągała. Być może, a może się nauczyła, bo wiedziała, że ma problem z przedmiotem.

Odpowiedz
avatar natalia
7 7

@ejbisidii: Jak nie umie zmieniać biegów to za bardzo nie pojeździ... ;)

Odpowiedz
avatar daroc
4 4

@ejbisidii: Widzisz, ludzie różnie przyjmują wiedzę. Jeden potrafi się świetnie wyuczyć na test wielokrotnego wyboru, a drugi test obleje, ale dobrze przeprowadzi eksperyment w laboratorium. Trudno mi ocenić, jak z czym sobie ta koleżanka radzi, ale z historii po prostu nie wynika nic piekielnego.

Odpowiedz
avatar leonkennedy
0 4

@daroc: wynika choćby to że jeśli dziewczyna nie jest zbyt kumata i Test typu totolotek rozwiązała super bo strzelała ale dalej nie umie nic to później leczy Cię taka osoba też na zasadzie totolotka "może trafie z diagnoza"

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
11 13

To, że ktoś nie jest orłem, nie jest równoznaczne z byciem opóźnionym. Pozostaje pytanie, czy były jakieś inne przesłanki, które mogły na to wskazywać.

Odpowiedz
avatar ejbisidii
-3 11

@FlyingLotus: Uwierz mi, dziewczyna jest naprawdę średnio kumata. Przesłanki są, nawet dwie: 1. Skala niewiedzy studentki na przykładzie anatomicznym: jeżeli ktoś na zajęciach nie potrafi rozróżnić, jak wygląda trzustka, a jak śledziona (nie mówiąc o unerwieniu, unaczynieniu itp.), to dla mnie jest to szczyt. 2. Jeżeli ktoś skończy test, który zawiera 100 pytań w niecałe 60 min, to "przerobienie" jednego pytania zajmuje 30s. I jest to 30 sekund na przeczytanie 3-4 linijek tekstu, zastanowienie się, dopasowanie odpowiedzi (1 lub kilku z 5 możliwych) i zakolorowanie odpowiedniego kwadratu. Niewykonalne.

Odpowiedz
avatar natalia
5 13

@ejbisidii: Łoooooo, aż dwie przesłanki? Szok. Liczyłam na sporo dowodów, ale nie na aż dwa! Coś mi się wydaje, że się uwzięliście na dziewczynę. Poza tym jeśli jest z nią aż tak bardzo źle, to prędzej czy później ktoś ją zdemaskuje, chociażby na przedmiotach klinicznych, gdzie w większości są egzaminy ustne i gdzie podstawy trzeba umieć i rozumieć.

Odpowiedz
avatar daroc
5 7

@natalia: Dwie, z czego jedna to powtórzenie tego, co było w historii, i wcale nie jest dowodem na to, że ktoś jest opóźniony, a wręcz przeciwnie - dobrze sobie poradził z testem. :) Może szybko czyta albo skanowała tekst w poszukiwaniu słów kluczowych (jedna z technik tzw. "szybkiego czytania")?

Odpowiedz
avatar Kikai
9 11

@ejbisidii: "Jeżeli ktoś skończy test, który zawiera 100 pytań w niecałe 60 min, to "przerobienie" jednego pytania zajmuje 30s. I jest to 30 sekund na przeczytanie 3-4 linijek tekstu, zastanowienie się, dopasowanie odpowiedzi (1 lub kilku z 5 możliwych) i zakolorowanie odpowiedniego kwadratu. Niewykonalne." Serio? Bo ja ze studiów pamiętam dokładnie taki test. Egzamin wielokrotnego wyboru, z kodowaniem odpowiedzi na osobną kartę. Każde pytanie wyświetlało się na tablicy przez dokładnie 30 sekund, potem znikało bezpowrotnie (sic!). I przez te 30 sekund należało pytanie przeczytać, wybrać właściwe odpowiedzi (czasem żadna nie była właściwa), zakolorować kwadraciki. Z tą różnicą, że to było jakieś 60, nie 100 pytań, i nie na medycynie, choć przedmiot nieco biologiczny. I jak najbardziej do zdania, nawet w tej formie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2018 o 0:33

avatar Zerzoha
2 2

@Kikai: Pielęgniarstwo na III roku z neurologii? :)

Odpowiedz
avatar Shi
6 6

@Kikai: na studiach technicznych też się zdarzały takie testy. Nie raz test 50 pytań, a prowadzący dawał na niego 30 minut i nie ma zmiłuj - ktoś nie odda kartki? Zapraszamy na drugi termin - 60 pytań i 25 minut. W takim czasie nie było mowy by ściągać, szczególnie, że przedmiot trudny. Znasz odpowiedź? Zaznaczasz. Nie znasz? Masz problem. Ludzie którzy siagali nie raz nie zdążyli nawet połowy testu zrobić, bo jednak trzeba znaleźć odpowiedź na sciadze, a materiału sporo. Bardzo dobry sposób na ściąganie, bo nawet jeśli ściągasz to dostaniesz 2, bo za dużo pytań pozostanie bez odpowiedzi. Wbrew pozorom wiele osób zdawało przedmiot - po prostu na drugi termin się porządnie nauczyli.

Odpowiedz
avatar Kikai
1 1

@Zerzoha: Nie. :) Co razem z wpisem @Shi dowodzi, że takie testy wcale nie są czymś niespotykanym.

Odpowiedz
avatar natalia
16 16

Tylko teraz ci się wydaje, że to taki ważny przedmiot. Za 5 lat śmiechniesz, jak przeczytasz coś podobnego. To, że koleżanka myli pojęcia, ma problemy z zapamiętywaniem terminów itp. nie znaczy, że nie może błysnąć na teście, na którym jest sporo pytań na myślenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

@natalia: Jakby to było coś super niezwykłego, że bogaty rodzic posmarował tu i ówdzie.

Odpowiedz
avatar Bryanka
19 19

A może ona was w wała robi, że jest niekumata, żebyście notatek od niej nie sępili? :D

Odpowiedz
avatar leonkennedy
1 7

Osoby którym źle szło na zajęciach nie powinny być dopuszczone do egzaminu. Mowa tu głównie o kierunkach medycznych gdzie chodzi o zdrowie ludzi. Później mamy takich konowalow, którzy biorą pieniądze i się okazuje że ktoś stracił zdrowie lub życie bo lekarz się pomylił.

Odpowiedz
avatar natalia
3 3

@leonkennedy: Tak tak, ktoś straci życie lub zdrowie, bo lekarz na pierwszym roku studiów pomylił kość trójgraniastą z grochowatą.

Odpowiedz
avatar GoshC
7 7

Może przykład nie do końca adekwatny, ale teorię na prawo jazdy - 50 pytań, w języku dla mnie obcym zdałam w 7 minut. Rozumiem inny poziom poziom trudności, ale powiedzmy sobie - jak się chce to da radę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Czyli jesteś piekielna, bo rzucasz oskarżenia nie mając żadnych dowodów, a jedynie swoje domysły. Jeśli dziewczyna dostała się na medycynę, nie może być tak głupia jak mówisz. Na maturze też oszukiwała?

Odpowiedz
avatar Zerzoha
7 7

Ja miałam kolokwia z anatomii 100 pytań, z których wybierane były tylko 30, czas na rozwiązanie kolokwium był z reguły 20 minut. Zwykle rozwiązywałam ten test w przeciągu 8-10 minut. Nie możliwe? :)A jednak.

Odpowiedz
avatar rosey817
11 15

Jak mnie irytują młodzi studenci medycyny. Posłuchaj koleżanko, to że dla Ciebie te studia to żart to nie znaczy, że wszędzie takie są. I może nie przekonuj reszty społeczeństwa o tym, bo jak się chce to można bardzo dużo wynieść z tych studiów. Po drugie od razu widać żeś jakiś młody rok, bo jak to mają w zwyczaju młodzi studenci lekarskiego rzucasz się o jakieś nieważne przedmioty, które są "kluczowe do zrozumienia mechanizmów chorób". Nie wiem skąd to się u was bierze. Dobrze, może trochę słabo, że koleżanka nie odróżnia śledziony od trzustki, ale uwierz mi, że to jej nie przeszkodzi być dobrym lekarzem. Prawdopodobnie mówisz o przedmiocie typu patofizjologia/patomorfologia, uwierz mi, ten BARDZO WAŻNY przedmiot Ci się wcale nie przyda, jak już ktoś niżej napisał. Tak samo anatomia i milion innych przedmiotów. Więc daruj sobie teksty, że tacy lekarze będą nas leczyć. Bo czasem to już wolę kogoś kto olał sobie te początkowe, nieważne przedmioty, a ma talent do kontaktowania się z pacjentami niż takich świętych studentów jak Ty, co mają kija w dupie, uważają, że sami wiedzą już wszystko o medycynie, bo zaliczyli pierwszy rok na piątkę. I mówię to wszystko z doświadczenia. Nabierz trochę pokory, przyda Ci się jako lekarzowi. Na koleżankę nie masz żadnych dowodów, a mówienie, że jest trochę opóźniona to w ogóle jakiś żart.

Odpowiedz
avatar natalia
2 4

@rosey817: Piękny post. I bardzo prawdziwy. Mnie te studia nauczyły, że nie można nikogo oceniać, bo nigdy nie wiadomo, kto, kiedy i jaki talent ujawni. Może się okazać, że za 4 lata to autorka będzie uważana za opóźnioną, bo chociaż ma obcykany ten super ważny przedmiot, to wcale jej nie pomaga zrozumieć mechanizmów chorób, bo talentu do dedukcji brakuje. U mnie tak było, że kujony z pierwszych lat studiów potem gorzej sobie radziły, a ci, którzy mieli problemy z pamięciówkami, podbili sobie ocenę studiów na klinikach.

Odpowiedz
avatar marius
11 11

Miałem podobną sytuację na innym kierunku. Kolega wyszedł z zaliczenia, zanim ja skończyłem czytać pytania. Ja wyszedłem 2., kilkanaście minut po nim. Skonsultowałem z nim kilka pytań co do których nie znałem prostego rozwiązania i poszedłem "na około". Kolega miał wiedzę dużą dzięki intensywnej nauce przed kołem, a ja - dzięki kilkuletniej praktyce. Obaj dostaliśmy po 5. Może dziewczyna bardzo szybko czyta, a pojęcia myli przez nerwy czy też jej mowa nie nadąża za myślami.

Odpowiedz
avatar kackus
4 6

Pozwól mi zgadnąć: ten arcyważny przedmiot na lekarskim to socjologia medyczna, psychologia lekarska czy zdrowie publiczne?

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
1 5

"Jak sobie pomyślę jaki ze mnie inżynier, to aż się boję iść do lekarza!!!"

Odpowiedz
Udostępnij