Klientka idiotka, czyli baba która musi postawić na swoim.
Dzisiaj rano trafiła się nam klientka w wieku ok 30-35 lat. Świstnęła pracownicom działu warzywnego cukinię bio w opakowaniu, której jeszcze nie zdążyły wprowadzić w system. Po prostu bez żadnego pytania ją sobie zabrała z wózka pełnego warzyw i owoców.
Głucha na ich nawoływanie,że ta cukinia nie "wejdzie" cisnęła mi ją na taśmę i zażądała skasowania.
Poinformowana, że system nie rozpoznaje kodu zaczęła srodze gębować, że ona MUSI JĄ MIEĆ!
Żądała wezwania menagera sklepu, bo jak to tak itp w ten deseń.
Mimo propozycji wrócenia na dział i wzięcia zwykłej wersji tego warzywa zaparła się jak osioł i powtarzała to samo zdanie jak mantrę.
Rano byłam sama za kasą, jako wsparcie miałam pracownika POK. Możecie się domyślić jaki zator powstał.
Dla świętego spokoju owo nieszczęsne warzywo zostało naprędce wklepane w system.
Jak można mieć taki tupet?
Skoro towar był w sklepie, a nie np. w magazynie, to chyba normalne, że był tam po to, żeby można było go kupić. Z prawnego punktu widzenia istotne jest natomiast, czy przy towarze była cena. Jeśli tak, to kobieta miała rację.
Odpowiedz@timo: Zwinęła go dziewczynom z wózka i pognała do kasy ignorując nawoływania. Ceny jeszcze nawet nie było.
OdpowiedzJestem przekonany, że właściciel sieci dla której pracujesz w takiej sytuacji oczekiwałby od was właśnie wklejania kodu naprędce i sprzedania towaru. Z uśmiechem i bez problemów. Tupet to macie wy.
OdpowiedzWidzę, że wypowiadają się tutaj osoby, które nie mają pojęcia o pracy w sklepie, a ladę widzą tylko od jednej strony:klientów. Zapraszam za tą drugą strone. Zobaczycie, że takie '' wklepywanie naprędce'' zupełnie dezorganizuje zaplanowane prace...
Odpowiedz@KejtiM: a celem sklepu jest sprzedaz towarow klientom, czy opprawne funkcjonowanie "dla idei"?
Odpowiedz