Rzecz działa się jakoś na początku lat 90-tych ubiegłego wieku.
Basen. Pierwsze zajęcia z nauki pływania dla dzieci.
Pan instruktor najpierw zagonił dzieciaki pod prysznice. Następnie posadził całą grupę na ławeczkach dookoła basenu i rozpoczął wykład na temat tego, co wolno a czego nie. Półgodzinny wykład. Do mokrych dzieciaków w wilgotnym, niezbyt ciepłym pomieszczeniu z przeciągami.
Na kilka następnych zajęć ponad połowa chętnych nie przyszła z powodu choroby. Grupa została rozwiązana, bo brak chętnych.
Końcówka lat '90. Liceum. Od początku roku zaplanowana wycieczka na trzy dni. Wychowawczyni niezbyt zachwycona perspektywą, forsuje termin i miejsce, które nikomu nie pasuje. Efekt - wycieczka odwołana, bo brak chętnych. Taa dam! Stary chwyt...
Odpowiedz@WilliamFoster: Myśmy w podobnych latach w 4 klasie technikum wymusili na wychowawcy drugą (i ostatnią, w 5 klasie nie było) wycieczkę. Zagroziliśmy, że jak nam nie zorganizuje to poprosimy innego nauczyciela i będzie wstyd.
OdpowiedzA od czego masz instytucje sadu i prawnikow? Wlasnie przez takich jak Ty koniowaly czuja sie bezkarni!Powinnas pozwac to cos o kompetencji chomika nie dla kasy bo to Babuni zycia niestety nie wroci tylko po to zeby zgnoic lekarza a utrata uprawnien do wykonywania zawodu przez niedopatrzenie i blad w sztuce to dotkliwa kara a Ty masz swiadomosc ze taki smiec dzieki Tobie juz nikomu nie zaszkodzi. A to ze z lekarzem nie wygrasz to gowno prawda bo z wlasnego doswiadczenia wiem ze nawet ordynatora mozna w ten sposob zalatwic i nie ma za wiele do gadania!
Odpowiedz