Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Użytkownicy tej strony zapewne wiedzą, że 7 października 2010 roku, odbył się…

Użytkownicy tej strony zapewne wiedzą, że 7 października 2010 roku, odbył się strajk włoski w hipermarketach. Może część z was nawet brała w nim udział... ale do rzeczy.
Owe zdarzenie było nagłośnione, mówiono o nim w radiu, pisali w gazetach, ponoć mówiono o tym w telewizji (nie oglądam, więc nie wiem). U mnie w pracy jakoś tydzień, bądź dwa, przed tym dniem była w jadalni lista, gdzie podpisywali się ci, co strajk podpierali. Połowa z nas się podpisała (w tym ja) a druga połowa siała plotki, że ci co się podpisali, zostaną zwolnieni. Na biurze obsługi była informacja, że tego i tego dnia odbędzie się strajk (takie fajne ulotki ktoś przyniósł) i że prosimy klientów o zrozumienie. Ja osobiście stałych klientów ostrzegałam, aby zakupy robili w środę.
Od razu wyjaśniam – praca na kasie jest dla mnie stanem przejściowym i nie zamierzam na tym stanowisku spędzić całego życia, ale ponieważ z doświadczenia wiem, że to jest ciężka praca i mało płatna, całą akcję popierałam.
No, ale do rzeczy.
Owego sądnego dnia miałam ranną zmianę. Tego dnia, nas kasjerek, były łącznie trzy. Dzień jak co dzień – ze sprzątaniem jak zwykle wyrobiłyśmy się w godzinę, kolejną godzinę mogłyśmy poświęcić na fejsowanie regałów. Ja akurat wzięłam z magazynu wózek z herbatami i wykładałam towar, kiedy przez megafon przemówił kierownik: Na tablicy ogłoszeń wisi list od prezesa, niech każdy z nas go przeczyta. Poszłam.
I wisiał wydrukowany mail od prezesa. W skrócie: niepokoiły go pogłoski o strajku, że rozumie nasze żądania, ale nie akceptuje formy protestu, która godzi w naszych klientów, a tak w ogóle to on nie rozumie, po co my strajkujemy, skoro w naszym sklepie, większość warunków jest spełniona (pozwolę sobie tej części nie skomentować). No i prosi nas, żebyśmy w uwadze o dobro klientów nie strajkowali. I się zaczęły plotki. Że oni będą jeździć i patrzeć, jak pracujemy, że tych co strajkują wywalą, prędzej czy później. Już wszyscy zrezygnowani, mówią, że jednak sobie odpuszczą ten strajk. Jedna z kasjerek poszła do kierownika i zapytała, co mamy robić, na co on odparł, że „róbmy jak uważamy, on nie będzie się wtrącał”.
Godzina dziewiąta rano, otwarcie. Nadal wykładałam herbaty, a za chwilę przybiega kumpela (też kasjerka, nazwijmy ją Asia) i mówi:
- Ty! Olka (imię zmienione) siedzi na kasie i nabija wszystko ręcznie, po kodach!
Porzuciłam wózek i poszłam sprawdzić. I faktycznie. Nabijała ręcznie. Za chwilę na kasie usiadła Asia, ja skończyłam wózek i także trafiłam na front. Bardzo dużo klientów pytało się, czy czytniki się zepsuły, a część nas popierała.
Kolejki porobiły się wszędzie. Z reguły w godzinach rannych, w środku tygodnia, trzy kasjerki radzą sobie z ruchem. Ale tego dnia kolejki wchodziły między regały, aż w końcu wszystkie trzy łączyły się w jedno wielkie kłębowisko. Kierownika w ogóle nie było widać – pewnie zamknął się w biurze, żeby nie patrzeć na to co się dzieje, a dziewczyna na biurze obsługi wydawała dodatki do gazet itd. z prędkością ślimaka. W pewnym momencie doszły do nas plotki, że do strajkujących kas dołączyło się mięso, garmaż i warzywa. W efekcie kolejki były wszędzie. Normalnie pracowały tylko osoby wykładające towar na sali.
W dodatku był to chyba jedyny dzień w którym KAŻDY klient sam z siebie szukał drobnych. Kasetkę miałam wyładowaną bilonem po brzegi i nawet nie musiałam się specjalnie prosić =)
Momentami odnosiłam wrażenie, że spora część ludzi specjalnie robiła tego dnia duże zakupy, aby zrobić jeszcze większy korek.
Oczywiście trafiali się ludzie, którym się cała ta akcja nie podobała. I o jednej takiej, piekielnej klientce, opowiem.
Akurat kasowałam jakąś babcię. Palce bolały mnie jak cholera, ale twardo, siedzę i wbijam ręcznie. Kiedy przepisuję kody skupiam się na tym całkowicie i prawie, że nie słyszę, co się wokół mnie dzieje, tak też było.
W pewnym momencie jakaś kobieta, stojąca w kolejce za obsługiwaną babcią odezwała się bardzo jadowitym tonem (z pamięci przytaczam dialog, a dokładnie go nie pamiętam. Sens był jednak właśnie taki.):
- A nie wpadliście może na pomysł, żeby kwoty na paragonie pisać po angielsku? Albo po hiszpańsku, żeby było dłużej?
- Dobry pomysł, dziękuje za podpowiedź! Następnym razem skorzystam, ale po angielsku będę pisać, bo hiszpańskiego nie znam – odparłam z uśmiechem.
- A każe ktoś pani tu pracować? Za karę pani na tej kasie siedzi? Jak praca pani nie odpowiada, to niech pani ją zmieni!
- Bardzo chętnie, ale to nie jest takie proste.
- Jak pani nie pasuje, to niech się pani zwolni! Nikt pani nie każe pracować!
- No widzi pani, ale nikt za mnie rachunków nie opłaci – odpowiadam uprzejmie, cały czas z uśmiechem. – Poza tym ta akcja była nagłośniona w radiu, w telewizji i w prasie, nie musiała pani przychodzić.
- A co mnie to obchodzi! Ja się spieszę!
- Mnie to dzisiaj nie obchodzi, że pani się spieszy. – Nie pamiętam czy dokładnie tak powiedziałam, ale taki był sens. Babka cały czas coś mówi, w tym samym tonie, a ja wreszcie skończyłam obsługiwać babcię. Ta była spokojna i nawet odpowiedziała mi na pożegnanie. Przyszła kolej na piekielną ;>
- Dzień dobry bardzo! – przywitałam się uprzejmie z uśmiechem. Pani miała do skasowania tylko pięć rzeczy i chyba już wiedziała co ją czeka.
- Niech pani nie będzie śmieszna!
- Nie. To pani jest śmieszna. Skoro cała akcja została nagłośniona, to jak już mówiłam – nie musiała pani przychodzić dzisiaj.
I zabrałam się za kasowanie. Wszystko ręcznie, z kodu. W dodatku specjalnie się myliłam, udawałam, że nie znam rozkładu klawiatury, żeby było dwa razy dłużej. Piekielna niemal purpurowa ze złości, ale już wiedziała, że dzisiaj ze mną nie wygra, więc stała cicho. A kupowała wino, jakieś słodycze i coś jeszcze. I twierdziła, że spieszyła się do pracy... Trudno.
Skasowałam ją wreszcie i powiedziałam kwotę, w duchu modląc się, żeby dała mi stówę, albo coś, żeby była duża reszta. Niestety. Piekielna, bardzo, ale to bardzo starała się dać mi idealnie wyliczone pieniądze, niestety, nie udało się – musiałam wydać jej resztę w wysokości dwunastu groszy. Wygrzebałam dwa grosze i całe dziesięć. Po czym... wrzuciłam to wszystko do kasetki, uznając, że za szybko to wydać jej nie można, jak taka wredna, niech stoi – i zaczęłam wydawać jeszcze raz, po groszu. Przeliczyłam dwa, czy trzy razy i oddałam jej pieniądze.
- Dziękuję, do widzenia, miłego dnia – powiedziałam słodko.
- Dziękuję. Wzajemnie – burknęła piekielna i poszła.
Za nią stało młode małżeństwo z wyładowanym po brzegi wózkiem zakupów za kilka stów. Ci byli mili, spokojni i nie próbowali wszczynać awantur. Ale ja już nie miałam siły wbijać wszystkiego po kodzie – ich już skasowałam normalnie, czytnikiem. Powoli.

Delikatesy Bomi

by Hitokiri
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
0 12

@Gorn221: Ona na pewno nie jest, myślę, że raczej ty. Strajk jest jedną ze swobód obywatelskich i ona miała do tego prawo.

Odpowiedz
avatar bukimi
2 6

Nie jestem "z branży" więc nie wiem: były jakiekolwiek efekty? Czy nikt nie podjął żadnych rozmów i nic się nie zmieniło?

Odpowiedz
avatar geez
-1 9

I co z tego, że miała prawo jak nic tym "strajkiem" nie wskórali, co najwyżej dostali jakieś ochłapy. Tylko ludziom krwi napsuli i jeszcze się przy tym bezczelnie uśmiechali. Niestety, nie wszędzie praca jest łatwa i przyjemna, i nic tego nie zmieni.

Odpowiedz
avatar janhalb
3 17

Strajk włoski polega (cytuje za Wikipedią) "...na wykonywaniu przez pracowników obowiązków służbowych w sposób skrajnie drobiazgowy" - a nie na wdrażaniu DODATKOWYCH procedur utrudniających życie. Celowe wstukiwanie kodów z klawiatury zamiast ich skanowania wykracza już poza strajk włoski - jest po prostu złośliwością wobec klientów. Wcale się nie dziwię pani, która była wkurzona... Abstrahuję od tego, czy strajk był słuszny czy nie etc.

Odpowiedz
avatar Grim
8 12

Moim zdaniem Pani miała pełne prawo do zdenerwowania. Kupowała mało, zestaw wskazuje na to, że zapewne miała mieć gości albo czyjeś (może swoje) urodziny w pracy, np. To Ty w tej historii jesteś pełnoprawną piekielną, bo głównym wątkiem jest Twoja mściwość (doprowadzona wręcz do groteski - kobieta Ci daje jak najlepiej wyliczone pieniądze, co przed chwilą chwaliłaś u innych klientów, a jej za wszelką cenę chcesz, przepraszam za moją łacinę, dosrać w chory sposób) i całkowite wyzucie Twojego postępowania z profesjonalizmu. Ja także abstrahuję od słuszności strajku, niemniej zastanów się, czy zależy Ci na pokazaniu nim czegoś przełożonym, czy wyżywaniu się na klientach. Spójrz z dystansu i pomyśl, czy ta Pani wzbudzała naprawdę aż taką nienawiść swoimi w gruncie rzeczy niezbyt wyszukanymi złośliwymi komentarzami,czy może potrzebowałaś pretekstu, by uwolnić nagromadzone złe instynkty. Bo dla mnie, czytelnika, tak to właśnie wygląda.

Odpowiedz
avatar Grim
3 7

Chciałbym jeszcze dodać, że nie usprawiedliwiam w żaden sposób klientki. Zachowała się okropnie i zasłużyła na miano "piekielnej", jednak Hitokiri moim zdaniem zatraciła pewne proporcje.

Odpowiedz
avatar Grim
0 6

No, za samą ironię nie. Ale cała reszta komentarzy o zwalnianiu się i określenie "niech pani nie będzie śmieszna" ją spokojnie kwalifikuje jako piekielną :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 10

Powiedzenie do niej "niech pani nie bedzie smieszna" czyni ja piekielna? Przeciez to wina kasjerki, ze zepsula kobiecie humor i dzien.

Odpowiedz
avatar digi51
4 14

W kwestii formalnej - daruj sobie drobiazgowy opis całej sytuacji we wstępie, bo nie wiem, co do piekielnej klientki ma list od prezesa albo plotki jakie rozsiewały Twoje koleżanki. Chyba, że tu też uskuteczniasz strajk włoski, żeby czytanie Twoich historii się ślimaczyło.

Odpowiedz
avatar Grim
10 12

digi51: historia dodaje kolorytu i zarysowuje tło społeczno - obyczajowe całego wydarzenia. Tak na wypadek, gdyby szykowano ekranizację wydarzeń strajku włoskiego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2011 o 12:38

avatar Gorn221
-4 10

Kurde jak ja napisałem że autorka po/ebana to zaraz minusy le jak inni ją jadą to spoko. To autorka jest piekielną. Po cholerę tak kasowałaś?????? Czy ci ludzie ci coś zrobili albo może to że hmm robiła na złość im bo czekali długo i sobie bo cie palce bolały no i przecież gówno na tym zyskałaś????

Odpowiedz
avatar WormTed
0 0

Mała dygresja z mojej strony. Czy ty nie masz konta na YouTube pod takim samym nickiem?

Odpowiedz
avatar Grim
2 6

@Gorn221: Różnica leży w formie i treści. Porównaj (było nie było) wulgaryzm z wypowiedziami dotyczącymi ZACHOWANIA kasjerki, nie jej samej. Stąd minusy. @Yuuki: ja odbieram zachowanie klientki jako nieodpowiednie i sprzeczne z zasadami dobrego wychowania, więc w moim odczuciu jest piekielną jak najbardziej. Działania kasjerki, chociaż o wiele bardzie nie na miejscu, są w całości odpowiedzią na jej pierwszą zaczepkę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

Ja rozumiem, ze trafiaja sie piekielni klienci. Jeden bardziej drugi mniej. Ale Chyba troszke sie w tym zatracili. Zrobila jej zwyczajnie na zlosc, bo ona nie strajkowala a robila ludziom na zlosc. Jednak kobieta slusznie zwrocila jej uwage, a ta nie miala prawa jeszcze utrudniac jej zycia z wydawaniem reszty. Takim ludziom sie chce tylko krzywde zrobic.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

Po pierwsze, dlaczego za warunki pracy i płacy w hipermarketach mają odpowiadać i cierpieć przez strajk klienci, po drugie zachowanie opisane w historyjce bardziej trąci zwykłym chamstwem ze strony kasjerki niż formą strajku. Życzę szybkiej zmiany pracy.

Odpowiedz
avatar diablica
2 4

Tak trochę abstrahując od tej historii to niestety ale jak górnikom nie pasuje wysokość poborów to biorą kamienie i jadą wybijać szyby w Warszawie...chodzi mi o to,że patrząc na taką sytuację od strony klienta jest to utrudnianie mu życia i złośliwość wszystkich kasjerów,patrząc od strony kasjera czasem jedyna forma strajku.Jak to mówią punkt widzenia czasem zależy od punktu siedzenia. PS.Zanim mnie tu co poniektórzy "zjedzą żywcem" to dodam ,iż bynajmniej nie pracuję na wyżej wymienionym stanowisku,ale kiedyś pracowałam i miałam okazję przekonać się jak taka praca wygląda z wszystkimi plusami i minusami.;D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 kwietnia 2011 o 2:44

avatar Evarix
1 7

Zgadzam się. Mnie by mocno wku*wiło jakby ktoś by mi tak kasował, ale raczej bym też spojrzał inaczej: Bo jak ona ma strajkować?? Uważam, że klientka piekielna, kasjerka neutralna, no może troszkę denerwująca

Odpowiedz
avatar Gorn221
-4 4

KLIENTKA PIEKIELNA BO PO PROSTU POŚPIESZAŁA????? Kurna, jakby mi tak kasjerka kasowała na złość powoli, leniwie, kasując odręcznie i uśmiechając się prosto w twarz z miną ,,kiedy jej puszczą nerwy" to bym po prostu rzucił zakupami w mordę(najlepiej jakimś ciastem albo jajkami) i poszedł do najbardziej konkurencyjnego sklepu.

Odpowiedz
avatar jenefa
1 9

Przesadziłaś nieco z tym myleniem się, ale mieliście prawo do strajku. Natomiast nie rozumiem osób komentujących autorkę, która ich zdaniem jest "wredna" i "żałosna", a w ogóle to powinni ją "wyrzucić, bo jest wredna i żałosna" i dalej w tyn tonie. Jak już jesteście takimi obrońcami kultury i klasy, to dlaczego obrażacie dziewczynę?

Odpowiedz
avatar Leone
2 8

Rozumiem takie strajki, jak były za PRL. Wtedy to miało sens, trudno było inaczej walczyć. Ale teraz? Pracy jest multum, cały czas przyjmują nowe osoby w różnych zawodach. Ciężka praca kasjerki? Znam ludzi którzy pracują i sam też pracowałem w miejscach, przy których praca kasjerki wygląda na wręcz odpoczynek. Szkoda, że zamiast myśleć co można by poprawić, aby było lepiej, siada się na (przepraszam za określenie) dupie i krzyczy że należy się więcej.

Odpowiedz
avatar Nafek
0 8

Jako klientka, w pelni popieram twoje zachowanie

Odpowiedz
Udostępnij