Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w McDonald's. Nie wiem jak Wy, ale ja nie rozumiem wszechobecnego…

Pracuję w McDonald's.

Nie wiem jak Wy, ale ja nie rozumiem wszechobecnego "hejtu" w internecie na temat mojego miejsca pracy. "Ktoś kończy studia? Skończy w maku" - takie złośliwe komentarze można zauważyć na każdym kroku. Dowiedzieć się też można, że kończą tam najwięksi nieudacznicy, którzy innej pracy znaleźć nie mogą.

Nie chcę bronić "maka", ale zapewnia on rzadko spotykaną umowę o pracę, przestrzega kodeksu pracy, a i wynagrodzenie - jak dla młodego, studiującego człowieka - jest wysokie. Ponadto jest elastyczny grafik i zawsze można swoją dyspozycyjność dogadać.

Dlatego nie rozumiem tej nienawiści. Ja lubię swoją pracę i tak - poleciłbym każdemu, choćby na czas nauki.

Pozdrawiam.

McD

by Nivusiek
Dodaj nowy komentarz
avatar Lynxo
0 8

W Irlandii w adli/lidl/mac (nie liczac wkladaczy frytek) itp zarabia sie calkiem niezle.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
17 21

@fury: Bo pokutuje opinia, że studenci wiodą tylko i prawie wyłączne imprezowe życie, czasami tylko przerywane na naukę przed sesja no i magiczną sesje.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
12 12

@fury: W zasadzie to ludzie się nie mogą zdecydować. Z jednej strony po co pracować skoro są zasiłki a z drugiej plują na Ciebie bo pracujesz "na kasie" a nie na "porządnym stanowisku". Nie dogodzisz.

Odpowiedz
avatar Morog
-1 3

@fury: Nie każdy ma takie pochodzenie jak ty.

Odpowiedz
avatar muflon63
11 21

Em... może zatrzymałeś się w czasie jakieś siedem lat temu, bo wtedy oferta pracy w maku była rzeczywiście konkurencyjna. W czasach, kiedy większość gastronomii zatrudniała na zalecenie (a nie było wtedy stawki minimalnej na zleceniu, więc robiło się i za 7 zł/h), a wszelkie sieciówki dające umowę o pracę i tak dawały tylko minimum. W tej chwili, odkąd na zleceniu masz taką samą minimalną jak na umowie o pracę, mak wcale nie jest konkurencyjny bo daje najmniej jak może. Już więcej można zarobić w Lidlu i Biedronce za równie niewymagającą pracę. W Lidlu w moim mieście dają teraz na dzień dobry 2200 netto. W maku tyle zarabia menager, wiem z doświadczenia. Więc nie, nie jest to dobra oferta. Niemniej faktycznie się zgodzę, że wcale nie pracują tam nieudacznicy. Przez lata pracy przewinęło się sporo ludzi po polibudzie, SGH itd. Po prostu, takie czasy. Ale ja wchodząc dziś na rynek pracy składałabym do ikei, gdzie dają pracownikom 20 zł/h albo właśnie Lidl i Biedronka. Uwierz, że mniej się narobisz niż przy grillach.

Odpowiedz
avatar pasia251
21 21

@muflon63: autor napisał o dopasowywaniu grafiku do osób uczących się, a tego już lidl czy biedronka nie robi... więc dla studenta oferta pracy w maku jest całkiem dobra.

Odpowiedz
avatar czolgista1990
3 3

@muflon63: tyle w maku manager zaraia ale z premiami. bez premii ma mniej niż 2 tysiące co jest śmieszne za tę odpowiedzialność jaką ma na głowie.

Odpowiedz
avatar muflon63
4 4

@czolgista1990: Wiem. Jeszcze zależy czy jest menager czy młodszy menager, bo od jakiegoś czasu jest to zróżnicowane, kiedyś był tylko swing menager. No i od przepracowanych lat, bo znam i takich, którzy od 20 lat są menagerami w McD, więc mają też troszkę inne stawki. Znam tą firmę od siedmiu lat i niestety z roku na rok jest coraz gorzej, a ostatnio kierownictwo wprost mówi, że woli ściągać i zatrudniać Ukraińców i Hindusów niż podwyższyć stawki, żeby Polacy przyszli. Tym sposobem mają coraz większy problem z obsadą, a do tego coraz więcej restauracji idzie w licencję, a tu już naprawdę zależy na kogo trafisz. Choć czasem potrafi być lepiej niż w korpo I jak najbardziej się zgadzam, że jest to śmieszne wynagrodzenie, bo odpowiada się za sejf (i to z własnej kieszeni! nie wszędzie tak jest), ludzi i całą zmianę. Jak cokolwiek się stanie pracownikowi, to problem ma kierownik zmiany i to wszystko za 2000 miesięcznie. Komedia

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2018 o 13:23

avatar szafa
-1 1

@muflon63: Serio w Lidlu praca jest równie niewymagająca, jak w Maku? Rozumiem, że w Maku też nigdy nei wiesz, o której wyjdziesz z pracy (pracujesz póki nie skończysz, nadgodziny ryczałtem) i przerzucasz setki kilo towaru? :)

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
10 14

@Jorn: Skoro do pracy w fast-foodzie nie wymaga się kwalifikacji, a mimo to oferuje umowę o pracę, to Twoja teoria właśnie upada. Z hukiem.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
26 32

"Dlatego nie rozumiem tej nienawiści". Ja również, gdyż z żadną nienawistną opinią się do tej pory nie spotkałem. Zawsze widzę kpiące, ironiczne ale tylko śmieszki.

Odpowiedz
avatar este1
9 11

Jako ciekawostkę dodam, że na zachodzie jest to normalna praca. Mimo, to teraz tylko dorabiam to lubię to bardziej niż moja 'główną' pracę. Mam super szefa z ktorym mam dobre relacje, grafik zawsze do do gadania, a i jestem w tym dobra, więc menadzerstwo słucha jak mówię że dzisiaj chce robić coś konkretnego :)

Odpowiedz
avatar talizorah
32 38

Gdzie w żartach widzisz hejt i nienawiść? Z korpo też się ludzie śmieją, z lekarzy się śmieją, z Biedronki też, więc o co ci chodzi? Kij z tylka lepiej wyciągnij i więcej dystansu do siebie.

Odpowiedz
avatar Iras
7 15

Pracowałam w macu. Miesiąc. Uciekłam stamtąd jak tylko dostalam zwrot za badania. Powiekem jedno - nigdy więcej. Nie chodziło o pieniądze, fakt smażeni frytek czy cokolwiek w tym guście, a atmosferę jaka panowała i to jak traktowali nowych. To, że potrafili mnie wysyłać do jakiegoś punktu na całkowicie drugim końcu miasta, gdzie autobus jedzie raz na pol godziny to jedno. Kończyłam wtedy o 23. Autobus powrotny do domu miałam o polnocy. Ostatni. Nocne do mnie nie dojezdzaja. Nie zdażyłam, w efekcie czego 8km na piechote dymałam. Kolejny raz nie zgodziłam się tam pojechać. Kolejka prawie do wejścia, ja sobie wypruwam żyły ze smażeniem wszystkiego, a reszta sobie ploty uprawia, nie raczy dupy ruszyć i - popędza. Na zwrócenie uwagi, że reszta się obija - wielkie oburzenie. Cóż. Niech radzą sobie sami. Stwierdziłam, że mam to gdzieś i po prostu wyszłam.

Odpowiedz
avatar emceflaler
6 6

@Iras: Po prostu źle trafiłaś. Co do wyjazdu do innego maka, to niestety ale umowę podpisuje się z korporacją a nie konkretną restauracją więc czasem trzeba gdzieś jechać. Aczkolwiek ja byłam tylko kilka razy w maku który był dwa kilometry dalej, nikt nie wymagał ode mnie podróży przez całe miasto.

Odpowiedz
avatar Iras
4 4

@emceflaler: Zdaje sobie z tego sprawę, że trafiłam po prostu na jakichś pacanów w roli współpracowników. Przemieszczanie się do innych objektów też mnie nie dziwiło, bo wiem, że to po prostu sieć i jak w moim nie było ruchu, a gdzie indzej był - to logiczne, że pracownik może się przemiescic. Zazwyczaj wysyłka ludzi bywała do maca oddalonego i przystanek tramwajem - mac w dużym centrum handlowym, więc parę razy tam bywałam. Jeden pobyt szczególnie miło wspominam jak... prądu zabrakło :D Był jeszcze jeden zgrzyt dt. elastycznego grafiku - złożyło się tak, że do Polski przyjeżzał papież. N poczatku pół biedy, do momentu gdy okazało się, że niemalże wszytkie moje opcje dojazdu zostaną zablokowane, a najszybsza trasa do mojego maca prowadziłaby drogą tak okrezna, że zajęłabby około 5h. Z wielką łaską się zgodzili, gdy powiedziałam, że od pewnego momentu (Dalekiego) musiałabym zaiwwaniać na piechotę. W samej pracy była jedna wada - udawanie, że coś sie robi w momencie gdy od kilku h, przyszła może z jedna osoba, i tak naprawdę nie było już nic do robienia, bo wszystko dawno poczyszczone

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2018 o 11:17

avatar muflon63
1 1

@Iras: Akurat w wielu sieciówkach tak jest, że masz w umowie wpisaną np. Warszawę, a nie konkretną restaurację czy sklep. I teoretycznie, zgodnie z umową, z dnia na dzień mogą Cię nawet na stałe przenieść zupełnie gdzie indziej. W praktyce zwykle się da dogadać i nie jeździć daleko, zwłaszcza w przypadku pracowników. Z menagerami i asystentami gorzej, zdarzało się, że asystentka z Białołęki dojeżdżała na Wał w Warszawie przez dwa miesiące, a to jednak jest kawałek jak na codzienne dojazdy.

Odpowiedz
avatar Iras
1 1

@muflon63: No to u mnie wyglądało to wtedy tak, że z okopowej wysłali mnie gdzieś, o ile pamiętam na chomiczówkę (gdzieś na wylocie z warszawy z tego co wiem - ostatecznie nie pojechałam). Może w sumie nie drugi koniec miasta, ale jednak dojazd fatalny był. Powrotny z centrum, a był to czas gdy nie było nocnych dalej niż do falenicy (a mieszkam 2 stacje kolejowe dalej + 3km do stacji...

Odpowiedz
avatar czolgista1990
-2 4

@emceflaler: nie trafiła źle, tak jest wszędzie. Wykorzystywanie na potęge, przycinanie ile się da na wypłatach, zmuszanie do przychodzenia na zmiany po których powrót do domu jest praktycznie niemozliwy samodzielnie. Wiele takich akcji tam sie odwala wieloktornie i codziennie. Oparzysz sobie rękę i musisz miec opatrunek? To co, pracuj dalej w tym gorącym gównie i narażaj się na jeszcze większy uraz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@czolgista1990: Mamy tutaj firmę sprzątającą. Co to właścicielka odjaniepawla to głowa mała.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 2

@czolgista1990: Podobno to też zależy czy jesteś zatrudniony w korpo, czy w franczyzie. Koleżanka pracowała i tu i tu, a warunki zupełnie inne. W korpo wszystko fajnie, dogadane, ludzie okej. Na franczyzie nie wytrzymała i się zwolniła, bo miała taką ekipę, że nie dawała rady.

Odpowiedz
avatar emceflaler
3 3

@czolgista1990: Nadal uważam że trafiliście źle. Sama pracowałam w maku i nigdy nie miałam takich problemów. Jak chciałam kończyć o normalnej porze to o tym mówiłam i tak miałam ułożony grafik, grafik był dopasowany do mnie, nigdy nie wpisano mi zmiany na którą się nie zgodziłam. Wypłaty zawsze się zgadzały, były też zawsze na czas. Co więcej, jak 10 wypadał w weekend to wypłata była w piątek, nigdy się nie spóźniła. Jak ktoś miał jakiś wypadek (rzadko się to zdarzało, ale jednak) to szedł od razu do domu albo do lekarza. To kwestia tego jak się trafi, nie wszędzie jest tak źle.

Odpowiedz
avatar Rak77
14 22

Hejt (?) a bardziej żarty są nie z pracy w Macu a z tego że ludeczkowie kończą różniste studia, dostają dyplomy magistra i ... kończą w Macu. Jeśli student dorabia w fast foodzie to nie ma w tym nic złego, tak się dzieje na całym świecie, ale ukoronowanie edukacji?

Odpowiedz
avatar cassis
-4 18

@Rak77: dziecinko, łelkom tu kapitalizm. Większość miejsc pracy w dzisiejszych czasach jest w handlu, gastro i usługach. Tak jest i będzie. Przynajmniej do czasu powszechnej robotyzacji. Żadne studia nie gwarantują, ze będziesz pracować w zawodzie - nie ma znaczenia czy kończyłeś medycynę, filozofię czy bezpieczeńwto wewnętrzne albo informatykę. To gdzie pracujesz zależy nie tylko od ciebie, ale od wielu czynników zewnętrznych, jak miasto, region kraju, łut szczęścia, dostępnośc ofert, to czy jesteś dobry w tym co studiowałeś, czy miałeś praktyki, ile i jakich znasz języków, jaką masz komunikację miejską, ile masz lat, jakie zobowiązania rodzinne i wiele innych...

Odpowiedz
avatar Rak77
4 8

@cassis: Tak do twojej wiadomości - ostatnio per "dziecino" zwracano się do mnie pół wieku temu :)

Odpowiedz
avatar digi51
13 15

Ten "Mak" to raczej symbol pracy niewymagającej zbyt dużych, jeśli nie żadnych kwalifikacji i niezbyt dobrze płatnej. Tak samo mówi się o kasjerach, sprzątaczkach, kelnerach itp. Nie ma się co obrażać - robisz swoje, jest Ci w pracy dobrze i nie musisz się przejmować negatywnymi komentarzami o Twoim pracodawcy. Śmieją się najczęściej gówniarze z liceum, którym się wydaje, że skończą prawo albo medycynę i w wieku 24 lat będą zarabiać 10 tys na rękę. Sama jestem kelnerkę, wiem, niestety, o czym mówię. Mam znajomych, którzy wybałuszają na mnie oczy, że nie pracuję w zawodzie, tylko latam z talerzami. Nie przejmuję się, lubię swoją pracę, a w przeciwieństwie, do niektórych z mojego kręgu towarzyskiego nie mam potrzeby ogłaszania wszem i wobec swoich zarobków. A z drugiej strony powiem, że jako osoba z gastronomii NIGDY nie poszłabym pracować w Macu. Pomijając niskie zarobki (dla studenta może ok, dla osoby, która ma z tej pensji samodzielnie żyć - no nie wiem), chyba nie zaprzeczysz, że praca jest ciężka i niezbyt ciekawa, a klientela trudna.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 14

Hejt dotyczy sytuacji gdzie ludź po studiach - specjalista którego wykształcenie kosztowało podatników kupę kasy pracuje na stanowisku które wymaga kilkudniowego szkoleni.

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
-4 14

@thebill: Ponadto mam przyjemność poinformować Cię, że: 1. Cudze wykształcenie nie jest Twoją sprawą. 2. Nie wiesz, dlaczego dana osoba poszła na studia. Niektórzy studiują to, co pokrywa się z ich zainteresowaniami, mimo że nie mają zamiaru pracować w wyuczonym zawodzie. To ich decyzja. 3. Fakt, że ktoś ukończył dany kierunek studiów, ale pracuje w innym zawodzie, nie oznacza, że pracy w wyuczonym zawodzie nigdy nie podejmie. 4. Nie każdy może rzucić wszystko i przeprowadzić się na drugi koniec Polski, bo właśnie tam szukają kogoś po ukończonym przez niego kierunku studiów. 5. Ci, którzy kończą studia i pracują potem w innym zawodzie, też płacą podatki. Podatki, z których i Ty korzystasz. 6. Jest wiele innych powodów, dla których ludzie nie decydują się na pracę w swoim zawodzie. Nie znasz ich, nie rozmawiałeś z nimi ani niczego o ich sytuacji nie wiesz. Nie wiem, czy powinieneś tak głośno rościć sobie prawo do oceniania innych. I piszę to jako osoba, która pracowała w wyuczonym przez siebie zawodzie, więc jeśli chcesz dyskutować, musisz wysilić się na inny argument niż: "Pewnie mówisz o sobie, hehe".

Odpowiedz
avatar muflon63
6 8

@thebill: A ja tam wolę, żeby pracowali w Maku, choćby czasowo, niż siedzieli na bezrobociu albo wiali za granicę. Jak nawet pracują w Maku to zwykle prędzej czy później się z niego wyrywają, wiem z własnego otoczenia. A przez ten czas podatki przecież uczciwie płacą, więc o co hejt? Nie są darmozjadami. Jak dla mnie gorsi są ci, którzy tuż po studiach albo już w trakcie wiedzą, że od razu wyjadą za granicę i nie mamy z nich kompletnie nic, choć ich wykształcenie też nas kosztowało i to nie mało. Zwłaszcza, że często dotyczy to zawodów medycznych, gdzie studia są drogie, a lojalki podpisywać nie trzeba. Chcesz wywieźć swoją wiedzę za granicę? Ok, to opłać swoje wykształcenie. To już uczciwiej przeczekać w maku na czas szukania pracy w zawodzie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 11

@AskeladdsWife: "Jak wiele nowych miejsc pracy już utworzyłeś i jak wielu absolwentów politologii, socjologii czy kulturoznawstwa zatrudniasz na stanowiskach zgodnych z ich kwalifikacjami?" - Uśmiałam się. Oczekujesz, że ktoś otworzy salon fryzjerstwa tylko dlatego, że akurat w jego mieście jest wielu bezrobotnych fryzjerów? :) Przy wyborze kierunku studiów/zawodu powinno się brać pod uwagę możliwości zatrudnienia w kraju i za granicą (jeśli ktoś rozważa wyjazd). Jak ktoś idzie na to nieszczęsne kulturoznawstwo i dopiero po 5 latach zastanawia się co by tu ze sobą zrobić, choć powszechnie wiadomo, że ofert pracy jest niewiele i żeby realizować się w tej dziedzinie trzeba mieć od początku konkretny pomysł na siebie - niech nie ma pretensji do rynku pracy. 2. Każda rozsądna osoba studiująca tylko ze względu na zainteresowania zapewnia sobie inne źródło dochodów pozwalające na godne życie, nie licząc, że jakoś to będzie. 3. Rozumiem dorabianie w czasie studiów, ale jeśli ktoś po ich ukończeniu nie szuka pracy zgodnej z kierunkiem (choć chce w nim pracować), tylko siedzi w pracy typowo "studenckiej", to jest to co najmniej niezrozumiałe. 6. Nikt nie neguje tego, że można pracować w innym zawodzie niż się studiowało. Ewidentnie mylisz przekwalifikowanie się lub podjęcie zatrudnienia w branży pokrewnej z bezsensownym tkwieniem w pracy niewymagającej kwalifikacji.

Odpowiedz
avatar muflon63
5 5

@sweetsecrets: Teoretycznie brzmi to wszystko bardzo rozsądnie, ale jest jeden szkopuł. Mianowicie dynamika gospodarki. Dziś naprawdę ciężko ocenić jaki zawód będzie w cenie za pięć lat. Jasne, są takie kierunki, po których wszyscy wiedzą, że z pracą ciężko i idzie się albo hobbystycznie, albo... no cóż, łatwo nie będzie. Ale ja podam przykład z zawodu pokrewnego, mianowicie biotechnologii. Mówi się, że inżynierów brakuje, biotechnologia nawet swego czasu była kierunkiem zamawianym, nie wiem jak jest teraz. I co? I się okazało, że wprawdzie biotechnologia jest przyszłościowa, ale w Polsce rozwija się BARDZO wolno i rynek się szybko nasycił, a kolejne roczniki lądowały z dużym problemem. Chyba mi nie powiesz, że teraz całe roczniki powinny spakować walizki i wyjechać? Nie mówiąc o tym co już pisałam, że wtedy my, jako podatnicy, byśmy w żaden sposób na ich kształceniu, dość drogim w dodatku, nie skorzystali.

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
-4 12

@sweetsecrets: Ale kim Ty jesteś, żeby oceniać, czy pracowanie danej osoby w branży niewymagającej kwalifikacji jest sensowne czy nie? Co jest złego w tym, że ktoś pomimo ukończonych studiów decyduje się na pracę poniżej swoich kwalifikacji i ma czelność (no jak on śmie!) ją polubić? Dlaczego uważasz, że to właśnie Ty masz monopol na dyktowanie ludziom, co mają obowiązek robić ze swoim życiem, jakie studia kończyć i gdzie pracować? Co jest w Tobie takiego wyjątkowego? Co czyni Cię nadczłowiekiem? Bo Twoje podatki idą na tych okropnych studentów na kierunkach bez przyszłości? To faktycznie czapki z głów i niech naród klęka na kolana, odleje Ci pomnik z brązu i uczyni bohaterką. Wiesz, że Twoje podatki idą też na niepracujących więźniów, bezrobotnych, pijaków na wytrzeźwiałkach i wieloletnich palaczy leczących się na raka płuc? Serio, obawiam się, że studenci socjologii, którym naiwnie wydaje się, że pracodawcy będą się o nich bić po ukończeniu studiów, są Twoim najmniejszym zmartwieniem. Natomiast moja uwaga o zatrudnianiu absolwentów takich kierunków była skierowana w stronę takich właśnie osób, które uważają, że cierpią katusze, bo ktoś ukończył kierunek bez przyszłości, a oni zapłacili za to grube miliony. No głupi ludzie, mają czelność studiować z pasji to, co lubią, a nie na odwal się to, po czym jest praca (której w zawodzie i tak nie podejmą, skoro studiowanie tego kierunku było dla nich katuszami do porzygu, no ale jakaś randomowa baba z internetu napisała, że mają obowiązek studiować przyszłościowy kierunek, więc co się będą wybijać). Weź łopatkę ze swojej piaskownicy i zrób im pac-pac.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2018 o 19:28

avatar muflon63
5 5

Ja jestem ciekawa jeszcze jednego. Kto Wam, mającym takie fantastyczne i przyszłościowe zawody, będzie te hamburgery smażył i towar w sklepie podawał, jak wszyscy będą prezesami, lekarzami, inżynierami? I to w dzisiejszych czasach, kiedy ciężko znaleźć młodego człowieka bez chociaż licencjatu, przynajmniej w mieście? Tak naprawdę problem polega na tym, że studentów jest aż za dużo, rynek nie potrzebuje aż tylu wysoko wykwalifikowanych ludzi. Nie ma siły, żeby wszyscy znaleźli pracę w zawodzie, który studiowali. W Stanach czy nawet na zachodzie Europy studia nie są za darmo i zdecydowanie mniej ludzi ma wyższe wykształcenie, ale też zapewne mniej magistrów pracuje w takim na przykład McDonaldzie. Tam żeby mieć studia za darmo trzeba być naprawę NAJLEPSZYM. U nas są i tacy, którzy "studiują" bo za darmo i żeby mieć zniżki. Ewentualnie kończą "wyższą szkołę gotowania na gazie". Praca w macu to żadna hańba, niezależnie od wykształcenia. Ale faktem jest, że jest to wyzysk w czystej postaci, jak już pisałam wyżej. Zdziwilibyście się też ile w takim macu czy lidlu pracuje ludzi tuż przed emeryturą, którzy całe życie uczciwie pracowali i tuż przed okresem ochronnym się ich pracodawca po prostu pozbył. No i jest też niemała grupa niepełnosprawnych, dla których to nie tylko praca, ale też terapia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@AskeladdsWife: Obecnie prowadzę firmę, a jakże techniczną. Zatrudniam pracowników z wykształceniem technicznym. Jak ktoś ukończył filologie San Escobar to przykro mi,z pracą jest problem. Ale o tym wiedział wybierając kierunek. Oczywiście humaniści są potrzebni, ale nie w takiej ilości. Jak ktoś idziena studia "bo tam łatwiej" lub "byle ukończyć" to ma PH więcej niż 5,5. ad.1 Fakt nie interesuje mnie co kto ukończył, i że jako kiepski historyk, filozof, politolog nie ma pracy. Jego wybór, tylko czemu moje pieniądze? Jestem za PŁATNYMI studiami. ad2. Dlaczego dana osoba poszła na kierunek wiedząc, że po nim nie będzie pracy? ano pewnie ciocia przepchnęła, wój obiecał pracę, stryj naciskał, ale dlaczego zmarnowali publiczne pieniądze wiedząc, że to do niczego się nie przyda? Studia nie musi mieć każdy i powinny być PŁATNE! ad3. W większości dziedzin po przerwie na pracę w macu nikt nie przyjmie delikwenta do pracy w wyuczonym zawodzi bo nie jest na bieżąco, część zapomniał itd. Ja bym inżyniera po 2 letniej przerwie nie zatrudnił. ad4. Pewnie, że nie. Ale można pracować w zawodzie pokrewnym nawet na niższym stanowisku. Ważne doświadczenie, które można ująć w CV ad5. Tak płacą podatki i dodatkowo powinni spłacać kredyt studencki ad6. Są powody obiektywne - choroba, sytuacja rodzinna, wygrana w LOTTO :) .

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@muflon63: Popieram w 100%. I zgadzam się wiedza jest w cenie! Student powinien za naukę zapłacić, a następnie zarabiać min. 3x najniższą krajową aby ten kredyt spłaić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@muflon63: Myślę, że Wybitny student nie ma problemu, przeciętny "da radę", no ale jest grupa "bo kolega/chłopak/dziewczyna tam studiuje to ja też, bo tata kazał, bo stryj jest dyrektorem w zakładach i mnie zatrudni...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@muflon63: Popieram. Studia powinny być dla osób z najlepszymi wynikami. Nie jest hańbą mieć skończiną zawodówkę i zarabiać w McDonaldzie. Ale głupotą jest iść na studia bo tak! Bo wszyscy idą. Lepiej być dobrym mechanikiem niż kiepskim inżynierem, lepiej robić pyszne hamburgery niż udawać , że się jest nauczycielem!

Odpowiedz
avatar muflon63
2 2

@thebill: Też uważam, że ten szał na wyższe wykształcenie jest idiotyczny. Dla niektórych rodziców jest to wręcz ujma, że dziecko zwyczajnie nie chce studiować, albo woli się najpierw rozejrzeć i rozsądnie wybrać kierunek. Bo nie oszukujmy się, wiele ludzi zaraz po maturze w gruncie rzeczy nie wie co chce robić i albo idzie na cokolwiek, albo potem rzuca / zmienia kierunek, albo - co moim zdaniem jest najrozsądniejsze - daje sobie po prostu czas. Rok - dwa, popracować, zasmakować dorosłości i się przekonać na co chce się iść, jeśli w ogóle. Problem polega na tym, że ten trend jest nakręcany odgórnie. Na przykład nie wiem czy wiesz, ale jakiś czas temu izba aptekarska chciała likwidacji techników farmacji. Usiłowali wymusić, żeby wszyscy pracujący w aptekach byli po studiach farmaceutycznych, ostatecznie to chyba nie przeszło. Moim zdaniem jest to kompletny idiotyzm, bo do podawania leków z półki naprawdę wystarczy wykształcenie techniczne. I tak w każdej aptece są farmaceuci z wyższym wykształceniem, którzy zajmują się na przykład przygotowywaniem leków recepturowych. Kierownikiem apteki też można zostać tylko z wyższym wykształceniem, co ma sens. A niestety wynagrodzenie dla pracowników apteki jest raczej niskie, a studia farmaceutyczne bardzo wymagające. Jaki to ma sens? A to tylko jeden z przykładów. Wcześniej to samo zrobiono z zawodem nauczyciela czy położnej. Kiedyś było studium i studia (w Stanach do dziś funkcjonuje podobne rozróżnienie i jest ogólnie więcej stopni w edukacji). Pytanie brzmi, czy naprawdę absolutnie wszyscy w danym zawodzie muszą być magistrami? W niektórych przypadkach pewnie tak, na przykład lekarze. Ale jednak nie w każdym zawodzie tak jest.

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
-2 6

@thebill: I uważasz, że płacenie grubej kasy za wykształcenie rozwiąże problem? Że wtedy na studia będą iść tylko ambitni ludzie z głową pełną ideałów? Bo jakoś mam wrażenie, że wtedy uczelnie byłyby pozapychane bananową młodzieżą z bogatych domów, a osoby mniej zamożne, ale zdolne (uwaga: bycie zdolnym niekoniecznie ma odbicie w ocenach szkolnych i wynikach na maturze) musiałyby obejść się smakiem, bo tylko część z nich odważyłaby się na zaciąganie kredytów. W efekcie miałbyś rynek pracy zawalony nierobami z wymaganiami z kosmosu, a dobrego inżyniera byś ze świecą szukał. Nie twierdzę, że obecna sytuacja jest w porządku, bo mamy zdecydowanie za dużo szkół wyższych i nawet UJ czy UW żałośnie walczą o każdego studenta, ale rynek pracy absolwentów weryfikuje: jak ktoś jest zdolny, to sobie poradzi, jak ktoś zdolny nie jest, to i ukończenie zamawianego kierunku nie sprawi, że utrzyma pracę w zawodzie, chyba że ma znajomości, ale tego nie da się wyplenić. Dalej narzekajcie, że gdyby dzięki Waszym podatkom nie fundowano nauki studentom, to byście mieli na koncie miliardy złotych, a za komórką na miotły basen i prywatne SPA.

Odpowiedz
avatar muflon63
3 3

@AskeladdsWife: Wiesz, tu nawet nie chodzi o podatki. Niechby te studia nawet były w dalszym ciągu darmowe, ale progi wyższe, a nie jak teraz, że każdy się gdzieś tam dostaje. Jeszcze za czasów moich rodziców na studia były egzaminy oprócz matury. Na zachodzie trzeba przygotować projekt, napisać list motywacyjny, przyjść na rozmowę kwalifikacyjną. Już nie wspominając o tym, że za czasów moich dziadków zdawało się maturę ze wszystkiego i to dopiero było ogólne średnie wykształcenie, a nie jak teraz, że nawet banalnie prostą maturę z matematyki ciężko niektórym zdać i to na 30%. 30! Gdzie na zaliczenie normalnie na jakichkolwiek egzaminach jest 50%+1. Takie obniżanie standardów do niczego nie prowadzi, a odbija się na poziomie właśnie kształcenia wyższego, które stało się przedłużeniem ogólniaka. Już nie trzeba STUDIOWAĆ, czyli zgłębiać wiedzy trochę na własną rękę pod kierownictwem wykładowców, samemu poszukując branżowej wiedzy, literatury itp. Nie, teraz musisz wkuć podręcznik albo nawet i to nie, wystarczy, że się nauczysz formułek ze slajdów. A nie na tym powinno polegać studiowanie. Człowiek po studiach to powinien być specjalista, tylko bez doświadczenia, które będzie zdobywał z czasem. Takie studia i przepychanie ludzi na siłę to marnowanie pieniędzy i psucie rynku. Wystarczy przejrzeć ogłoszenia o pracę. Ciężko znaleźć takie, gdzie nie jest wymagane wyższe wykształcenie, choć często nie ma to żadnego uzasadnienia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@AskeladdsWife:Ja na studia zdawałem egzaminy, i to było dobre. Piszesz "(uwaga: bycie zdolnym niekoniecznie ma odbicie w ocenach szkolnych i wynikach na maturze)" To co ma znaczenie? Wynik testu IQ? czy może oświadczenie rodzica? Ale egzamin wstępny powinien weryfikować dostęp na uczelnie. Kredyt studencki to nic strasznego. Jeżeli ktoś jest zdolny to już na 2 - 3 roku ma pracę zapewnioną i kredyt spłacony. firmy walczą o najlepszych. Jeśli egzaminy wstępne odsiały by tych najsłabszych to mniejsza podaż na rynku pracy specjalistów wymusiła by zwiększenie ich zarobków i bezproblemową spłatę zaciągniętego kredytu. Uchroniło by to też budżet przed wykształceniem inżynierów, lekarzy, którzy zaraz po studiach pracują za granicą,(opłacało by się pracować w kraju - większe zarobki) oraz konieczność spłacenia kredytu (nawet jeśli osoba wyjedzie i kredyt spłaci firma zagraniczna uczelnia będzie miała kasę na rozwój np. laboratoriów, prowadzenie badań naukowych czy zatrudnienie wybitnych naukowców.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@AskeladdsWife: Ty masz chyba jakiś problem z głęboka nadinterpretacja tego co się do Ciebie mówi. Napisałam mniej więcej tyle, ze każdy jest odpowiedzialny za swoje wybory. Sama musiałam się troche przekwalifikować, bo okazało się, ze praca po wybranym przeze mnie kierunku nie do końca mi odpowiada. Nie mam do nikogo o to pretensji. A Ty mi wyjeżdżasz o ocenianiu innych i byciu nadczłowiekiem? :) Jak ktoś idzie na jakiekolwiek studia, a potem plącze ze nie ma pracy i nie robi nic, by zmienić swoja sytuacje to wybacz, ale zalować go nie Bede. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, ze smażenie hamburgerów to jest dla kogokolwiek praca marzeń. Choćby ze względu na zarobki (każdy dąży do dobrobytu i to jest normalne).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@muflon63: Tak, znam problem z biotechnologia, dotyczył on również mojego rocznika. Niektórzy rzeczywiście wyjechali. Uwierz mi, ze Ci co zostali znaleźli dobre zatrudnienie (choć niekoniecznie zgodne z kierunkiem), bo jedna z przydatnych cech jest bycie elastycznym na rynku pracy. Humaniści tym bardziej musza być elastyczni. Oczywiście, ze praca w Maku nie hańbi, żadna praca nie hańbi. Ale wmawianie młodym ludziom, ze warto iść na socjologie, by spełniać marzenia to nieporozumienie. Tym bardziej, ze w tej chwili można dobrze zarabiać, będąc np. hydraulikiem.

Odpowiedz
avatar muflon63
2 2

@sweetsecrets: Otóż to, właśnie o tym mówię: mniej ludzi powinno w ogóle iść na studia. Bo jest zapotrzebowanie i dobre zarobki również w zawodach niewymagających wyższego wykształcenia. Studia powinny być bardziej elitarne (nie finansowo, tylko pod względem wiedzy i wymagań) i automatycznie ludzi z nikomu niepotrzebnym wyższym wykształceniem byłoby mniej, a ci, którzy już tego magistra mają, faktycznie zarabialiby lepiej. Bo się na to napracowali. A teraz mnóstwo z tych socjologów czy pedagogów z Bożej łaski kończy takie kierunki tylko dlatego, że nigdzie indziej się nie nadawali / nie dostali, a nie z przekonania i powołania. A potem mamy na przykład coraz gorszych nauczycieli i kółeczko obniżającego się poziomu edukacji się zamyka. A elastycznym trzeba być niezależnie od zawodu, bo żyjemy w bardzo dynamicznie zmieniającym się świecie. Ale o wiele łatwiej jest się przekwalifikować mając porządne wykształcenie i szeroką wiedzę ogólną choćby na poziomie szkoły średniej. A tymczasem dążymy do jak najwcześniejszego profilowania, co wcale dobre nie jest. Do matury żaden przedmiot nie powinien być zaniedbywany, bo humanista też musi umieć liczyć choćby po to, żeby zrozumieć umowy kredytowe i podatki, a ścisłowiec musi znać historię, żeby zrozumieć co się dzieje na świecie i dlaczego. Można rozszerzać poszczególne przedmioty, ale absolutnie nie kosztem innych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2018 o 11:08

avatar AskeladdsWife
-1 1

@sweetsecrets: Ale Ty nie mówiłaś o ludziach, którzy płaczą, że nie mają pracy po ukończeniu swojego kierunku studiów, a o tym, że studiowanie takich kierunków jest bezcelowe, bo Ty tak mówisz. I serio, to nie Twoja sprawa, że ktoś może woleć smażyć hamburgery niż budować rakiety. Mówisz, że nie masz do nikogo o nic pretensji, a mimo to uważasz, że musisz wypłakać się w Internecie, bo ktoś ma czelność studiować kierunek, który Ci nie odpowiada.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
0 0

Askeladds a kto in każe studiować totalnie nie przyszłościowe kierunki?

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
0 0

Ja idąc do ogólniaka postawiłam na studia dziennikarskie. Już widziałam się jak zbieram info do reportażu w tefałenie czy innym polsacie. W drugiej klasie, czytając o tym kierunku nie tylko na stronach uczelni ale ogólnie, doczytałam że co roku mury uczelni opuszcza ok 40 tys absolwentów tego kierunku. I doszłam do wniosku, że ja skończę studia za jakies 4 lata, do tego czasu rynek zasili 160 tys absolwentów. I zadałam sobie jedno, zasadnicze pytanie: "czy ja znajdę po tym kierunku pracę marzeń"? I odpowiedź brzmi nie. I tu nie chodzi nawet o marnowanie pieniędzy podatników, ale o mój czas. Doszłam do wniosku że szkoda mi tych min 3 lat na studia, tym bardziej że nie mam w sobie na tyle samozaparcia i pomysłu żeby coś z tym wykształceniem zrobić, np. stworzyć swój portal internetowy. Teraz pracuje w Biedronce. Niech każdy mówi co chce, ale ta praca nie jest zła. Przynajmniej uczciwie na siebie zarabiam, nikt mi nie może zarzucić że zrobiłam sobie dzieci i ciągne z państwowego :) Jasne, że nke chcę siedzieć na kasie do emerytury, ale żeby to zmienić w przyszłości nie stwierdzam "a pójdę na studia, bo to lubie, będzie fajnie", bo zdaje sobie sprawę ze na studia techniczne się nie nadaję a po humanistycznych wrócę do Biedronki jako wykształcony kasjer-sprzedawca. Przejrzałam oferty pracy, jakich jest najwięcej, jakie są wymagania. Zauważyłam ze pracodawcy zaczynają stawiać na niemieckojęzycznych specjalistów HR, młodszych specjalistów księgowości itp. Znalazłam w internecie kursy, które sa ukończone egzaminem MEN, i działam. Ale na pewno nie wpadne na pomysł żeby iść na studia bo tak. Bo tak chcę, bo moge. A jak ktoś chce spełniać swoje pasje, niech sobie je finansuje jak ktoś tu napisał.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Nigdy w Maku nie pracowałam, ale rzeczywiście widzę, że ludzie podchodzą do tej pracy z pogardą, co zresztą widać nawet w niektórych komentarzach tutaj. Nigdy tego nie zrozumiem, bo praca jak praca, co komu do tego, gdzie ktoś pracuje? Znałam kiedyś osobę, której marzeniem była praca w sklepie i była bardzo szczęśliwa, gdy dostała tam robotę, a to wcale lepsze od Maka nie jest. Więc ja w tym widzę po prostu żałosną próbę dowartościowania się kosztem drugiej osoby.

Odpowiedz
avatar Juannita
-1 1

- nie pasuje

Odpowiedz
avatar Ara
0 0

Kiedyś mówiło się, ze żadna praca nie hańbi. Też nie rozumiem "hejtu" na McDonald's zwłaszcza, że czasem lubię tam coś zjeść i zdaję sobie sprawę, że ktoś tam pracowąć musi ;) Inna sprawa, że zwykle jest tak, że pierwsi do krytykowania cudzego zawodu są ludzie, którzy sami nie mają pracy bo "zmowa panie, samo oszusty i znajomości trzeba mieć!". Także nie przejmowałbym się zbytnio.

Odpowiedz
Udostępnij