Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, cz. 2. Wraz z [S]iostrą,…

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, cz. 2.

Wraz z [S]iostrą, poprzez umowę notarialną, z klauzulą, że nikt nie ma prawa do zachowku, otrzymałyśmy od dziadka duży dom. Dom mocno zaniedbany, wymagający generalnego remontu.
Z [S] wiele razy rozmawiałyśmy o tym, co zrobimy z domem, ale obie byłyśmy zbyt młode, jak na podjęcie takiej decyzji, więc to odsuwałyśmy w czasie. Wiedziałyśmy, że mieszkać razem nigdy nie będziemy (odsyłam do cz. 1 - http://piekielni.pl/81932).

W historii występuje mój już wtedy [M]ąż.

Pierwszą część historii zakończyłam na etapie wyprowadzki [S] do miasta obok.
W mieście mieszkała przez rok, w tym czasie utrzymywałyśmy normalny kontakt (nie było o co się kłócić).

Właśnie po roku od jej wyprowadzki nasz brat, mieszkający od 9-ciu lat za granicą, zaproponował jej, aby przyleciała do niego, on jej pracę załatwi i zamieszkają razem. Długo się nie zastanawiała, w ciągu miesiąca znalazła się u niego, biorąc ze sobą koleżankę [K]arolinę (razem mieszkały
i pracowały w mieście).

Po dwóch tygodniach od wyjazdu poinformowała mnie, że muszę podjąć decyzję, czy sprzedajemy dom, czy ja odkupię od niej połowę. Nie byłam gotowa na podjęcie takiej decyzji na już, o czym ją poinformowałam. Zaczęły się telefony co drugi dzień, raz od [S], a innym razem od naszego brata (który ze sprawą nie miał nic wspólnego).

Telefony typu:
[S] Kur... nie mam za co żyć, potrzebuję pieniędzy, zaraz wyląduję na ulicy!
[J] Jak to możliwe, skoro wzięłaś ze sobą 30 tys. złotych? (oszczędności po dziadku)
[S] Kur... ty nic nie rozumiesz, tutaj to są grosze, jeszcze musiałam pożyczyć Karolinie! Wyślij mi pierwszą ratę 20 tys. za dwa dni (aha, to już decyzja podjęta, że kupuję? :) )
[J] Jak dobrze wiesz, ja nie mam nawet złotówki. Pieniądze ma mój [M]ąż i najpierw muszę z nim podjąć decyzję. A poza tym, nawet gdybym pieniądze miała, to bez umowy notarialnej nie wyślę ci nawet 100 zł.
[S] Kur… ty mi nie chcesz dać moich pieniędzy! To są moje pieniądze i masz mi je dać!
[J] To nie są twoje pieniądze, tylko twoja połowa domu, a to dwie różne rzeczy.
[S] Ja pier... ty jesteś nienormalna! Zaraz ma do nas dolecieć chłopak Karoliny, czy ty nie rozumiesz, jaką mam teraz ciężką sytuację?!

Po tej rozmowie dzwoni [B]rat.
[B] Słuchaj, połowa domu jest [S] i jej się ta kasa należy.
[J] A może ty mi wyjaśnisz, jak to jest, że ludzie wyjeżdżają za granicę, żeby zarobić 30 tys., a ona tyle wywiozła i po 2 tygodniach grozi jej ulica?
[B] Taa, tylko ci ludzie mieszkają po 30 osób w jednym pokoju, a [S] przecież na starcie musi się urządzić.
[J] A nie może zacząć się urządzać, jak już zacznie pracować? Przecież mieszka z tobą.
[B] Ale musimy wynająć inny dom, bo się ciasno zrobiło, potrzebujemy 3 tys. EUR na zaliczkę (kwoty dokładnie nie pamiętam).
[J] Siedzisz tam od lat, [S] pojechała z pieniędzmi i co, nie macie na zaliczkę? Skoro ją tam ściągnąłeś, to chyba zdawałeś sobie sprawę, co to oznacza?
[B] Ale ja nie mam kasy! Jeszcze ma dojechać chłopak Karoliny.
[J] A właśnie, kto normalny ściąga do siebie jakiegoś kolesia, kiedy sytuacja jest taaaka krytyczna? Przecież [S] i [K] jeszcze nawet nie zaczęły pracować!
[B] No chcą, to ściągają, co nie. Słuchaj, bo [S] już rozmawiała z prawnikiem i jesteś raczej w kiepskiej sytuacji (tutaj zaczęły się groźby).
[J] Fajnie, tylko oboje wiecie, że ja nie mam pieniędzy.
[B] No to pogadaj z [M], kupujcie i po problemie.

Kolejna rozmowa z [S]:
[S] Masz podjąć decyzję, kupujesz ten dom, czy go sprzedajemy, ile można się zastanawiać?!
[J] Przez ostatnie lata obie się zastanawiałyśmy, a teraz ja mam podjąć decyzję w tydzień?!
[S] Rozmawiałam z prawnikiem, i to ty masz w tej sytuacji przeje...ne, a nie ja, hahaha. Tak że do jutra chcę decyzję.

Tego typu telefony trwały przez miesiąc. W międzyczasie prowadziłam rozmowy z [M], który domu kupować nie chciał. Nie chciał, bo dom dużo za duży, wymagał włożenia w niego równowartości nowego, małego domku. Kto duży, stary dom ma, ten wie, że to jest skarbonka bez dna.

W końcu do [S] dotarło, że pogróżki nic nie dają, postanowiła się pogodzić i ustalić, kiedy dam ostateczną odpowiedź, czy dom kupię, czy sprzedajemy.
Termin ustaliłyśmy, miałam dodatkowych 5 miesięcy na podjęcie decyzji, wypadało to na grudzień. Do grudnia kontakt miałyśmy bardzo dobry.

W końcu grudzień przyszedł, 3 dni przed świętami [S] pyta o decyzję.

W tamtym czasie przechodziłam trudny okres i nie brałam pod uwagę żadnego zakupu domu, więc poinformowałam [S], że dom sprzedajemy.

Wywiązał się dialog:
[S] No i ok, to wyślij mi zdjęcia pomieszczeń, na pewno wszystko posprzątałaś na święta, hehe, to zdjęcia będą w sam raz, żeby wystawić ogłoszenie w necie. Ja się wszystkim zajmę, tylko zdjęć potrzebuję.
[J] No nie, nie posprzątałam. Przypominam, że mieszkam na jednym piętrze, a jest jeszcze parter, poddasze i piwnica. Poza tym, zanim wystawimy dom na sprzedaż, to trzeba trochę ogarnąć - przejrzeć wszystkie rzeczy i wyrzucić, co niepotrzebne.
[S] No to ogarnij.
[J] Ale tego nie da się zrobić w 3 dni, sama wiesz, ile tu jest rzeczy. A poza tym, dlaczego miałabym sama sprzątać? To ty chcesz zrobić coś z domem, więc skoro chcesz sprzedać, to niestety musisz się tym zająć.
[S] No chyba cię poj...ło, że ja przylecę, żeby dom sprzątać! Ludzie w gorszym stanie wystawiają i jakoś sprzedają! Przestań wymyślać i wyślij mi te zdjęcia!
[J] Chcesz szybko sprzedać dom tak? Jeśli po dwóch tygodniach ktoś będzie chciał obejrzeć dom, to myślisz, że w ogóle nieprzygotowany do sprzedaży go zachęci?
[S] Jak się znajdzie kupiec, to wtedy się posprząta.
[J] A nie rozsądniej najpierw posprzątać, a potem szukać kupca?
[S] Dobra, widzę, że specjalnie wymyślasz idiotyczne problemy, więc wynajmę firmę sprzątającą, niech wszystko wypier...lą.

I tutaj na chwilę przerwę, żeby wyjaśnić. Nigdy nie sprzedawałam domu i moja wiedza na ten temat była mocno ograniczona, ale logicznym wydawało mi się, że dom do sprzedaży najpierw trzeba przygotować, czyli zminimalizować ilość osobistych rzeczy, przynajmniej w pomieszczeniach, z których się nie korzystało. Druga sprawa, zwyczajnie chciałam się zabezpieczyć. Znając [S], gdyby znalazł się kupiec i trzeba by było ogarnąć dom, toby powiedziała, że muszę wszystko zrobić sama, bo ona nie dostanie urlopu przez najbliższe 2 lata, a jak tego nie zrobię, to sama mam od niej kupić.

I tak temat ucichł na kolejnych 5 miesięcy. Przyszedł maj, nie utrzymywałyśmy z [S] kontaktu. Minął dokładnie rok, od kiedy [S] wyjechała za granicę i od kiedy zażądała kupienia od niej domu.

Moja i [M] sytuacja się poprawiła, podjęliśmy decyzję, że dom kupujemy. Już miałam pisać w tej sprawie do [S], kiedy się okazało, że przylatuje do Polski. Umówiłyśmy się na spotkanie.

Pierwsza zaczęła [S]. Otóż skoro nie chcę domu kupić, a ona nie będzie czekać latami, aż ktoś dom kupi, to ona podaje mnie do sądu, niech komornik zajmie się sprzedażą domu. W myślach pogratulowałam pomysłu. Iść po najmniejszej linii oporu, sprzedać dom za grosze, bo ja zła siostra nie chcę odwalić za nią całej brudnej roboty związanej ze sprzedażą domu.

Poinformowałam [S], że kupię od niej połowę domu, w 5 ratach. Dwa dni później podpisałyśmy umowę przedwstępną, taką bez notariusza. Umówiłyśmy się, że [S] da mi znać, kiedy będzie kolejny raz w Polsce z miesięcznym wyprzedzeniem, a ja zacznę załatwiać papiery.

Przez kolejnych 5 miesięcy kontaktu również nie utrzymywałyśmy - w końcu cel został osiągnięty, już nie byłam jej potrzebna prawie do niczego.

I tak w październiku [S] potwierdziła, że przylatuje w listopadzie, a więc rozpoczęłam załatwianie dokumentów. A wraz z nimi wznowił się kontakt z [S], wyłącznie na temat domu, gdzie każda rozmowa kończyła się kłótnią. Nie bardzo to rozumiałam, w końcu wszystko szło po jej myśli, a jednak potrafiła wyrwać słowo/zdanie z kontekstu i rozpocząć nic niewnoszącą kłótnię.

Największym problemem okazało się zameldowanie. Ja chciałam, żeby zaraz po podpisaniu aktu notarialnego się wymeldowała, [S] wymeldować się nie chciała. Dodatkowo usłyszałam, że jak ją oszukam, to mnie poda do sądu i w ogóle cała ta sprzedaż domu to jest jak by ją tu oszukać bardziej.

U notariusza.

Notariusz wiedział o problemie meldunku, zapytał [S], czy meldunek jest jej do czegoś potrzebny, skoro na stałe mieszka za granicą. Odpowiedź [S]: Nie.

Powiedziała, że jeśli po notariuszu zawiozę ją do Urzędu Skarbowego, potem do gminy się wymeldować, a potem do jej hotelu, to ona może się wymeldować (między notariuszem a jej hotelem ok. 60 km, miasta po dwóch przeciwnych stronach, pośrodku miejscowość z domem). Jedyne, co mi pozostało, to zapis w akcie, że [S] zobowiązuje się wymeldować przed otrzymaniem ostatniej raty.

[N]otariusz zapytał, na jaki adres ma wysłać [S] dokumenty.
[S] Na ... (tu podała adres domu, który właśnie sprzedawała).
[J] Może podaj swój aktualny adres, ja już od dawna nie odbieram poczty zaadresowanej do ciebie.
[S] Ale to jest bez sensu, a jak np. za miesiąc się stamtąd wyprowadzę?!
[N] Proszę pani, mimo wszystko, aby otrzymać korespondencję, podaje się adres zamieszkania, nie adres zameldowania.

[S] podała adres, ale niepełny, bo po prostu go nie znała.

Tak zakończyła się znajomość pomiędzy mną, a rodzoną siostrą i naszym bratem, który stanął murem za [S] i również zerwał ze mną kontakt.

I jeszcze tylko taki malutki smaczek. Pierwszą ratę [S] otrzymała w gotówce przy notariuszu, kolejne raty mam wpłacać na konto bankowe wskazane przez [S]. [S] wskazała konto narzeczonej naszego brata.

Dom jest mój (i męża) od pół roku, jednak do dzisiaj mam koszmary, że brat z siostrą przyjeżdżają, robią imprezy, niszczą, wynoszą moje rzeczy, żądają własnego pokoju, a ja tylko chodzę i sprzątam po nich gigantyczny syf...

Zgadzam się, że [S] miała prawo ode mnie żądać decyzji w sprawie domu, ale można było to zrobić w normalny sposób. Znalezienie kupca na tak wysoki dom mogło trwać latami, dla [S] najlepszą opcją był zakup domu przeze mnie, ale nie miała prawa mnie do tego zmuszać.

Z rodziną najlepiej na zdjęciu

by andtwo
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
23 29

Obawiam się, że w momencie, w którym istnieje współwłasność, nie istnieje żaden prosty sposób na przymuszenie współwłaściciela do zbycia danej rzeczy. Można, rzecz jasna, sądzić się i próbować wykazać, że druga strona złośliwie odmawia rozliczenia się lub sprzedania rzeczy, ale w momencie, w którym chodzi o dom, który zamieszkujesz, oraz o sytuację materialną, to siostra mogłaby się z Tobą sądzić do świętego nigdy a i tak by przegrała. Wszystkie telefony i informacje o prawnikach były bzdurą, albo prawnik wydał opinię na podstawie nieprawdziwych informacji. Co do wymeldowania, to bardzo dobrze, że je wymusiłaś. W momencie, w którym jest to już ostatnia prosta i to jej zależy bardziej na uregulowaniu wszystkich spraw, nawet bym ją postawił przed faktem dokonanym u notariusza, że ma się wymeldować natychmiast po podpisaniu umowy a przed otrzymaniem pierwszej raty - jak nie podpisze umowy, to się nie rozliczycie i cała podróż psu na budę :) Skoro relacje i tak już były w rozsypce, to wiele nie ryzykowałaś.

Odpowiedz
avatar Poluck
20 20

@Grav: Dokładnie, nie ma możliwości zmusić kogoś do sprzedania. Jedyne co siostra mogłaby zrobić to sprzedać swój udział w domu a ktoś kupić tylko 50%.

Odpowiedz
avatar muflon63
8 12

@Grav: Da się uzyskać nakaz sądowy sprzedaży, ale jest to bardzo żmudny i długi proces, co więcej późniejsze jego egzekwowanie też może trwać latami. Niekoniecznie musi się powieść, wszystko zależy od stanowisk stron. Niemniej sąd na pewno by również oczekiwał po prostu decyzji, czy autorka w ogóle chce sprzedać czy chce spłacać. W drugim przypadku można uzyskać nakaz spłaty na wartość określoną przez rzeczoznawcę i w najgorszym wypadku ściąganą przez komornika, oczywiście ze wspólnego majątku małżonków (tu się odwołuję do idiotycznego zdania z historii, że to mąż ma pieniądze - o ile nie było podpisanej intercyzy i nie jest to prywatny majątek męża w świetle prawa, to ewentualny komornik ściągnąłby należność od niego również).

Odpowiedz
avatar Grav
3 7

@muflon63: Czy ja napisałem cokolwiek innego? ;)

Odpowiedz
avatar Habiel
10 14

@Grav: Ja to skomentuję w ten sposób- wszystko wyjęte z Kodeksu Cywilnego. 1. Siostra mogła spokojnie sprzedać swoją część domu. Art. 198. "Każdy ze współwłaścicieli może rozporządzać swoim udziałem bez zgody pozostałych współwłaścicieli.", a więc bez proszenia się autorki mogła zrobić ze swoją połową co chciała. Musiałaby tylko ustalić, która część domu jest jej lub sprzedać to jako prawo do 1/2 nieruchomości. Siostra autorki mogła domagać się zniesienia współwłasności. To, że siostra nie miała funduszy na odkupienie połowy siostry, sąd by nie interesowało. On by tylko podzielił, że przykładowo góra jest autorki, a dół siostry, jeśli istnieje możliwość takiego podziału bez naruszenia właściwości domu . At.210 "§ 1. Każdy ze współwłaścicieli może żądać zniesienia współwłasności. Uprawnienie to może być wyłączone przez czynność prawną na czas nie dłuższy niż lat pięć. Jednakże w ostatnim roku przed upływem zastrzeżonego terminu dopuszczalne jest jego przedłużenie na dalsze lat pięć; przedłużenie można ponowić." Ewentualnie w grę wchodziłoby sprzedanie budynku i podział zysków, jeśli autorka by nie chciała odkupić 1/2 siostry, bo nie miałaby funduszy. Ale to już wszystko zależałoby od tego jak ten dom wygląda i czy można np dostawić do niego schody na piętro itd. Także jak dla mnie obie siostry są piekielne. Jedna, bo naciska i nie potrafi zrozumieć sytuacji autorki, a autorka za to, że nie potrafiła się określić, czy dom sprzedadzą, czy odkupi połowę siostry. Albo wóz, albo przewóz. I co do wymeldowania- jeśli autorka udowodniłaby, że siostra nie zamieszkuje od pół roku, to może wnieść wniosek jako właściciel nieruchomości o wymeldowanie. Problem tu taki, że siostra jest współwłaścicielką, a więc ma prawo do posiadania, więc wymeldowanie jej nic by jej nie dało, póki istniałaby współwłasność.

Odpowiedz
avatar Grav
1 1

@Habiel: Oczywiście, to też jest opcja, ale znajdź kupca na pół domu... To że coś jest rozwiązaniem według litery prawa, to nie znaczy że faktycznie rozwiązaniem jest.

Odpowiedz
avatar Moby04
0 0

@Grav: Tylko, że tu nie było próby zmuszenia do sprzedania a odkupu części domu, więc trochę nie na temat... :)

Odpowiedz
avatar muflon63
25 35

Tak naprawdę, to obie jesteście piekielne. Skoro siostra jest współwłaścicielką domu, to może zażądać od Ciebie chociaż DECYZJI, zwłaszcza że dziećmi przestałyście być zdaje się jakiś czas temu. Owszem, piekielne z jej strony jest to, że domagała się pieniędzy albo sprzedaży całego domu teraz, już natychmiast - spraw związanych z nieruchomościami tak się nie załatwia. Ale skoro Tobie się odmienia co kilka miesięcy czy jednak warto czy nie warto kupować i remontować, to dlaczego do niej masz pretensje, że w sytuacji awaryjnej chciała od Ciebie choć decyzji, żeby samej móc cokolwiek przedsięwziąć? To, dlaczego się w takiej sytuacji znalazła, nie ma w tym momencie znaczenia. Mogła równie dobrze bez pytania Ciebie o zdanie albo po miesiącu czy dwóch braku decyzji z Twojej strony wystawić na sprzedaż pół domu. Tak, można sprzedać pół domu, nawet jeśli to nie jest bliźniak. I wtedy dopiero byś miała jazdy zapewne z obcymi ludźmi. I tak, skoro zamieszkujesz dom to chociaż siostra jest współwłaścicielką, ale w nim nie mieszka, to na Tobie spoczywa obowiązek drobnych remontów czy tym bardziej sprzątania tego domu. I mówię to na podstawie wyroku sądu z niedawnej sprawy, w której byłam świadkiem. Dom odziedziczony przez troje dzieci, zamieszkiwało jedno. Jedno, niezamieszkujące, chciało spłaty - jak Twoja siostra. To zamieszkujące broniło się twierdząc, że przecież przez x lat wydało tyle i tyle na remonty. Na co sąd stwierdził, że oczywistym jest, że o dom dba i inwestuje zamieszkujący i ciężko żeby mu siostra dom remontowała, w którym nie mieszka. Zwłaszcza, że remonty były drobne i nie wpływały znacząco na wartość domu. Więc tym bardziej POSPRZĄTANIE należało do Ciebie. Co do meldunku, to będąc już wyłączną właścicielką możesz sama pójść i wymeldować siostrę w świetle obecnych przepisów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 21

@Grav: A ja nie widzę powodu, dla którego współwłaściciel nieruchomości ma czekać w nieskończoność, aż drugiemu ustabilizuje się sytuacja finansowa i podejmie w końcu decyzję. Co go to obchodzi? Druga strona też może mieć plany i potrzebować pieniędzy na ich realizację. Mieszkać w domu i odwlekać decyzję o spłacie/sprzedaży ile się da - bardzo wygodnie.

Odpowiedz
avatar muflon63
9 9

@Grav: Ale dlaczego współwłaściciela to ma obchodzić? Napisałam przecież, że żądanie spłaty natychmiast jest piekielne, ale domaganie się podjęcia jakiejś decyzji już nie. Każdy chce wiedzieć, na czym stoi. Spójrz na to tak: autorka jest współwłaścicielem nieruchomości i czerpie z tego latami określoną korzyść w postaci zamieszkiwania w niej bez konieczności płacenia czynszu za wynajem. Ma gdzie mieszkać i opłaca tylko media, które sama wykorzystuje. W tym samym czasie jej siostra będąca współwłaścicielem tej samej nieruchomości z różnych względów w niej nie zamieszkuje i jest z tego powodu zmuszona miesiąc w miesiąc ponosić zwiększone koszty. Tak więc w tym czasie jej korzyść z posiadania nieruchomości jest tylko teoretyczna do czasu spłaty lub zamieszkania tam. Tymczasem autorka ma do dyspozycji cały dom, chyba że siostra połowę pomieszczeń pozamykała na klucz, który zabrała ze sobą, ale nie wynika to z treści historii. Tak więc autorka korzysta z całego domu (albo przynajmniej ma taką możliwość) bez ponoszenia żadnych kosztów z tego tytułu, choć jest właścicielem tylko połowy nieruchomości. W tym samym czasie jej siostra musi płacić za wynajem. Tak naprawdę równie dobrze siostra mogła bez ostrzeżenia sprzedać połowę domu albo ją wynająć, skoro nie chce mieszkać z siostrą, a w ten sposób by sobie odbiła choć część kosztów swojego wynajmu. Być może stwierdziła, że taka sytuacja jest bez sensu i postanowiła za pieniądze ze spłaty kupić mieszkanie lub chociaż sfinansować wkład własny w kredyt i wreszcie być na swoim w nieruchomości, której jest właścicielką. Tymczasem, wbrew temu jak autorka przedstawiła sytuację, to autorka jest na uprzywilejowanej pozycji, bo korzysta z nieruchomości. W tym wszystkim nie ma najmniejszego znaczenia, czy autorka ma czy nei ma jak spłacić siostry. Siostra może w tej sytuacji swoją połowę wynająć, sprzedać albo np. spróbować wyodrębnić w domu dwa mieszkania z odrębnymi księgami wieczystymi, jeśli sytuacja na to pozwala (czasami da się tak zrobić). Tymczasem poszła siostrze na rękę umożliwiając jej przejęcie całości domu, co moim zdaniem jest dla samej autorki o wiele korzystniejsze niż mieszkanie z obcymi ludźmi.

Odpowiedz
avatar andtwo
-4 10

@muflon63: Nie, nie mam obowiązku sprzątania niezamieszkanej przeze mnie części domu. Nie mam obowiązku nawet sprzątania własnej części, jeśli mi się nie chce. I tu nie chodziło o sprzątanie, tylko przygotowanie domu do sprzedaży. Dlaczego miałabym to robić sama, skoro moje rzeczy są na moim piętrze, a na pozostałych, niezamieszkałych piętrach są rzeczy siostry, brata, bez bliżej określonego właściciela i po dziadkach? twoim zdaniem, ja powinnam przygotować dom, załatwić papiery, a siostra by przyjechała jedynie na odbiór gotówki?

Odpowiedz
avatar muflon63
7 7

@andtwo: Jako, że byłaś stroną bardziej uprzywilejowaną, to tak - w sposób oczywisty Ty ponosisz "niedogodności" związane z ewentualną sprzedażą całego domu. No, chyba że siostra decyduje się sprzedać swoją połowę domu. Wtedy musisz się liczyć z tym, że na przykład wynajmie biuro nieruchomości, którego agent dostanie klucze do domu i będzie przychodził bez ustalania z Tobą pokazywania nie Twojej połowy domu. Jeśli nie ma osobnego wejścia do części Twojej i siostry, to mogłoby być dla Ciebie uciążliwe, ale z braku jakiejkolwiek dobrej woli z Twojej strony byłoby to wówczas jedyne rozwiązanie. Wtedy zapewne również byś się skarżyła na niedobrą siostrę, która ściąga Ci obcych ludzi do domu, czyż nie? Tylko, że to nie jest (czy też raczej nie był, bo sytuacja zdaje się już jest rozwiązana) wyłącznie Twój dom i, jak przytoczył to już ktoś wyżej wraz odpowiednimi aktami prawnymi, siostra mogła swoją część nawet wynająć bez pytania Cię o zdanie i dać obcym ludziom klucze. Aha, i to nie jest moje zdanie tylko takie jest prawo. A co do dbania lub nie o nieruchomość to rzeczywiście, do pewnego stopnia nie masz obowiązku sprzątać. Nie ma ustawy na zmywanie kubków. Ale już za bałagan na działce możesz dostać mandat. Jeśli nie wierzysz to poczytaj: http://wiadomosci.wpr24.pl/za-balagan-bedzie-mandat;22913.html I naprawdę, przestań się przedstawiać jako ofiarę, bo nią nie jesteś. To jest bardzo wygodne: stwierdzić, że razem mieszkać nie chcecie, ale jednocześnie samej się nie wyprowadzić i blokować jakiekolwiek dalsze decyzje siostry. W końcu Ty miałaś gdzie mieszkać.

Odpowiedz
avatar muflon63
8 8

@andtwo: Oczywiście, że byłaś, bo tam mieszkałaś i dzięki temu nie musiałaś wynajmować mieszkania, a Twoja siostra tak. To już samo w sobie jest Twoją korzyścią. Poza tym, jak już pisałam, przedstawiasz to tak, jakbyś całą gotówkę miała oddać siostrze, a to przecież nieprawda. Zawsze mogłaś powiedzieć, że skoro sprzedajemy to wiąże się to z takimi i takimi kosztami z Twojej strony (ekipa sprzątająca, skoro koniecznie nie chcesz tego robić i agent nieruchomości) i w związku z tym Twoja część pieniędzy będzie o te koszty powiększona. Proste i logiczne. A skoro, jak sama piszesz, nawet w niezajmowanej części domu nie było bałaganu, to ja już w ogóle nie rozumiem o co chodzi z tym przygotowaniem pod sprzedaż. Owszem, są ludzie którzy nawet remontują dom lub mieszkanie przed sprzedażą, ale nie wszyscy, naprawdę. Można równie dobrze szukać kupca tak jak jest, przecież wiadomo, że te graty i tak tam nie zostaną po sprzedaży. A uwierz, że jeśli dom był do gruntownego remontu (w historii piszesz, że to by była skarbonka bez dna), to z gratami czy bez, kupującego bardziej będzie interesował stan dachu, fundamentów i instalacji, a nie ilość rzeczy w pokojach. Skoro dla Ciebie niepojęte jest, że siostra ma prawo zarządzać swoją połową domu i zażądać spłaty od spadkobiercy zajmującego nieruchomość to siostra miała rację, że sugerowała drogę sądową. Sąd by najpierw zapytał czy któraś z Was w ogóle chce tam mieszkać, a zdaje się z treści historii wynika, że nawet o tym ciężko Ci było zdecydować. Bo jeśli chcesz, to oczywistym jest spłata siostry, pytanie tylko w jakiej formie, w ilu ratach itd. A jeśli nie, to oczywiste z kolei jest, że Ty również musisz się wyprowadzić i, w razie dalszego braku porozumienia, pozostawić sprzedaż komornikowi z dużą stratą. A Wy obie zachowujecie się jak dzieci w przedszkolu, które chyba nie dorosły do podejmowania takich decyzji. Tobie po prostu nie było na rękę się wyprowadzać, nie zależało Ci na załatwieniu tej sprawy. Jednak wynajem mieszkania w mieście wyniósłby zapewne drożej niż media w domu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2018 o 21:49

avatar muflon63
6 6

@andtwo: Aha, jeśli już chodzi o sprzedaż domu po dziadkach, to mnie poinformowano w różnych biurach nieruchomości, że dom z reguły nie przedstawia wartości. Jeśli dom ma powyżej dwudziestu lat i jest do gruntownego remontu to wartość nieruchomości stanowi wartość działki. Jeśli dom przedstawia większą wartość niż działka, czyli jest młodszy niż te dwadzieścia lat albo w dobrym stanie, ewentualnie stanowi zabytek, to wówczas szacuje się wartość domu, a nie działki. Takie informacje przynajmniej ja otrzymałam, kiedy się orientowałam jakiś rok temu. Tak więc tym bardziej ilość gratów w pokojach nie ma znaczenia, bo dla kupującego taki dom ma zwykle status "do rozbiórki".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@muflon63: wartosc jest taka jaką klient chce zapłacic. Jeśli nie chcesz sprzatac zostaw wszystko i niech sie nowy wlasciciel martwi. Oczywiscie cena musi zmotywowac nabywce do zakupu zagraconego domu. Siostrabi tak ma cierpliwośc! W koncu jej polowa domu stoi i traci na wartosci. A tak z ciekawości jak to powinno wyglądać? Siostra powinna nic się nie odzywać? Przepisać ci swoją połowę? Czekać? Ile czasu i na co? jak ty się na nic zdecydować nie potrafisz przez rok!

Odpowiedz
avatar andtwo
-5 5

@thebill: mogła zażądać ode mnie decyzji, ustalając termin odpowiedzi, tak jak to robią normalni ludzie, a nie na wstępie żądając pieniędzy na konto bez jakiejkolwiek umowy. Później, kiedy ustaliłyśmy, że dom sprzedajemy, mogła wykazać minimum zainteresowania, a nie żądać ode mnie, że ja wszystko załatwię, a ona przyleci tylko po pieniądze- na co tym bardziej zgodzić się nie chciałam, bo siostra od zawsze uważała, że mam koło niej wszystko robić i wszystko za nią załatwiać.

Odpowiedz
avatar muflon63
0 0

@thebill: Co do ceny zasadniczo masz rację, sprzedasz za tyle, z ile znajdziesz kupca. Ale jednak nieruchomości się również wycenia, na przykład przy podziale majątku czy braniu hipoteki. Wtedy przychodzi rzeczoznawca i biorąc pod uwagę sytuację i ceny na rynku nieruchomości w danej okolicy, stan itp podaje szacunkową wartość. A to, że sprzedając możesz uzyskać nieco inną cenę, to już zupełnie inna sprawa. Może Ci się trafić amator, który zapłaci i dwa razy tyle.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2018 o 20:00

avatar konto usunięte
15 15

Jest taka prawna możliwość, aby zmusić do zniesienia współwłasności poprzez podział fizyczny (w przypadku domu nie ma takiej możliwości), podział prawny - przyznanie na własność 1 ze spłatą 2, bądź też sprzedaż, gdy żadna nie chce. Gdy strony nie mogą dojść do porozumienia, sprzedaż odbywa się przez komornika co jest bardzo niekorzystne dla współwłaścicieli. Siostra miała po części rację.

Odpowiedz
avatar tvh
4 6

@Jankes90: Dom też można podzielić na 2 niezależne części, jednak nie w każdym przypadku jest to fizycznie lub prawnie możliwe.

Odpowiedz
avatar andtwo
0 2

@maat_: Jeszcze nie, jestem w trakcie spłacania rat.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@andtwo: Oj to będzie cięzko, na bank będzie robić problemy

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 10

Siostra narwana a autorka niezdecydowana. Wydaje mi się,że to bardzo spokojna osoba.

Odpowiedz
avatar xpert17
6 6

Co ma do tego wszystkiego zameldowanie? Jesteś właścicielką całego domu, możesz z niego wymeldowywać sama osoby, które w nim nie mieszkają.

Odpowiedz
avatar andtwo
-3 7

@xpert17: Dzwoniłam w tej sprawie do gminy przed spotkaniem z notariuszem. Mogę założyć sprawę o wymeldowanie, na którą musiałabym wezwać świadków poświadczających, że siostra faktycznie nie mieszka. Całość trwałaby kilka miesięcy, więc zarówno w gminie, jak i notariusz polecali, aby siostra sama stawiła się w gminie i wymeldowała. Nie da się wymeldować tak po prostu kogoś, kto jest zameldowany na stałe.

Odpowiedz
avatar xpert17
3 3

@andtwo: da się, wystarczy zrobić dokładnie to, co sama napisałaś powyżej: przedstawić dowody, że dana osoba tam nie mieszka. Ani nie jest to skomplikowane, ani nie boli.

Odpowiedz
avatar muflon63
3 3

@xpert17: Oczywiście, że się da. Moja mama parę lat temu tak robiła jako wyłączny właściciel bez najmniejszego problemu. Co więcej, obecnie meldunek bez prawa własności i tak już właściwie nic nie daje i nie ma sensu, a jednak jakimś cudem wciąż go nie znieśli. No, ale to już zupełnie inna historia.

Odpowiedz
avatar andtwo
-3 3

@xpert17: kiedy sprzedajesz dom, to przede wszystkim powinieneś się z niego wymeldować. Gdyby tylko o mnie chodziło, to nie byłoby problemu. Ale ciągnąć sąsiadów do sądu jednak trochę temat komplikuje.

Odpowiedz
avatar muflon63
8 10

@andtwo: Z historii wynika, że Twoje, autorko, mieszkanie w domu po dziadkach trwało kilka lat. Tak więc siostra nie wyskoczyła do Ciebie w momencie wprowadzania się. Dorosły człowiek ma świadomość, że skoro zajmuje dom, który odziedziczył w połowie to prędzej czy później pozostali spadkobiercy zażądają spłaty lub sprzedaży i podziału pieniędzy. To nie jest nieprzewidziana sytuacja. A czy gdyby siostra wynajęła ekipę "czyścicieli", którzy by uprzątnęli nieużywaną przez Ciebie część domu, a następnie wynajęła lub sprzedała dom lub jego część przez agenta, to taki układ by Ci odpowiadał? Myślę, że nie. Zdaje się, że to Ty w poprzedniej części historii się żaliłaś, że siostra w swojej części domu ma nie tak odsłonięte firanki. Więc chyba nie do końca mogła robić ze swoją częścią domu co chciała.

Odpowiedz
avatar muflon63
4 6

@andtwo: Skoro tak strasznie Ci przeszkadzało to sprzątanie po kimś to miałaś jeszcze dwie opcje: samej wynająć ekipę, a następnie podzielić się z siostrą kosztami, ewentualnie samej się najpierw wyprowadzić i dopiero, z pozycji osoby niezamieszkującej, wspólnie albo samodzielnie załatwić sprawę sprzedaży domu, wynajmując do tego biuro nieruchomości albo, w najgorszym wypadku, zostawić to komornikowi. Oczywiście oba wyjścia wiążą się z pewnymi kosztami i niedogodnościami, ale właśnie do tego zmierzam: dla Ciebie było wygodnie mieszkać i nie podejmować decyzji, a także w żaden sposób nie ułatwiać rozwiązania sprawy. Po prostu było Ci dobrze jak było. Bądź co bądź, jak nie mogłyście się dogadać to siostra się wyprowadziła również ponosząc koszty i niedogodności z tym związane. I nie chodzi mi o podejmowanie decyzji ostatecznej co do domu zanim Twoja siostra się zdecydowała, ale chyba przez ten czas podejmowaliście z mężem jakiś, choćby teoretyczne, rozmowy o tym co byście woleli? Chyba widzieliście mieszkając tam, czy Wam się dobrze mieszka czy nie, szacowaliście koszty ewentualnych remontów itp. No nie wiem, ale ja będąc w podobnej sytuacji (do wyboru czy wolę dom czy mieszkanie po dziadkach o podobnej wartości) przygotowałam sobie kosztorysy zarówno ewentualnego remontu istniejącego domu, jak i budowy nowego i na tej podstawie wiedziałam mniej - więcej do którego rozwiązania się skłaniam. Wydaje mi się to oczywiste, przecież wiadomo, że prędzej czy później będziecie musieli tę decyzję podjąć. A z historii nie wynika bynajmniej, że Wy wiedzieliście czego chcecie, ale akurat nie mieliście środków. Raz piszesz, że zakup się nie opłaca bo to studnia bez dna, a za chwilę, że jednak zdecydowałaś o zakupie. To jak w końcu? Poza tym, przedstawiasz to tak, jakbyś miała włożyć mnóstwo pracy, a następnie oddać wszystkie pieniądze siostrze i zostać z niczym. Bez przesady, do sprzedaży nie trzeba robić Bóg wie czego, to nie jest aż tyle pracy. A pieniędzmi przecież i tak byście się podzieliły. Mogłaś też postawić warunek, że skoro zajmujesz się sprzedażą, to Twoja część będzie powiększona o koszty sprzątania i biura nieruchomości.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2018 o 21:22

avatar LoonaThic
3 3

@muflon63: Jak widać było genialnie po prostu, jak siostra sie wyprowadziła. Taki układ andtwo odpowiadał bardzo. Za to jak siostra chce się rozliczyć - to już niedobra siostra no... I ak w ogóle siostra chce się rozliczać - no kto to widział? Żeby mnie zmuszać do czegokolwiek - no świat tego nie widział no... Kretyństwo i celowe utrudnianie andtwo - po prostu.

Odpowiedz
avatar Juannita
-2 8

Kupno domu to nie kupno butów. Skoro przez rok obie nie były w stanie podjąć decyzji, to trudno wymagać nagle decyzji w tydzień, bo komuś coś się uwidziało.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 1

@Juannita: Ok, czyli - 5 lat starczy? 20 lat? Dalej nie będziesz gotowa? Masz czas... Do śmierci...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

Zastanawia mnie klauzula "nikt nie ma prawa do zachósku" . Zachówek to własnie zabezpieczenie przed wydziedziczeniem więc nie ma od niego odstępstwa. Inaczej mówiąc jeżeli brat został pominięty w testamęcie wtedy właśnie przysługuje mu zachówek.

Odpowiedz
avatar andtwo
0 0

@thebill: Odstępstwo istnieje, w formie odpowiedniej klauzuli w akcie notarialnym. Kiedyś takiej możliwości faktycznie nie było.

Odpowiedz
avatar Morog
-1 3

Dialogi notowałaś na karteczce czy nagrywałaś na dyktafonie?

Odpowiedz
avatar andtwo
-1 1

@Morog: Nie musiałam, zapadły głęboko w pamięci. Jeden z dialogów spisałam z komunikatora.

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
-3 3

Jakby to ująć... Twoja siostra jest pier***nięta. Jak ci kiedyś przylezie pod drzwi, to je z uśmiechem zatrzaśnij przed jej nosem.

Odpowiedz
avatar dayana
2 2

@Hemoglobina: Zgodzę się, że nie była normalna, ale czy autorka jest? Ile czasu może zająć porównanie kosztów zakupu i remontu domu vs zakupu i remontu/wykończenia mieszkania/mniejszego domu w okolicy? Jasne, ważne są jeszcze koszty eksploatacji, ale skoro autorka tam mieszkała to widziała ile to kosztuje. Jak dobrze zrozumiałam i obliczyłam, to cały ten cyrk trwał 2 lata: > "Właśnie po roku od jej wyprowadzki nasz brat, mieszkający od 9-ciu lat za granicą, zaproponował jej, aby przyleciała do niego.[...] Po dwóch tygodniach od wyjazdu poinformowała mnie, że muszę podjąć decyzję, czy sprzedajemy dom" > "Tego typu telefony trwały przez miesiąc" > "Termin ustaliłyśmy, miałam dodatkowych 5 miesięcy na podjęcie decyzji" - ok, tu autorka stwierdziła, że sprzedają dom, a siostra jak rozumiem nic nie zrobiła w tym kierunku, zresztą autorka też > "I tak temat ucichł na kolejnych 5 miesięcy" - potem autorka stwierdziła, że kupuje dom. 1 rok (w którym ok, siostra nie upominała się o nic, ale chyba też interesem autorki było przemyślenie sytuacji, bo po co remontować nie do końca swój dom?) + 1 miesiąc telefonów + 5 miesięcy na namyślenie + 5 miesięcy ciszy = 1 rok i 11 miesięcy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Tradycyjnie czekam na komentarze osób przy każdej możliwej okazji gloryfikujących posiadanie rodzeństwa i wmawiających wszystkim że zawsze można na nie liczyć.

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
0 4

@mooz: Hehe wolne żarty :P Mam starszą siostrę i to jest prawdziwa męka ;p Nie polecam.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
3 5

Obie jesteście idiotkami, po prostu. Jak rozumiem jakbyś była przez 20 lat niegotowa to też byś się oburzała. Takim typem jesteś - polak polakowi polakiem. Siostra nawet mówiła, że weźmie firmę sprzątającą i też musiałabyś pokryć połowę kosztów - ale pewnie na to też nie byłaś gotowa... Aby tylko utrudnić, aby tylko kogoś uwalić - z czystej satysfakcji, co nie...?

Odpowiedz
avatar daroc
2 2

"Termin ustaliłyśmy, miałam dodatkowych 5 miesięcy na podjęcie decyzji", a po tych 5 miesiącach "przechodziłam trudny okres i nie brałam pod uwagę żadnego zakupu domu". 5 miesięcy nie wystarczyło, żeby chociaż podjąć decyzję? Moim zdaniem Ty również wcale niczego nie ułatwiałaś. Siostra chciała szybko (może nawet trochę za szybko), ale Ty robiłaś wszystko, żeby załatwienie sprawy domu jak najbardziej odwlec w czasie.

Odpowiedz
Udostępnij