Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szukając swojego miejsca na ziemi, załapałam się na sezon do lodziarni. Z…

Szukając swojego miejsca na ziemi, załapałam się na sezon do lodziarni. Z pracą się pożegnałam z powodu doznanego (lekkiego, na szczęście) udaru cieplnego.

Historia będzie koleżanki, która wczoraj poszła w moje ślady.

Stawka to 11 zł/godz. + premia 50-70 zł do tygodniówki. Jeśli już ktoś straaasznie potrzebował umowę, to była to zleceniówka na 1000 zł, ale niechętnie przyznawana. Chorobowego, urlopu i takich tam zbędnych pie*dół - oczywiście brak. Ale jak na moje okolice, to przedsionek raju.

Premii oczywiście nie dostawało się za deszczową pogodę i nędzny utarg. Można było liczyć na dodatek tylko w przypadku wzmożonego ruchu. I to by był dobry system, gdyby rzeczywiście działał.

Jak zauważyliście, ostatnio mamy falę upałów. A teraz wyobraźcie sobie, co dzieje się w lodziarni, w centrum miasta, w pobliżu kościoła, w gorącą niedzielę niehandlową.

Piekło.

W tym miejscu wypada, bym opisała stanowisko pracy. Przyczepa (nie budka), bez bieżącej wody (turystyczny kran ze zlewem). Dwie maszyny (do lodów + granitor), dmuchające gorącym powietrzem do środka + lodówka + bemar z polewami, spełniający dodatkowo funkcję grzejnika. Pozytywnym aspektem tej koszmarnie wysokiej temperatury wewnątrz, były zawsze kruche wafle. Jeśli poczułaś ochotę na grzankę, wystarczyło, że wyjęłaś chleb z torebki. Otwarte okienko dla klientów i wiecznie otwarte drzwi w celu zrobienia przeciągu (albo przeciąg, albo piekarnik, wybierz mądrze). Tę przyczepę z pewnością projektował sadysta.

Koleżanka z góry wiedziała, że nie wytrzyma tam w niedzielę 11 godzin w upale (pamiętała mój wypadek, a jakże), więc poprosiła szefostwo o zmienniczkę.

Przy ładnej pogodzie do tej lodziarni ciągnie się jedna kolejka od 9:00 do 20:00. To, że się nie da zjeść kanapki nikogo pewnie nie zdziwi. Dużo gorszym problemem jest brak możliwości załatwienia potrzeby fizjologicznej. Teoretycznie zamykałyśmy budkę i chodziłyśmy żebrać o toaletę w okolicznych knajpach. W praktyce: nie da się zamknąć daszku-okienka lodziarni, gdy stoją pod nim klienci i nie wypuszczą cię do kibelka "bo im się należy lód tu i teraz".

Brak możliwości skorzystania z toalety wymusza dwa rozwiązania: nie picie, albo pampers. Z pampersa nikt nie korzystał, więc pozostaje opcja pierwsza. Już wiecie, skąd mój udar.

Koleżanka za sprawą wiecznych przeciągów chodziła do pracy z bolącym uchem. Przez brak możliwości skorzystania z toalety i zmiany kobiecych przyborów higienicznych, dorobiła się również problemów z podwoziem. Stawiała temu czoła, na prośbę szefostwa szkoliła pracowników, werbowała nowych, chodziła na zastępstwa, gdy ktoś inny się pochorował. Wieczne braki kadrowe odbijały się czkawką na pracujących już dziewczynach. A nadal nie ma tam chętnych do pracy.

Ale tę zmienniczkę udało się załatwić. Z innej budki (szefostwo ma ich kilka). No i przyszła... dziewczyna w ciąży. Nie muszę chyba mówić, jakiego wewnętrznego szału dostała koleżanka.

Ta bidulka w ciąży zadzwoniła potem do koleżanki, że ostatni raz się dała na coś takiego, że czuje się paskudnie. I przy okazji przekazała, jaki był utarg tego dnia.

Kochani. 200% normy. Rekord.

A koleżanka, cóż... Wróciła zajechana do domu, otworzyła kopertę z wypłatą i... popłakała się jak bóbr. Ani. Urwał. Jednej. Złotówki. Premii. To przelało czarę goryczy.

Co z tego, że niedziela. Co z tego, że nadgodziny. Co z tego, że jeszcze się nie doprosiła o umowę. Co z tego, że lody podrożały. Że szkoliła, werbowała, łaziła na zastępstwa? Upał, bajeczny utarg? Co z tego?

Wzięła do ręki telefon i napisała do szefostwa, że to nie są warunki do pracy, że albo podwyższą jej stawkę godzinową o 50%, albo do widzenia. Wiedziała, jaką odpowiedź dostanie, to w końcu Polska, tu mało kto da więcej niż minimum. Po prostu chciała odejść bez wyrzutów sumienia, że zostawia kogoś na lodzie. Znając jej głupotę, zostałaby tam i za te 15 zł/godz., gdyby chociaż próbowali o nią zawalczyć. Pracowała tam trzy sezony.

PS. Gdy koleżanka opowiadała mi wczoraj tę historię, ja grzecznie zmieniałam jej zimne okłady na czole.

Gdy dojdzie do siebie, składa CV do owada.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar BlueBellee
29 29

Piekielność jak najbardziej (i to nawet dosłownie :P), więc dałam plusa, ale was serio nie rozumiem. Jeśli jest się osobą, która może robić na kasie, to po kiego pracować w takich warunkach? I więcej kasy i normalniejsze warunki. No ja robię w biurze na 8 piętrze, klimy nie ma, ale chociaż wiatraki są. Moje nierozpinane swetry siedzą w szafie od 3 lat, bo nawet w zimie nie ma co ubierać, ale nie jest tak źle. I no sorry, ale gdybym była tam choćby narażona na udar, to ani minuty więcej bym nie pracowała.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 18

@BlueBellee: Koleżanka z tych ideowych, kupująca polskie produkty w lokalnych sklepach i wspierająca polskich przedsiębiorców. Do wczoraj.

Odpowiedz
avatar mysterde
34 36

Dziwisz się Januszom biznesu, że prowadzą interes w taki sposób? Skoro zawsze znajdzie się jakiś kretyn do pracy w takich warunkach? Jak ktoś godzi się na takie upodlenie to sam jest sobie winien.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 16

@mysterde: Rację masz. Pozostaje tylko wyciągać wnioski z własnej głupoty.

Odpowiedz
avatar dayana
2 2

@Candela: Nie wiem, ja bym i tak dodatkowo jeszcze zgłosiła do PIPu.

Odpowiedz
avatar pasia251
30 30

A co na takie warunki pip? sanepid? Historia jest piekielna, ale jeśli nikt nie zgłasza odpowiednim organom, ani nawet nie protestuje u pracodawcy przeciwko warunkom pracy i jednak znajduje się ktoś, kto wytrzymuje trzy sezony to tak jakby wszyscy dawali na to przyzwolenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 19

@pasia251: Siła układów jest tam taka, że sanepid się nawet nie przyczepił, że jedna dziewczyna miała rozpuszczone, długie do połowy pleców włosiska.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
13 13

@pasia251: Na sanepid bym nie liczyła. W moim poprzednim miejscu pracy wizyta sanepidu wyglądała tak, że panie przyszły, pogadały z szefem, nie zajrzały NIGDZIE i wyszły z paczkami pełnymi "gratisów od firmy".

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
16 18

@Candela: Siła układów-sradów... Jakbyście namiętnie janusza biznesu nie pasły tyle lat to by dawno nie funkcjonował na rynku. U mnie w okolicy dziewczyny w lodach/gofrach zarabiają tyle, że czasem się sama zastanawiam czy nie zmienić branży. W zeszłym sezonie nie było chętnych (bo praca jednak ciężka) to stawki netto/h przebijały 20 zł. Ale nie lepiej godzić sie na najgorsze upodlenie a potem narzekać, że "to w końcu Polska, tu mało kto da wiecej niż minimum"...

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

@pasia251: Tu nawet toalety nie ma, a u rodziców pani z sanepidu, czepiała się o kilka pękniętych płytek w szatni.

Odpowiedz
avatar pasia251
2 2

@rodzynek2: bo pewnie sanepid u nich nie był skoro to przyczepa... Raz stoi tu, raz gdzie indziej. Ale jakby ktoś zgłosił zatrucie to sanepid dotrze w trybie pilnym.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
1 9

@Candela: Sopot- nadal Polska (znajoma mówiła,ze to jest stawka weekendowa , w tygodniu miały 16-18 zł na rękę). Ale nawet w podesłanym przez Ciebie linku stawka 16 zł na h nie jest niczym wyjątkowym, najniższa na zleceniu to 13,70 (ok 10.50 netto dla studenta, niecałe 10 dla osoby nieuczącej się), czyli zasuwanie w urągających warunkach za 11 zł netto bez umowy jest świadomym wspieraniem oszustów i wyzyskiwaczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

@bezznaczenia: Już dawno nie widziałam, żeby ktoś się tak pogubił w zeznaniach, jak Ty.

Odpowiedz
avatar Naevari
2 6

@bezznaczenia: No to pozazdrościć okolicy, bo ja mam w swoim miasteczku wybór albo 11 zł, albo nic. A kolejny rok akademicki nie poczeka aż sobie powybrzydzam.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
1 7

@Candela: Chyba Ty ;) Najpierw piszesz, że w Polsce nikt Ci więcej niż najniższa nie da więc z pocałowanie w rękę trzeba narażać życie i zdrowie za 11 zł bez umowy...a potem sama podsyłasz linka w którym więcej dają nawet w Bydgoszczy czy Białymstoku...

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
1 7

@Naevari: Zapraszamy nad morze :) W liceum i na studiach korzystałam z ofert pracy sezonowej z zakwaterowaniem- owszem, dużo godzin (co przekłada się na zarobki- w 2 miesiące można było zarobić na miesiąc wakacji i wydatki własne w roku akademickim)ale i fajna przygoda (nowi ludzie, nowe doświadczenia).

Odpowiedz
avatar Naevari
-2 6

@bezznaczenia: Szczerze - studiuję 700 km od domu, nad morze mam jeszcze bardziej idiotyczną odległość i póki mogę, to chcę spędzić chociaż ten kawałek roku z rodziną, bo cóż, lepiej już pod żadnym względem nie będzie, a 13 zł na godzinę zamiast 11 nie jest tego warte. Nie bardzo mam teraz w głowie jakieś przygody, na wakacjach też mi nie zależy. Chcę w miarę cywilizowaną pracę (i nie, zaproponowanie wszystkim ludziom w mieście żeby poszukali sobie czegoś nad morzem to nie jest rozwiązanie problemu) i święty spokój i nie uważam, że można mnie za to winić.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@bezznaczenia: na kasie w lidlu nprzeciwko mnie daja 3400 brutto na poczatek plus bony i benefity

Odpowiedz
avatar dorota64
2 6

@bezznaczenia: To wcale nie jest takie proste. Jak nie masz pracy to bierzesz to co dają. Stawki przebijajace 20zł netto? gdzie? Bo np szukam w Krakowie i oferty tego typu pracy na Olx, Gumtree czy Urzedzie Pracy to stawki dużo niższe. Bo każdy jeśli ma wybór pracowac za 10 zł lub za 20 wybierze wyższą stawkę. Ale jeśli nie ma wyboru

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Do wojewódzkiej inspekcji pracy ich anonimem zgłosić, wskazując wszystkie budki, bo na bank z ich rejonową inspekcją sa dogadani. A przed sądem pracy dochodzić za nadgodziny

Odpowiedz
avatar Grav
14 16

@maat_: Żeby iść do sądu pracy, to najpierw trzeba mieć umowę o pracę. Aczkolwiek wystąpienie do PIPu o ustalenie stosunku pracy, a potem wyciśnięcie z gnojów każdej złotówki za przepracowane godziny, zawsze jest opcją.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

@Grav: Wystarczy zgłosić,z e pracodawca nie chce podpisac umowy, złożyć zeznania i bach do sądu pracy

Odpowiedz
avatar xpert17
9 9

@Grav: nie trzeba mieć umowy o pracę, żeby iść do sądu pracy. Właśnie po to się często chodzi do tego sądu, bo się umowy o pracę nie otrzymało, mimo istnienia de facto stosunku pracy.

Odpowiedz
avatar Grav
1 3

@xpert17: Mówię bardziej o tym, że żeby iść się procesować o wynagrodzenie przed sądem pracy, trzeba mieć umowę o pracę. Czyli pierwszym etapem jest ustalenie stosunku pracy - potem można się bawić. Bez tego pozostaje pozew cywilny.

Odpowiedz
avatar matias_lok
4 4

@Grav: Nawet nie chodzi o wynagrodzenie, ale o sam stosunek pracy. Ale do tego pip potrzebuje zeznań innych pracowników zazwyczaj, a takich jest baaardzo trudno nakłonić do składania zeznań w przypadku takich spraw. dlatego ciężko jest wygrać sprawę o ustanowienie stosunku pracy mimo, że doskonale każdy wie, jak jest. Umowa zlecenie to de facto umowa o pracę, tylko bez ograniczeń kodeksu cywilnego, takich jak urlop, czy maksymalna ilość nadgodzin w miesiącu. I właśnie przez ten brak solidarności wśród pracowników tego typu firm, ci janusze sobie pozwalają na najgorsze upodlenie - bo wiedzą, że ich pracownicy nie zbiorą się w 3-4 osoby i nie zgłoszą go wspólnie - chyba, że się już naprawdę jakieś srogie szambo wyleje, typu ktoś umrze, albo dostanie udaru i go szef wywiezie na przystanek, dzwoniąc na pogotowie, że ktoś pijany leży.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 13

Młode szefostwo, ale z dużymi plecami, z gatunku tych słodkich, wspaniałych, wyrozumiałych, chętnych do pomocy, kupujących w prezencie redbulla na cięższą zmianę. Kumplujące się z pracownikami. Jednej nawet zorganizowali radyjko (chociaż nie mam pojęcia, jak ona coś słyszała w tym ciągłym hałasie starych zamrażarek). Nikt im nie chce robić gnoju. Koleżance odpisali, że oczywiście, nikt nie wymaga pracy ponad siły, a warunków pracy nie da się poprawić. "Warunków finansowych nie jesteśmy w stanie zmienić". Bardzo poprawni politycznie. Spokojni. Z nikim nie mają zatargu. I tak za miesiąc przyjdą studenci i będą murzynić tam z pocałowaniem ręki. Będzie ich więcej, więc pewnie będzie im łatwiej. Ale to już nie nasz cyrk. Przynajmniej mamy pewność, że jeśli kiedyś kogoś zabierze stamtąd karetka, to nie będziemy to my.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@Candela: I tak bym ich zgłosiła do inspekcji pracy

Odpowiedz
avatar MyCha
21 21

Ludzie porzućcie tą niewolniczą mentalność! Pracodawca to nie jest wasz pan i władca. Ma on również względem was obowiązki które nie ograniczają się tylko do dawania wam kilku groszy na przeżycie ale również zapewnienia ludzkich warunków pracy. Bo zmuszanie do wstrzymywania potrzeb fizjologicznych przez wiele godzin to znęcanie się nad ludźmi. To samo dotyczy temperatury w miejscu pracy, która jest regulowana prawnie. Zaś uniemożliwienie regularnej zmiany tamponu/podpaski to dyskryminacja kobiet i znęcanie się nad nami. Nikt nie powinien się na coś takiego godzić. Zwłaszcza, że w wielu takich sezonowych pracach to właśnie miejsc pracy jest więcej niż chętnych.

Odpowiedz
avatar matias_lok
10 10

@MyCha: dokładnie, pracodawca ma obowiązek zapewnić dostęp do załatwienia potrzeb fizjologicznych i wody.

Odpowiedz
avatar matias_lok
14 18

Sory, że to powiem, ale póki będzie się się dawać takim ch**m, póty tego typu murzyńskie oferty będą na rynku. jakieś 2 miesiące temu widziałam w uwadze czy sprawie dla reportera felieton o budzie z kebabem czy innym gastro, gdzie wybuchła nielegalna butla z gazem. laska ratowała ludzi gołymi rękami rozbijając rozgrzane szyby. OFC wszyscy na śmieciówach bez zusu, ubezpieczenia, niczego. W nagrodę za uratowanie 5 ludzi laska dostała wypowiedzenie umowy od grażyny biznesu i 20zł renty miesięcznie. Jeszcze jej podsunęła do podpisania protokół z wypadku, z którego wynikało, że zaistniała sytuacja nie była wypadkiem przy pracy i to nie wina właścicielki... Od znajomych słyszałam też historie, jak to podczas wypadku na budowie, cwaniakowaty szef potrafi przed przyjazdem wlać takiemu nieprzytomnemu pracownikowi do gardła setę wódki, by na sorze wyszło, że pijany, więc odszkodowanie czy renta się nie należy... Tak, tego typu ludziom dajesz się dorobić za koszt swego udaru. Brawo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2018 o 17:25

avatar Naevari
4 8

@matias_lok: Z jednej strony tak, a z drugiej, gdybyśmy wkładali tyle wysiłku w potępianie Januszy biznesu, co w potępianie ich ofiar, to problem pewnie byłby dużo mniejszy. ;) Zawsze znajdą się zdesperowani ludzie, w biedniejszych regionach, zależni od takich pracodawców albo mało zaradni. Wiem że nie są bez winy, wiem że łatwo na nich skupić złość, ale ich się nie wytępi, a Januszy da się przynajmniej tępić systemowo.

Odpowiedz
avatar MyCha
2 4

@Naevari: Ale nikt, a przynajmniej ja, nie potępia ofiar "januszy biznesu". Ja je tylko nie rozumiem. No może trochę mogłabym je winić o psucie rynku, tylko że ten problem już akurat mnie nie dotyczy. Cieszy mnie również bardzo fakt, że mamy coraz mniejsze bezrobocie przez co zmiana pracy jest łatwiejsza i tacy "janusze" będą mieć coraz większe problemy ze znalezieniem ludzi.

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 4

@Naevari: ale to ludzie, wszyscy są temu winni. Dlaczego nikt na takiego janusza nie wyśle skarbówki, czy pip - choćby anonimowo? Bo to kablowanie, a bycie kablem jest sto razy gorsze od bycia wyzyskiwaczem. Czasem całe firmy z 50 pracownikami funkcjonują na zasadzie wyzysku i omijania praw pracy w naszym kraju. Dlaczego ludzie w tych miastach nie zgłaszają takich firm? To tłumaczenie "bo mnie zwolnio z pracy, w okolicy mało pracy i wszyscy tak robio". Rynek nie lubi pustki, na 3 zlikwidowane takie bieda-biznesy powstaną 3 normalne, bo ludzie gdzieś będą chcieli jednak w ten upał zjeść loda.. To jest cały systemowy problem i okej, możemy się pożalić na takich januszy i fajnie, ale dlaczego ŻADNA z tych kobiet nie zgłosiła tej firmy do PIP już na etapie rekrutacji? albo potem nie zmówiły się wszystkie w 3 i nie zniosły zażalenia na pracodawcę, który nie dopełnia podstawowych obowiązków pracodawcy i zwyczajnie naraża ich zdrowie i życie? - bo jest na to biadolenie za którym nie idzie żadna refleksja - przyzwolenie. Tak więc tak, pracownicy takich zakładów są również winni tego typu sytuacji. Takie wrzody społeczne, jak bieda-januszowe biznesy trzeba zgłaszać i doprowadzać do ich upadłości. Tylko wtedy na rynku będą trwały firmy, które uczciwie zatrudniają ludzi a nie jak ta sytuacja z pewnej hurtowni odzieżowej, że nikt nie wie co to podatek dochodowy i próbuj z takimi konkurować będąc uczciwym to miesiąca nie pociągniesz...

Odpowiedz
avatar Lypa
2 10

"Mało kto da więcej niż minimum" aleś pojechała. :)

Odpowiedz
avatar bazienka
2 6

moja droga jesli ciagle ktos sie zgadza na te warunki to czemu sie dziwic? mentalnosc niewolnikow pokutuje... a SANEPID i inspekcje pracy zawiadomilas?

Odpowiedz
avatar matias_lok
3 3

@bazienka: dokładnie, one tam pracują w kilka dziewczyn w warunkach takich, że gdyby ktoś w takich warunkach hodował psy, to by miał wszystkie TOZy na głowie. Ale idę o zakład, że dała wypowiedzenie, posmuciła na piekielnych a janusz zatrudnił na jej miejsce kolejną naiwną, a żadna się nie wychyli... ba, jeszcze jakby któraś pewnie zaproponowała taki grupowy donos / skargę, to na bank znalazłaby się cwaniara, która by doniosła do januszka, za 0,5zł podwyżki na godzinę tej tyry i wiatraczek do blaszaka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@matias_lok: Może to i samozaoranie, ale zgadzam się z Twoją wypowiedzią w 100%.

Odpowiedz
avatar karol2149
2 8

Dlaczego mamy pretensje, że ktoś nas nie szanuje, skoro godząc się na takie warunki pracy samemu nie ma się szacunku do siebie?

Odpowiedz
avatar Naevari
0 6

@karol2149: Próbowałam zapłacić za mieszkanie szacunkiem do siebie, ale nie przepuściło mi przelewu. :/

Odpowiedz
avatar voytek
2 2

i jak to dobrze ze wprowdzono niedziele handlowe ;) Takich pracodawcow nalezy podawac do Sadu chocby dla zasady - sprobowac do sadu pracy a pozniej do cywilnego o odszkodowanie

Odpowiedz
Udostępnij