Na długo przed ślubem zdecydowaliśmy partnerem, że nie chcemy mieć dzieci. Żadne z nas nigdy dziecka nie pragnęło, a kilka wieczorów opiekowania się dziećmi znajomych dodatkowo przekonało nas, że rodzicielstwo to nie nasza bajka :)
Mimo, że kilkukrotnie wspominaliśmy o tym moim rodzicom, to dotarło to do nich dopiero w tym roku, czyli 5 lat po naszym ślubie :) Ciągle pytali o wnuki, więc w końcu dobitnie wytłumaczyliśmy im, że dzieci mieć nie będziemy. Rodzice się obrazili i przekonywali nas argumentami typu "nikt ci na starość nie poda wody" itp. Dodam też, że zawsze wspierałam rodziców, pomagałam jak tylko mogłam (np. sami z mężem przemalowaliśmy im mieszkanie).
Kilka dni po tej rozmowie, kiedy mój mąż był za granicą na szkoleniu, zepsuł mi się samochód. Byłam wtedy za miastem, do domu miałam dość daleko, więc zadzwoniłam do taty, czy mógłby po mnie przyjechać. A on co? Że nie, bo mam się przyzwyczajać - na starość też nikt mi nie pomoże, jak nie będę miała dzieci. Aha. Zadzwoniłam więc po taksówkę, zapłaciłam za nią majątek, ale przynajmniej dotarłam do domu...
Okazało się, że auto wymaga wymiany jakiejś części, która musi być sprowadzana z daleka, co zajmie około tygodnia. Kiedy więc kilka dni później miałam odebrać męża z lotniska, spytałam ojca, czy pożyczy mi samochód. Nie pożyczył, a argument miał ten sam.
Od tego momentu tego typu sytuacji było mnóstwo - każda rozmowa kończyła się wracaniem do tematu dzieci, było obrażanie, poniżanie (nie jesteś prawdziwym facetem jak nie umiesz zrobić dziecka/nie jesteś prawdziwą kobietą, jeśli nie chcesz dziecka, itp.), mówienie, że jesteśmy z mężem głupi, naiwni, itp.
Jakiś czas później moi rodzice obchodzili swoją okrągłą rocznicę ślubu i z tego powodu wyprawiali przyjęcie. Zostaliśmy z mężem zaproszeni, ale ja nie chciałam iść. Mąż przekonał mnie, że pójdziemy i co więcej - obiecał, że to on zajmie się prezentem.
Wyobraźcie sobie moich rodziców znajdujących w kopercie od nas bilety na Majorkę i opis wykupionych tam wczasów all inclusive! Łzy wzruszenia, radość, krzyki, szał!
Kiedy euforia ucichła daliśmy im jeszcze jedną kopertę - z potwierdzeniem od biura podróży, że cała wycieczka i loty zostały przez nas anulowane. Tym razem zdębieli, a mój mąż z uśmiechem powiedział, żeby się przyzwyczajali, bo pomoc i wsparcie od dzieci zależą od tego, jakie są ich relacje z rodzicami. A jeśli rodzice są dla dzieci chamscy i ich nie wspierają, to może ich na starość spotkać duuuuże rozczarowanie.
Kto jest bardziej piekielny? ;)
Jaki piękny odwet!
OdpowiedzMalinowa? Co za bzdurne zmyslenie
Odpowiedz@maat_: Nie przesadzaj, Malinowa w zupełnie innym stylu pisała. I co Ci ostatnio, że wszędzie fejki widzisz?
Odpowiedz@BlueBellee: To inny bajkopisarz
Odpowiedz@Morog: Może i tak. Ale każdego, kto się wyłamuje ze schematu będziesz o to posądzać? Może i laska znalazła taką historyjkę gdzieś na "łamerykańskich" stronach, ale pokaż mi link, a zwrócę honor i jeszcze sama skrytykuję. Póki co, to mnóstwo czasu spędzam na tej stronie i gdybym tak wszystkich o fejki posądzała, to by mnie chyba teraz pasami przypinali. Chociaż nie przeczę, że jestem przeciwko pisaniu historii przez niezalogowanych.
Odpowiedz@maat_: Aż założyłam konto, żeby odpowiedzieć :) To, że historia nie jest standardowa, czy w nigdy się z taką nie spotkałeś, to nie oznacza, że to od razu fake. Nie doszukuj się wszędzie oszustów, bo szybciej osiwiejesz :D
OdpowiedzJeśli to nie fejk, to brawo ;) I co było dalej? Swoją drogą, to nie rozumiem takiego przymuszania. Ja miałam pewne (wiadomo, że nie wszystkie, ale mówię jednak mówię o tych dość ważnych) poglądy oraz podjęte decyzje już w gimnazjum (prawie 20 lat temu) i nikt z mojej rodziny nawet nie próbował mi narzucać swojego zdania pod tym względem. Oczywiście najpierw traktowane było to pobłażliwie, czemu się nie dziwię, były też pytania, ale nikt się nawet do namawiania nie posunął, a co dopiero takie coś.
Odpowiedz@BlueBellee: Akurat przejeżdżał przed restauracją autobus, kierowca zatrzymał i razem z pasażerami wyszli na ulicę bić brawo... Przecież to jasne. :)
OdpowiedzJeżeli liczysz na to,że dzieci na 100% zajmą się tobą na starość,to albo jesteś głupi albo bardzo naiwny.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Jedno wiąże się z drugim.
Odpowiedz@pasjonatpl: Niekoniecznie. Można być geniuszem, a być naiwnym jak dziecko.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: I kiepskim rodzicem przy okazji. Jak się robi dzieci po to by się nim później opiekowały to powinien ich nie robić wcale.
OdpowiedzMistrzostwo. Osobiście to raczej bym na tę imprezę nie poszedł i powiedział, żeby się przyzwyczajali, że na starość nie mają na kogo liczyć, o ile nie zmienią podejścia do zięcia i do córki, ale na coś takiego bym nie wpadł. Genialne.
OdpowiedzWOW GENIALNE
OdpowiedzMnie też już zaczepiają o dziecko, a jeszcze chłopa nie mam. W każdej pracy to samo. Mając już tego serdecznie dosyć, gdy w kolejnej robocie (same baby wokół) zaczął się temat dzieciowy i dlaczego jeszcze ich nie mam: rozpłakałam się jak dzieciuch i rzekłam, że wycięli mi macicę i ogólnie totalna masakra, ledwo uszłam z życiem. Na pół roku miałam spokój. Nawet temat jakoś magicznie się skończył w mojej obecności, rewelacja. :) Do czasu aż nie skończyła mi się umowa i trzeba było szukać innej pracy. I tam już tak prosto nie poszło, bo istnieje przecież adopcja lub szukać chłopa z dziećmi! :D Cwane te babska. Na swoich chłopów narzekają, na dzieci narzekają - ale tego faktu, że ktoś może nie chcieć - sobie nie wyobrażają. Meh.
Odpowiedz@Minny_Jackson: chodzi o to, żeby każdy miał tak samo zmarnowane życie jak one. Nie dociera, że nawet jakbyś miała dzieci, to dla odmiany mogłabyś je wychować i nie musiała narzekać... Jak ta Głodek - sama nie potrafiła urodzić zdrowego dziecka, więc ustawowo chce zmusić kobiety do rodzenia chorych.
Odpowiedz@SaraRajker: Ta pani nazywa się G-O-DEK. Poza tym, dlaczego sądzisz, że kobiety, które mają dzieci zmarnowały sobie życie? Bo ja znam takie, które NIE MOGĄ mieć dzieci i płaczą po nocach, bo chciałyby mieć. O wiele łatwiej jest nie mieć dzieci, jeśli się tego nie chce, niż mieć, jak się nie może. Nie planuję dzieci, póki co, bo to wygoda i beztroska, ponadto również wolność, która mi odpowiada. Ale w razie "wpadki" (co się jednak zdarza) raczej na aborcję nie polecę. Chociaż chciałabym mieć do tego oficjalne prawo ustawowe. A to, czy kobieta zmarnowała sobie życie dzieci rodząc, albo NIE rodząc - okaże się dopiero na starość.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2018 o 4:13
@Minny_Jackson: To tylko takie pierdzielenie starej marudy. Bardzo czesto wychodzi ba to,że mąż i dzieciaki to fajne osoby a jak dojdzie co do czego to za ogień by za nimi wskoczyły.
Odpowiedz@SaraRajker: Czemu zmarnowane? Wiesz, że część z tych narzekających zapewne marudzi, bo lubi i taki już ich "urok", a nie dlatego, że mają małe potwory, a chłop pije i bije?
Odpowiedz@Minny_Jackson: ja nie rouzmiem, dlaczego inni ludzie wkladaja swoje chciejstwa i idealy w zycie i macice innych osob :/ mow, ze jestes bezplodna, od poczatku, ja bym nie wnikala w temat, bo kiedys ci sie serio moze cos z macica podziac i jak sie wytlumaczysz z l4? @SaraRajker: no mysle, ze troche nie od niej zalezalo urodzenie zdrowego dziecka... jakby to kobieta decydowala w momencie poczecia- niech to dziecko bedzie chore, chce sie pomeczyc :/
Odpowiedz@bazienka: Nie. Mów, że nie chcesz i żeby się od**bali. Przyjaciołom można tłumaczyć, ale na przyjaciół się raczej nie wybiera ameb. A obcym najlepiej się kazać odstosunkować, bo jak nie, to Ci wlezą z butami wszędzie. Ale to jak ktoś Ci truje. Bo jak ktoś po prostu zapyta, to czemu nie odpowiedzieć?
Odpowiedz@BlueBellee: ja obcym tak mowie, ale wiesz, bine chcialam wzbudzac hejtu na portalu, zwyczajnie mowie ludziom- nie twoja sprawa i tyle przyjaciele wiedza, dlaczego ;) zreszta mojea decyzja jest narazie "natymczas" dopuszczam mozliwosc, ze mi sie odmieni, jednak na ten moment zycia tylko bym dziecko skrzywdzila, bo male drace sie i non stop absorbujace istoty mnie wkurzaja, a nie chce swoich frustracji wyzywac na dziecku jak moi rodzice na mnie...
Odpowiedz@bazienka: Moja jest stała, dawno temu podjęta, jeszcze za małolata, ale bliskie mi dzieciaki uwielbiam, więc to też nie tak, że jak się nie chce mieć dzieci, to się ich nie lubi - jak niektórzy twierdzą. I masz rację. Wyżywanie się jest słabe.
Odpowiedz@Minny_Jackson: Ale one nie narzekają, że MAJĄ chłopa i dzieci, ale że mają TAKIEGO chłopa i TAKIE dzieci. Znaczy się, pomysł nie był zły, tylko wykonanie trochę szwankuje :)
Odpowiedz@BlueBellee: Jasne, mam przyjaciolke z zanikiem miesni, ktorej amz ma luszczyce, obie choroby dziedziczne. Ona uwielbia dzieci, jednak podjeli decyzje o nieposiadaniu ich, bo jak mowi maz " bedzie je swedzialo i nawet nie bedzie mialo sie jak podrapac"... ;)
Odpowiedz@Minny_Jackson: "Cwane te babska. Na swoich chłopów narzekają, na dzieci narzekają - ale tego faktu, że ktoś może nie chcieć - sobie nie wyobrażają. Meh." Spieprzyły sobie swoje życia i szlag je trafia na myśl, że kogoś te "uroki" mogą ominąć.
OdpowiedzAha, a ojciec na koniec wstal i zaczal klaskac.
Odpowiedz@Limek: Akurat ojciec na koniec się zapowietrzył, a my z mężem się ewakuowaliśmy ;)
Odpowiedz" kilka wieczorów opiekowania się dziećmi znajomych dodatkowo przekonało nas, że rodzicielstwo to nie nasza bajka" A to akurat żaden argument, z dziećmi jak z pierdami - wytrzymać można tylko ze swoimi.
Odpowiedz@greggor: podstawowa zaleta cudzych dzieci- sa CUDZE, mozesz w kazdej chwili wyjsc, nie masz ich 24/7 ;)
Odpowiedz@greggor: Nieraz i ze swoimi nie da się wytrzymać, vide te przypadki, kiedy kochany tatuś zakatuje na śmierć dzieciaka, bo ten płacze, marudzi czy po prostu istnieje. Zwyczajnie nie każdy nadaje się do roli rodzica, z tym, że ludzie odpowiedzialni są tego świadomi i nie robią sobie dzieci.
Odpowiedz@greggor: Nie mam swojego dziecka, ale skoro cudzym, które oceniam na dobrze wychowane, nie mogę się zająć przez 2h, bo mnie to strasznie męczy, to dlaczego miałabym ryzykować i podjąć się wychowania 24/7? Myślę, że jednak trzeba mieć jakieś predyspozycje do tego. Inaczej zmarnuje się życie i sobie, i dziecku. Najgorsze jest takie gadanie, że ze swoim będzie inaczej, bo może ktoś uwierzy i potem będzie żałował. Dziecko to nie rzecz, nie oddasz nikomu, nie wyrzucisz, ale i poświęcać życia na coś, czego nie lubisz też nie chcesz. Wsparcia też zapewne zero, bo jak można nie kochać własnego dziecka? Jakoś są prowadzone kampanie w stylu: "zastanów się zanim weźmiesz zwierzę", a w przypadku dzieci, które są zdecydowanie większą odpowiedzialnością jest bardziej: "rozmnażaj się, zapłacimy ci za to".
Odpowiedzpopieram calym serduszkiem ja bym zareagowala raczej asertywnie , z enie zycze sobie takich komentarzy, a jesli nie przestana, to ograniczyc kontakt ale tu mysle, ze ta "bomba" da im do myslenia
OdpowiedzRzeczywiście jest podobnie jak greggor pisze "A to akurat żaden argument, z dziećmi jak z pierdami - wytrzymać można tylko ze swoimi." Moja przyjaciółka nie lubi dzieci, ma dwoje własnych i jest świetną matką m.in. dlatego, że nigdy nie groziło jej "odpieluszkowe zapalenie mózgu". Po prostu nie trawi innych dzieci. W sumie to znam wiele takich matek/ojców. Także jedno nie wyklucza drugiego. U nas też już się zaczęły pytania "a kiedy dzidziuś". Nikt nie słucha naszych argumentów, że w tym momencie nie da rady m.in. dlatego, że moja kumpela/współpracownica idzie zaraz na macierzyński i dwie baby w robocie nie mogą być w ciąży w tym samym czasie, bo biznes padnie (przynajmniej w naszym przypadku tak by było, bo jesteśmy w sumie we dwie + praktykantka). Nic nie trafia...słyszymy teksty "zróbcie sobie i jakoś to będzie". No, na pewno :/
Odpowiedz@Bryanka: U mnie to samo - moja przyjaciółka ma też dwoje, niedawno urodziła zresztą i identycznie: świetna matka, trawi tylko te "bliskie" dzieci (tak samo jak ja zresztą) i żadnego zapalenia. Ale po co Ty się w ogóle tłumaczysz?
Odpowiedz@BlueBellee W gruncie rzeczy tłumaczyliśmy się przed rodziną raz. Teraz temat zlewamy lub mówimy, że już "dzieci" mamy - ważą po 500kg i wpieprzają siano :P Najbardziej rozbawiła mnie sytuacja gdy moja matka żarliwie zaproponowała, że ona przyjedzie i nam pomoże przy dziecku. Mój mąż stwierdził wtedy, że w takiej sytuacji on przejdzie na pełen etat "tacierzyński" byle tylko ona nie siedziała z gówniarzem.
OdpowiedzJak ja nie rozumiem takich ludzi... Jak ja na pytania "kiedy dziecko? kiedy drugie? a ile chcesz mieć?" odpowiadałam "A i dziesięcioro, tylko gdzie ja to spać położę?" rozglądając się po moim mieszkanku, to były śmiechy i zachwyty nad moim poczuciem humoru. Jak widać milej widziane jest dziecioróbstwo na poziomie królika i niech to się później nawzajem wychowuje (nie mam nic do rodzin wielodzietnych, byle dzieci były dobrze odżywione, czyste i zadbane emocjonalnie) niż odpowiedzialne podejście z gatunku - nie chcę dziecka, a z niewolnika nie ma robotnika...
Odpowiedz@singri: Heh, to Ty bądź wdzięczna, że Ci się trafili z poczuciem humoru. Bo pewnie by się znaleźli i tacy, co by Ci ścianki działowe przestawiali, żebyś pomieściła :P
OdpowiedzA ja tam byłem, miód i wino piłem, i tak się uchlałem, że potem rzygałem
Odpowiedz@Morog: O kurczę, nie ma nic o Dżizusie i już dla Ciebie nudno? Zmień stronę, odetchniemy.
OdpowiedzNienawidzę jak się kogoś do czegoś zmusza. Zmuszając jest zawsze odwrotnie i gorzej niż się chciało. Przykład: zmuszanie dzieci i młodzież do chodzenia do kościoła; wynik: większość z nich chodzi tylko "od świata" (ktoś się hajta, ktoś umiera, może raz się pójdzie na wielkanoc czy boże narodzenie). Pochwalam zachowanie męża autorki. Wet za wet.
OdpowiedzPiekielność najwyższego sortu, ale zasłużona. - Przymawiać się o dziecko, namawiać, przekonywać - żelazne prawo rodziców; w końcu to ich własne geny. - Odmówić pomocy dorosłemu, samodzielnemu dziecku - wolno im, to żadna krzywda. - Powiedzieć, że kobieta bez dziecka nie jest kobietą (czy w podobny sposób o mężczyźnie) - dla takich jest w piekle osobny kocioł. Nie ma zmiłuj, nawet dla rodziców.
Odpowiedz@niemoja: Serio? O czym Ty pieprzysz? Żadne prawo. Rodzice mają prawo zapytać jak już. Geny też i dziadków i tej osoby, a już najbardziej pra razy tysiąc dziadków. I to absolutnie nie upoważnia do nagabywania. Żadna krzywda? Może i tak, ale przykrość i niewygoda na bank, a poza tym jak Kuba bogu, tak bóg Kubie. Zresztą krzywdę można zrobić w momencie np. prośby o podwózkę do szpitala. A kto w historii tak powiedział?
OdpowiedzAleż chamstwo.
Odpowiedz@Bubu2016: Niewątpliwie.
OdpowiedzWy. Ale nie piekielni, ale zjeDani. Jesteście dwójką idiotów, którzy nie podejmą się wychowania dzieci, bo im wygodnie, a żal rodziców jeszcze eskalują w debilny sposob. Naprawdę, jesteście kretynami bez szacunku dla rodziców. Zbiednieli, zmęczyli się, by wychować takie smarki, a tu po jakimś czasie im nie pasuje i tak odpowiadają. Wydziedziczyłbym was, bo jesteście debilami
Odpowiedz@pierdut: Złote słowa!
OdpowiedzSzczerze? Moim zdaniem to było bardzo niskie zagranie, nawet biorąc pod uwagę wcześniejsze piekielności Twoich rodziców. Co zyskałaś w ten sposób poza zepsuciem im rocznicy? Z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć że tego typu "prezenty" to podłość. Niegdyś mój ojciec "w celach wychowawczych" wielokrotnie odbierał mi rzeczy które były prezentem lub ostentacyjnie ogłaszał że "miał mi dać ale nie da", bo nie podoba mu się przykładowo moje zachowanie. Wyprowadziłem się przy pierwszej okazji biorąc tylko rzeczy na które sam zapracowałem i nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło żeby po tych jego "nauczkach" choć przez chwilę rozważyć o co mu chodzi i spróbować iść na jakikolwiek kompromis. Takie niskie zagrania wywierają dokładnie odwrotny efekt. No chyba że pragniesz wzajemnej nienawiści - w takim razie brawo, jesteś na najlepszej drodze.
Odpowiedz@Fenriss: świadome niepomaganie własnym dzieciom to też podłość, i to dużo paskudniejsza. ta akcja to zemsta - bardzo adekwatna. btw - sytuacja o której piszesz jest nieporównywalna. twój ojciec cię utrzymywał, prawdopodobnie, z tego co rozumiem, byłeś wtedy w wieku w którym nie mogłeś sam kupić sobie niczego luksusowego. zabieranie ci rzeczy, na które bardzo liczyłeś, bo nie mogłeś otrzymać ich w inny sposób (no chyba, że kombinując i prosząc innych dorosłych) jest po prostu niedojrzałe. autorka historii nie jest dla swoich rodziców jedyną nadzieją na tę wycieczkę - ojciec dla dziecka jest.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 maja 2018 o 23:59
@Fenriss: I sądzisz, że Twoja metoda była lepsza? Oni przynajmniej próbują osiągnąć jakiś kompromis. Zięć ostro pojechał po bandzie, przyznaję. Ale w ten sposób dobitnie pokazał teściom, gdzie leży granica między "podstawowymi komórkami społecznymi" i której strony mają się trzymać. Może ta nieudana rocznica uzmysłowi teściom, jak bardzo zepsute są ich relacje z córką i zięciem? Czasem przydaje się porządna burza z piorunami do oczyszczenia atmosfery.
Odpowiedz@niemoja: kompletnie nic nie rozumiesz z mojej wypowiedzi. Starałem się na swoim przykładzie pokazać jak bardzo nieskuteczne i szkodliwe są podobne zagrywki i jaki jest ich najczęstszy efekt. Zdarzenie to nic teściom nie uzmysłowi i nie będzie żadnego oczyszczenia atmosfery, a jedyne co pokazał zięć to to że jest pozbawioną empatii mściwą amebą. Przewiduję jedynie eskalację konfliktu po tym zdarzeniu.
OdpowiedzZnam po sąsiedzku wielu seniorów, do których dzieci nie zajrzą nawet na urodziny. Widują się z nimi rzadziej niż raz w roku. Ci ludzie są samotni, bez kasy na starość bo przewalili młodość i zasoby na stado dzieciaków. Po wsiach pełno jest ludzi powyżej 70tki gdzie oni klepią biedę z emerytury 700+ a dzieci powyjeżdżały za granicę i zjadą dopiero na pogrzeb. Dziecko to nie jest gwarancja spokojnej starości, a na pewno wiele stresu w młodości. Cieszę się, że coraz więcej ludzi ma odwagę przyznać, że się nie nadaje, nie chce mieć, ma inne plany życiowe niż duża rodzina. Ja zawsze odbijam te argumenty o szklance wody i pustym życiu właśnie ilością samotnych osób starszych. Wolę odłożyć i mieć na spokojną emeryturę.
Odpowiedz@matias_lok: Starzy ludzie nie klepią biedy z powodu "mienia dzieci", tylko z powodu g...o systemu emerytalnego. Przez 40 lat "odkładali" część pensji, która miała im zapewnić spokojną starość i tylko ZUS wie, gdzie ta kasa. Z drugiej strony, nie bardzo rozumiem, jaki jest sens wdawania się w dyskusje o wyższości bezdzietności nad dzietnością czy odwrotnie, skoro i tak nikt nikogo nie przekona, a tylko kwasy powstają.
Odpowiedz@niemoja: Gdyby nie musieli przewalić pół wypłaty przez całe produktywne życie na dzieci, to pewnie mogliby odłożyć na godną emeryturę. Generalnie obalam ten kult wielkiej rodziny, dużej ilości dzieci, które zapewnią opiekę na starość bo ludzie często, gęsto przejeżdżają się na takim myśleniu i nie, nie ma wyższości w byciu bezdzietnym jak i w posiadaniu potomstwa - to są dwa różne style życia do których każdy ma takie samo prawo i nikomu nic do tego.
Odpowiedz@matias_lok: obalić to ty możesz co najwyżej flaszkę pod śmietnikiem. Aż żal czytać podobne brednie, uważasz że gdyby nie dzieci to obecni emeryci mogliby odłożyć na porządną emeryturę? W jakim ty kraju żyjesz? I z jakiego rocznika jesteś? Otóż nawet gdyby współczesny emeryt w trakcie wychowania dzieci odkładał 3/4 swojego wynagrodzenia na emeryturę to i tak wielkie g z tego bo w latach 1989-1990 wszystko zeżarła by mu hiperinflacja sięgająca 1400%. W walucie też by nie odłożył biorąc pod uwagę jak niski był kurs złotego względem zachodnich walut. Jeżeli założymy że emeryt jest z rocznika 53, dziecko urodziło mu się w 1973 i usamodzielniło finansowo w 1996, oczywistym się staje że piszesz bzdury. Nie rozumiem też założenia że na dziecko trzeba przewalać pół wypłaty przez całe produktywne życie... No chyba że masz na myśli obecne pokolenie, ale w przypadku roczników 70 zalecam daleko idącą powściągliwość w głoszeniu podobnych teorii
Odpowiedzale fakt faktem pozostaje, że miał kto podać na starość wody, a w ogromnej większości zostaje samotność przed tv, walka o mieszkanie w spadku i kolejki w nfz-cie.
Odpowiedzczy to chamstwo w czyms pomoglo czy tylko zaognilo sytuacje? widac niedaleko pada jablko od jabloni! albo jak wolisz cham od chama... normalny czlowiek powiedzialby cos w stylu "moi drodzy rodzice jesli wam nie odpowiadaja nasze decyzje i macie sie tak zachowywac - zrywamy wszelkie kontakty rodzinne dopoki, dopoty nie nauczycie sie kultury - prosze do nie nie dzwonic ani nie odwiedzac" i tyle
Odpowiedz