Dużo się teraz narzeka, że program 500+ sieję spustoszenie w kraju. Ludzie nie pracują, żyją na zasiłkach, kobiety nie robią nic innego tylko rodzą dzieci itp itd. Zgadzam się z tym, że duża ilość beneficjentów tego programu jest tzw. patologią, nie pracującą i nie przejmującą się własnymi dziećmi. Nie wszyscy ale jednak większość. Dla mnie innymi ważnymi czynnikami tej złej sytuacji są pseudo nauczanie wychowania do życia w rodzinie w szkołach oraz utrudnianie ludziom dostępu do antykoncepcji. Sama pamiętam nieszczęsne wdż'ety w szkole. Jedyne o czym rozmawialiśmy to zaburzenia żywieniowe, bunt okresu młodzieńczego, zmiany w organizmie (krosty, pojawiania się włosów w miejscach, gdzie wcześniej ich nie było itp) i to było wszystko. Chodziłam na każde zajęcia i nigdy chociaż klasa chciała i prosiła nauczycielkę o rozmowę nie dowiedzieliśmy się niczego co nas ciekawiło, czyli dlaczego kobiety mają okres, jak przebiega cykl, jakie są wszystkie możliwe środki antykoncepcji, co zrobić jak już na przykład jest się w ciąży ale nie ma się pracy, gdzie szukać pomocy, ile kosztuje utrzymanie dziecka itp. Potem się dziwią, że dziewczynki po 15 lat zachodzą w ciążę i nie wiedzą co to antykoncepcja. Co do utrudniania dostępu do antykoncepcji to jest to następna równie śmieszna sprawa. Sama miała na szczęście tylko jedną taką sytuację, że najprościej w świecie w trakcie stosunku pękła nam z chłopakiem prezerwatywa. No i teraz pytanie, co robić? No dobra muszę iść do ginekologa na wizytę jak najszybciej (najlepiej tego samego lub następnego dnia) i przedstawić sytuację, poprosić o tabletkę tzw "dzień po". Na fundusz będę czekać 2 miesiące więc szukam prywatnie. Po godzinie wydzwaniania szukania lekarza, znalazło się wolne miejsce. No to idę na umówioną wizytę (był to jedyny ginekolog który mógł przyjąć tego samego dnia lub na następny dzień wieć wyboru nie miałam), płacę 200zł za samą wizytę i modlę się żeby wogóle Pan Doktor dał mi receptę (bo przecież niektórzy lekarze mają klauzule sumienia i mogą tabletki nie dać).Na szczęście receptę dostałam to teraz szukam tabletki po aptekach. W moim mieście jest łacznie około 16 aptek. Po wydzwonieniu do wszystkich z zapytaniem czy tabletkę posiadają znalazła się tylko w jednej aptece ! Za samą tabletkę zapłaciłam następne 130 zł. W jedeń dzień poszło 330 zł. Dobrze, że wogóle mieliśmy z chłopakiem te pieniądze ale co mają powiedzieć osoby które nie miałaby takich środków? Wniosek z tego taki, że w tym kraju wogóle nie szanuje się ludzi. Powoli zabierają nam prawo do zwykłego niechcenia potomstwa, zakładania rodzin. Narzekają, że młodzież jest głupia i nieodpowiedzialna często nastolatkowie "wpadają", a tak naprawdę czyja to wina? Nikt ich nie uczy w szkole o bezpiecznym seksie i o wychowaniu dzieci, do tego mają utrudniony dostęp do antykoncepcji. Do tego dodać program 500+ i mamy pełno nierobów żyjących z zasiłków, patologi po 6tke dzieci i młodzież która nie kończy szkoły. Quo Vadis, Polsko?
Polska
Antykoncepcja jest leczeniem? Pomijam jednostkowe przypadki gdy leki antykoncepcyjne mają też i właściwości lecznicze. Pytanie wypływa z twojej opowieści. Rozumiem że chciałabyś by środki antykoncepcyjne były refundowane a może nawet bezpłatne. Tylko ja się pytam, czemu miałbym dopłacać do twojej przyjemności? Bo zakładam że jednak seks nie jest dla ciebie karą.
Odpowiedz@Rak77: Antykoncepcja bardzo często jest środkiem leczniczym-szczególnie dla nastolatek, które mają jeszcze burzę hormonów, a przez to bolesne miesiączki i inne nieprzyjemności. Nie mówiąc już o przypadkach, gdy wykryje się nieprawidłowości np. torbiele. Zdziwiłbyś się, ale bardzo duża grupa kobiet bierze antykoncepcję ze względów zdrowotnych, a nie dlatego, że chcą uprawiać seks. I ja uważam, że antykoncepcja, jak lek każdy inny, powinien mieć refundację. Bo to są leki przede wszystkim, a nie zabezpieczenie przed ciążą. To nie jest dopłacanie do przyjemności. Również weź pod uwagę, że obecnie czy w przyszłości, możesz z takiego czegoś skorzystać, gdy z partnerką nie będziecie planowali dziecka, a chcielibyście zaspokoić swoje seksualne potrzeby bez ryzyka pęknięcia prezerwatywy.
Odpowiedz@Rak77: Antykoncepcja już jest tania
Odpowiedz@Rak77: To nie są jednostkowe przypadki, ja sama nie wiedziałam ile kobiet ma różne zaburzenia hormonalne dopóki u mnie takowe nie wystąpiły. Jak zaczęłam szperać po internecie i rozmawiać o tym ze znajomymi to odkryłam, że mnóstwo kobiet się z tym boryka.
Odpowiedz@Habiel: Brałam kiedyś refundowane pigułki (nie pamiętam nazwy- wybrałam tylko 3 opakowania bo mi nie pasowały). Żeby były refundowane recepta musiała być od endokrynologa z odpowiednim kodem. Ponoć na recepcie od ginekologa nie były refundowane.
Odpowiedz@Rak77: "Tylko ja się pytam, czemu miałbym dopłacać do twojej przyjemności? Bo zakładam że jednak seks nie jest dla ciebie karą." Gul mi skoczył, normalnie! Jesteś zwykłym bucem i szowinistycznym tucznikiem! A cóż to? Antykoncepcja to problem i zmartwienie wyłącznie kobiety, bo ty, ruszając tyłkiem, robisz to BEZ przyjemności, seks jest dla ciebie karą, a prokreacja nie ma z tobą absolutnie nic wspólnego? Czyli, jak się BABA chce zabezpieczyć przed niechcianą ciążą - to niech się zabezpiecza, JEJ problem, jej kasa. A ty do tego interesu nie zamierzasz dokładać, bo to NIE TWÓJ problem. Domyślam się, że wolisz dokładać do 500+, albo do utrzymania tysięcy sierot społecznych w państwowych bidulach?
Odpowiedz@Armagedon: Opanuj się. Gumki wynaleziono długo, bardzo długo przed pigułami. Jakoś faceci nie narzekają, że trzeba je kupować, jakoś nigdy nie domagali się refundacji. Trzeba mieć też w głowie poza tym.
Odpowiedz@Armagedon: nie, zabezpieczać się ma i mężczyzna, i kobieta. Jaką wybiorą metodę i jak się będą rozliczać - ich sprawa. Ale no właśnie, ich, nie reszty społeczeństwa. I to bym rozumiała pod tym dopłacaniem do cudzej przyjemności. I z tym się zgadzam.
Odpowiedz@Etincelle: Zawsze mnie rozwala taki beton w myśleniu. "Jaką wybiorą metodę i jak się będą rozliczać - ich sprawa. Ale no właśnie, ich, nie reszty społeczeństwa." Jasne! Bo reszta społeczeństwa się nie ciupcia, lub w ogóle nie stosuje antykoncepcji. I koło rzyci im lata w jakiej cenie są takie czy inne tabletki, bo sami ich nigdy używać nie będą. W związku z tym nie pojmują, że tanie i dostępne środki "anty" - to mniej niechcianych bachorków, na które i tak będą musieli dopłacać, czy chcą, czy nie.
Odpowiedz@Armagedon: Mnie z kolei rozwala brak myślenia i socjalizm. Chcesz ciupciać? Ciupciaj. Licz się potem z konsekwencjami i nie płacz, że nie masz na antykoncepcję. Bierz przykład z reszty społeczeństwa, która SAMA dba o swoją antykoncepcję i MYŚLI nad tym co robi. Nie masz co do gara włożyć? Idź do roboty! Takie proste, a takie trudne dla niektórych. Myślenie nie boli. Prezerwatywy są cholernie tanie, są przy tym bardzo skuteczne, czego chcesz jeszcze? Żeby za darmo rozdawali? Żeby każdy się dokładał? Socjalizm to zło i nic tego nie zmieni. Produkuje roszczeniowych nierobów, którzy chcą tylko ciupciać, żreć i chlać na koszt innych nic nie dając w zamian.
Odpowiedz@Armagedon: ale każdy wybiera własną metodę. Jeżeli X zapłaciła 1300 zł za spiralę, to czemu ma się ponosić konsekwencje pękniętej prezerwatywy autorki i jej chłopaka? Jeżeli Y pamięta o regularnym zażywaniu tabletek, a Z nie daje się ponieść emocjom na imprezach, powinny płacić za brak myślenia u innych? A aseksualiści, homoseksualiści? Zgadzam się natomiast z tym, że to może powodować większą liczbę niechcianych ciąż. Tyle że z drugiej strony świadomość, że w razie czego "państwo zadba", prowadzi do jeszcze większej bezmyślności. Jak zresztą wszelkie inne formy pomocy - bo skoro wiesz, że nie zostaniesz na lodzie, nie będziesz ponosić konsekwencji sam, łatwiej jest przerzucić odpowiedzialność na innych. Zwłaszcza że, jak widać, niektórzy inni sami o nią proszą.
OdpowiedzOj, nie przesadzajmy. Ciąże u nastolatek zdarzały się, zdarzają i zdarzać się będą. I zawsze były, są i będą objawem zwykłej nieodpowiedzialności i beztroski typowych dla wieku młodzieńczego. Mojego pokolenia nikt nie uczył podczas specjalnie utworzonego przedmiotu w szkole. Mieliśmy biologię i tyle. Internetu nie było. A dostęp do antykoncepcji jest powszechny, nie przesadzajmy. Prezerwatywy można kupić wszędzie. A jeśli im nie ufamy wystarczy przejść się do ginekologa. Możemy np. nakłamać, jeśli nie chcemy mówić o regularnym współżyciu, że mamy bolesne miesiączki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2018 o 15:02
@Irena_Adler: Co ciekawe najbardziej rozbudowy program nauczania dotyczący bezdzietnego i bezpiecznego współżycia ma Wielka Brytania a przy tym największy w UE odsetek ciąż wśród nastolatek.
Odpowiedz@Irena_Adler: Sam fakt, że ktoś miałby okłamywać lekarza, żeby ten nie odmówił przepisania środka farmakologicznego trochę mnie przeraża. @maat_: Państwo brytyjskie do samotnych i młodocianych matek wyciąga pomocną dłoń. Mogę się założyć, że spory odsetek tych ciąż to nie są wpadki, tylko wyrachowanie i chłodna kalkulacja. Poza tym brytyjskie nastolatki nie są szczególnie pruderyjne.
Odpowiedz@Fomalhaut: Zgadzam się z przedmówcą.
OdpowiedzTo mało piekielne. Piekielne jest To, że ludzie którzy miesiąc temu wołali aby chronić zdeformowane lub bezmózgie płody teraz nie chca rodzica niepelnosprawnych dzieci pomoc. Jedyną opcją jest zabrać bogatym A dać niepełnosprawnym. Jeśli zakaz aborcji by się rozszerzył to niepełnosprawny dzieci A następnie dorosłych będzie przybywać w zastraszającym tempie. Szybciej niż bogatych którzy mogli by na to płacić. Co wtedy?
Odpowiedz@thebill: Znam matkę niepełnosprawnego dorosłego dostaje 2.300 miesięcznie, nie pracuje według Ciebie to mało? Uważam, że nie powinni dostać żywej gotówki bo panie same mówiły, że chcą na kino i wyjścia, powinny dostać refundację sprzętu rehabilitacyjnego czy np pieluchomajtek lub wsparcie pielęgniarskie lub asystenta rodziny by móc iść do pracy
Odpowiedz@maat_: "...2.300 miesięcznie (...) według Ciebie to mało?" Owszem, mało. A rodzic niepełnosprawnego dziecka nie jest ubezwłasnowolniony. Nie traktuj go jak menela, co to żywy pieniądz przeputa na pierdoły, więc mu trzeba wydzielać pomoc w naturze. Pielęgniarka i asystent rodziny nie pracują charytatywnie, też im trzeba zapłacić. Tylko po to, żeby matki mogły iść do byle jakiej roboty, a ich dziećmi zajmowali się w tym czasie obcy ludzie za państwowe pieniądze? Ale może NIE za państwowe, tylko właśnie za te, które zarobią w byle jakiej robocie? Poza tym, thebil mówi o czymś innym zgoła. Mianowicie o tym, że zakaz aborcji uszkodzonych płodów doprowadzi do lawinowego wzrostu potrzeb finansowych i medycznych dla dzieci niepełnosprawnych i ich rodzin. Czym będzie się obciążać rodziny zamożne. Taki "janosikowy" model pomocy. Tyle, że może być coraz gorzej, bo z próżnego i Salomon nie naleje.
OdpowiedzDoopa to nie zabawka, jak chcesz się bzykać, to musisz być przygotowana/ny na koszta antykoncepcji, niwelacji wpadek, a nie żalić na piekielnych.
OdpowiedzSkończyłam czytać na "Nie wszyscy ale jednak większość." - co? Skąd takie informacje? I "rozejrzyj się i policz ile znasz normalnych rodzin wielodzietnych a ile patologicznych" to nie jest żaden argument xD
Odpowiedz@Hachiroku: dokładnie, 'większość to patologia'? no chyba jednak nie :D
OdpowiedzJuż chciałam pisać to samo ale znalazłam Twój wpis i nie będę się powtarzać...
Odpowiedz@Hachiroku: To jeszcze większa bzdura, ponieważ każda rodizna z dwójką dzieci jest już beneficjentem programu 500+ więc wychodzi na to, ze kazda rodzina z dwójką dzieci to patologia. Kompletna bzdura
OdpowiedzNie lubię jak z Piekielnych robi się arenę walki politycznej, niezależnie która strona próbuje to robić.
OdpowiedzWiększość beneficjentów nie pracuje? Wierutna bzdura, poproszę o dane. Przestań powtarzać po mediach. Co do wdz to wszystko zależy od kto zajęcia prowadzi... Systemowi program jest pierwsza klasa, a to, że zajęcia są różne... Cóż... Nie jest to problem kraju, a wybranych placówek. A co do utrudnionego dostępu do antykoncepcji to proponuję sprawdzić czym jest antykoncepcja. To środki i sposoby zapobiegające poleceniu się komórek żeńskich i męskich. Ty szukałas tabletki, która zmieni środowisko i uniemożliwi zagnieżdżenie się już zarodka. Gdzie tu antykoncepcja, droga autorko?
Odpowiedz@piesekpreriowy: jeszcze 3 rzeczy; pisze się w ogóle. Nie szkoła ma nauczyć dzieciaki o seksie, tylko matka i ojciec. Przypadki niechcianych ciąży wynikających z niewiedzy to i tak stado baranów, bo każdy kto osiągnął dojrzałość płciową powinien również umieć czytać. Nie zrzucają odpowiedzialności rodziców na państwo, tfu.
OdpowiedzPo pierwsze nigdy nie stosuje sie jednej metody tylko zawsze dwie. Prezerwatywa + antykoncepcja hormonalna prezerwatywa + globulki prezerwatywa + spirala itd Podczas gry wstępnej może dojść do wydostania się z penisa nasienia nazywa się to preejakulacją i może być zupełnie nie zauważalne, potem zakładasz prezerwatywę i może dojść do przeniesienia nasienia na zewnątrz prezerwatywy i w wyniku stosunku do zapłodnienia, mimo, ze prezerwatywa nie pękła, dlatego zawsze trzeba stosować podwójną antykoncepcję. Po drugie dobrze jest mieć antykoncepcję awaryjną zawsze przy sobie, czyli podczas zwykłej wizyty poprosić o wypisanie recepty, wykupić i mieć, właśnie po to by takie sytuacje nie miały miejsca. czy tak trudno przewidzieć, że prezerwatywa może pęknąć? PS Stosunek przerywany to nie antykoncepcja!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2018 o 16:03
@maat_: A minusy za? Wiedzę merytoryczną?
Odpowiedz@maat_: Tak jakbyś się tego nie spodziewał po użytkownikach na tej stronie naprawdę raczej nie trudno było to przewidzieć. W ogóle jest zwyczaj minusowania prawdy szczególnie jak jest dla kogoś bolesna.
OdpowiedzMinusy za to, że zmuszasz ludzi do myślenia
Odpowiedz@maat_: pierwszy poszedł na komentarz nie na temat, drugi za durne pytania. Co kogo obchodzi jak się zabezpieczać i czy może, czy nie wyciec z twojego chłopaka nasienie jak się podnieci? Xd co to? Szkoła antykoncepcji? Ps stosunek przerywany to metoda antykoncepcji - mało skuteczna, ale owszem.
Odpowiedz@maat_: Nie, za oczywistą oczywistość. Wszyscy o tym wiedzą. Tyle, że co innego wiedzieć, a co innego stosować. Coś jak te nastolatki w UK.
Odpowiedz@maat_: Za wiedzę merytoryczną, na której brak szerzenia wśród młodzieży autorka postu narzeka. A potem masz dorosłych którzy minusują bo im głupio dowiadywać się takich rzeczy z piekielnych.
OdpowiedzZa bardzo przeskakujesz z tematu na temat i w pewnym momencie nie wiadomo, co właściwie jest piekielne, a w zasadzie wszystko sprowadza się do tego, że opisujesz rzeczy oczywiste, które rozsądni ludzie już wiedzą i też niekoniecznie im się to podoba. "duża ilość beneficjentów tego programu jest tzw. patologią, nie pracującą i nie przejmującą się własnymi dziećmi. Nie wszyscy ale jednak większość." Fajnie, właśnie wrzuciłaś do worka "patologia" wszystkie rodziny mające więcej niż jedno dziecko. A tymczasem z programu oprócz patologii, korzystają zwykle przeciętne rodziny, które 500+ biorą ale do pracy też chodzą BO myślą rozsądnie i wiedzą, że dziś te pieniążki są, jutro ich może nie być, a skoro rząd daje to biorą. "Sama pamiętam nieszczęsne wdż'ety w szkole. Jedyne o czym rozmawialiśmy to zaburzenia żywieniowe, bunt okresu młodzieńczego, zmiany w organizmie" To i tak nieźle. Jasne, szkoda, że nie poruszyliście tematu antykoncepcji ale i tak nie rozmawialibyście o niej cały rok, powyższe tematy też są bardzo ważne i warto je poruszać. "co zrobić jak już na przykład jest się w ciąży ale nie ma się pracy" Tego nie wie nikt. "ile kosztuje utrzymanie dziecka" A tego to już nie wiedzą nawet najstarsi górale. "Potem się dziwią, że dziewczynki po 15 lat zachodzą w ciążę i nie wiedzą co to antykoncepcja" Odsetek nastoletnich ciąż w Polsce regularnie spada z roku na rok. "No dobra muszę iść do ginekologa na wizytę jak najszybciej.." No i od tego momentu zaczyna się faktycznie piekielna historia bo dostęp do tabletki "po" jest rzeczywiście utrudniony, ale już kilku użytkowników wyżej opisało, co można ewentualnie zrobić żeby w razie czego nie musieć jej szukać na łeb na szyję.. Ja sama przeżyłam stres związany z szukaniem lekarza itd i nikomu nie polecam, lepiej zapobiegać zawczasu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2018 o 16:51
Nie bardzo rozumiem sens tej historii... 500+ jest "be" bo w szkole nie było WDŻ i jak nam gumka pękła to pigułka była droga... Po drugie, jak już inni zauważyli, większość to nie patologia, która z kolei nie jest wynikiem programu. Zachowania patologiczne są dawno wyuczone przez następujące po sobie pokolenia. Na zasiłkach siedziała babcia, matka, siedzą i dzieciaki ze swoim potomstwem. Ti było zawsze, 500+ tylko problem zrobił bardziej medialnym.
OdpowiedzPigułka po to rozwiązanie awaryjne, spodziewasz się, że przyjmą cię z godziny na godzinę na NFZ, bo ci gumka pękła? Moim zdaniem akurat wysoka cena jest plusem, bo to jest naprawdę rozwiązanie ostateczne, a nie alternatywa antykoncepcji. Niechciane ciąże były, są i będą, a tylko w niewielkim procencie powodem jest brak wiedzy w zakresie antykoncepcji. Większym winowajcą jest często alkohol, narkotyki czy zwykła niefrasobliwość.
OdpowiedzWDŻ to jedno, zależy od nauczyciela. Druga sprawa że to rodzice powinni chyba wychowywać dzieci, tak samo jak omówić pewne rzeczy. Mnie mamuśka sama w pewnym momencie zaproponowała zapisanie (i zapłacenie za wszystko, prywata) do ginekologa i tabletki żebym była bezpieczniejsza i nie cierpiała co miesiąc ;). Ale nie okłamujmy się: ludzie się śmieją z bravo itp, ja dużo się z takich gazet dowiedziałam. Bo w gazetach dla nastolatek były poruszane różne tematy.
OdpowiedzPowikłania po wieloletnim przyjmowaniu tabletek anty są straszne, a jeśli zacznie się je przyjmować przed osiągnięciem pełnej dojrzałości (stabilizacji) hormonalnej jest jeszcze gorzej. Pigułki "dzień po" to nie cukierki, dobrze, że nie sprzedają ich w kioskach. Polecam, tak jak kilku innych przede mną, szklankę wody zamiast. I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie: jeśli nie jest się gotowym na dziecko, to seks warto ograniczyć do takich form, które tym nie grożą. Do tego nie jest potrzebny WDŻ. Mama i tata to powinni przekazać, chyba, że jest się z patologii... Ale wtedy szkoła też wiele nie nauczy. Patologia była zawsze, teraz po prostu bardziej ją widać.
Odpowiedz@Trollitta: "jeśli nie jest się gotowym na dziecko, to seks warto ograniczyć do takich form, które tym nie grożą" - żadna antykoncepcja nie jest w 100% skuteczna, a przy pettingu lub seksie oralnym preejakulat można przenieść. To według Ciebie np. ja, mimo, że dorosła od lat, ale za to nie pragnąca dzieci, mam seksu w ogóle nie uprawiać do końca życia, czy jak? I od kiedy współżycie służy jedynie prokreacji? Pewnie, że dobrze, że tabletek po nie sprzedaje się w kioskach, ale nie przesadzajmy też w drugą stronę.
Odpowiedz@BlueBellee: ja bym to bycie gotowym na dziecko zmieniła po prostu na branie odpowiedzialności za własne decyzje. Też nie chcę mieć dzieci, nigdy, ale jak byłam w podobnej sytuacji co autorka, to nie płakałam na piekielnych, że państwo złe, bo sama musiałam płacić za antykoncepcję awaryjną - ja podejmuję decyzje, ja ponoszę konsekwencje. Do tego nie trzeba być gotowym na dziecko.
Odpowiedz@BlueBellee: Tak, tak kochaniutka. Niektórzy, mądrzy inaczej, dokładnie tak uważają. Ponieważ - z tej racji, że są już DOROŚLI (czytaj: w związkach bardzo trwałych, a najlepiej z "papierkiem") - nigdy nie zachodzą w niechciane ciąże. A nawet jeśli - to nie lecą do gina po awaryjną tabletką, tylko odpowiedzialnie rodzą!!! Drugie, trzecie, czwarte dziecko... Bo są na to gotowi!!! A jak już bardzo nie chcą więcej dzieci - to bardzo odpowiedzialnie przestają się ciupciać i tyle. Bo najbardziej skuteczna metoda antykoncepcji - to witamina "B"... włożyć między kolana i mocno ściskać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2018 o 13:18
@Armagedon: Heh, to ja chyba jednak nie jestem dorosła. Ale z tą witaminą, to pomyśl, jakie muszą mieć wyćwiczone mięśnie nóg :P @Etincelle: Ale autorka nie płacze, że sama musiała płacić. Moim zdaniem opisuje piekielną sytuację: a) mimo nagłej potrzeby wizyta na Nfz za 2 miechy? To akurat szerszy temat, ale zostańmy przy konkretnej sytuacji: np. u mnie w mieście jest przychodnia stomatologiczna (przyjmują i prywatnie, i na nfz), która przyjmuje na wyrwanie zęba "nagłych" pacjentów, między umówionymi. Da się? b) trzeba obdzwaniać apteki w całym mieście, aby trafić na tę jedną, jedyną i to na 16 dostępnych? c) idziesz do lekarza obawiając się czy typ nie jest nawiedzony? (Kurde, na np. dermatologii miejsc nie było czy jak?) d) 330 zł? A jakby autorka była takim pechowcem, że np. 2 razy w miesiącu, by jej prezerwatywa pękła? To co, 660 zł? Ja za tyle rachunki opłacę. Naprawdę żadnych piekielności nie widzisz?
Odpowiedz"W jedeń dzień poszło 330 zł. Dobrze, że wogóle mieliśmy z chłopakiem te pieniądze ale co mają powiedzieć osoby które nie miałaby takich środków? Wniosek z tego taki, że w tym kraju wogóle nie szanuje się ludzi." W jaki sposób z faktu, że dwoje dorosłych, świadomych osób decyduje się na współżycie nie będąc do tego przygotowanym jest dowodem na to, że w Polsce nie szanuje się ludzi? Państwo nie jest od tego, żeby brać odpowiedzialność za Wasze samodzielne decyzje.
Odpowiedz@Kobra: Kto napisal ze autorka jest dorosla?? Moze to nastolatkaledwo po szkole. Z tonu jej wypocin i zali do calego swiata, mozna taki wniosek wyciagnac.
Odpowiedz@Vampi: No to jak nie jest dorosła i odpowiedzialna, to niech nóg nie rozkłada. Proste. Aż za bardzo chyba.
OdpowiedzOjejku, jej, ktoś tu ma pretensje, że sam musiał wyskoczyć z pieniędzy... No straszne rzeczy, naprawdę. Uprawiasz seks, płacisz za antykoncepcję, również awaryjną. Pytasz o tych, których nie stać - że tak odpowiem pytaniem na pytanie: a co mnie to obchodzi? I dlaczego w ogóle powinno? Seks NIE JEST niezbędny do życia, nie widzę powodu, dla którego miałabym się dorzucać do czyjejś zabawy. Zwłaszcza że i awaryjna antykoncepcja może zawieść, więc ktoś, kogo nie stać na tabletkę, w ogóle nie powinien rozpoczynać współżycia, bo co zrobi, jeśli skończy z dzieckiem? Do domu dziecka? Super sprawa, znowu wszyscy inni za to zapłacą. Ale historia godna portalu. Z tak piekielnie idiotycznym myśleniem dawno się nie spotkałam.
OdpowiedzNie chciałaś w dupę, to masz.
OdpowiedzJedno jest pewne. Nie dorośliście do seksu.
Odpowiedz@mietekforce: A do kogo jest ten komentarz? Do autorki? Bo wiesz co? Jak czytam, że ktoś "nie dorósł" do seksu - to mnie śmiech pusty ogarnia. Co znaczy "nie dorósł"? Chodzi o to, że za młody jest, tak? Czy może chodzi o to, że żadna antykoncepcja nie jest 100% skuteczna? Czyli, grzmocić się odpowiedzialnie mogą tylko ci, którzy "w razie co" są gotowi ponieść konsekwencje rodzicielstwa? A mnie się zdaje, że jak ktoś nie chce dzieci - to nie chce. A jak chce - to nie stosuje antykoncepcji. Chyba, że mówimy o wczesnych nastolatkach, które na antykoncepcję albo nie maja kasy, albo wstydzą się (boją?) o nią prosić. Myślisz, że piętnastolatka, ot tak, pójdzie do gina po hormony? Albo do marketu po gumki? Seks wśród nastolatków jest faktem, a współżycie rozpoczynają coraz młodsze osoby. I to nie jest do końca ich wina. Dostępność do pornografii jest praktycznie nieograniczona. A zakazany owoc smakuje najlepiej. Zaś co do tej dojrzałości i odpowiedzialności... Nie słyszałeś o całkiem dorosłych związkach, gdzie "co rok prorok"? No, takim to ja bym obligatoryjnie wręczała antykoncepcję całkiem za darmo. I jeszcze dopilnowała, by była regularnie stosowana.
OdpowiedzCóż może raczej dziewczynki mające 15 lat powinny się skupić na innych rzeczach niż seksie? Przestańcie gadać że lekarz nie da wam tabletki bo ma klauzulę sumienia. Na tej klauzurze opierają się by nie przeprowadzać aborcji, a nie przepisać tabletkę! Co do tego że poziom na WDŻ jest żenujący to prawda.
Odpowiedz@Tajemnica_17: A skąd Ty masz takie informacje? Bo chyba ze wspomnianego WDŻ :P Klauzula sumienia dotyczy również antykoncepcji.
Odpowiedz@BlueBellee: Prawda!!!
Odpowiedz@Armagedon: Kurde, skąd mamy te minusy? Aż się zdziwiłam, bo rozumiem, że ktoś może się nie zgadzać z jakimiś opiniami, ale z faktem?
Odpowiedz