Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Odkąd pamiętam, mój ojciec pił. Raz więcej, raz mniej, ale alkohol był…

Odkąd pamiętam, mój ojciec pił. Raz więcej, raz mniej, ale alkohol był obecny przez całe moje dzieciństwo.

Ojciec również palił i pali do dziś.

Na słowo "ojciec" w mojej głowie pojawia się osoba spowita chmurami dymu (serio, w mieszkaniu było siwo, gdy się skarżyłam, słyszałam, że przesadzam) z piwem w dłoni (mocniejsze trunki oczywiście też bywały), w różnych stopniach upojenia.

Po wkroczeniu w dorosłość na jakiś czas straciłam z ojcem kontakt. Po paru latach spotkałam go ponownie...

Tu go boli, tam go strzyka - normalne w zaawansowanym wieku. "Na miasto" już nie wyjdzie, siły nie ma, serce ma chore. Tabletki? A tak, lekarz coś tam przepisał, ale w aptece powiedzieli, że w czasie kuracji tym lekiem nie wolno pić alkoholu. To ojciec nawet nie wykupił, bo i tak by nie brał.

Stawy ojca bolą. Podobno zapalenie. Leki? Jakie leki, on nie ma pieniędzy. Emerytura jest, ale to opłaty zrobić trzeba, zjeść coś, no i wypić...

Ojciec kąpie się... Właściwie to nie wiem, kiedy ostatnio się mył. W mieszkaniu brud, smród i syf. Nie ma siły sprzątać.

Prawidłowe odżywianie - a kto na to ma pieniądze? Najtańszy chleb z najtańszą mortadelą i zupki chińskie. Do tego produkt piwopodobny po 2,50 za puszkę i czasami wódeczka.

Wódeczki jednak stopniowo było coraz mniej, bo ojciec doszedł do wniosku, że mu szkodzi (nareszcie! pół życia mu to powtarzałam!).

I teraz clue sytuacji - ojciec uważa, że lekarze powinni "położyć go w szpitalu i wyleczyć". Nie rozumie, że tutaj potrzebna jest gruntowna zmiana sposobu życia. Zalecenia lekarskie, żeby porzucił alkohol i papierosy traktuje mniej więcej tak samo, jak trzyletnie dziecko zakaz jedzenia słodyczy. Jest ciężko oburzony tym, że lekarze tylko robią mu podstawowe badania i odsyłają do domu, mówiąc, że to wszystko przez wieloletnie picie, a "nawet nie próbują go zdiagnozować”.

Niedawno zaczęły się problemy żołądkowe. Stopniowo było coraz gorzej.

Wczoraj wzywałam pogotowie. Zabrali, zobaczymy, co będzie.

Czy tylko mi się wydaje, że mój ojciec wpakował się w chorobę na własne życzenie przy bardzo zdecydowanym sprzeciwie otoczenia? I że w takiej sytuacji piekielne jest żądanie od lekarzy "wyleczenia", najlepiej natychmiastowego, bez zmieniania czegokolwiek w stylu życia?

dom rodzinny

by singri
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Limek
5 11

BrUd

Odpowiedz
avatar singri
0 0

@Limek: Dzięki.

Odpowiedz
avatar bromba69
29 31

@PrincesSarah: Nie można nikogo zmusić do leczenia. Chyba nie miałaś do czynienia z osobami uzależnionymi. Jeżeli nałogowiec nie będzie chciał się leczyć, to tego nie zrobi. Jedyny sposób, to związać i umieścić w odosobnieniu na resztę życia. Bo nawet, jeżeli po pewnym czasie wypuścisz, to i tak wróci do nałogu.

Odpowiedz
avatar Iras
19 19

@PrincesSarah: Zainteresowanie to jedno. Przede wszystkim to sam ojciec musiałby CHCIEĆ się zmienić. Mój też w pewnym momencie zaczął chlać i NIBY chciał - nawet dwa razy miał esperal wszyty - nic to nie dało...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@PrincesSarah: Osoba uzależniona musi najpierw przyznać, że jest uzależniona. Nie wyleczysz nikogo na siłę.

Odpowiedz
avatar Iras
13 13

@Drago: Nawet jak się do tego przyzna dochodzi jeszcze jeden aspekt - po latach palenia, picia itp. występuje uzależnienie fizyczne - a objawy odstawienne potrafią być najgorszym koszmarem jaki uzależniony przeżył. Nie dlatego, że nie może wybić - ale ze względu jak się czuje nie pijąc. Mam znajomego, który jest uzależniony od opioidów. Nazywając to po imieniu - jest ćpunem. Cpa aktualnie nie dlatego, żeby się naćpać - ale żeby czuć się normalnie. Probówal z tym skończyc nie raz i nie dwa - objawy odstawienne go pokonują. Określił mi to kiedyś jako "wyobraź sobie najgorszą grypę jaką kiedykolwiek miałaś, a teraz pomnóż złe samopoczucie o 100. Masz to? No to teraz wyobraź sobie, świadomość, że jedna tabletka i to minie. Nie weźmiesz jej?"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@Iras: No pewnie, ale rozpisywanie się dla @PrincesSarah nie ma wielkiego sensu ;)

Odpowiedz
avatar LTM87
3 3

@Iras: Warto dodać, że już samo przyznanie się do uzależnienia w sytuacji opisanej w historii jest dla samego uzależnionego baaardzo trudne. Z opowieści nie wynika bowiem, że ten facet przez alkohol stracił jakiś majątek, pracę, bliskich, wylądował na ulicy czy stał się typowym menelem. Ot, gość sobie żyje i sobie pije. Za swoje i w domowym zaciszu. Zdrowie kiepskie, ale jego utrata odbywa się niejako "w tle", bo z jednej strony w znacznej części to zdrowie odebrały nałogi, ale z drugiej jest też wiek, na który można w razie czego zgonić. I mamy takie samousprawiedliwienie - "Ano, wypiję, zapalę, ale mam te sześćdziesiąt parę, to i przecież nie będę miał takiego zdrowia jak dziewiętnastolatek...". Tymczasem stereotyp robi swoje - alkoholik = bezrobotny menel leżący w rynsztoku, żyjący na koszt państwa, w zasadzie wrak fizyczny i psychiczny, który przegrał w stu procentach swoje życie. Ojciec autorki siebie jako kogoś takiego po prostu nie widzi. Skoro zaś on nie widzi problemu, to łatwo mu stwierdzić, że inni przesadzają. W końcu "tu jest Polska, tu się pije"...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Iras: dla takich osób jak twój znajomy istnieje program substytucyjny z wykorzystaniem metadonu. Może warto żeby spróbował?

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
3 13

Singri, lubię Twoje historie ale ta jakaś taka... nie bardzo. Twój ojciec był piekielny głównie dla siebie. Cóż, jak sobie człowiek pościele, tak się wyśpi..

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@KatzenKratzen: nie tylko dla siebie, ale teraz i dla corki, ktora zyje w stresie, ze ojciec umrze i funkcjonuje na wysokich obrotach, bo w kazdym momencie moze dostac telefon pt " przyjedz, umieram"

Odpowiedz
avatar timo
2 10

Podejrzewam, że mimo takiego doświadczenia z ojcem żywisz do niego jakieś ciepłe uczucia, których nie chciałbym urazić, ale widzę też, że masz obiektywne i racjonalne podejście do losu, jaki sam sobie zgotował. Dlatego myślę, że zgodzisz się ze mną, że osoby, które na własne życzenie doprowadziły swoje zdrowie do ruiny niestety muszą ponieść tego konsekwencje. Nie widzę też powodu, żeby wieloletnich alkoholików albo palaczy leczyć z chorób wywołanych przez te używki za publiczne pieniądze. Tym bardziej, kiedy środków brakuje dla osób, które ciężko chorują bądź są kalekami z powodów zupełnie od nich niezależnych. Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, że płacić - jeśli jest taka potrzeba - bardzo duże pieniądze na leczenie tych, których stan zdrowia wynika z przyczyn naturalnych/losowych, ale szkoda mi każdej publicznej złotówki wydanej na leczenie raka krtani/płuc u palaczy czy chorób spowodowanych długotrwałym nadużywaniem alkoholu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2018 o 22:19

avatar singri
4 4

@timo: W pełni się z Tobą zgadzam. Skręca mnie w środku, jak ojciec do mnie dzwoni, żebym przyszła, bo on się źle czuje. Dzwoniąc po karetkę mam spore wyrzuty sumienia. Ale co, (uwaga, drastyczne!) ma umierać we własnych odchodach? Niby jak sobie pościelesz... Ale zawsze jednak współczucie jest. Nie tyle do ojca, co do człowieka...

Odpowiedz
avatar slothqueen
2 2

@singri: dokładnie. piekielność ze strony ojca jest zdecydowanie obecna, bo z jednej strony zrujnował sobie zdrowie z - właściwie - pełną świadomością konsekwencji swoich czynów, a z drugiej domaga się opieki i współczucie ze strony osób, które go przed tymi konsekwencjami ostrzegały, i nie widzi nic zdrożnego w wymuszaniu na nich pomocy, poświęcania czasu na opiekę nad nim i zamartwianiu ich swym stanem, jednocześnie twardo lekceważąc kolejne ich rady. to nie byłoby piekielne, gdyby Singri olała ojca i powiedziała mu, że ma na co zasłużył. wiadomo jednak, że ciężko tak postąpić względem członka najbliższej rodziny, i to właśnie jest zer strony ojca piekielne i samolubne.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
1 1

Od alkoholu i cukru ma juz dawno zmiany w mozgu - pomijając uzależnienie - nie licz na powrót racjonalnego myślenia juz nigdy... współczuje Ci, powodzenia. Acha proponuje go wydziedziczyć zanim zażąda alimentów od Ciebie...

Odpowiedz
avatar quutamovarjo
0 0

W mojej rodzinie jest bardzo zbieżny przypadek, z tym że chodzi o dziadka. Obecnie leży w szpitalu z wewnętrznymi krwotokami i wielonarządową niewydolnością. Bo trzeci raz w tym roku sobie "pofolgował" i miał kilkudniowy, ostry ciąg alkoholowy. Mimo, że już w zeszłym roku lekarz, do którego moja mama zaciągnęła go niemal siłą, stwierdził, że ma niewydolność wątroby i nerek i kategorycznie zabrania się w takim stanie spożywania alkoholu, ponadto należy trzymać się ścisłej diety, bo duża nadwaga nie pomaga. Dziadek ma też rozrusznik. Ale co on tam będzie słuchał lekarza, przecież co komu szkodzi golonka i piwko lub dwa na wieczór? Jakiś czas po wizycie, kiedy parę dni mieszkał u rodziców podczas ich wyjazdu, dorwał się do zapasu domowego wina w piwnicy. Czuł się fatalnie przez kilka dni i prosił, żeby go zawieźć do szpitala, żeby go "zdiagnozowali i wyleczyli". Nie docierało i nie dociera do niego, że to jego wina. Ze szpitala wypisali go z tymi samymi zaleceniami, jakie dostał wcześniej od lekarza prywatnego i z nową porcją leków, dokładnie rozpisanym dawkowaniem i kolejnym kategorycznym zakazem spożywania alkoholu. Leki raz brał, raz nie. Teraz leży na oddziale i jest zdziwiony. Za lekarzy i leki rodzice płacili, więc nie było mowy o argumencie, że go nie stać.

Odpowiedz
avatar voytek
1 1

wykup ojcu dobre ubezpieczenie na życie - tylko pamietaj aby wpisal Ciebie jako osobę uposażoną!

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

oczywiscie, masz racje, zrobil sobie to na wlasne zyczenie i nadal robi... smutne jest to, ze panstwo jeszcze takich ludzi wspiera w chlaniu i na ZZA mozesz miec rente :/

Odpowiedz
avatar chawratka
0 0

Skąd ja to znam.. Własnie szykuje pogrzeb dla ojca który miał takie samo zdanie na temat jego choroby i lekarzy jak ty.. Jak w końcu udało nam się wysłać go do lekarzy i szpitala rak już zajął wszystko.. Od pierwszej wizyty do lekarza specjalisty do śmierci nie minęło nawet 3 miesiące..

Odpowiedz
Udostępnij