Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po jednej z historii przypomniało mi się, jak to mój potomek złym…

Po jednej z historii przypomniało mi się, jak to mój potomek złym praktykantem był.

Młody studiował resocjalizację. Podczas praktyk w czasie roku był praktykantem w ośrodku wychowawczym dla młodzieży. Polubił pracę z dzieciakami. Na praktyki wakacyjne wybrał komendę powiatową, napisał podanie o możliwość odbycia praktyk w wydziale do spraw nieletnich.

Zgodę od pani komendant dostał. Tylko że w dziale wykroczeń.

Jak wyglądały praktyki?

Dostał kilka kartonów akt, dziurkacz, teczki, sznurek (kto by wydawał pieniądze na teczki ze spinaczami) i proste zadanie: bierzesz każdą teczkę i wszystkie dokumenty w niej układasz chronologicznie, nie musisz czytać, zresztą nie ma o czym, bo to jakieś drobne kradzieże w sklepach czy zakłócanie spokoju, patrz tylko na daty w nagłówkach, wszystko wiążesz i do drugiego kartonu.

Robił to, czego nie chciało się zrobić policjantowi prowadzącemu i utknęło w kartonie, bo, żeby schować w archiwum, miało być uporządkowane. I tak dzień w dzień.

Policjantka, która prowadziła praktyki była wielce rozczarowana tym, że po kilku dniach zaczął się spóźniać, używać telefonu i wcześniej urywać. Uszczypliwe komentarze na temat jego pracy były na porządku dziennym. Policjantka, która całe dnie siedziała przy swoim biurku i w sumie nie wiadomo co robiła.

I tak kilka kartonów im tam uporządkował. Nie wiem, po co. Dni i miesięcy uczyłem go, jak miał koło 5 lat, więc miesięczne praktyki na studiach z chronologii to moim zdaniem przesada.

Osobiście na wiadomość, jak wyglądają „praktyki", zaproponowałem, że wykupię mu Netflixa: jedna teczka, jeden odcinek.

by Minion
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar piesekpreriowy
-2 36

Praktyki zawodowe... To nie tylko zdobywanie doświadczenia zawodowego, ale również innych ważnych rzeczy. Sumienność, dokładność, zaangażowanie, hierarchia. Otrzymywanie i wykonywanie poleceń służbowych. Poznanie ludzi, miejsca pracy. Ktoś to musi ułożyć. Oczywiście, że twój potomek jest stworzony do wyższych rzeczy, jak wspomniałeś, miesiące znał w wieku 5 lat. Ale zbyt duże ego i cierpienie z powodu upokorzenia o mało istotne polecenie w czasie praktyk... Cóż... Pycha może zepsuć życie. Może zamiast strzelać idiotyczne teksty o netfliksie i lechtac ego młodziaka naucz go pokory? Jak nawet 2 miesiące poukłada pudła i wtedy poprosi o zmianę i ciekawsze zajęcia to mniemam, że kierownik placówki będzie mu przychylny. A na pudła wyląduje nowy, nieopierzony gość.

Odpowiedz
avatar Balbina
19 21

@piesekpreriowy: Moja pierwsza praca,w Antykwariacie. Rwę się sprzedaży a tu mi starsze pracownice każą układać książki na półkach alfabetycznie.No nie po to szkołę kończyłam! Ale mówi się trudno. I tak np pierwsza litera w nazwisku autora,póżniej druga,póżniej trzecia.Wszystko przekładaj np Balzak po Baczyńskim. Już po dwóch miesiącach na pamięć wiedziałam gdzie czego szukać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2018 o 10:20

avatar Minion
7 25

@piesekpreriowy: "Jak nawet 2 miesiące poukłada pudła i wtedy poprosi o zmianę i ciekawsze zajęcia to mniemam, że kierownik placówki będzie mu przychylny." Tak, szczególnie, że praktyki trwały miesiąc. Jeżeli Twoim zdaniem praktyki mają polegać na tym, że praktykant przez miesiąc porządkuje bałagan zrobiony przed lata przez pracowników i nie robi nic związanego z kierunkiem kształcenia to... Mogę zaproponować Ci praktyki u mnie, od dawna nie mam czasu uporządkować piwnicy - to na pewno będzie cenna lekcja dokładności i sumienności.

Odpowiedz
avatar Zunrin
11 19

@Minion: Całkowicie ci umknęło, że twój syn dostał możliwość zapoznania się u źródła jak wygląda dokumentacja policyjna dotycząca wykroczeń. Popełnianych również przez nieletnich... Nie zawsze jest możliwość załapania się na takie praktyki jakie by się chciało, więc należy postarać się skorzystać z każdej pojawiającej się okazji.

Odpowiedz
avatar onna
7 13

@Minion: "po kilku dniach" młody dzieciak, który gdzies tam miał praktyki zaczyna lekceważyć polecenie przełożonego (?) i odwalac fuszerkę ;)

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
5 15

@Minion: jeżeli (jak widać) zarówno młodzież jak niektórzy rodzice mają problem z systematyczna praca przez tydzień (co, nota bebe, potrzebne jest w każdym zawodzie) to uważam praktyki tego uczące za genialne. Garaż sprzątnie sobie sam, młocie. Weź swojego rozwydrzonego synka i do roboty.

Odpowiedz
avatar anon123
8 16

@piesekpreriowy: obycie z systematyczną pracą i poleceniami służbowymi, sumienność czy skrupulatność można śmiało zdobywać w dowolnym innym miejscu, za pieniądze. Chociażby w typowych studenckich-dorywczych pracach: zbiorach owoców, fastfoodach, sklepach, restauracjach. Wnioskując po swoich kolegach i koleżankach z roku - na drugim-trzecim roku zdecydowana większość już kiedyś pracowała, ergo - takie wprowadzenie jest im zbędne (ale w każdym zawodzie znajdą się olewacze!). Praktyki zawodowe powinny służyć (w większości!) wprowadzeniu w zawód. Szkoda marnować taki czas na tę naukę cierpliwości, jako że to jest pierwsza prawdziwa okazja na zdobycie realnego, przydatnego i tak pożądanego doświadczenia zawodowego. Po co komu praktyki, na których niczego się nie nauczy? Jeśli będzie chciał podjąć podobne zatrudnienie, to i tak będzie musiał nauczyć się wszystkiego od zera. Chyba że faktycznie praca w tym wydziale pokrywa się z segregowaniem kartonów - wtedy ok, nie było innego wyjścia ;-).

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
5 7

@anon123: niestety nie mogę się zgodzić. Ja akurat mam 26 lat więc znam dużo osób w przedziale 22-28 i powiem szczerze ze sporą grupa studentów NIE ma za sobą żadnych doświadczeń. Po prostu. Widzisz jaki jest stosunek do najprostszej pracy autora historii i jego latorośli. A gada o sznurki i spinacza historii, a jak widać organizacja prowadzenia archiwum to dla niego czarna magia. Ciężko jest zrobić coś sensownego z ogromem praktykantów, którzy mają po miesiac, 40h, 120h praktyk. Ciężko zorganizować im i ciekawe zajecia, i merytoryczne. Pamiętajmy, że każda placówka chce być rentowna. Nie może zamienić się w szkole. Naprawdę nie sądzę, że syn autora miał przez cały miesiąc robić dokładnie to samo po 40h tygodniowo, bo nie wydaje mi się, żeby mieli tak ogromne archiwum. Stosunek olewawczy, i dezaprobatą ze strony ojca wystąpiły po paru dniach - to jest chore. Zresztą nie wiemy o jaki zawód chodzi, kim jest ten chłopak... Możemy natomiast mniemać że brakuje mu (i rodzicielowi) pokory i zaangażowania. Na pewno w tym jednym przypadku uczenie systematycznej pracy, punktualności i tym podobnych wartości wymienionych przez ciebie za bezcelowe na tym etapie, w tym jednym przypadku jest zasadne. Uważam że ten chłopak i jego ojciec powinni przez rok pakować pudła aż zrozumieją niektóre rzeczy a ich duma troszkę stopnieje.

Odpowiedz
avatar anon123
1 5

@piesekpreriowy: mam odmienne doświadczenia ;-). Ja mam 23 lata, jestem na stażu/praktykach w IT (wraz ze mną jeszcze kilka osób) i zadania mamy interesujące, dostosowane do naszych umiejętności, zadawane po to, żeby zrobić z nas jak najlepszych przyszłych pracowników - przydajemy się na tyle, na ile potrafimy. Nikt nie olewa stażu, bo zadania są wymagające, związane ze stanowiskiem i ciekawe, a współpracownicy chętni do pomocy i cierpliwie odpowiadają na pytania. Nie parzymy kawy, nie segregujemy dokumentów, nie klepiemy samej dokumentacji, nie wyręczamy opiekunów z ich nielubianych zadań (ale, co oczywiste - opiekunowie nie robią z nami "po godzinach", tylko jest to wkomponowane w ich obowiązki - mają dla nas czas!). Oczywiście, żeby działało to właśnie tak, powinny być spełnione pewne warunki: selekcja kandydatów (żeby odsiać tych, którzy nic nie wynieśli ze studiów) i chęć (!) ze strony firmy, żeby stażystów/praktykantów nauczyć. Wiadomo, że każde przyuczanie praktykanta wiąże się z jakąś inwestycją i ten stażysta/praktykant przez pewien czas nie będzie przynosił zysków. Serio, nie mam nic przeciwko archiwizowaniu, ale ja też śmiem wątpić, żeby którykolwiek pracownik w tym wydziale robił to całe dnie, kilkanaście dni z rzędu. Jasne, ktoś musi to robić, ale przydałby się chociaż jakiś podział czasu pracy - trochę czegoś rzeczowego, a trochę archiwizowania. Rolą praktykanta nie powinno być robienie tego, czego nie chciało się robić innym pracownikom. Chyba że, tak jak napisałam w poprzednim komentarzu, do archiwizowania ograniczała się praca w tym wydziale. A co do doświadczeń zawodowych - studiuję jeden kierunek ścisły, wcześniej inny i zdecydowana większość osób pracowała przynajmniej sezonowo od drugiego roku, a bardzo dużo osób łączyło studia z pracą (czasem już zawodową, a czasem dorywczą). Może taka specyfika kierunków / uczelni, może szczęśliwy traf.

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@piesekpreriowy: Tak trudno się domyślić więc Ci podpowiem.Za. A co do Twojego pierwszego zdania to odpowiem.Tak. Są szkoły kształcące w tym kierunku.Kierunek nazywa się księgarstwo. Po nich można studiować np bibliotekoznawstwo.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
0 4

@Balbina: to że szkoła istnieje nie znaczy, że jest ona potrzebna. Z całym szacunkiem, ale hasło "bibliotekzonstawstwo" to dla mnie nie jest merial na wyższe. Może jestem ograniczony, może głupi... Niewazne. @anon można gadać i gdybać w nieskończoność a doświadczenia każdego z nas mogą naprowadzać do różnych wniosków. Nie ma co polemizować o systemowej edukacji i o zjawisku praktyk. Skupmy się na historii. Ja to widzę tak; rozwydrzony, młody chłopak z przerosnietym ego i ojciec, który te pychę podsyca (prawdopodobnie jest dziedziczna, czy tam przekazana poprzez wychowanie). Obaj panowie uważają się za bardzo dobrych, ważnych i cudownych. Z pokolenia na pokolenie bogaci, wykształceni... W którymś momencie doskonale do tego, że w głowach się poprzewracało i brak pokory powoduje tego typu idiotyczne historie. Ad historia; nie widzę nic zdrożnego w praktykanci w układającym archiwa. Wkur wia mnie, że młody uważa że to strata czasu zamiast coś z tego wyciągnąć. Nie do przyjęcia jest postawa rodzica przyklaskujacego dumnej postawie syna i podkopujacego u niego takie wartości jak prosta, ciężka praca, która jest potrzebna. Z czegoś takiego nic dobrego nie wyniknie. Teksty o netfliksie brzmią jak teksty ojca, który załatwia synowi oceny, uczelnie, mieszkanie, dziewczynę a na swoich pracowników drze mordę. Nie lubię takich ludzi.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
6 6

@anon123: tylko żeby dać praktykantowi interesujące, odpowiedzialne zadanie trzeba go trochę poznać. Musi pokazać,że mu się chce, że jest zaangażowany. Jeśli już przy pierwszym, najprostszym zadaniu pokazuje lekceważenie i olewactwo (spóźnienia, siedzenie w telefonie) to nikt mu niczego poważnego nie da do roboty. Po co? Żeby się nie wyrobił na czas i ktoś musiał to za niego zrobić? Żeby zrobił "na odwal się" i trzeba było po nim poprawiać bo serial był ciekawszy? W poprzedniej pracy dostawaliśmy zielone osoby do przyuczenia. Jeśli ktoś miał w nosie powierzane mu zadania to dostawał najprostsze, nudne zadania. Zwyczajnie szkoda było nam naszego czasu na tłumaczenie zawiłych rzeczy komuś kto i tak miał to w nosie bo uważał,że pozjadał wszystkie rozumy. Powierzenie mu czegokolwiek ważnego wiązałoby się z tym, że i tak musiałbyś to po nim poprawić- traciłbyś czas dwa razy- raz na tłumaczenie a raz na zrobienie tego samego dobrze. Za to jeśli ktoś wykazywał się zaangażowaniem (i nawet nie musiał być jakiś pojmujący zagadnienia w lot) to nikt nie miał problemu żeby mu tłumaczyć, pokazywać czy nawet zostawać po godzinach/spotkać się po pracy celem omówienia jakiegoś zagadnienia.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 1

@piesekpreriowy: No faktycznie nie są potrzebne,a póżniej idziesz do Empiku albo innej sieciówki i jesteś wk...że nie wiedzą o co Ci chodzi.W końcu tam pracują to powinni się znać.

Odpowiedz
avatar onna
1 1

@Balbina: jak "ksiegarstwo" czy "bibliotekoznawstwo" przekłada się na znajomość zaopatrzenia sklepu? Tzn. jeśli pracownik sam nie interesuje się np. nowościami, to żadne studia tego nie zmienia. I odwrotnie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2018 o 17:14

avatar anon123
0 4

@bezznaczenia: jasne, wszystko się zgadza. Dyskusyjne jest to, ile czasu można przerzucać teczki z zaangażowaniem i oczekiwaniem na możliwość innego wykazania się. Karton, pięć, dwadzieścia, tydzień, miesiąc? Z treści historii wywnioskowałam, że olewanie zadania zaczęło się po kilku dniach przerzucania dokumentów. Przyjmując, że trwało to tydzień - to jest 25% czasu całych praktyk. Jeśli chłopak zlał to od razu, na początku, to nic dziwnego, że nic się nie zmieniło i do końca miesiąca archiwizował papiery. Ale jeśli jednak zależało mu na nauczeniu się czegoś, to trzeba zadać sobie pytanie, ile czasu można z entuzjazmem wykonywać monotonne, powtarzalne i niezwiązane z tematem praktyk zadanie.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
1 5

@anon123: po kilku dniach jaśnie pan tak jawnie olewał praktyki, że chyba powinni mu w ogóle dziękować za to, że raczył przyjść. Wzdychanie, wywracanie oczami i lekceważenie opiekuna praktyk pewnie zaczęło się wcześniej. Być może nawet od razu wyskoczył z jakimś tekstem na temat zasadności zadania. A zadanie miało raz, że sprawdzić z jakim materiałem pracodawca ma do czynienia, a dwa zapoznanie z obiegiem dokumentów/zasadami prowadzenia dokumentacji. Nie uważam tez żeby zadanie było tak całkiem nie związane z tematem praktyk- prawidłowe prowadzenie dokumentacji to lwia część roboty kuratora czy innego urzędnika. Z historii wynika, że opiekun wielokrotnie zwracał mu uwagę (zdziwienie,że korzysta z telefonu/docinki na temat pracy) na jakość jego pracy ale i to młody olał ciepłym moczem. Szczerze? Ja uznałabym, że mu się najwidoczniej nie chce i też zostawiła w tych teczkach żeby sobie w spokoju odbębnił praktyki. Szkoda byłoby mi czasu na dzieciaka, który woli patrzeć w telefon i marudzić. Wziąłby poukładał ze dwa kartony dokładnie i sprawnie to pewnie dostałby coś ciekawszego.

Odpowiedz
avatar Frytek
8 14

Takie zachowania są niestety bardzo powszechne wśród pracodawców. Szczególnie tam, gdzie jest bardzo dużo papierkowej roboty. Natomiast w zakładach, do których przychodzą uczniowie zawodówek, techników, czy, mających powstać, szkół branżowych, czegoś takiego się raczej nie uświadczy.

Odpowiedz
avatar Dark_Messiah
13 13

Jeśli miały to być teczki z metalowymi spinaczami to ich brak jest wskazany. Dokumenty do archiwum zdaje się albo przesznurowane, czasem z plastykowymi klipsami nigdy nie zdaje się dokumentów z metalowymi elementami czy to zszywki, spinacze itp to się usuwa. Niektóre archiwa zakładowe dokumentacje trzymają z metalowymi elementami ale w momencie gdy ta dokumentacja dostaje kategorię "A" to te elementy musza zostać od niej oddzielone.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
6 22

@Dark_Messiah: gdyby autor nie stał wyżej niż ma pupę to wiedziałby takie rzeczy. Wiedziałby również czemu tak jest. Gdyby dał młodemu normalnie pracować i wejść w dorosłe życie zamiast przekładać na niego swoją pychę to młody też by się dowiedział. Niestety, lepiej zadzierać noska i piać o jakimś netfliksie... Żałosny typ.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Chyba chciales napisac historie o piekielnych praktykach, ale nie wyszlo. Czy spodziewales sie, ze na miesieczne praktyki dopuszcza potomka do interwencji? Zgadzam sie, ze chronologiczne ukladanie dokumentow jest nudne,ale to tez trzeba zrobic. Pedagog ma mnostwo papierow do ogarniecia. Chlopak mogl spedzic czas czytajac dokumenty i poglebilby swoja wiedze jak wypelniac dokumenty itp. Dziwisz sie, ze policjantka nie byla zadowolona ze spozniania sie, wczesnego urywania sie? Masz ciekawe podejscie do obowiazkow, jak cie cos nie interesuje to olewasz a potem pretensje, ze komus sie nie podoba taka postawa. Szkoda, ze tego samego nauczyles swoje dziecko.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
0 0

@nursetka: Krótko i na temat. Najgorsze, że taka postawa syna to konsekwencja własnie działań ojca, a nie tylko i wyłącznie samowolka syna. Jeslibyś jako OJCIEC synowi wytłumaczył, że nie ma prac niepotrzebnych - bo każda praca jest potrzebna - nawet ta najbardziej nudna - to potomek zapewne miałby ZAPAŁ by przychodzić na praktyki. Skoro miał takie "wsparcie" w Twojej osobie to co się dziwić? Zastanów się co z Niego wyrośnie.

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
5 7

Ta, dzieciak na miesiąc przyszedł i mam mu pokazać wszystko co teraz mam na biurku wraz z wrażliwym info??? Miałem taką jedną dzidzie po szkole na praktykach. Fejsbunio non stop, daleko i głęboko miała co do niej mówię, guma w buzi... no kuźwa jak krowa. Dzidzia miała się zapoznać z naszą firmą z grubsza oraz poznać z bliska specyfikę naszej pracy. Dostępu oczywiście do niczego dzidzia nie dostała, bo odmówiła podpisania zobowiązania do zachowania tajemnicy odnośnie cen, danych kontaktowych naszych kontrahentów itp., znaczy się danych wrażliwych. Dałem Jej teczkę z przed roku i kazałem zapoznać się z dokumentacją. Przeanalizować, poczytać, pomyśleć, w razie pytań, niejasności itp jestem obok. Pierwszy zonk - z kompa nie da się na You Tuba wejść. Poco jej stare sprawy (no tak ze 100 szt) przeglądać. No chyba po to, by wiedzieć co w danej sprawię zostało zrobione i jak, jaki jest obieg dokumentacji. Nie, dajcie mi coś aktualnego. Oki, masz. O kuźwa, to za trudne... robisz to w ten sposób... nie, to za nudne i długo trwa... no sorry, taka praca. Mój szef skwitował to krótko: Z tej mąki chleba nie będzie.

Odpowiedz
avatar timo
-1 5

Niestety system jest taki, że student bardzo często jest traktowany przedmiotowo i po prostu ma praktyki odbębnić - nikogo nie interesuje, co będzie na nich robił. Wyjątkiem są może tylko niektóre, szczególnie niszowe, kierunki techniczne. Obecny stan rzeczy jest świetny dla tych, którzy na studia poszli "po nic" (dla imprez, papierka, spełnienia oczekiwań rodziców, z przypadku itd.) i przez praktyki, jak i całe studia, chcą się prześlizgnąć. Problem mają ci, którzy chcą coś wynieść zarówno ze studiów, jak i z praktyk - nauczyć się czegoś, co przyda im się w przyszłym życiu zawodowym i pozwoli na starcie lepiej wypaść u potencjalnego pierwszego pracodawcy. Problem w tym, że w praktyce nie ma możliwości rozwiązania umowy o praktyki z powodu niezadowolenia studenta-praktykanta (i nie mam na myśli wydziwiania, że kafelki w firmowym kibla mają kolor, który się studentowi nie podoba, tylko przyczyny stricte merytoryczne). Wiąże się to nie tylko z dużymi problemami formalnymi (a przez to oporem odpowiedniej komórki na uczelni), ale też z utratą kolejnych tygodni wakacji - pół biedy, jeśli straci się tylko trochę czas przeznaczonego na wypoczynek, gorzej, jeśli ktoś miał na resztę wakacji zaplanowaną pracę czy np. inne praktyki (pozauczelniane), szkolenia itp.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
2 6

zanim ktoś zostanie generałem, to też musi nasprzątać się kibli jako szeregowiec

Odpowiedz
avatar madxx
-2 2

No niestety, praktyki w większości miejsc tak wyglądają. Ja na szczęście miałam możliwość zaliczenia praktyk w miejscu pracy, nawet jeśli nie było ono związane ze studiami - tym sposobem zaliczyłam praktyki w kawiarni, będąc studentką filologii :). Przynajmniej mi za to płacili.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
0 2

I tak własnie rodzą się lemingi które NIE POTRAFIĄ WYKONYWAĆ prostych poleceń. Praktyki zawodowe to nie tylko zdobywanie doświadczenia zawodowego, ale również nabywanie umiejętności pracy w grupie, dostosowywanie się do wykonywania poleceń, posłuch i szacunek dla starszych stażem w pracy. Coś chyba poszło nie tak w Twoim myśleniu kolego :(

Odpowiedz
Udostępnij