Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przychodzę do was z historią, która nie jest aż tak piekielna, ale…

Przychodzę do was z historią, która nie jest aż tak piekielna, ale według mnie powinna znaleźć się na tej stronie. Trochę długo.

Znacie to uczucie, gdy wracacie po ponad roku w rodzinne rejony? Akurat mi się udało już przyjechać na majówkę do domu i miejscowości, w której się wychowałam. Jest to mieścina z tych mniejszych, ale posiada trzy restaurację X,Y,Z. Restauracja Z jest nastawiona głównie na organizacje wesel, a ceny w niej są dość wysokie, a więc nie nadaje się na wyjście ze znajomymi. X i Y rywalizują więc ze sobą o młodzież i trochę starszą młodzież. Ja, wraz z moimi znajomymi, zawsze wybierałam X, a więc oczywistym wyborem było, że obiad z lubym zjemy właśnie tam.

Wśród kelnerek są tam moje 3 znajome. Jedna z nich przyszła pogadać, ale o karcie zapomniała. Widziałam, że jest ruch, a więc po kartę poszłam sama. Otwieram ją i zonk. Niegdyś X serwowała normalne dania obiadowe, a poza tym fast-foody i pizzę, a teraz karta ograniczyła się właśnie do tych dwóch pozycji. Trudno, jestem głodna i muszę coś przekąsić. Padało więc na pizzę. Trzy razy upewniłam się, że ser to ser, a szynka to szynka, a nie produkty podobne z dużą ilością wody. Było to w moim wypadku ważne, gdyż luby produktów sero-podobnych nie trawił i strasznie cierpiał po ich zjedzeniu-dalej nie potrafię go zaciągnąć do alergologa, aby sprawdził na który składnik tego tworu ma uczulenie ;). Uwierzyłam kelnerce na słowo, bo zawsze produkty w kuchni były, że tak to ujmę, normalne.

I jak się okazało-nie były. To, że nie ma sera, a produkt seropodobny było widać, a więc wyobraźcie sobie co to był za szajs. Nie mówiąc już o smaku, bo rozwiewał on wszystkie wątpliwości. Ser smakował jak mieszanka oleju, jajka i barwników z curry. Pizzę odesłaliśmy, bo nie spełniła naszych wymagań-nie jesteśmy Januszami biznesu, a więc była praktycznie nietknięta. Jednak kelnerka stwierdziła, że jej nie przyjmie, bo ser to ser. Poprosiłam więc o skład tego tworu. Zła poszła na kuchnię i wróciła ze składem. Stwierdziła, że mam pretensje o nic i że kiedyś tu jadłam i było dobrze, a to, że informuje mnie o składzie sera jest tylko przez to, że się kiedyś mocno kumplowałyśmy. I w składzie znalazło się mleko w proszku, tłuszcze roślinne-ogólnie wszystko to co wskazuje na produkt seropodobny. O szynce sama kelnerka powiedziała, że przyjeżdża w całych blokach. Podziękowaliśmy, zapłaciliśmy za piwo i wyszliśmy do domu-źli i głodni.

Napisałam na FB restauracji X recenzję. Opisałam cały cyrk z pizzą i brak informacji o tym, że występują produkty seropodobne i mięsopodobne. I cóż, wystawienie jednej gwiazdki było błędem, gdyż zarówno nowe kelnerki, jak i właścicielka oburzyły się na moją recenzję. Padły tak absurdalne argumenty jak:
-X jest restauracją w małej miejscowości, a więc nie może używać dobrych składników, bo są za drogie
-wybierają produkty z należytą starannością
-nikt jeszcze nie narzekał na ich pizze
-jestem teraz wielce miastowa, to rodzime smaki mi nie pasują, a wcześniej je jadłam
-jakby miała kupować składniki z 90% mięsa, to by nie mogła zatrudnić tylu ludzi

Odpisałam więc krótko: to po co prowadzisz restaurację, skoro Cię nie stać?

Następnego dnia ze strony zniknęła zakładka recenzji, bo chyba jednak prawda boli.

restauracja

by ~prawiemagdagessler
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
12 24

Od wielu lat powtarzam, że tzw.konsumencki patriotyzm powinien działać w obie strony. Tzn. ja w akcie patriotyzmu mogę wspierać polską gospodarkę (nawet mieszkając za granicą, są polskie sklepy), kupując polskie produkty, ale producent niech traktuje mnie uczciwie, zamiast szafować patriotycznym sloganem i po prostu mnie orżnąć, żeby szybciej i więcej zarobić. Jak się deklaruje, że produkt jest wysokiej jakości, to taki ma być, a nie ja mam wydawać swoje pieniądze, żeby wspierać polskie firmy, a producent mnie oszukuje. Jak tak ma wyglądać ten patriotyzm to niech mnie nie powiem gdzie pocałuje. A co do serów, to dopiero po wyjeździe z Polski dowiedziałem się, że naprawdę sery lubię, ale akurat nie takie, jakie w Polsce zwykle są dostępne. Jedna wizyta w porządnym sklepie z serami i dowiedziałem się, ile jest różnych rodzajów tego produktu i niektóre bardzo lubię, a jeszcze jako zakąska do piwa... Rewelacja. Co ciekawe, jeżdżąc trochę po południu Europy, nigdzie (poza Rzymem, bo jest strasznie komercyjny i nastawiony na masową turystykę) w żadnym lokalu gastronomicznym nie spotkałem się z takim podejściem do klienta. Włosi mają w nawyku naciąganie turystów, żeby zapłacili odpowiednio wyższy rachunek, ale jedzenie przepyszne. W Hiszpanii, Chorwacji czy Grecji wszędzie jedzenie było całkiem dobre i czuło się normalne składniki, a nie chemię. A cenowo wychodziło raczej drożej niż w Polsce (euro a nie złotówki), ale w odniesieniu z zarobkami i kosztami życia, to ceny były porównywalne. Jak wcześniej napisałem, jedynym wyjątkiem był Rzym. Miasto strasznie komercyjne, nastawione na bardzo szybką i masową obsługę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 14

@pasjonatpl: Oj nie przesadzaj, w Grecji tez olewają klienta a na takim Zakyntos to z restauracji realnie śmierdzi. W Hiszpanii tez się nacięliśmy w kilku knajpach i to nie takich najtańszych, w Paryżu to samo.

Odpowiedz
avatar manius
21 23

@maat_: Dlatego warto przed wyjściem do restauracji "lokalnie" zrobić sobie mały wywiad gdzie najczęściej jadają tubylcy/tambylcy. W takich knajpach jedzenie jest dobre i względnie tanie i rzadko się naciąganie zdarza. A najlepsze jedzenie do tej pory znajdowaliśmy wcale nie w "fancy restaurants" a w zwykłych małych knajpkach na uboczu, w których można pogadać z kucharzem i dostać coś spoza karty i będzie to zawsze super :) No i warto w "ichniejszym" języku się porozumiewać nawet jeśli się go trochę kaleczy - od razu +10 do uprzejmości i uśmiech miejscowych szczery i szeroki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2018 o 22:49

avatar pasjonatpl
13 13

@manius: Dokładnie. Zawsze w miarę możliwości wybieram właśnie takie niezbyt ładne knajpy, do których chodzą miejscowi i jeszcze się nie zdarzyło, żebym źle na tym wyszedł. W kurortach jest z tym ciężko, ale czasami się uda.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 6

@maat_: Jak już napisałem, zawsze staram się znaleźć zwykłe podrzędne knajpy, do których chodzą miejscowi i jeszcze się nie naciąłem. W Paryżu nie byłem, ale ze względu na dużą liczbę turystów pewnie jest jak w Rzymie. A w knajpach, jakie mam na myśli, zbyt ładnie nie jest, zdarza się, że przychodzą przysłowiowi robole w trakcie przerwy w pracy, jeszcze w ciuchach roboczych, ale jedzenie w przywoitych cenach i całkiem dobre, a przede wszystkim z normalnych składników.

Odpowiedz
avatar didja
4 12

Jeżeli lubemu nie służy ser "kreatywny", a po prawdziwym serze mu nic nie jest, podobnie z szynką - przed wizytą u alergologa niech luby zbada sobie poziom oksydazy dwuaminowej (DAO), a jak macie trochę więcej kasy (bo NFZ dyskryminuje osoby z HIT i tych badań nie ma w koszyku), to cały pakiet nietolerancji histaminy. Do tych produktów kreatywnych dodaje się całą masę substancji wypełniających, barwiących, konserwujących, które są liberatorami histaminy (ale za to są tanie, co już jeden z użytkowników opisywał w historii o konserwach dla przedszkola). I poszukaj lekarza, który wie, co to za schorzenie, bo chociaż wyodrębniono je ćwierć wieku temu i PubMedzie artykułów na ten temat do wyboru, do koloru - spora grupa lekarzy wciąż nie wie o HIT i serwuje pacjentom kwiatki typu "każdy ma histaminę".

Odpowiedz
avatar Habiel
5 7

Prawie jakbym czytała o jednej, z niegdyś, moich ulubionych knajpek. Od około 1,5 roku przeszła tak niekorzystne zmiany, że teraz na coś więcej niż alkohol, nie warto przychodzić. Kuzynka, która tam pracuje z pełną szczerością powiedziała, że zaczęło się od wymiany produktów lokalnych (na wiosce obok produkują ser, masarnia też jest niedaleko) na te z Biedronki, a w ostateczności na właśnie takie pseudoprodukty. Przy czym zrobiono nową fit-pizzę na cieście razowym. Ludzie czują pogorszenie smaku, piszą o tym na fanpage, a restauracyjka nic nie zmienia poza cenami, które sukcesywnie idą w górę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

Recenzje można dodawać jeszcze na google. Tam nikt ich nie usunie.:-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@mietekforce: Podobnie jak na TripAdvisor i paru innych portalach.

Odpowiedz
avatar kulka
4 4

W prawie żadnej knajpie, w której zdarzyło mi się być i mieć problem, nikt nie był w stanie przyjąć na klatę konstruktywnej krytyki. Chlubnymi wyjątkami były dwa steakhouse'y: w Warszawie i Wrocławiu. Kiedyś w Bolkowie, po konsumpcji pstrąga z pieca (który pipczał na zapleczu), a mąż po jakimś mięsiwie (słonym jak z Wieliczki), podeszliśmy i półgłosem przekazaliśmy info, że mięsko dobre, ale niech uważają z czasem marynowania, bo strasznie słone. Reakcja pana za barem: pogardliwe spojrzenie i słowa "pierwsze słyszę". Inni, po dowiezieniu nam pizzy rozjechanej jak zupa, nie reagowali na próbę kontaktu i załatwienia sprawy polubownie przez DWA dni. Poleciała opinia. To pod spodem publiczne żale i nerwy, że "teraz to szczekam, a zadzwonić to nie było komu".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@kulka: Ostatnio w zamowilam w barze owocowym sok z sokowirowki, ktory w skladzie mial imbir,bez marchewki. Pije, czuje silny smak marchewki. Dalam do sprobowania kolezance, bo moze mi sie wydaje, ona tez wyraznie czuje marchewke. Generalnie moglabym wypic, ale jednak zamawialam cos innego. Zglosilam obsludze, pan byl bardzo obrazony, bo on na pewno nie dodal marchewki i tak musi smakowac. No debilke ze mnie robi. Z wielka laska rzucil do kolegi, aby przygotowal nowy sok. Po przygotowaniu przez kolege nagle sok mial posmak imbiru zamiast marchewki :)

Odpowiedz
avatar szafa
3 5

Następnym razem może warto wybrać się do tej droższej restauracji? Ceny żywności w Polsce szybują, więc jeśli ktoś chce jeść tanio na mieście, to nie ma co liczyć na jakość. Niemniej bardzo piekielne, że kelnerka nie potrafiła uczciwie powiedzieć o składnikach - w końcu dla Twojego faceta mogłoby się to skończyć bardzo źle. Ja tam nigdy nie oszukuję klientów w takich kwestiach, nawet jeśli ktoś w efekcie zrezygnuje w ogóle z zakupu, no ale niestety uczciwość to rzadka zaleta. Powiedziałabym, że knajpa długo nie pociągnie, ale przy tak małej konkurencji może i niestety pociągnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@szafa: nie przesadzajmy, że nie da się tanio i dobrze zjeść na mieście. W moim przypadku chodzi o duże miasto (Wrocław), ale znam wiele knajpek i restauracji, w których można dostać porządny obiad i zmieścić się w 10 złotych.

Odpowiedz
avatar papiernik
2 2

Szczerze mnie bawi takie tłumaczenie "to mała mieścina tu nikt nie da tyle kasy za pizzę ile musiałaby kosztować gdyby była zrobiona z dobrych składników". Kilkanaście kilometrów za moim miastem (też niewielkim), w jeszcze mniejszym miasteczku jest pizzeria. Prowadzi ją Włoch. Ceny nie najniższe ale smak rekompensuje wszystko. Ludzie do Niego na pizzę potrafią jechać 40km. Stolik na weekend trzeba rezerwować. W tygodniu zresztą często też. Da się? Da! Tylko trzeba być restauratorem a nie tylko właścicielem restauracji.

Odpowiedz
avatar szafa
0 2

@papiernik: No ale autorka sama napisała, że chciała tanio ;). Miała droższą restaurację i do niej nie poszła, więc w sumie poparła ten argument

Odpowiedz
avatar papiernik
3 3

@szafa: autorka wybrała lokal, który znała i w którym zapewniano ją o jakości potraw. Gdyby po pytaniu o składniki nie wprowadzono Jej w błąd pewnie by się zastanowiła i może poszłaby ostatecznie do tej drozszej.

Odpowiedz
avatar Moby04
0 4

@papiernik: Tyle, że autorka po zobaczeniu karty była niezadowolona z braku wyboru i zamiast zmienić lokal postanowiła wybrać pizzę i dopytywać o skład zamiast zmienić lokal. Naprawdę myślisz, że ewentualna informacja o niewłaściwych składnikach by przekonała do przeniesienia czterech liter do innego przybytku skoro mimo niezadowolenia już postanowiła zostać?? :)

Odpowiedz
Udostępnij