Poszło jako komentarz pod 81932 o mieszkaniu wspólnie z siostrą, ale właściwie jest to samodzielna opowieść, więc dam i tu.
Odnośnie mieszkania razem, powiem że im więcej rzeczy wspólnych, tym więcej problemów, bo każdy chce po swojemu.
15 lat mieszkaliśmy z mężem w domu rodziców. Generalnie, jakoś nie mogli przyjąć do wiadomości, że jesteśmy odrębnie i oboje dorośli.
Jak korzystałam z lodówki rodziców, nagminnie tata zapominał się i wyżerał obiad z naszej półki. Wracamy z roboty a tu null, gotuj obiad o pustym żołądku. Kupiliśmy własną, urządziliśmy kuchnię na piętrze - foch mamy, że nie wspólnie i wyżalanie do koleżanek. Wcześniej ciągle znosiłam jej uwagi co do mojej kuchni.
Telefon - zakaz tatuli na podłączenie drugiego aparatu na piętrze. Bo tak (gniazdko było). Wówczas prowadziłam działalność gospodarczą. Jak byłam w zaawansowanej ciąży, jednak aparat podłączyliśmy, bo schody na piętro koszmarne. Efekt - awantura i zabranie kupionego aparatu. Za każdym telefonem bieg na dół, schodów nie widać zza brzucha. Bieg dlatego, bo inaczej tatulo odbierał. I np. o 9 rano informował że nie podejdę, bo śpię (wstawałam wtedy o 5-6 rano).
Rachunki płaciliśmy po połowie - za gaz, energię, opał. W związku z działalnością, na górze były 2 komputery - wieczne narzekanie, że do nas dokładają za energię. Mój argument, że piętro ma 17m2 mniej, więc wyrównuje się w ogrzewaniu, nie trafiał. Po naszym wyprowadzeniu musieli płacić za całe ogrzewanie i całą energię i coś się miny zrobiły nietęgie.
Pawie codzienne awantury związane z wychowaniem naszych dzieci - a właściwie ich rozpuszczaniem przez dziadków z komentarzem, że mama/tata źli i niemądrzy.
I tak dalej...
W efekcie przez pół roku po wyprowadzeniu ani my ani dzieci nie odczuwaliśmy potrzeby odwiedzenia. Mama zdążyła oblecieć wszystkich znajomych i każdemu się wyżalić, jacy jesteśmy wredni. Ja tylko z uśmiechem mówiłam, że musieliśmy trochę od siebie odpocząć.
Relacje mojego męża z nimi dalej nie najlepsze.
Rodzice opieki już wymagają, a tylko my blisko. Ech...
"15 lat mieszkaliśmy z mężem w domu rodziców. Generalnie, jakoś nie mogli przyjąć do wiadomości, ze jesteśmy odrębnie i oboje dorośli." - zdecyduj które z tych zdań jest prawdziwe ;)
Odpowiedz@imhotep: a ty za co się wyprowadziłeś? Kredyt czy spadek?
Odpowiedz@nasturcja: Można wynająć mieszkanie. Nikt nikogo nie zmusza do posiadania domu/mieszkania na własność.
Odpowiedz@imhotep: Może działalność długo się rozkręcała i nie było hajsu na wynajem. Osobiście,zgodziłabym się na zamueszkanie z rodzicami czy teściami tylko w ekstremalnej sytuacji.
Odpowiedz@nasturcja: Najpierw wynajmowałem, potem kredyt. Co to ma do rzeczy? @Day_Becomes_Night: Mnie bez różnicy czy mieszkali z rodzicami czy nie. W moim komentarzu chodzi o to, że mieszkali u rodziców, więc to był dom i zasady rodziców. Więc albo mieszkali u rodziców, albo odrębnie, te dwie rzeczy raczej się wykluczają jeśli rodzice nie zdecydują inaczej. W historii nie zdecydowali.
Odpowiedz@imhotep: Owszem, ale tylko gdyby rodzice ich utrzymywali. Jeśli ktoś opłaca swoją część, to z jakiej racji? To jak wynajmowanie mieszkania, tyle, że z bliskimi.
Odpowiedz@imhotep: Odmawiasz im odrębności lub dorosłości bo nie było ich stać, na samodzielny wynajem wystarczająco szybko. A prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach ceny mieszkań nie pozwalają ot tak przeprowadzić się rodzinie z dziećmi. Samotny student to sobie wynajmie pokój z kimś ale rodzina? Jak to sobie wyobrażasz?
Odpowiedz@BlueBellee: Jeżeli ktoś opłaca jakąś część to nie jest z automatu właścicielem, który może dowolnie decydować co i jak ma być. A właściciel może sobie coś ubzdurać i tyle. @nasturcja: Zaplanować to i owo. Albo przyjąć do wiadomości, że nie zawsze da się mieszkać "jak u siebie", jeżeli nie mieszka się u siebie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 kwietnia 2018 o 14:08
@imhotep: no i zaplanowali w końcu się przecież przeprowadzili czyż nie? A jeśli chodzi o przypadki wymienione w historii to to już wykracza poza rządzenie się rodziców w swoim domu. Masy tam kradzieże, stwarzanie niepotrzebnego zagrożenia dla kobiety w ciąży i próby dyskredytowania autorytetu rodziców u dzieci. To są zachowania niedopuszczalne niezależnie od tego do kogo należy mieszkanie. To, że ktoś jest od ciebie zależny finansowo nie daje ci nad nim takiej władzy. To nie jest mieszkanie "jak u siebie" to podstawowe zasady szacunku do drugiego człowieka.
OdpowiedzTrzeba było sobie podlicznik na energię podłączyć i osobną linię telefoniczną
Odpowiedz@maat_: To trzeba by sporą modyfikację okablowania energii zrobić, w tym również na parterze i na to zgody nie było.
Odpowiedz@Balzakowa: Ale linia telefoniczna to juz nie kłopot
Odpowiedz@maat_: Telefon komórkowy do działalności gospodarczej w zupełności wystarczy.
Odpowiedz@rodzynek2: Tylko nie wiadomo kiedy to było, bo 20-15 lat temu zasięg w mniejszych miejscowościach był tragiczny
Odpowiedz"Rodzice opieki już wymagają, a tylko my blisko. Eh..." - a kto wam nakazuje się nimi opiekować? Skoro nie chcecie, to się nie opiekujecie i już. Niech ordzice zatrudnią panią do opieki. Wiele samotnych mam czy po prosu osób bez możliwości zajmie się starszymi ludźmi w zamian za zamieszkanie i niewielką pensję. Są opiekunki z MOPSu. Są domu opieki. Sa pielęgniarki środowiskowe. Jak rodzice nie umieli zająć się rodziną i zadbać by rodzina czuła więź, to teraz mają problem, ale nie jest to twój ani męża problem. Każdy zbiera to co zasiał.
Odpowiedz@cassis: Prawo to nakazuje.
Odpowiedz@Jorn: Tak albo osobiście albo pokrycie niektórych kosztów lub poprzez alimenty.
Odpowiedz@Jorn: Musieliby pójść do sądu, to raz, a dwa jesli jest więcej rodziny/rodzeństwa to wcale nie jest tak oczywiste. W takiej sytuacji wolałabym płacić alimenty niz ich wziąć do siebie i czekać az zniszczą mi rodzinę
Odpowiedz@Jorn: nie, prawo nie nakazuje opieki nad rodzicami. Rodzic moze ubiegać się o alimenty od dziecka na drodze sądowej. Tylko tyle. A i to jeśli sytuacja życiowa rodzica "drastycznie pogorszyła się" co jest mocno rozmytym pojęciem. Nie ma obowiązku sprawowania opieki bezpośredniej nad ze strony dziecka wobec rodzica. Tu w historii starzy mają wielką chatę - ergo sąd może nakazać ją spieniężyć na rzecz opieki w domu starców a alimentów od dziecka nie dostaną, bo nie są biedni.
Odpowiedz@cassis: art. 87 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego: Rodzice i dzieci są obowiązani do wzajemnego szacunku i wspierania się.
Odpowiedz@Jorn: Wspieranie nie oznacza opieki
Odpowiedz@Jorn: Ja pierdzielę, nawet jeżeli rodzice lub dzieci to patola i niszczą innym życie? Hahaha
Odpowiedz@Jorn: o właśnie - WZAJEMNEGO.
Odpowiedz@cassis: To nie jest tak do konca, ze nie ma obowiazku. Znajomego wychowywala babcia, ojciec pojawil sie jak znajomy juz byl dorosly i nigdy nie nawiazali blizszych kontaktow. Gdy ojciec dostal demencji i musial zostac umieszczony w DPS to DPS oczekiwal od znajomego partycypacji w kosztach. Troche to trwalo zanim sie z tego wykrecil.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 kwietnia 2018 o 9:00
@nursetka: @Day_Becomes_Night: W takich sytuacjach podczas postępowania przed sądem w sprawie alimentów trzeba udowodnić, że rodzice nie opiekowali się swoimi dziećmi (albo nawet jeszcze gorzej je traktowali) i wtedy (z reguły) alimenty nie zostaną nałożone, bo jest to sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.
OdpowiedzI wytrzymaliście tam 15 lat? Albo jednak nie było tak źle albo jesteście rodziną masochistów
Odpowiedz@pinslip: jak się musi to się wytrzymuje. Ja wytrzymuje od 3 lat i potrwa to jeszcze ze 2 zanim pójdziemy na swoje, ale głupio wywalić pół wypłaty na wynajem mieszkania jak można do skarpety dać żeby się na swoim za chwilę urządzać. Tylko my będziemy się budować na kredyt bo mamy zdolność. Gdybyśmy chcieli bez kredytu to za gotówkę potrwaloby to 10-12 lat zakładając koszty budowy i pensje na tym samym poziomie.
Odpowiedz@Lapis: niektorzy wola wytrzymywac wtracanie sie w ich zycie i oszczedzac pieniadze. Ja wolalam miec spokoj od wtracajacej sie mamy wiec mieszkam na wynajetym i nie stac mnie na wlasne.
Odpowiedz@Lapis: I tak było. Kiedyś na działalność nie dawali kredytu, budowa trwała 10 lat. Zaciskało się zęby i tyle
Odpowiedz@Lapis: wolałabym całe życie na wynajmowanym mieszkać niż 15 lat w takich warunkach "żeby się podbudować"
Odpowiedz@pinslip: a na starość pod most albo do zupełnie obcego miasteczka bo w obecnym ceny wynajmu są wyższe niż średnia emerytura? Czy pokój w mieszkaniu studenckim? Oczywiście każdy ma swoje zapatrywania i priorytety, ale moi dziadkowie w komplecie dociagneli do 80,wiec chyba nie mam co liczyć że problem sam się rozwiąże.
Odpowiedz15 lat? Dżizas. Moi się wbili do mojego mieszkania na miesiąc żeby pozałatwiać jakieś sprawy i już mam dosyć (dla ciekawych: jakoś tak głupio powiedzieć im w twarz, żeby spie*dalali, zresztą, wynikłaby z tego tylko awantura, a i tak by zrobili swoje, także tego...).
OdpowiedzZ komentarzy widzę, jak to łatwo dyktować komuś, co powinien robić, i jak to łatwo rozporządzać cudzymi finansami.
Odpowiedz@katem: A ja z historii widzę, że łatwo jest narzekać na kogoś, u kogo się pomieszkuje i rozporządzać cudzym domem ;)
Odpowiedz@imhotep: "Rachunki płaciliśmy po połowie - za gaz, energię, opał. W związku z działalnością, na górze były 2 komputery - wieczne narzekanie, że do nas dokładają za energię. Mój argument, że piętro ma 17m2 mniej, więc wyrównuje się w ogrzewaniu, nie trafiał. Po naszym wyprowadzeniu musieli płacić za całe ogrzewanie i całą energię i coś się miny zrobiły nietęgie." Jeśli to jest według Ciebie "pomieszkiwanie", to ja nie mam więcej pytań. I "rozporządzać cudzym domem"? A jak wynajmujesz?
Odpowiedz@BlueBellee: Jak wynajmuję u kogoś pokój, a właściciel mieszka w innym to może powiedzieć, ze nie zgadza się na pociągnięcie gniazdka telefonicznego. Bo to jego dom.
OdpowiedzKurde - ja po trzech miesiącach z takimi jazdami szukałbym lokum, Wy wytrzymaliście tam 15 lat? Ja piernicze :) Mi rodzice też robili podobnie więc wyprowadzka, czasem do nich zaglądne, ale jak chcieli być sami i twierdzili, że my im przeszkadzamy (serio - taka była gadka, mimo, że wcześniej - chodzcie do nas mieszkać, duża chałupa, pomieścimy się itd) - tak teraz jest lament, bo się nie odzywam do Nich. Nie będę pisał jakie jady - ale dość powiedzieć, że miałem wybór - albo KUPUJE ich mieszkanie, albo mam wy... szybko oddalać się w nieznanym kierunku. Za mieszkanie zażyczyli sobie 100 tys zł. Mimo, że mieli dom 270 m.kw który notabene ja SAM osobiście budowałem w dużej mierze po to by np. potem spokojnie mieszkać na mieszkaniu. Ogólnie to miał być prezent ślubny od kochanych rodziców - to mieszkanie. Taaaaaa
Odpowiedz