Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

"Komunikacja miejska oddechem dla miasta". Wypadło, że musiałam przesiąść się na jeden…

"Komunikacja miejska oddechem dla miasta".
Wypadło, że musiałam przesiąść się na jeden dzień do autobusu. Nie ma problemu, korona z głowy nie spadnie.
Albo ja z młodych lat pamiętam jakąś inną komunikację, albo wyjątkowo trafiłam.
Współpasażerowie:
1. Menel. Śmierdzący piwskiem i odcharkujący co kilka sekund.
2. Kobieta przez całą drogę wisząca na telefonie. Nie, nie rozmawiała. Wrzeszczała, przy czym co drugie słowo było niecenzuralne.
3. Nienormalna kobieta robiąca harmider o wszystko: że autobus stoi, że jedzie, że skręca, że nie skręca, że mija nas jakieś auto...
4. Histeryzujący non stop dzieciak ok 5 lat. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony rodziców.
Że tak powiem, piórkuję taką ekologię...

by ejcia
Dodaj nowy komentarz
avatar Rak77
8 14

Kwadratura koła. Komunikacja jest kiepska bo mało ludzi z niej korzysta, a to z powodu tego że jest kiepska. W kraju gdzie wszyscy narzekają na zarobki i ceny paliw mamy zarejestrowane ponad 14 mln samochodów osobowych. Pomimo kosztów utrzymania samochodu, korków, ceny paliwa itd wolimy jednak zgodzić się na wyrzeczenia niż jeździć komunikacją publiczną. To jest tak pokręcone że nawet trudno opisać.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
7 9

@Rak77: ja tego nigdy nie liczyłam, bo mnie to w sumie mało interesowało, ale kilka osób mieszkających w moim mieście/w miasteczkach pod moim miastem wyliczało mi, że samochodem dojazdy do pracy wychodzą im dużo taniej niż komunikacją miejską

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
5 5

@Rak77: z mojego nowego mieszkania do Katowic autobusem jedzie sie okolo godziny... taka wycieczka krajoznawcza.. Taksówką 15 min... nie dzieki, wybieram taxi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

@LuzMaria: Wyliczenia robiłem - za dojazdy samochodem płacę ponad 2 razy tyle co komunikacją. ALE: do pracy samochodem jadę 15 minut, wracam 20. Autobusem minimum 40 minut w jedną stronę.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 2

@TakaFrancuska: Nie po to nasi zarządcy komunikacja w KZK GOP oraz radni poszczególnych miast jeżdżą samochodami, żeby autobusem było lepiej. Ja do roboty ma 30 minut plus oczekiwanie na przesiadkę. Tak przesiadkę poruszając się po jednym mieście. Dojazd na zakład lepiej mają mieszkańcy sąsiednich Siemców i Katowic, czy z drugiego końca miasta niż dojeżdżający z sąsiedniej dzielnicy.

Odpowiedz
avatar imhotep
2 2

@Rak77: Przeczytałeś historię? "Kwadratura koła. Komunikacja jest kiepska bo mało ludzi z niej korzysta, a to z powodu tego że jest kiepska." Jak to, że więcej osób korzystałoby z komunikacji sprawiłoby, że opisana historia miałaby mniejsze szanse żeby się wydarzyć?

Odpowiedz
avatar cassis
2 2

@Rak77: komunikacja miejska nie jest po to żeby się rządowi opłacała. Komunikacja miejska się po prostu nalezy jak psu micha. A obecnie po prostu jest zdecydowanie za droga. Poza tym - twój komentarz ma mizerny związek z tematem historii. Lepszy standard czy cena nie wpłynęłyby na to, że ludzie w dzisiejszych czasach zachowują się jak bydło a ich ogląd spraw kończy się na czubku własnego nosa. Ot, atomizacja społeczeństw.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@LuzMaria: Zależy, jak to liczyć. Jeśli kupujesz samochód specjalnie po to, żeby dojeżdżać do pracy, to nigdy nie wyjdzie taniej niż komunikacja publiczna. Jeśli jednak samochód i tak ci jest potrzebny np. do dojazdów na zakupy, czy w odwiedziny do cioci, a tylko do pracy jeździsz komunikacja miejską, to może tak być, bo wtedy w koszty dojazdu samochodem nie wliczasz wszystkich kosztów samego posiadania samochodu, tylko te bezpośrednio związane z przejechanym dystansem.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
1 1

@Jorn: wszyscy, którzy mi to liczyli mieszkają dalej od centrum miasta, więc ten samochód i tak jest, bo to są obszary gorzej skomunikowane i muszą mieć. Wyliczenie zwykle robione dla dwóch osób w samochodzie. Czasem nie można do miejsca pracy dojechać korzystając z usług jednego przewoźnika, trzeba kupić bilet na dalszą strefę itp - podobno wychodzi taniej samochodem i tyle :). pracuję tuż przy metrze i często jest tak, że wyższa kadra przyjeżdża metrem a samochodami ochroniarze, recepcjonistki itp (chyba dlatego, że zwykle gorzej zarabiają i mieszkają w gorzej skomunikowanych miejscach). Nie wiem, jak im się to opłaca przy parkowaniu płatnym, ale tak jest.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 10

Pkt. 1 i 3. Kiedyś też się zdarzało. Pamiętam, jak jechaliśmy z kumplem pociagiem i wsiadł jakiś bezdomny. Śmierdziało w całym wagonie. Pkt. 2 W dawniejszych czasach nierealne z braku telefonów komórkowych. Pkt. 4 Kiedyś raczej rzadko, bo prawdopodobnie dzieciak dostałby po d...e. Aczkolwiek zdarzały się takie dzieci i nie dało się ich uspokoić. Zawsze wiele zależało od współpasażerów. Różni mi się trafiali. Czasem było super i w wesołej atmosferze przegadaliśmy całą drogę, a czasami wręcz przeciwnie. Np. kilka razy miałem nieprzyjemność jechać w wagonie pełnym rezerwistów (czasy zasadniczej służby wojskowej). Nie wiem, skąd pomysł, że to bydło miało być naszą chlubą i nas przed czymkolwiek obronić, ale cieszę się, że z niego zrezygnowano. Oczywiście potem znowu stawali się normalnymi obywatelami, ale w momencie wyjścia z wojska to było prawdziwe bydło. Na szczęście nie zdarzyło mi się trafić na kiboli, bo to mogłoby się bardzo źle skończyć. Także i kiedyś różnie bywało.

Odpowiedz
avatar singri
1 1

@pasjonatpl: Z kibolami kiedyś jechałam (czasy świetności Legii i podwarszawskie miasteczko). Nic gorszego od wrzasków na całe gardło nie miało miejsca.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@singri: Nie twierdzę, że wszyscy kibole zawsze szukają zadymy. Nie wszyscy. Ale część z nich owszem. I do dziewczyny zawsze mają inne podejście niż do faceta. Kobieta jest bardziej narażona na chamskie zaczepki czy napastowanie, a w najgorszym wypadku... Za to jeśli chodzi o prowokowanie bójek, to w przypadku faceta ryzyko jest większe.

Odpowiedz
avatar Habiel
-1 1

@pasjonatpl: Ja, odpukać, jeszcze nie trafiłam na złych kiboli. A wręcz przeciwnie. Kiedyś jechali pociągiem tacy na mecz do Krakowa i zobaczyli, że do przedziału wchodzę ja-dość drobna i w ogóle, to już po "dzień dobry" władowali mi walizkę na półkę, a potem ściągnęli i na mojej stacji pomogli z drzwiami, bo jak wiadomo PKP nie uznaje innych drzwi na tej trasie niż na korbkę, które idą tak ciężko, że nie da się bez pomocy kogoś ich otworzyć.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@Habiel: Ty jesteś dziewczyną bądź kobietą. To zupełnie inna bajka w takich sytuacjach. Jak obcy facet siądzie w przedziale czy wagonie z grupą podpitych kiboli, to czasami wystarczy, że jednemu coś odbije i się zaczyna od pytań typu: "Co się gapisz?" "Masz jakiś problem?". Albo padnie pytanie na temat składu ich ulubionej drużyny i ktoś nie posiadający takowej wiedzy może oberwać, o ile nie znajdzie się ktoś, kto będzie próbował uspokoić co bardziej agresywnych kolegów. Płeć przeciwna w takich sytuacjach jest traktowana inaczej. Jak akurat trafi się bydło, zamiast tych kulturalnych, to na ogół skończy się na chamskich zaczepkach, podczas gdy facet miałby już co najmniej złamany nos.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
2 16

w autobusie spotkałeś po prostu innych mieszkańców swojego miasta, takich, jacy są. Jedni z problemami z higieną, inni z kulturą, inni ogólnie irytujący i tyle. Jeśli jechałeś np. rano z domu do pracy - to znaczy, że pewnie większość innych pasażerów też jechała z domu do pracy. Czyli - większość z nich to Twoi sąsiedzi, albo osoby, które pracują obok Twojego miejsca pracy. Dla mnie bardzo piekielne i smutne - tyle potrafimy rozmawiać o wielkości narodu polskiego a jak przychodzi co do czego, to dziesięciu polaków nie potrafi ze sobą w autobusie wytrzymać :( Myslę, że autorkę wkurzyła sytuacja odmienna dla niej. Ja mam czasem na odwrót - jeżdżę komunikacją miejską na codzień, bo tak mi wychodzi wygodnie, ale czasem do pracy jadę samochodem - i wtedy z kolei wkurzają mnie inni kierowcy, ktoś blokuje skrzyżowanie, ktoś staje na awaryjnych i z dwukierunkowej robi się jednokierunkowa, ktoś parkuje tak, że zasłania widok na drogę z pierwszeństwem i wyjeżdzam na oślep - pewnie bym się przyzwyczaiła jeżdżąc regularnie :)

Odpowiedz
avatar cassis
4 4

@LuzMaria: Atomizacja społeczeństw, jak pisałam wyżej. Każdy widzi tylko swój zad: ja, mnie, moje, najmojsze. Nikt się nie zastanowi czy swoim zachowaniem przeszkadza współpasażerom. A każdy wymaga. :-( Kiedyś ludzie byli bardziej pro-społeczni i prowspólnotowi, obecnie każdemu się wydaje że jest panem świata i moze co chce. Szkoda. Jak by tego było mało w PL takie słowa jak społeczny, czy wspólny kojarzą się tylko negatywnie, bo z komuną. Kiedyś menela to by wyproszono z autobusu, dziecko rodzice by spacyfikowali, a jak ktoś za głośno gadał, to mu się zwracał uwagę - wtedy co prawda nie było telefonów, ale jak jechały grupki znajomych, to siebie nawzajem pilnowali żeby jałopy nie drzeć... Chyba jestem za stara na dzisiejsze czasy.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@LuzMaria: Tak jakby inne narody się w tym istotnie od Polaków różniły. Ja codziennie dojeżdżam do pracy belgijskim pociągiem podmiejskim i takie indywidua też się zdarzają.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
-1 1

@Jorn: nie chodziło mi o to, że Polacy są bardziej czy mniej irytujący niż przedstawiciele innych narodów, bo pewnie jest to porównywalne - ale za taką trochę polską specyfikę uważam to, że tyle osób mówi, że woli samochód od komunikacji miejskiej, bo w komunikacji miejskiej musi mieć kontakt z innymi ludźmi. to trochę smutna specyfika.

Odpowiedz
avatar Iras
1 7

Jeżdże komunikacją miejską od lat i jakimś cudem na większość z tych wszystkich przygód rzadko trafiam. Najczęściej zdarzają się gnoje puszczające z telefonów imitację muzyki...

Odpowiedz
avatar Monomotapa
10 10

Co ty, poznańskim 55 jechałaś?

Odpowiedz
avatar ejcia
10 10

@Monomotapa: o, proszę, jak to Pyra Pyrę wywęszy :) 401 :)

Odpowiedz
avatar MonikaTakaja
3 3

A ja myślałam, że tylko mi na raz zdażają się takie "kwiatki" w poznańskiej komunikacji... Witam w klubie:-)

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 1

@MonikaTakaja: W tzw. GZMie też się zdarzają.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
1 1

@ejcia: Opis pasował na MONAR tour, stąd zgaduję. "Eski" wydawały się bardziej cywilizowanie. Sama się przesiadłam na pociągi, uroki pracy w centrum :).

Odpowiedz
avatar Habiel
-1 1

@Monomotapa: Ja już myślałam, że 8. Średnio raz na 2 tygodnie trafiam na menela. Hitem był facet, który wyglądał dość normalnie-taki typowy młody robol. Po nim ucieszyłam się, że na trasie 8 jeżdżą takie stare tramwaje, bo ziomek najpierw posikał siedzenie, a potem resztę moczu oddał na drzwi. A na tych niby-skórzanych widać ewentualne plamy.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 4

Też nie jeżdżę komunikacją, ale nie ze względu na pasażerów, których po prostu można zazwyczaj ignorować. Samochodem jest szybciej (jest znaczna różnica między kwadransem a godziną w jedną stronę), zdrowiej (autobus siedliskiem zarazków, a także spalin w starszych modelach), wygodniej.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@Hideki: To zależy, gdzie. W moim przypadku, to jest ok. 35-40 min (drzwi do drzwi) transportem publicznym, samochodem godzinę do dwóch.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@Jorn: Zgadza się - zależy, gdzie. Napisałem, czemu ja nie jeżdżę autobusami.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 3

To co opisałeś to niestety przykry standard w komunikacji miejskiej. Racji braku prawka często muszę korzystać z komunikacji miejskiej. Ad 1. Śmierdzący menel lub śmierdzący po nim tramwaj/autobus- przynajmniej dwa razy w tygodniu. Ad 2. Ostatnimi czasy zawsze ktoś nie tyle rozmawia, co konferuje przez telefon komórkowy (raz nawet przez prawie całą moją ok. 25 minutową podróż) od spraw zawodowych po prywatne. Ad 3. Zdarzają się ludzie, którzy czekają, żeby zrobić awanturę kierowcy/motorniczemu o cokolwiek, nawet jeżeli ten nie jest temu winny, bo albo mu "góra" tak kazała zrobić (np. regulamin przewozu- jeżeli autobus przyjedzie na przystanek np. 1 minutę przed godziną wypisaną na rozkładzie jazdy, musi tą minute odczekać do planowanej godziny odjazdu) albo warunki drogowe- obwinianie za stłuczkę i w związku z tym korek. Ad 4. Też często się zdarza.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 2

@rodzynek2: PS Z powodu dbania o środowisko i tzw. smogu, jeżeli są tam jakieś normy po przekraczane moje i okoliczne miasta pozwalają na darmowy przejazd komunikacją na podstawie dowodu rejestracyjnego. Wpierw tylko jednej osoby- właściciela samochodu wypisanego w dowodzie rejestracyjnym, potem dodano możliwość podróżowania z osobą towarzyszącą, aż w końcu dwie osoby mogły podróżować na podstawie dowodu rejestracyjnego, ale nie koniecznie trzeba być właścicielem samochodu. Efekt? We wszystkich przypadkach minimalny. Dlaczego? Punkty 1-4 plus czystość i kiepska punktualność

Odpowiedz
Udostępnij