Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W moim życiu wydarzyło się dużo naprawdę złych rzeczy, żeby jednak póki…

W moim życiu wydarzyło się dużo naprawdę złych rzeczy, żeby jednak póki co nie narażać się niedowiarkom, nawiążę do "alkoholowej" historii, która pojawiła się tu ostatnio - czyli do czegoś, z czym każdy raczej się spotkał.

Jestem abstynentką, od zawsze. "Zachęcili" mnie do tego głównie rodzice alkoholicy. Odstręcza mnie też zapach alkoholu (w taki sposób jak np. kogoś innego zapach sera pleśniowego) i jego szkodliwość (nie chcę pogarszać stanu mojego i tak słabego zdrowia). Mimo tego uważam, że każdy je i pije to, co lubi i nie mam z tym żadnego problemu. Warto wspomnieć też, że większość najbliższych moim sercu osób stanowią osoby pijące.

Od razu zaznaczam - tekst nie opisuje zachowań osób kulturalnych, miłych, podchodzących do tematu z rozwagą, nie powinny się one czuć obrażane moimi wypocinami.

CZĘŚĆ I - ZACHOWANIE WOBEC INNYCH.

Zawsze staram się szanować upodobania innych ludzi, tak więc organizując imprezę staram się przygotowywać jedzenie tak, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony - dania bez mięsa, glutenu, ryby, oliwek czy co tam się komu jeszcze nie podoba lub mu szkodzi. W gronie najbliższych nikt nikogo do niczego nie zmusza i nie przekonuje, każdy ma swoją dietę, palacze palą w odosobnieniu, kto chce, ten pije. Natomiast w bardziej zróżnicowanym gronie...

1. Ludzie, którzy od lat wiedzą o mojej abstynencji i konieczności spożywania przeze mnie dużej ilości leków, mimo wszystko nalewają mi alkohol do jedynego szkła, które znajduje się przy moim nakryciu. Na moje protesty zwykle odpowiadają: "Ale to tylko TROCHĘ.".

2. Nagminne dolewanie alkoholu do soku na weselach, mimo uprzedniego zaznaczenia, że nie piję. Zdziwienie: "Za parę młodą nie wypijesz?" - nawet bez pytania o powód. Ciąża, choroba, prowadzenie samochodu, po prostu niechęć? Nieważne. Dość naiwne jest też założenie, że nie wyczuję alkoholu w soku.

3. Ciągłe traktowanie mnie jak kosmity, obawianie się, że przy mnie nie można się napić, mimo że nikomu tego nie zabraniam. Wystarczy samo "Dziękuję, nie piję." i się zaczyna...

4. Osoby, które mnie znają i podarowują mi z jakiejś okazji (święta, urodziny) alkohol, nie traktując moich upodobań poważnie. To tak jakby podarować komuś książkę autora, którego nie lubi.

5. Coś, co skłoniło mnie do tych przemyśleń... Pewna dość bliska osoba na wieść o tym, że swoje wymarzone wesele planuję raczej jako bezalkoholowe, oznajmiła, że była już kiedyś na takim i szybko trzeba było się z niego zwinąć, i "nadrobić zaległości" w domu. Nie miało to na celu zranienia mnie, ale zabolało. Zawsze myślałam, że to święto młodej pary...

6. Upalny dzień, zatłoczony autobus, klimatyzacji oczywiści brak (ponoć włącza się z opóźnieniem w listopadzie). Wyjątkowy osobnik postanawia otworzyć sobie mocno "wonne" piwo, najpewniej już kolejne tego dnia, gdyż poprzednie próbuje się z niego wydostać, przynajmniej na razie, w formie lotnej. Do końca trasy 5 minut, ale pragnienie jest tak uciążliwe.

7. Mówienie mi, jak wiele straciłam, bo PAMIĘTAM, co się działo (że... co?).

CZĘŚĆ II - TEORIE ZDROWOTNE.

1. Wykonywanie jakichś własnych wysoce NAUKOWYCH obliczeń, które mają na celu wyliczenie dokładnej godziny i minuty, w której magicznie nastąpi trzeźwość ("Jeden drink teraz i za godzinę mogę jechać"), przy czym nie są to wyliczenia racjonalne ani bezpieczne.

2. Moi rodzice: "Nie pijesz i dlatego jesteś chora! Jakbyś piła, a nie wydziwiała to by było wszystko w porządku!". Choruję od urodzenia... na choroby genetyczne.

3. Z tym akurat spotkałam się całe szczęście tylko raz: "Kieliszek wina/jedno piwo/[cokolwiek lubisz] działa zdrowotnie na rozwijający się płód.". Tak, to zdecydowanie go rozluźni i odstresuje po ciężkim dniu.

CZĘŚĆ III - SZKODZENIE SOBIE I INNYM.

1. Brak poszanowanie dla ograniczeń własnego organizmu, picie bez umiaru i robienie bardzo głupich rzeczy. Przykłady z mojego życia:
- dziewczyna pijana do tego stopnia, że na studniówce prawie "wychodzi" przez balkon, muszę ją od tego odciągać,
- zabawy w piromana wewnątrz budynku,
- spożywanie groźnych alergenów,
- zasypianie z głową w toalecie/jedzeniu/czymkolwiek, co może zablokować oddychanie itp. itd...

2. Na obozach/koloniach - nagminne proszenie przez osoby MOCNO niepełnoletnie (<14) o kupienie alkoholu. Odpowiedzią na odmowę jest "foch".

3. Picie na umór na weselach i zostawianie dzieci bez opieki wśród tłumu tak naprawdę obcych dla nich ludzi.

4. Ludzie sami przyznający, że nie potrafią się bawić bez alkoholu i jest to ich jedyna rozrywka na wszelkiego rodzaju imprezach.

5. Organizacja balu - zamiast w lokal, muzykę i jedzenie, inwestowanie w ogromną ilość alkoholu. Skutek: niedobre jedzenie, ale chociaż w małych porcjach, nieciekawa muzyka "na jedno kopyto", paskudny lokal, większość znudzona, pijana i smutna z braku innych możliwości.

CZĘŚĆ IV - ŚMIECENIE.

1. Wakacje: ludzie z piwem w basenie/jeziorze/jacuzzi/jakiejkolwiek wodzie - wylewają pół kubka do wody, a pusty kubek (plastikowy) rzucają gdzie popadnie, ewentualnie dają dzieciom, a one... oczywiście też rzucają go gdzie popadnie.

2. Na chodniku można znaleźć głównie niedopałki papierosów i butelki po alkoholach. Czemu inne śmieci można wyrzucać do kosza, a tych nie?

Takie przemyślenia mnie naszły ostatnio i gdy tak o tym myślę... robi mi się jakoś smutno.

alkohol egoizm

by LeDragonCramoisi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
18 20

Ja z tych pijących, ale na ogół w niedużych ilościach. Po prostu nie lubię być nawalony i nie cierpię kaca, który w moim przypadku na ogół jest naprawdę paskudny. Także często mi się zdarzało, że coś tam wypiłem więcej po prostu nie chciałem. Oczywiście było namawianie, głupawe teksty itp. Ale szybko się kończyło po paru soczystych wiązankach. Póki próbowałem kulturalnie wyjaśnić, że po prostu nie mam ochoty więcej pić, nie działało, ale jak w końcu straciłem cierpliwość i mówiłem, że nie więcej nie chce i niech się ode mnie odpier..., nagle tracili animusz i sprawa się kończyła. Także polecam zdecydowaną, chamską odpowiedź z użyciem wulgaryzmów. Co prawda, nie zmienią sposobu myślenia, ale dadzą sobie spokój z nagabywaniem.

Odpowiedz
avatar aklorak
12 12

@pasjonatpl: Ja też piję rzadko, a jeśli już piję to mało, z takich samych powodów jak Ty. Z odmawianiem nie mam problemu, mówię nie dzięki, albo nie chcę i nigdy nie tłumaczę dlaczego nie chcę pić i naprawdę mało kiedy zdarza się żeby ktoś mi się naprzykrzał. Ogólnie ta metoda działa w innych sytuacjach też, odmawiam i się nie tłumaczę, w ten sposób nie daje się innym argumentów do namawiania.

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
2 4

@aklorak: @pasjonatpl: Staram się być do końca kulturalna, niestety to nie popłaca. Szanuję za rozsądne podejście. ;)

Odpowiedz
avatar karrola
8 8

Ja piję sporadycznie. U mnie na natrętów używających argumentu, że przecież widzieli mnie jak piłam wino z koleżanką albo gdzieś na imprezie ze znajomymi podziałał tekst "Bo ja z byle kim nie piję". Lubię się napić, ale alkohol jest tłem do rozmowy, a nie powodem, by się spotkać i pogadać. Na imprezach rodzinnych nie piję, nie odpowiada mi tempo picia ani to w jaki sposób ci ludzie się zachowują pod wpływem.

Odpowiedz
avatar aklorak
3 3

@LeDragonCramoisi: Ale co jest niekulturalne w stwierdzeniu "dzięki, nie chcę"? Dlatego w żadne dyskusje się nie wdaję, nigdy nie tłumaczę i nie mam problemów z wydzwaniającymi konsultantami, wciskaniem kredytów, jehowymi, czy jakimiś zbieraczami podpisów, pieniędzy itp. Dziekuję, nie chcę/nie dam/nie jestem zainteresowana wystarcza.

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
3 3

@aklorak: Tak robię. To nie wystarcza, zawsze jest dopytywanie i nagabywanie, nawet gdy ktoś nie zna moich powodów, zakłada, że przecież mogę.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@aklorak: Już od dawna nie mam z tym problemu. Znajomi się przyzwyczaili i już nie nagabują, a z tymi, którzy cały czas próbowali, kontakt mam ograniczony albo żaden. Bo co to za zabawa, jak jakiś łoś ciągle mi truje nad uchem, czemu nie chcę się napić. Ale zanim sytuacja się ustabilizowała, bywało różnie. Jednym starczyło powiedzieć, że nie, więcej nie chcę, a inni byli bardziej upierdliwi i miałem do wyboru 2 opcje, przekomarzać się z takim/taką całą imprezę, albo w prostych żołnierskich słowach wytłumaczyć, że mam k...a dość i niech się od... Nagle się dowiadywałem, że strasznie jestem nerwowy, wybuchowy i w ogóle czemu tak stanowczo reaguję, ale jak mi truł/a przez godzinę, żebym się więcej napił, to było ok i w tym problemu nie widzi. Potem obrałem inną strategię. Jak ktoś zaczął się dziwić, że nie chcę więcej pić, to od razu pytałem ze sporą dozą agresji w głosie, czy ma z tym jakiś problem. Od razu się speszył/a i temat się kończył.

Odpowiedz
avatar MyCha
24 24

Na buraki które prezentują tobie alkohol, doskonale wiedząc, że jesteś abstynentką, dobrze działa wylanie całej flaszki do zlewu na ich oczach tuż po otrzymaniu prezentu. Foch jest niesamowity ale burakami chyba nie warto się przejmować ;).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 18

@MyCha: Potwierdzam. Sama tak robiłam w gimnazjum, gdy koledzy "zachęcali" mnie do palenia- po kilku złamanych fajkach się nauczyli, że nie zamierzam palić. :)

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
4 6

@MyCha: @Pattwor: Dobry pomysł. Ja póki co oddaję innym albo w ostateczności używam do dezynfekcji. :D Także jeśli ktoś ma braki w spiżarni, może się zawsze do mnie zgłosić.

Odpowiedz
avatar MyCha
7 7

@LeDragonCramoisi: Innym też można oddać ale aby przyniosło to d9bry efekt na "darczyńcach" warto to zrobić natychmiast, np innym gościom którzy z prezentu skorzystają. Nigdy zaś za żadną flaszkę nie dziękuj, bo niby za co?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
10 16

Ad I.5. "święto pary młodej" świętem pary młodej, ale jeśli goście nie będą się dobrze bawić to sobie pójdą, lub w ogóle nie przyjdą. Ich prawo, nie możesz nikomu kazać, by się dobrze bawił. Ty się ciesz że taki feedback masz od razu. Przynajmniej będziesz mieć pogląd kogo zaprosić, kogo nie, i czy warto planować całą noc.

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
9 9

@bloodcarver: Zdaję sobie z tego sprawę. Alkohol chciałam ograniczyć albo w ogóle wywalić ze względu na złe wspomnienia weselne z nim związane. Marzy mi się skromna impreza na kilka osób, więc taka strata jest dość nieprzyjemna. Masz rację, lepiej,że wyszło to wcześniej.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 16

@LeDragonCramoisi: no ale szczerze, ile razy ciebie argument "święto pary młodej" przekonał?.. No i ile zrobiłaś imprez bez %, które przeszły do legendy wśród twoich znajomych? Przypuszczam, że na oba pytania odpowiedź brzmi 0, co by wyjaśniło taką a nie inną reakcję.

Odpowiedz
avatar Lapis
10 10

@LeDragonCramoisi: rób swoje, tylko zamiast alkoholu zapewnij dobrego wodzireja który się specjalizuje w imprezach bezalkoholowych. Myśmy tak zrobili i ludzie dużo lepiej wspominają niż wesele brata gdzie był alko i DJ od puszczania muzyki. Naprawdę pozytywny feedback zebraliśmy od sporej części ludzi którzy nie wierzyli że się da. A jak ktoś z założenia źle się czuje na imprezie jak nie może popic to ma problem nawet jeśli nie jest uzależniony fizycznie i mu się ręce nie trzęsą.

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
4 4

@bloodcarver: Moi przyjaciele wielokrotnie mówili, że u mnie bawili się najlepiej ze względu właśnie na to, że zamiast samego picia alko zapewniam im fajną rozrywkę i zawsze dopytują kiedy następny raz. :P :* @Lapis: Dzięki za informację. :) No, mi właśnie chodzi o takich ludzi, co to bez alkoholu nie potrafią się ponoć w ogóle bawić.

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
4 8

@bloodcarver: Jeszcze co do argumentu o święcie pary młodej - byłam już na bardzo różnych weselach, jeśli chodzi o formę zapewnianej rozrywki i zawsze starałam się aktywnie brać udział w tym, co para młoda sobie wymyśliła. To jest (oby) jedyny taki dzień w ich życiu, warto postarać się, żeby dobrze go wspominali.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@LeDragonCramoisi: Jedno jest pewne - MNÓSTWO ludzi wychodzi z założenia, że wesele jest dla gości; oni ładują do koperty, oni chcą się bawić, tak jak im pasuje, bo de facto za to zapłacili. Więc zdecydowanie dobrze jest od razu poinformować wszystkich o charakterze imprezy i jakoś delikatnie zasugerować, że nie chcielibyście, żeby ktoś się męczył, jeśli mu nie odpowiada takie wesele ;). Najgorzej jak tacy przyjdą i będą psuć atmosferę narzekaniem albo na siłę będą próbowali przerobić wesele pod swoim kątem (na przykład przemycając alko).

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@bloodcarver: no i nastapi selekcja, komu naprawde zalezy na szczesciu pary mlodej, a kto sie rpzyszedl najesc i napic :) smieci wyniosa sie same

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
0 0

@szafa: @bazienka: Taki mam zamiar - poinformować o tym od razu, żeby nikt nie był zaskoczony i ewentualnie mógł zrezygnować. ;)

Odpowiedz
avatar didja
24 24

Sprezentowanie butelki alkoholu na urodziny osobie niepijącej i w dodatku z obciążeniem w postaci dzieciństwa w rodzinie alkoholików przyrównałabym raczej do podarowania zestawu do BDSM komuś, kto był w dzieciństwie regularnie bity. A nalewanie po kryjomu alkoholu do innego napoju to już działania stwarzające zagrożenie zdrowia, a nawet życia.

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
10 14

@didja: A co powiesz o bystrej niewieście, która swojemu wegetariańskiemu od kilkunastu lat facetowi przemycała mięso w potrawach:) Geniusz zła!

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
7 7

@didja: Też mi się tak trochę wydaje. Najśmieszniejsze jest to, że wiedzą, że nawet gdybym chciała, to i tak go nie wypiję ze względu na przyjmowane leki.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
-1 1

@Irena_Adler: wegetariańskiemu facetowi... Raz, że z wegetariańska to jest potrawa. Łoś który je sama trawę to wegetarianin. Dwa - typ nie ma z facetem nic wspólnego xd pewnie nosi koronkowe majtki...

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
0 16

Ja też nie piję. Bez powodu. U mnie w domu alkoholizmu nie było. Ale ja się po alkoholu bardzo źle czuję. Moja rodzina robi sobie z tego żarty, ale to jest na zasadzie droczenia się. Nigdy nikt mnie nie uświadamiał ani nie nawracał. Co do wesela, to się mylisz. Wesele jest dla gości, niestety. I jeśli zrobisz bezalkoholowe, będzie nudne, zobaczysz. Na moim alkohol był, ale nikt pijany nie chodził. A było fajnie i wesoło.

Odpowiedz
avatar mesing
10 14

@Irena_Adler: Jeśli wesele bez alko jest nudne to świadczy to tylko i wyłącznie o gościach, że mają z nim problem i nie potrafią się bawić na trzeźwo. A może by tak zamiast wydawać kupę kasy na alko zainwestować w dobrego wodzireja (tak, są takie osoby jeszcze), który tak umiejętnie poprowadzi całą imprezę, że gościom nawet przez myśl nie przejdzie się nawalić.

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
-2 8

@mesing: Uwielbiam wręcz osoby, które piszą - tak, istnieje jeszcze coś takiego jak... (wstaw dowolne coś). Doprawdy? Ale serio? W życiu bym nie przypuszczała...

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
4 8

@mesing: Też uważam, że jak ktoś nie potrafi się bawić bez alkoholu, to jest to co najmniej dziwne, właśnie dlatego o tym napisałam. Przecież można robić tyle różnych rzeczy, żeby bawić się naprawdę dobrze.

Odpowiedz
avatar mesing
0 4

@Irena_Adler: Zastanawiam się jak Ci odpowiedzieć, aby Cie nie urazić. Portal ten jest dla ludzi w różnych grupach wiekowych. Są tu i uczniowie szkół podstawowych ale i ludzie w wieku 40+. U tych drugich ktoś taki jak wodzirej na dużej imprezie (np. wesele) nie wywoła żadnego zdziwienia, natomiast na młodszym pokoleniu już tak. Dlaczego? Dla młodzieży w wieku około gimnazjalnym wodzirej kojarzy się jednoznacznie z animatorem gier i zabaw dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, który jest wynajmowany na godziny żeby zabawić dzieci a nie prowadzić całą imprezę od A do Z.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
-1 7

@Irena_Adler: Sądzę, że jeśli robimy wesele to nie mamy prawa mówić dorosłym ludziom, że mają pić czy nie pić. Nie chcesz płacić za alkohol ok. Poinformuj o tym ludzi i zorganizuj imprezę w miejscu gdzie jest bar i będą mogli alkohol kupić sobie sami. Jeśli chcesz zrobić wesele całkowicie bez procentów poinformuj o tym w zaproszeniach, Ci którzy będą chcieli się tak bawić niech przyjdą a reszta ewentualnie tylko do kościoła i tyle. Czy ktoś się potrafi bawić bez alk. czy nie to nie mi oceniać czy to dziwne/ złe czy nie. Myślę, że to każdego prywatna sprawa.

Odpowiedz
avatar Lapis
3 3

@DziwnyCzlowiek: poinformować o braku alkoholu warto już na etapie zaproszeń, fakt, ale para młoda też jest dorosła i może nie mieć ochoty się bawić w ten sposób. A w dzisiejszych czasach wypada żeby została do ostatniego gościa a nie zmyla się po obiedzie na noc poślubną. Myśmy zdecydowali się na wesele bezalkoholowe bo balismy się przymuszania do toastow, a picie wody z kieliszków nie było dla nas rozwiązaniem. Gdybym wiedziała że nie będzie kwasów z tego powodu że nie wypije za zdrowie dziadka albo swoje może dla gości alko by był.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Lapis: My nie pijemy z mężem za dużo alkoholu, ale na wesele się zdecydowaliśmy normalnie kupić wódkę i wino. Znajomi i najbliższa rodzina nas znają, więc skończyło się na jednym symbolicznym kieliszku wody i nikt nas nie przymuszał do prawdziwego alkoholu, ani większej ilości toastów. My również nie chcieliśmy przymuszać do niczego naszych gości (np. do abstynencji), dlatego alkohol był dostępny i kto chciał to się napił, a kto nie to nie. Swoją drogą wódki zeszło bardzo mało, bo królował drink bar :D Gdzie my z małżonkiem również chodziliśmy dość często, ale po drinki bezalkoholowe :) Polecam!

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

@Irena_Adler: No ja tam byłam na kilku fajnych bezalkoholowych imprezach, no ale to trzeba rzeczywiście odpowiednie towarzystwo. Więc lepiej zrobić małe wesele, ale z dobranym składem, niż duże, gdzie wszystkie Janusze i Grażyny z rodziny będą zawodzić, że co to za nudy.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
1 1

@Lapis: Wszystko sprowadza się w sumie do tego by poinformować ludzi na jaką imprezę się ich zaprasza. To tak jakby mieć świadomość, że Państwo Nowakowie są wege i nie poinformować ich o tym, że na imprezie, na którą zostali zaproszeni nie będzie nic do jedzenia po za mięsem.

Odpowiedz
avatar Israfil
8 12

Byłem kiedyś na weselu bez alkoholu. Para młoda i rodzice Panny sa zadeklarowanymi abstynentami. Było ok, choć nie super. Alkohol sprawia że ludzie sa bardziej otwarci i chcesz czy nie, lepiej sie bawią. Cześć gości, pomimo tego że wiedziała na jakie wesele idzie, miala w powazaniu "fanaberie Mlodych" jak i samych Młodych i wiekszosc wesela spędzili w restauracji obok sali (impreza w hotelu) gdzie obrabiajac im za plecami dupe mogli kupic sobie alko.

Odpowiedz
avatar mesing
8 12

@Israfil: Ludzie po alkoholu są bardziej otwarci, ponieważ nawet gdy zrobią jakąś głupotę mogą się wytłumaczyć wypitymi procentami i niepamięcią :)

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
5 5

Cześć! Ja też jestem nie pijący. Podjąłem tą decyzję świadomie kilka lat temu gdy zauważyłem, że zaczyna się u mnie jakiś tam problem z np. tym, że nie potrafię się bawić bez alkoholu. Doskonale Cię rozumiem bo też spotykam się z takimi reakcjami. Najgorzej jest z rodziną partnerki. W ich oczach na bank jestem alkoholikiem itp. No cóż, razem z decyzją o niepiciu podjąłem, też inną. Zero bólu d*py! Mam świadomość tego w jakim kraju żyje i jak ukształtowała nas historia. Ludzie się tak zachowują dziś i zachowywali się wczoraj. Widzę i tak dużą poprawę w temacie więc pewnie za 20 lat takie sytuacje same staną się historią.

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
1 1

@DziwnyCzlowiek: Współczuję sytuacji z rodziną partnerki. Trzeba mieć nadzieję, że znudzi im się takie gadanie...

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 1

Ja miałem akurat to "szczęście" bądź "nieszczęście" - trzeba wybrać... - że z towarzystwa jako jedyny miałem auto. Więc musiałem być trzeźwy - a moi znajomi to rozumieli i ilekroć mi ktoś coś proponował z innego towarzystwa niż moje - zaraz jeden czy drugi znajomy się uaktywniał i prosił by mi nic nie proponować bo jestem kierowcą i musze być trzeźwy. I wiesz co - działało :) Nikt nie nagabywał, nie proponował, nie dolewał ukradkiem itd. Dużo jak widzisz zależy chyba jednak od towarzystwa.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

ludzie to jednak ndebile ja nie pije ani sama, ani wiecej niz 2 piwa- po takiej ilosci amm stan, ktory lubie, czyli lekki rausz ale oczywiscie zawsze znajdzie sie dowcipnis pt. " mas zpiwo z sobiek", czyli wisniowka co do pktu z obliczenami jak najbardziej da sie takie obliczenia wykonac, sa nawet do tego wzory wzgledniajace mase ciala, uczy sie tego zagrozonych aloholizmem na tzw. Krotkich Interwencjach

Odpowiedz
avatar LeDragonCramoisi
0 0

@bazienka: Na pewno są takie wzory, jednak obliczenia, o których pisałam nie miały z nimi nic wspólnego niestety. ;)

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
1 1

@bazienka: główny problem to metabolizm. Jak chcesz wykonać tę obliczenia nie uwzględniając go? A zakładam, że nikt nie miał robionych badań w tym zakresie i nie zna swojego. Masa ciała tak naprawdę nie ma większego znaczenia.

Odpowiedz
avatar MemoriaVetus
1 1

@ LeDragonCramoisi Witaj! :) - głównie wypowiadali się tu ludzie zaznaczający, że piją sporadycznie, niewiele etc. więc może przyda Ci się opinia alko-ekperta :)... Piję raczej dosyć sporo - w zasadzie tylko piwo (wódka 3-4 razy w roku) i na weselu raczej nie wyobrażam sobie, żeby nie było alkoholu... Pisałaś coś o niewielkiej imprezie dla kilku osób (ale to wtedy raczej ciężko nazwać weselem) - wtedy jeszcze "jakoś objedziesz", ale jeśli urządzisz wesele na więcej osób (pisałaś, że znajomi i rodzina nie są abstynentami), to po prostu przypuszczam, że to wesele Ci "zniszczą" - mam na myśli, że będzie masa takiego namolnego narzekania, na 1000% ktoś skoczy do sklepu i będą pili po kryjomu, przez co na sali będzie co chwila brakować połowy osób, a opinie po tym weselu przez następnych 20 lat (za plecami oczywiście), że "k.rwa tyle do koperty dałem, a nawet się nie napiłem" :). Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi i co mam na myśli - nie piszę tego w żaden sposób złośliwie... W pełni szanuję, że ktoś nie pije i nigdy mi się nie zdarzyło, żebym, kogoś namawiał do spożywania - to indywidualna sprawa każdego, a drugiemu ch.uj do tego :). Wiem, że piszę trochę wulgarnie, ale nic na to nie poradzę :) Oczywiście pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar TomcioPaluszek
1 1

Świetny tekst! Jestem ideowym pierwotnym abstynentem, nigdy nie piłem napojów alkoholowych w jakiejkolwiek ilości, mam już 49 lat i nie zanosi się by moja postawa uległa kiedykolwiek zmianie. Jako że jest to postawa ekstremalnie rzadko występująca, więc czasami buszuję w internecie by znaleźć jakieś bratnie duszyczki. No i tak właśnie dopiero dziś znalazłem to miejsce i specjalnie założyłem konto by coś skrobnąć. Pochodzę z abstynenckiej rodziny, więc łatwo było nie tyle zostać co po prostu zawsze być abstynentem. Nie pijemy nie z powodów czysto zdrowotnych czy np. religijnych - jestem ateistą. Najprościej powiedzieć tak - nie pijemy dokładnie z tych samych powodów, z których ludzie sięgają po alkohol: bo rozluźnia, ułatwia rozmowę, kontakty, daje miły szmerek, uwolnienie od lęków itp. Uważam, że to wszystko musi być wypracowane samodzielnie a nie osiągnięte poprzez lekkie odurzenie i otępienie umysłu. Tzw. kulturalne picie bardzo przypomina mi doping w sporcie - a uprawiam intensywnie biegi długodystansowe i kolarstwo. I w dopingu i w "kulturalnym" piciu chodzi o to, by osiągnąć efekt nie wysilając się. Ot, coś sobie wypiję, wstrzyknę, zażyję, powącham itp. i będzie mi lepiej, będę miał humor, formę itp. Nie potępiam takich ludzi ale uważam, ze trzeba to jasno nazywać lenistwem i pójściem na łatwiznę. Tak jak sport ma budować sprawność mojego ciała, tak spotkania towarzyskie, imprezy itp. maja budować sprawność mego ducha i umysłu tudzież prawdziwe i szczere relacje międzyludzkie. A gadatliwość, otwartość i przymilanie się po alkoholu są... są właśnie wynikiem działania narkotyku a nie realną wypracowaną świadomie relacją. Nie interesuje mnie to... Stosuję się do hasła - zero używek w życiu. Nie tylko dla zdrowia ale przede wszystkim dla prawdziwych relacji ze swoim własnym ciałem (nie wspomagając się wiem jakie mam braki i mogę nad nimi pracować, doskonalić się, używka to tylko nędzna proteza, do tego mająca czasami bardzo wysoką cenę) i z innymi ludźmi. Jeśli ktoś wierzy, że podpity człowiek zaczyna naprawdę być sobą i mówić prawdę to znaczy, że na trzeźwo ów człowiek jest zakłamanym oszustem. Ale przecież większość czasu jednak spędzamy z tą osobą na trzeźwo, to po co utrzymujemy znajomość z takim oszustem hę??? Oczywiście ten przykład pokazuje absurdalność poglądu, że po alkoholu "prawdziwiejemy". To tylko wymówka do napicia się... Co do wesela bezalkoholowego - jest jak najbardziej możliwe i może być udane. Ale przy spełnieniu kilku warunków: - Na zaproszeniu musi być informacja, że impreza będzie bez alkoholu. Ludzie niewidzący się na czymś takim będą mogli wcześniej zdecydować że nie przyjdą. A ci co przyjdą nie będą zaskoczeni. - Imprezę musi prowadzić zespół kilku wodzirejów wyspecjalizowanych w weselach bezalkoholowych. Są tacy! Polecam zapoznać się z ofertą DoubleWings https://na-wesele.pl/ - Warto pomyśleć o jakichś dodatkowych atrakcjach dla gości, które mogą być dla nich ciekawsze niż alkoholowe odurzenie. WESELE BEZALKOHOLOWE NA PEWNO NIE MOŻE BYĆ KLASYCZNYM POLSKIM WESELEM TYLE ŻE BEZ ALKOHOLU. Wtedy to będzie totalna klapa. Osobiście znam pary, które miały bardzo udane wesela bezalkoholowe. Co do innych problemów opisanych przez Autorkę - mam podobne przeżycia, choć może w trochę mniejszej skali. Natomiast bardzo często doświadczam zimnego wykluczenia z towarzystwa. Tzn. gdy przy stole w czasie jakiejś imprezy okazuje się, że jestem ideowym abstynentem pijacy przestają mnie zauważać, ignorują itp. 2 moje związki rozpadły się z powodu abstynencji choć od swoich partnerek jej nie wymagałem, aczkolwiek miałem pewne oczekiwania co do ich ilości i stylu picia. Partnerki nie wytrzymały presji swoich rodzin, drwin ze znalezienia takiego wybrakowanego kawalera itp.

Odpowiedz
avatar asianagrande
0 0

Ja nienawidzę alkoholu. Nienawidzę jego smaku i koniec. Jednak zawsze spotykałam się ze zrozumieniem ze strony ludzi. O dziwo. Miałam jednak parę podejść do alkoholu, i za każdym razem, kiedy choćby łyka wzięłam to wypluwałam i resztę wylewałam. Jedynie raz na osiemnastych urodzinach wypiłam pół (DOSŁOWNIE PÓŁ) dużego kieliszka wina mojego taty - wiśniówka. Naprawdę, dosłownie pół kieliszka miałam nalane, bym symbolicznie się napiła i spróbowała. Był wtedy dość ciepły dzień, wręcz letni (urodziny mam wiosną, w kwietniu). Efekt był taki, że przez resztę dnia miałam potworny ból głowy. Nie, nie kac. Nigdy się nie upiłam zbytnio (chociaż kiedyś u znajomego w mieszkaniu wypiłam nieco taniego szampana z Biedry, jedyny który mogłam przełknąć bez problemu... potem trochę mi było dziwnie, kumpel musiał mnie na przystanek odprowadzać xD ale nie upiłam się do nieprzytomności, wszystko doskonale pamiętam, nie bełkotałam i jeszcze całkiem trzeźwo wszystko ogarniałam :) po prostu nie byłam zbytnio przyzwyczajona do alkoholu, ale ten szampan był dość słaby, nie miałam po nim bólu głowy). Ale nie, nigdy się nie upiłam do nieprzytomności, nie rzygałam po alkoholu, nie byłam agresywna, nawet zdenerwowana nie. Jedynie trochę rozchichotana, wesolutka. I nic poza tym. Ale już nigdy nigdy nigdy nie tknę alkoholu - zwłaszcza, że od marca 2019 roku biorę leki.

Odpowiedz
Udostępnij