To było w czasach, gdy telefonia komórkowa dopiero raczkowała w Polsce. Był tylko Centertel ze swoimi "cegłówkami", które sporo kosztowały.
Wracam sobie spacerkiem któregoś dnia do domu, zbliżam się do skrzyżowania ulic. Naprzeciwko dość wolno nadjeżdża samochód. Widzę, że na tylnym siedzeniu bawi się kilkuletnie dziecko i nagle, parę metrów przede mną wyrzuca przez okno na chodnik telefon komórkowy. Samochód mnie mija ja zaczynam machać do za nim, ale nikt mnie nie zauważył i pojechali dalej.
Usłyszałem za sobą tupot ciężkich buciorów. Zza rogu budynku wybiega facet, łapie za telefon i zwiewa do bramy najbliższej kamienicy.
No cóż, są ludzi i ludziska. Tyle tylko, że to był... Zastępca Komendanta miejscowej Państwowej Straży Pożarnej.
Mój dziadek całe życie zawodowe był strażakiem. Znałem strażaków. Szanowałem ich. Tym czynem ten pan podważył mocno mój szacunek i zaufanie do przedstawicieli tego zawodu.
Wtedy nic nie zrobiłem. Teraz pewnie postąpiłbym inaczej.
straż_pożarna
No tak, jeden strażak okazał się być nieuczciwym, więc szacunek do wszystkich strażaków został podważony. Polecam stuknięcie się w głowę.
Odpowiedz@Jorn: To jest właśnie ten moment, w którym logika jest gwałcona.
Odpowiedz@Hideki: logika jest też pogwałcona w innym fragmencie - ciekawe jak zza rogu budynku ktoś zauważył wyrzucony telefon. I od razu pobiegł go ukraść. Że takich rzeczy nie dawało się wtedy dzieciom do zabawy to już pomijam.
Odpowiedz@7sins: Bo miejsce za rogiem to był chodnik. Z niego widać było ulicę i widać było jak dziecko wyrzuca telefon. Że różnych rzeczy nie daje się dzieciom do zabawy to wiadomo - ale nieraz słychać, że np. dziecko postrzeliło(!) inne dziecko...
OdpowiedzAha... Czyli skupiliście się na moim osobistym komentarzu, a zachowanie Zastępcy Komendanta jest ok.? W ten sposób można skomentować każdą historię o kurierach, lekarzach, sprzedawcach. To przecież tylko jednostki...
Odpowiedz