Ręce opadły mi dziś poniżej poziomu gruntu.
Mam dwuletniego niepełnosprawnego synka. Chłopiec nie chodzi, w związku z czym siłą rzeczy porusza się na wózku. Póki co, nie jest to wózek inwalidzki w klasycznym wydaniu, lecz tzw. wózek specjalny, który dla laika wygląda jak trochę większa spacerówka.
Udałam się dziś do Sądu Okręgowego w Gliwicach. Skorzystałam z wejścia dla niepełnosprawnych, bo tylko tam jest podjazd i dostęp bez schodów (dźwiganie 20-kilogramowego dziecka i wózka naprawdę nie jest łatwe - wierzcie mi).
Wiecie, co usłyszałam od portiera, który musiał ruszyć się zza biureczka przy wejściu głównym? Że to nie jest wejście dla petentów.
Wytłumaczcie mi, proszę - dla kogo ta rampa i winda? Dla pracowników? Pomijając już fakt niepełnosprawności dziecka, co ma zrobić ojciec czy matka z wózkiem? Nosić go na plecach?
PRL wciąż kwitnie.
"dla laika wygląda jak trochę większa spacerówka" i dziwisz się, że laik portier zareagował jak na spacerówkę? z PRLem nie ma to zupełnie nic wspólnego.
Odpowiedz@bloodcarver: to mam mu przykleić znaczek osoby niepełnosprawnej na wózek czy na czoło? Czy od razu przesadzić go na wózek inwalidzki, żeby osobie odpowiedzialnej za otwieranie drzwi opłacało się ruszyć? Wydawało mi się, że rampy i podjazdy są dla wózków, niezależnie od ich przeznaczenia.
Odpowiedz@bloodcarver: Wózek to wózek, jak ktoś przyjdzie z gondola i noworodkiem to też ma dźwigać po schodach jak jest podjazd?
Odpowiedz@pszczolka: Jeśli chcesz, żeby wózek od razu i na oko był traktowany jak inwalidzki to tak, przyklejenie znaczka lub używanie wózka który wygląda jak inwalidzki ma sens. Co niby, każdy ochroniarz i portier ma być nagle jasnowidzem?! Zastanów się, czego ty oczekujesz. @Lapis: Jeśli wejście jest dla niepełnosprawnych, to osoba pełnosprawna ma nim nie wchodzić. To jest takie proste. Noworodek w sądzie nie jest stroną, świadkiem, nikim. Jak ktoś ma kaprys przychodzić z nim do sądu to jest to właśnie to: kaprys. Nie można dla kaprysu utrudniać życia niepełnosprawnym.
Odpowiedz@bloodcarver: A jakim to utrudnieniem dla niepełnosprawnych jest to, że ktoś skorzysta z ich wejścia? Nie zawsze jest z kim zostawić dziecko i o ile można odpuścić sobie zakupy, o tyle wizyty w sądzie już raczej nie, Ty się po prostu uwielbiasz czepiać.
Odpowiedz@bloodcarver: Wózek to wózek, jak jest podjazd to się z niego korzysta. Jak portier leń, to powinien z roboty wylecieć gdy z obowiązków się nie wywiązuje. Co rodziców z dziećmi zamknoł byś w domu? Na ile lat? 3? 5? Nie mam babć ani ciotek żeby dziecko miało z kim zostać. Dla byle pierdoły nie będę niańki najmować. Jeśli sprawa w urzędzie zajmie mi maks godzinę to jaki problem zabrać dziecko ze sobą? Chyba TY jesteś tym portierem z historii, leniem i prostakiem, który nawet drzwi nie otworzy gdy widzi kobietę z wózkiem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2018 o 18:12
@bloodcarver: widac ze dzieci nie masz. Jak skorzystanie z rampy przez matke z wozkiem wplywa na zycie niepelnosprawnego? Korona mu z glowy spadnie bo ja bedzie musial przepuscic i poczekac minute albo i mniej? Dla idei matka ma tachac 20 kg po schodach, bo zwykle tych niepelnosprawnych sie widzi kilku dziennie albo i wcale i te podjazdy zwykle stoja puste? Gdzie tu zwykly zdrowy rozsadek, juz nie mowiac o zyczliwosci? Ja z dzieckiem w wozku korzystalam z toalet dla inwalidow bo do zwyklej toalety czesto nie da sie wejsc z wozkiem a bez opieki to bym psa nie zostawila a co dopiero dziecka. tylko raz spotkalam osobe, ktora czekala az wyjde, tak oblegane sa te udogodnienia dla niepelnosprawnych. I wiesz co? Ta osoba nie miala najmniejszego problemu ze poczekala pare minut ale to trzeba patrzec troche dalej niz czubek wlasnego nosa.
Odpowiedz@bloodcarver: przecież te podjazdy są właśnie dla osób z wózkami w czym więc problem, nawet jeśli to zwykła spacerówka to niby dlaczego matka ze zwykłą spacerówką ma ją tachać po schodach skoro jest podjazd?
Odpowiedz@bloodcarver: Minusy sugerują, że ludzie PRL znają z tzw. miejskich legend. Za PRL-u to portier by Ci jeszcze pomógł ten wózek wnieść. Ustrój/system był jaki był ale zwykli ludzie byli bardziej mili i przyjaźni w stosunku do siebie.
Odpowiedz"dźwiganie 20 kilo dziecka i wózka naprawdę nie jest łatwe" - pełnosprawne czy nie, ale 2 letnie dziecko nie waży 20 kilo. Chyba, że miałaś na myśli wagę dziecka razem z wózkiem. Przeciętny dwu letni chłopak waży ok 13kg +/- 2kg. W te 20kg trudno mi uwierzyć. Co oczywiście nie zmienia sytuacji, że nosić go nie powinnaś tylko normalnie skorzystać z podjazdu skoro był i nikt nie powinien mieć o to pretensji.
Odpowiedz@sylwia14441: Mój brat też miał taki wózek przeznaczony dla niepełnosprawnych dzieci, uwierz, że z 8-10 kilo ważył. Więc powiedzmy ze chłopiec nawet te 12 kilo, wózek 8 i masz odpowiedź.
Odpowiedz@Paolcia: wózek z dzieckiem jak najbardziej - sama mam bliźniaczy więc wiem ile wózki potrafią ważyć. Chodzi mi o to, że z tekstu wynika, że samo dziecko waży 20 kilo, a jak na 2 latka to raczej waga zwyczajnie niemożliwa.
Odpowiedz@sylwia14441: Mój wózek spacerówka emmaljunga ważył 18 kg, a średnia waga dwuletniego dziecka w Polsce waha się od 13 kg do 16 kg to jest waga średnia. Co oznacza, ze są dzieci większe i mniejsze.
Odpowiedz@sylwia14441: oczywiście że możliwa
OdpowiedzMoja córa na bilansie dwulatka ważyła 15 kg, więc jak najbardziej możliwe że niepełnosprawne dziecko spokojnie może ważyć wiecej.
Odpowiedz@Enyulek: @maat_: średnia waga to właśnie 13kg. 16kg to waga w normie - wysoka, ale prawidłowa jeśli adekwatna do wzrostu. 20kg nawet nie ma ujęte przy 2 latach na siatce centylowej. Dziecko niepełnosprawne to nie mutant. W to że wyszło poza schemat pół kilo czy kilogram jasne zdarza się (mam na myśli od tego górnego 16kg), ale nie aż 4kg. Ja rozumiem, że i tak jest ciężko, ale po co tak ubarwiać?
OdpowiedzCo ma PRL do głupoty? Xd w PRL-u była jakaś nagonka na wózki czy ludzie byli mniej mili dla siebie? Pytam serio, Bogu dzięki mnie to ominęło. Podejrzewam, że jedno do drugiego ma się jak pięść do nosa...
OdpowiedzA co do tego ma PRL ? Ludzie i wtedy byli różni - tacy sami, jak teraz.
Odpowiedz@katem: I tak i nie. Natura ludzka jest wszędzie i zawsze taka sama, natomiast mentalność już nie. Inna jest mentalność ludzi sprzed i po wejściu tzw. bezstresowego wychowywania. Ci pierwsi byli wychowywani, ci drudzy.. sami wiemy jak jest. I to dotyczy nie tylko Polski, ale dzięki globalizacji coraz większej części świata. Jeśli uwzględnić inne czynniki wpływające na naszą mentalność to wyraźnie widać zmiany na gorsze.
Odpowiedz@katem: Myślę, że autorce chodzi o to, że w PRLu pan(-i) z obsługi był(-a) jak Bóg, a każdy przychodzący - petentem. Mi się takie właśnie podobieństwo nasunęło po przeczytaniu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2018 o 18:42
Chyba niestety musisz zacząć się przyzwyczajać do tego, że z wózkiem nigdzie nie wolno wejść. Nam nawet do lekarza czy do przedszkola nie pozwalają wjeżdżać. Mój syn ma prawie cztery lata i jest dosyć duży jak na swój wiek. To, że wożę go w wózku to na pewno moje wygodnictwo. A to, że nie chodzi, to moja wina, bo go nie nauczyłam.
Odpowiedz@lemongirl: Jeżeli to nie jest spowodowane żadną chorobą i faktycznie 4 latek nie chodzi z winy zaniedbania matki, to życzę mu z całego serca odebrania przez opiekę społeczną. To najważniejsze lata w rozwoju fizycznym i pewnie będzie go czekać wiele lat ciężkiej rehabilitacji, żeby dogonić prawidłowy rozwój mięśni i stawów. A może nawet skazujesz dziecko na inwalidztwo.
OdpowiedzCzy jesteś w stanie wyobrazić sobie matkę, ktora z lenistwa nie nauczyła dziecka chodzić? Czy masz w ogóle jakiekolwiek pojęcie o rozwoju dziecka? Dzieci SAME uczą się chodzić, chyba trzeba by je bylo do krzesła przywiązywać, żeby tej umiejętności nie opanowały. A jeżeli te argumenty do Ciebie nie przemawiają, to wyobraź sobie, że codziennie po kilka razy musisz przenosić dziecko (które na razie waży "tylko" 20 kg) z łóżka do pokoju dziennego, do stołu, do zabawek, do wanny i znowu do łóżka. To nie jest takie proste jakby się mogło wydawać, o ile w ogóle może się wydawać proste...
Odpowiedz@lemongirl: Ja jestem, różne rzeczy się trafiają. Jak wyjaśnisz, że ktoś karmi piersią dziecko do 7 roku życia, albo kąpie się razem ze swoim 9-letnim dzieciakiem? A przecież są w internecie opisane takie przypadki. Pracowałam kiedyś w przedszkolu i jakoś te dzieci, które rodzice zwozili wózkami mogły normalnie iść na spacer. Oni to robili dlatego, że dzieciak wolniej idzie, a im było szkoda czasu. Jak faktycznie Twoje dziecko jest niepełnosprawne to może to komuś wyjaśnij, a nie się oburzasz?
Odpowiedz@dayana: oczywiście, że wyjaśniam. A w zasadzie to się muszę tłumaczyć dlaczego syna wożę w wózku a nie prowadzę za rękę. Bo zawsze najpierw jest opieprz. Nawet nie "czy mogłaby pani" tylko "tu nie wolno" albo wręcz "proszę wyjść".
OdpowiedzTeż mi ręce opadły. Sąd w Gliwicach ma wejście dla niepełnosprawnych pracowników i dla petentów osobno. Robisz dym o własną głupotę.
Odpowiedz@Sharp_one: Ale dramat i historia na głównej jest. Prawda to dyskryminacja.
OdpowiedzPytanie? I co zrobiłaś? Bo jak bym rychło podreptała do prezesa tegoż sądu i wyłuszczyła sytuacje. Nie ma wybacz, skoro Ciebie tak potraktował, istnieje duże prawdopodobienstwo, że nie chce mu się ruszyć też do 'dorosłego' wózka inwalidzkiego, wiec nie nadaje sie do tej roboty. Miałam pare takich sytuacji w zyciu i nigdy nie odpuszczałam. Zwykle konczylo się na upomnieniu dla takich pracowników, ale skutkowało (głównie zgłaszane w miejscach, w których bywam regularnie i w których ochronie przeszkadza, że wjezdzam spacerówką z niepełnosprawnym dzieckiem po rampie)
Odpowiedz@tabuania: Przed oburzaniem się i wygłupianiem warto poczytać wcześniejsze komentarze, bo łatwo zrobić z siebie idiotkę. Nieważne. Mojej odpowiedzi pewnie też nie przeczytasz.
OdpowiedzOchroniarz zachował się prawidłowo. Często sądy mają oddzielne wejścia dla pracowników i petentów, przy czym przy wejściach dla petentów są bramki i skanery prześwietlające bagaż. Przy wejściach dla pracowników nie trzeba zachowywać aż takich środków ostrożności, dlatego nie można wpuszczać nimi przypadkowych ludzi. I zazwyczaj tych schodów prowadzących do sądu nie jest aż tak dużo, żeby nie dało rady wciągnąć wózka z dzieckiem - chociaż oczywiście podjazd dla wózków byłby dużym ułatwieniem (nie mówiąc już o możliwościach osób niepełnosprawnych). Inną kwestią jest to, że w niektórych sądach bardzo nieprzychylnie patrzą na obecność dzieci, nie tylko na salach rozpraw, ale też w samych budynkach. Zastanawiam się raczej skąd takie oburzenie, że rampa i winda miałyby być dla pracowników... Wśród nich nie mogą się trafić osoby niepełnosprawne?
Odpowiedz