Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Urząd Pracy... i niskie bezrobocie. Wierzysz w nie? W ostatniej pracy nie…

Urząd Pracy... i niskie bezrobocie. Wierzysz w nie?

W ostatniej pracy nie przedłużono mi umowy. Nic cudacznego - po prostu miałam najmniejszy staż i doświadczenie, a wolne niedziele i zmniejszenie zapotrzebowania na pracowników zrobiło swoje. Trudno. Praca była dobra, więc trochę szkoda.

Po miesiącu szukania nowego zatrudnienia zarejestrowałam się jako bezrobotna. Nie był to pierwszy raz, ale po raz pierwszy spotkałam się z taką praktyką, jaką chcę tu opisać.

Jak się zarejestrowałam miałam jeszcze zapas pieniędzy, a nie chciałam iść na "umowę zlecenie" przez "firmę zewnętrzną" z "odpowiedzialnością finansową" i "grafikiem ustalanym z tygodnia na tydzień" albo "z dnia na dzień" (niestety w mojej okolicy to 90% ogłoszeń pracy, do reszty się nie kwalifikuję bo np. nie potrafię spawać).
Zarejestrowałam się po to, by móc chodzić do lekarza specjalisty.*

Dostałam pierwsze skierowanie z UP.

Miała to być praca biurowa - wymagań praktycznie żadnych. Super. Może się uda, może mnie zatrudnią. Umowa o pracę na najniższą krajową, ale jednak. Pojechałam na miejsce. Okazało się, że "praca biurowa" polega na jeżdżeniu do potencjalnych klientów firmy w całym powiecie... prawko, własny samochód, własny telefon i "zbuduje sobie Pani bazę klientów", a i "za benzynę rozliczamy się co jakiś czas". Cóż. Tylko telefon posiadam.

Dostałam drugie skierowanie z Up.

Do małej mieścinki. Dotarłam na miejsce 3 autobusami PKS... w jedną stronę. Dla UP to nie problem. Do 80 km w ogóle nie widzą problemu... Tam kierownik jak zobaczył skąd mnie przysłano sam po prostu zapytał czy mam samochód i wpisał, że się nie kwalifikuję.

Dostałam trzecie skierowanie z UP.

Miałam szansę zostać sprzedawcą okien i drzwi. Dotarłam na miejsce, a tam dowiedziałam się, że szukają stolarza do produkcji i montażu, nie kasjera. Wróciłam do UP i rzeczywiście... oni mają to w systemie...

Po trzecim skierowaniu pani, która zajmowała się moją literką po prostu powiedziała: "Pani się wyrejestruje, to będzie pani miała jeszcze miesiąc ubezpieczenia zdrowotnego, a tak panią skreślimy z listy bezrobotnych, bo żadna praca pani nie odpowiada i nie będzie mogła się pani zarejestrować przez pół roku..."

Wyrejestrowałam się i korzystając z faktu, że mam meldunek również u rodziców mieszkających w sąsiednim mieście (z dużo lepszym dojazdem niż do drugiego skierowania... o tak, dużo lepszym), tam zarejestrowałam się w UP.

Historia praktycznie zatoczyła koło. Po drugim skierowaniu usłyszałam prawie słowo w słowo to, co w pierwszym Urzędzie Pracy. Oczywiście te dwie oferty były absurdalne (robotnik budowlany i elektromonter - z doświadczeniem).

W końcu udało mi się załapać do pracy po sąsiedzku. Na pół etatu. Szukam dalej, bo kokosów z tego nie ma...

Jednak w UP statystyka się robi. Wmówmy w regionie 100, 200, 1000 czy 2000 osób, żeby się wyrejestrowały z bezrobocia. Bezrobocie przecież musi być niskie...

__________
*Ginekolog - dobry człowiek, który czasem pomaga wypisując recepty na pigułki zapobiegające ciąży. W obecnej chwili żałuję, że jak moje patologiczne sąsiadki nie posiadam 3-8 potomstwa i nie siedzę na 500+, zasiłkach i MOPS-ie popijając sobie piffko pisząc tę historię... Chociaż moje koleżanki już po drugim dziecku stwierdziły, że do pracy nie pójdą, bo Państwo przecież daje...

Liczyliście na podsumowanie? A to co opisałam nie wystarczy?

Polska praca UP Urząd pracy bezrobocie brak stopa bezrobocia pieniądze

by ~bezrobotna
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
27 33

@Jorn: Ale jeżeli prawie cała kasa ma jej pójśc na same dojazdy,to jej się taka praca nie opłaca.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
13 17

@Jorn: Masz rację. Ty pisałeś po chamsku o ludziach nie zarabiających kokosów i nie mających specjalistycznego wykształcenia. Niby taki inteligent, a nie wpadł na to, że jakby wszyscy ludzie, byli Trumpami lub Gatesami, to gospodarka by siadła? A zresztą ciul z gospodarką - nie miałby Ci, kto do hamburgera napluć. Wielki światowiec, a słoma z butów wystaje. Ps. Nie, nie szukam pracy, więc nie uderzyło mnie to osobiście.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
8 10

@Trollitta: "żałośnie niskich kwalifikacjach, że nawet na płacę minimalną rynek ich nie wycenia" - to jest chamstwo. Można tę samą informację w zupełnie inny sposób przekazać. Chociaż sam sposób myślenia też mi się nie podoba, ale tego się tu akurat nie czepiam. Można być bezpośrednim, nie będąc jednocześnie chamskim. Zapewniam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 20

@maat_: Może tamte to rzeczywiście patologia? A zajecia tych co rzuciły robotę po urodzeniu drugiego dziecka,pewnie nie były jakoś wystarczająco dobrze płatne,skoro bez żalu je rzuciły. Dziewczyna po prostu ma żal. Jak się w życiu coś psuje,to odczuwa się żal,gniew i różne negatywne uczucia.

Odpowiedz
avatar Paolcia
5 7

@Day_Becomes_Night: Z tymi drugimi sie wcale nie zdziwię. By dostać 500+ , twoje zarobki nie mogą przekraczać chyba 500zl na osobę. Załóżmy, że kobieta zarabia te 1200-1500 zł, mąż więcej lub tyle samo. Opłaca się wtedy kobiecie pracować? Z jednej strony to wyzysk, ale tak szczerze dla tych 200-500 zł opłaca się iść do pracy, czy skupić się na wychowaniu dzieci?

Odpowiedz
avatar zendra
3 3

@Paolcia: Kryterium dochodowe o którym piszesz wynosi obecnie 800 zł netto na osobę przy jednym dziecku. Czyli wystarczy, aby mąż i żona zarabiali najniższą krajową i już nie kwalifikują się do programu 500+.

Odpowiedz
avatar cutehulhu
29 29

Ciebie gdzieś kierują chociaż... U mnie to wygląda tak: Wchodzę do pokoju, dzień dobry, dzień dobry, przedstawiam się, pani znajduje teczkę, prosi o dwa podpisy i dalej mówi: - Kolejne spotkanie 10 maja, tutaj skierowania na Targi Pracy obecność obowiązkowa. To wszystko, do widzenia. Dosłownie. Na poprzednim się jeszcze zapytałam o szkolenia ("jak pani znajdzie szkolenie i pracodawcę, który zobowiązuje się panią po nim zatrudnić to może urząd je sfinansuje") czy staże ("Na początku stycznia był nabór, następny nie wiadomo kiedy będzie") Nie ma chyba bardziej zbędnego Urzędu w tym kraju.

Odpowiedz
avatar Zunrin
16 18

@cutehulhu: Podobno kiedyś w pakiecie od UP był klasyczny zestaw szkoleń wózek widłowy i kasa fiskalna. Czyżby już nawet tego nie było?

Odpowiedz
avatar cutehulhu
11 11

@Zunrin: Nope, w tym roku urząd nie organizuje żadnych szkoleń, co najwyżej zwraca pieniądze jak zostaną spełnione konkretne warunki (głównie: miej tego pracodawce co cię zatrudni)

Odpowiedz
avatar BlueBellee
1 1

@Zunrin: Kiedyś, to się podobno nawet na prawko można było załapać. Teraz, to w sumie nie wiem jak wygląda, ale kilka ładnych lat temu "z braku laku" załapałam się na jakiś kurs, gdzie nauczyłam się w sumie w jakieś 5 minut jednej rzeczy, a przez pozostałe 10 dni, albo robiłam to co umiem, albo wyklejanki z gazet. I mi za to zapłacili. Chociaż akurat babki, które to prowadziły i normalnie pracowały w PUP, były serio fachowe i zaangażowane. Tylko co mogły zrobić?

Odpowiedz
avatar Hideki
5 7

@adolf206: dodaj do tego becikowe, kosiniakowe, mops itd. Skąd pomysł, że 500+ jest jedynym, co się otrzymuje za 5 dzieci?

Odpowiedz
avatar zendra
0 4

@Hideki: Ale co "MOPS"?? Przekonałam się wielokrotnie, że takie enigmatyczne hasła najczęściej rzucają osoby, które nie mają najmniejszego rozeznania w kryteriach przyznawania pomocy społecznej i rodzajach świadczeń. Zgadza się? Po drugie: 'kosiniakowe' to nic innego jak odmiana zasiłku macierzyńskiego. Dotychczas zasiłek macierzyński przysługiwał tylko osobom, które przed rozpoczęciem opieki nad noworodkiem miały opłacane składki ZUS-owskie. 'Kosiniakowe' to zmieniło - niepłacący składek też nabyli prawo do świadczenia w pewnym sensie zastępującego zasiłek macierzyński - oczywiście o ile opiekują się noworodkiem. Kosiniakowe to po prostu inna forma świadczenie już od dawna istniejącego z tym, że na ogół 'kosiniakowe' jest niższe niż zasiłek macierzyński. 1000 zł miesięcznie przez jeden rok. Oczywiście osoba, która nabyła prawo do zasiłki macierzyńskiego, nie dostanie 'kosiniakowego'. Co więcej, to świadczenie wlicza się do dochodu rodziny, czyli eliminuje z wielu świadczeń MOPS-u. Po trzecie: Mając 5-cioro dzieci (RZADKOŚĆ!), dostanie się 2000 zł z programu 500+, czyli wypada 333,33 zł na osobę (matka + 5 dzieci). Kosiniakowe lub zasiłek macierzyński kończą się po roku, a co potem? Historyjki o rzekomym masowym rezygnowaniu z pracy po urodzeniu drugiego dziecka to propagandowe bujdy. Kobieta zarabiająca najniższą krajową dostanie netto 1530 zł, a po urodzeniu drugiego dziecka dodatkowo 500 zł, czyli łącznie ma dochód 2030 zł. Czy z powodu 500 zł ma porzucić pracę wartą 1500 zł, czyli zostać z dwojgiem dzieci mając dochód 500 zł? Zastanów się jaka jest psychologiczna wiarygodność takich enuncjacji. Kobieta mająca pracę, a więc nie jakiś nierób, nie żadna patologia, nagle porzuca tę pracę dla 500 zł i to w sytuacji, gdy przybywa nowy członek rodziny? Wolne żarty! Powiedz, kto wymyśle te bzdury? I te rodziny z 8-giem dzieci, które niby można spotkać niemal za każdym rogiem? Kiedy ty sam widziałeś ostatnio rodzinę z 8-giem małych dzieci? Na marginesie: jesteś zwolennikiem likwidacji zasiłku macierzyńskiego?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-1 3

@zendra: "Kosiniakowe"? Aż nie sprawdzam. Skąd taka nazwa? I nie piernicz. Mi 500+ nie przeszkadza, czasem wręcz przeciwnie. Ale nie wiem, może mieszkasz w małej miejscowości, ale ja osobiście znam przypadki, w których kobiety rzucały pracę, bo 2 razy 500 styka (przy określonych dochodach pierwsze dziecko też się liczy, a przynajmniej liczyło). Nawet tu na stronie też były opisywane. Do tego dochodzą świadczenia rodzinne itd. Kto tu wspomniał o ośmiorgu? Jesteś w takiej sytuacji i źle się z tym czujesz czy jak?

Odpowiedz
avatar Mill_Lena
4 6

@BlueBellee: Czytam jak pouczasz @Jorna, że pisze po chamsku, a twoje "nie piernicz" do @zendry to pewnie jakiś nowy standard kulturalnej polemiki? I co ma do rzeczy przepytywanie zendry czy mieszka w małej miejscowości? Jeżeli chodziło ci o rezygnację z pracy przez kobiety to chyba właśnie w małych miejscowościach to zjawisko byłoby częstsze, bo w takich mieścinach trudniej o dobre zarobki? Czemu miała służyć ta wiwisekcja? Kolejna arogacja z twojej strony to dopytywanie czy zendra ma ośmioro dzieci i czy źle się z tym czuje. Wybacz, ale zwykłe chamstwo. A wystarczyło uważnie przeczytać opowieść, aby dowiedzieć się "kto tu wspomniał o ośmiorgu". Doprawdy BlueBelle jesteś ostatnią osobą, która powinna krytykować Jorna za "chamstwo".

Odpowiedz
avatar unana
10 12

Ja na bezrobociu byłam jakoś chyba prawie rok. Wyglądało to tak, że wchodziłam do pokoju, podpisywałam się, pani sprawdzała w papierach moje wykształcenie, wchodziła na stronę urzędu, leniwie przejeżdżała wzrokiem po liście dostępnych ofert i mówiła: niestety, nic dla ani nie mamy. Proszę przyjść w takim terminie. I tak każdorazowo. Żadnych propozycji stażów, żadnych szkoleń - totalnie NIC. Dopiero jak minęło 6 miesięcy to wysłali mnie na jakąś pogadankę z babką na temat hmmm nawet już kompletnie nie pamiętam co to było. Totalne marnotrawienie czasu, niby nauczanie jak siebie sprzedać srutu-tutu. Miałam odbębnić jakąś wielką "pracę domową" i przynieść na kolejne spotkanie ale wreszcie sama znalazłam pracę w innym mieście.

Odpowiedz
avatar Allice
5 5

Właśnie skończyłam szukanie pracy, już lada dzień miałam się wybrać do urzędu (ubezpieczenie głównym powodem)... Cieszę się że jednak się udało bez jak to czytam

Odpowiedz
avatar cassis
3 3

Od dekady nic się nie zmieniło z tego co widzę. :-(

Odpowiedz
avatar gggonia
9 17

Nienawidzę tego cebulackiego podejścia pt. "pacz somsiad, bachora se zrobiła, pewno dla piniondzy". (jeszcze tych żerujących na masowej produkcji dzieci rodzin nie spotkałam, się dobrze muszą ukrywać) A jeśli jak sama piszesz w twoim regionie ciężko o pracę, to czemu dziwisz się że zamiast tyrać tyłek do sąsiedniej miejscowości, i po opłaceniu opiekunki lub przedszkolanki, zarobić 300 zł ta woli sama wychowywać swoje dzieci? A na argument - Bo to z naszych Podatków! Przypominam że wszystkie osoby nie posiadające aut, składają się na drogi, wszystkie osoby rzadko chorujące na lekarzy (tak, twoja składka nie wystarczy ci na sfinansowanie np. operacji) a wszystkie osoby po szkole zawodowej na studentów. No i po wpisie wnioskuję że jesteś młoda, kto mi wyjaśni dlaczego osoby które nie są ograniczone np. przez spłacanie domu (kredyt), rodzinę z którą trudno się przenieść; po prostu nie wyprowadzają się tam gdzie praca jest? A i czy to nie jest trochę hipokryzja że wytykasz innym branie socjalu a sama zapisujesz się do UP, tylko po to by mieć ginekologa z państwowej kasy?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2018 o 1:16

avatar Izura
6 10

A ja nie wierzę w bezrobocie. W mojej pracy dają 1000 za sprowadzenie kogoś. I co? Myślałam "co za problem, sportem i heja". Kupa! Dajemy umowę i prace, na start 14,5, grafik jaki się chce, etatu ile się chce. Premie, konkursy, nadgodziny setki jeśli się chce je brać, po roku potrafie z godzin mieć 2500(a "dobra pensja" w mojej okolicy to 1800-1900). 3/4 chce na czarno, bo pincet Plus zabiorą, część nie pójdzie do pracy gdzie musisz pracować, część się wstydzi kanapki sprzedawać, inni chcą sluzbowke żeby przyjeżdżać. Jedną osobę sprowadzilam, znajomą- dziewczyna zachwycona bo i zarobi, i nie natacha się jak wół przy taśmie. Dopóki brakuje nam 20 osób co najmniej nie uwierzę w bezrobocie w okolicy i jestem za zabraniem każdego zasiłku jak się nie chce robić.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2018 o 2:29

avatar szafa
1 1

@Izura: To wynika z regionu Polski. Zarówno Ty, jak i Autorka historii zapominacie, że Polska Polsce nierówna. To że w większości naszego kraju bezrobocie nie istnieje i znalezienie pracownika chcącego zarabiać mniej niż dwa i pół na rękę jest praktycznie niemożliwe, to nie znaczy że nie istnieją miejsca, które diabeł ogonem przysiadł i pracy tam nie ma.

Odpowiedz
avatar Hideki
10 10

Przez kilka miesięcy byłem na zasiłku, więc mnie (jedyne wówczas doświadczenie w informatyce) wysłali najpierw do sklepu z palmtopami, gdzie za etat miałem zaoferowane 500 zł (rok 2007). Na szczęście nie byłem jedynym kandydatem i nie zostałem wybrany. W kolejnym miesiącu wysłali informatyka do pracy na sortowni firmy kurierskiej. Umowa o dzieło, ale przynajmniej pieniądz sensowny, więc dwa miesiące tam popracowałem, zanim znalazłem coś lepszego. Zgadzam się z autorką, że PUPy istnieją tylko po to, by statystyka bezrobocia była jak najniższa.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-2 2

@Hideki: Ogólnie się zgadzam z Twoim komentarzem. Tylko się przyczepię do "wysłali informatyka do pracy na sortowni firmy kurierskiej". PUP to nie ma być raczej instytucja, gdzie składasz cv, a oni za Ciebie szukają Ci pracy w zawodzie. Raczej mają Ci znaleźć robotę z sensowną płacą i umową (j wiem - mrzonki :P), którą możesz wykonywać.

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 1

@BlueBellee: tylko że w ramach poszukiwania tej pracy z sensowną płacą i umową to niektóre PUPy stosują bezsensowną taktykę wysyłania swoich podopiecznych, żeby sprawdzili wszystkie posiadane przez nich oferty. Bo może a nuż w desperacji się gdzieś zaczepią (bo za coś żyć trzeba). I potem mamy takie numery, że społeczeństwo składa się na edukację gościa, który po studiach zamiast pracować w swoim zawodzie lub jego okolicach wykonuje najprostsze prace fizyczne.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
0 0

@Zunrin: A lepiej żebyśmy się na zasiłki składali? Chyba nie zrozumiałeś mojego komentarza.

Odpowiedz
avatar dayana
0 2

Zamysł jest dobry, tylko realizacja zła. Nie powinni proponować pracy, do której dana osoba się nie nadaje z jakiś tam względów (UP nie jest agencją pracy, czy koncertem życzeń, ale można się łatwo domyślić, że jak ktoś szuka np. kierowcy z prawkiem C+E to nie zatrudni kogoś, kto takiego dokumentu nie posiada). Gdyby system działał dobrze to w idei osoby odmawiające pracy, albo przychodzące w kółko z kwitkiem "nie nadaje się" to byliby ludzie, którzy pracy znaleźć nie chcą. Dlaczego więc mają mieć np. darmowe ubezpieczenie zdrowotne? Również dlatego brakuje pieniędzy na służbę zdrowia.

Odpowiedz
avatar ForMudBloodBeer
0 0

"Pani się wyrejestruje, to będzie pani miała jeszcze miesiąc ubezpieczenia zdrowotnego, a tak panią skreślimy z listy bezrobotnych, bo żadna praca pani nie odpowiada i nie będzie mogła się pani zarejestrować przez pół roku..." - coś nie tak... Wątpię, żeby pracownik PUP tak powiedział - chyba, że w rozmowie prywatnej. No i najważniejsze - to, że nie nadawałaś się do żadnej z proponowanych propozycji nie jest powodem do wykreślenia z ewidencji. Chyba, że źle przedstawiałaś sytuację ewentualnemu pracodawcy i on twierdził, że to ty nie chciałaś. Ale wtedy wykreślenie już po pierwszej odmowie. Co do dojazdu. Ustawa mówi, że można dać skierowanie jeśli "łączny czas dojazdu do miejsca pracy i z powrotem środkami transportu zbiorowego nie przekracza 3 godzin". Co do forma aktywizacji - urząd nie ma worka z forsą bez dna. Ma limity. I jeśli dostał mało kasy to i mało może staży, szkoleń, czy innych form zorganizować.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Nie zazdroszczę sytuacji - swoją drogą jesteś pierwszą osobą, od której słyszę, że nie ma pracy przez zamknięte niedziele, przynajmniej w końcu przestało to być oderwaną od rzeczywistości legendą ;) - niemniej w większości Polski bezrobocie rzeczywiście jest bardzo niskie. My szukamy pracowników od kilku lat i pojawia się średnio jeden na pół roku (a taki nadający się do pracy jeden na rok).

Odpowiedz
avatar krogulec
0 0

Trzeba było za każdym razem składać pisemną skargę, że pracownik taki a taki, daje skierowanie do pracy niezgodnej z wykształceniem i umiejętnościami. Oraz, że warunki pracy mijały się z deklarowanymi przez pracownika.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
0 0

Ja mam wykształcenie artystyczne, wtedy posiadałam nikłe doświadczenie w pracy, ale jednak. Panie usilnie próbowały wysłać mnie na recepcjonistkę. Dały na luz, kiedy się ich zapytałam, czy rzeczywiście recepcjonistka np. w hotelu powinna mieć (wtedy) różowe włosy i trochę kolczyków w twarzy. Zaczęły za to namawiać mnie na staż i niestety uległam. Niestety, bo trafiłam do pewnego ministerstwa w roli totalnego popychadła. Teoretycznie staż powinien czegoś nauczyć, więc nauczył mnie niszczenia dokumentów przez 8 godzin czy wyszarpywania kartek z nadpsutej kserokopiarki. Nigdy więcej.

Odpowiedz
Udostępnij