Mam 20 lat i jestem dziwadłem. Jeśli nie lubicie czytać długawych historii o rzadkich przypadłościach medycznych, polecam przewinąć.
Może nie jestem aż takim dziwadłem, na pierwszy rzut oka jest ze mną wszystko OK. Całkiem normalny chłopak ze mnie. No właśnie, chłopak...
Gdy się urodziłem, lekarz radośnie obwieścił mamie, że ma córkę. Mama i tata szczęśliwi jak nigdy - wcześniej trzech chłopaków, w końcu będzie mała księżniczka! Nazwą ja Kamila, będzie ładna, dziewczęca, tata już się szykował, jak tu w przyszłości spławiać absztyfikantów, jak wybrać dobrą szkołę tańca i jak mówić "nie" na zachcianki ciuchowe.
Rzeczywistość odbiegła od tych wyobrażeń bardzo mocno. Sukienki z siebie zdzierałem, krzycząc, że są dla dziewczyn. Nadałem sobie sam męskie imię jako 3-latek. Zawsze wiedziałem, że gdy dorosnę, będę jak bracia. Rodzice uznawali to za nieszkodliwą wadę, cierpliwie czekając aż "dojrzeję" i mi "przejdzie".
W wieku 14 lat, z dnia na dzień niemalże, obniżył mi się głos. Rodzice wysłali mnie do lekarza, bo przecież dziewczyna z TAKIM głosem wręcz na pewno ma jakieś zapalenie oskrzeli czy inną dżumę. Ale nie, wszystko było OK. Zero gorączki. Zero bólu, kaszlu, nic. Trochę ciężko się mówiło - uczucie było jak wsiadanie na rower po raz pierwszy w sezonie. Niby znajomo, niby wiem jak się to robi, ale jakoś obco i dziwnie.
Po dwóch tygodniach uznali, że czas mnie wysłać znowu, bo to przecież nie jest normalne. Lekarz mnie odesłał do domu, bo nic nie widać. Po miesiącu znów. Badania. Nic. Miesiące mijały, ja zacząłem szybko rosnąć, zaczęło mi rosnąć jabłko Adama, wykwitły mi dwa pierwsze włosy na twarzy. Rodzice w panice, że coś się z ich biedną Kamilą dzieje, poszli ze mną, zrobili lekarce awanturę życia, aż w końcu ta zleciła testy krwi. Zawyżony testosteron. Możliwy rak.
Po miesiącach paniki, oczekiwania na NFZ, stresu, stert badań, zrezygnowana lekarka zaleciła badanie kariotypu, ot, z braku pomysłów. Rodzice mieli już tak dość, że zapłacili grube pieniądze na badanie prywatne.
Gdy wróciłem ze szkoły, w domu panowała niezręczna cisza. Pokazali mi wynik. Wykazano mutację w drugim chromosomie oraz... płeć męską. Mam chromosomy XY, jak każdy zwykły chłopak. Ta mutacja w drugim chromosomie powoduje, że w wieku płodowym nieprawidłowo rozwinęły mi się genitalia. Okazało się, że gdzieś w podbrzuszu mam niedorozwinięte jądra.
Ta wieść była dla mnie jak objawienie. Tyle lat krzyków, protestów, gnębienia w szkole, nie jestem świrem, jestem CHŁOPCEM - tak jak mówiłem!!!
Rodzice kochali mnie dalej, dalej nazywali mnie Kamilem - choć teraz już nie w ramach żartu. Uznali, że w szkole mam i tak już nieciekawie, więc zmienią mi dokumenty i mnie przeniosą do innej, gdzie klasa mnie pozna jako zwykłego chłopaka.
No i tu zaczęły się nowe schody - polskie prawo. Polskie, pie****one, prawo. Genetycznie i biologicznie jestem mężczyzną. Wyglądam, brzmię jak normalny nastolatek, trochę chudy, trochę "delikatny", trochę młodszy niż naprawdę, ale jednak. Rodzice zasięgnęli porady prawnika, myśląc, że to będzie kwestia wycieczki do urzędu z odpowiednią notą lekarską. Też tak myśleliście, prawda?
No nie. Prawo nie przewiduje "obojnactwa" czy też "interseksualizmu". Prawnie można zmienić płeć od 18 roku życia. Prawnie jestem transseksualistą. Po 18 urodzinach mam POZWAĆ WŁASNYCH RODZICÓW o zmianę płci metrykalnej. Koszmar. Co w międzyczasie? Co ze szkołą?
Gnojeniu nie było końca. Wyzwiska: obojniak, babochłop, c*el. Nie zliczę, ile razy zmieniałem szkołę, ile razy mama wnosiła o nauczanie indywidualne. Nie mam niepełnosprawności, więc się nie da. Mama błagała wręcz, żeby w szkole nauczyciele zwracali się do mnie jako "Kamil" i tak mnie zapisano w dzienniku. No nie można, tak nie mam legalnie. Nie da się. Nazywać mnie Kamilem też nie będą. Rodzice interweniowali u dyrektorki multum razy, z notami lekarskimi. Dyrektorka powiedziała, że transwestytą mogę sobie być w domu, jeśli oni takie rzeczy tolerują.
Do liceum wysłali mnie już prywatnego. Z moimi miernymi wynikami i tak bym się pewnie na "zwykłe" nie załapał. Za paręset złotych miesięcznie już się dało mnie nazwać Kamilem, i w klasie, i w dzienniku. W ostatniej klasie prawie oblałem maturę, bo sąd uznał moją zmianę płci tuż przed maturą, dawno po deklaracji.
Na koniec tej długaśnej epopei wielka prośba. Zastanówcie się trzy razy, zanim zagłosujecie na kogoś, kto w sejmie krzyczy, że nie zgadza się na zachodnie mody, zmiany płci, "ideologię dżender", a każdy, kto chce ułatwić metrykalną zmianę płci atakuje Kościół i naród. Im więcej tego typu retoryki w mediach, im bardziej taka nienawiść jest publicznie akceptowana, tym więcej takich Kamilów ma spuszczaną głowę w kiblu.
Polska adult
Nie widzę absolutnie żadnych podstaw do negowania badań genetycznych - skoro one pokazują, że dana osoba jest mężczyzną/kobietą, tylko jako noworodek została źle sklasyfikowana, to przecież zmiana powinna być tylko formalnością. Pozywanie własnych rodziców, bo przez nieprawidłowo wykształcone genitalia nie można było prawidłowo określić płci, brzmi irracjonalnie. Trzeba odróżnić takie sytuacje od chwilowych zachcianek - "dzisiaj będę mężczyzną, jutro kobietą, a pojutrze marchewką z groszkiem". A z tą kwestią zmiany imienia w szkole - dobra wola nauczycieli i dyrekcji jak będą się zwracać. W papierach nic nie zmienią, w dzienniku - tylko papierowym można coś namieszać, ale w mowie żadna różnica, więc po prostu bardzo nie chcieli zmiany zaakceptować.
Odpowiedz@kitusiek: Też osobiście uważam, że to właśnie genetyka daje odpowiedź ostateczną i prawnie wiążącą.
Odpowiedz@kitusiek: To co piszesz ma sens "na chłopski rozum". Niestety jest po prostu sprzeczne z prawem. Zmiana aktu urodzenia zawsze wymaga pozwania rodziców. NIE trzeba czekać do 18ki, opiekun prawny może to zrobić i wcześniej, i owszem, dochodzi do kuriozum że pozwą w imieniu dziecka samych siebie, ale to tylko po to, by formalności sądowe wypełnić. Dzięki takiemu układowi, gdy "przeciwnikiem procesowym" są rodzice a nie np państwo, nie ma ryzyka że jakiś urzędnik zacznie się odwoływać od wyroku. Nie może, bo nie Państwo Polskie było pozwane. Co do zwracania się - aktualnie jedynie zwracanie się w sposób zgodny z dokumentami gwarantuje w 100% że nie będzie z tego nagany czy dyscyplinarki.
Odpowiedz@bloodcarver: Zgadzając się z Bloodcoverem jeszcze dodam, że z tym pozwem, to chodzi o niezrozumienie prawniczego języka branżowego. Pozew nie zawsze oznacza, że chcemy kogoś koniecznie wsadzić do więzienia lub wyciągnąć od niego kasę. Można też, jak w tym wypadku pozwać o sprostowanie wcześniejszego błędu, czy też o ustalenie stanu faktycznego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 marca 2018 o 18:03
@kitusiek: Konieczność pozwania własnych rodziców jest niestety dowodem na spory anachronizm naszych przepisów prawnych w niektórych dziedzinach. Podobnie jest w kwestii uznania ojcostwa czy praw rodzicielskich osób niepełnoletnich (np. szesnastolatka może uprawiać seks, ale gdy zajdzie w ciążę może mieć problemy z objęciem pieczą rodzicielską dziecka - mówiąc krótko, może jej zostać odebrane. Wystarczy jednak, że wyjdzie za mąż [za zgodą sądu] i już jest uznawana za dorosłą). Pewne dziedziny życia nie są niestety dla polityków "opłacalne", żeby się za nie zabierać, bo budzą społeczne kontrowersje, więc wolą to zostawić tak jak jest. I nie jest to polityczny zarzut do obecnie rządzących, bo to akurat łączy większość partii.
OdpowiedzJa Ci po prostu po ludzku współczuje. Przykro mi, że spotkałeś się z takim odrzuceniem społecznym. Szkoda, że nie mogę Cię dodać do znajomych, bo jednak wolę pozostać anonimowa ale uwierz mi są na świecie ludzie, którzy mają jeszcze trochę empatii i nie są upierdliwymi dupkami.
Odpowiedz@PrincesSarah: Dołączam się do Ciebie. Nie dość, że chłopakowi natura pod górkę zrobiła, to jeszcze otoczenie mu dokopuje.
OdpowiedzWłaśnie brutalnie zderzyłeś się z polską nietolerancją. Każdy inny jest wrogiem - bo ma inną narodowość, preferencje seksualne, wyznaje inną religię albo nie wyznaje żadnej, jest za niski, za gruby lub zbyt chudy, bo Cygan, bo Żyd, bo Ukrainiec, bo pedał, bo zbok (przepraszam za te określenia)... I niestety, nie pomaga nam wyjątkowa homogeniczność społeczeństwa: większość jest katolicka, z pochodzenia polska (przynajmniej tak się określa), niezbyt bogata, niezbyt wykształcona i ... strasznie zakompleksiona. Nietolerancyjni są z reguły ci, którym się nie udało w życiu i chcą się dowartościować, z reguły kosztem innych. Ktoś, kto jest szczęśliwy nie będzie prześladował czy choćby szykanował kogokolwiek, bo i po co? Aby przeżyć i znaleźć swoje miejsce w życiu musisz być silny, asertywny, wytrwały i nieustępliwy. Nie daj się! Życzę ci mnóstwo siły i znalezienia fajnych, mądrych i empatycznych ludzi wokół siebie. Tacy też są, trzeba ich tylko odszukać...
Odpowiedz@Crook: "Nietolerancyjni są z reguły ci, którym się nie udało w życiu i chcą się dowartościować, z reguły kosztem innych". I ci, którzy dzięki nietolerancji mają władzę, czyli politycy różnej maści, którzy dotarli na szczyty władzy dzięki głoszeniu takiej, a nie innej ideologii.
OdpowiedzWielkie brawa za siłę i wytrwałość !
OdpowiedzAle to pokazuje na jak beznadziejnym poziomie są niektóre szkoły w Polsce. Już nie mówię o wychowaniu, bo to swoją drogą ale o wiedzy biologicznej. No chociaż panie od biologii powinny wiedzieć z czym mają do czynienia. Całe szczęście, że rodzice są wyrozumiali. Ale jak tak się głębiej zastanowić to mi troszeczkę historia zalatuje malinami :<
Odpowiedz@SzatanWeMnieMocny: pani od biologii widzi, co ma uczeń w papierach, i wie na jakim stanowisku stoi aktualna władza...
OdpowiedzNie bardzo rozumiem Twojego ostatniego akapitu. Znaczy rozumiem, ale nie widzę pełnego związku z całą piekielną historią. Zmiana płci o której mówisz w nim nie ma (albo nie powinna mieć) związku z naukowym dowodem, że metryka się myli. Uważam, że sprawa powinna być skierowana do sądu rodzinnego (albo innego?), gdzie sędzia powinien rozstrzygnąć, czy zmienić zapis w papierach. A nietolerancja nie ma tu nic do rzeczy (jeśli chodzi o papiery!). To, że spotkały Ciebie przykrości z powodu choroby genetycznej, to tylko świadczy o braku piątej klepki niektórych (także dorosłych) osób.
Odpowiedz@kartezjusz2009: jak przypomnisz sobie jaki to pis jest nietolerancyjny a po tolerancyjna to zrozumiesz. Całość brzmi bardzo przekonywająco. Aż do ostatniego akapitu gdzie widać wyraźnie, że jest tylko kolejnym manifestem politycznym. Bo 3 lata temu po chciało wszystko zmienić w tej kwestii ale im się nie udało przez te 8 lat które rządzili. sld czy inne postpzetpeerowskie twory też to chciały zmienić jak rządzili ale im się nie udało. No a teraz to kwestia tego, że rządzi "prawicowy" pis. Więc głosuj na "nowoczesną" a rozwiążesz tyle problemów! Innymi słowy "excelent quality bait" :)
Odpowiedz@3xa: Zaden manifest polityczny. Jedynie stwierdzenie faktu.
Odpowiedz@3xa: bo skoro wcześniej władza ssała i nic nie robiła to teraz mamy nic nie mówić jak władza ssie i nic nie robi?
Odpowiedz@3xa: Ale PO to żadna opozycja wobec PiS. to taki PiS, tylko odrobinę bardziej cywilizowany. Są nieco sympatyczniejsi, nie demontowali z takim zapałem demokracji, a nawet, jak zrobili jakieś przekręty, to wiedzieli, że jest to powód do wstydu i ukrywania tego faktu, a nie chamskiego rechotu, okraszonego "i co nam zrobicie,jak my tera rządzimy, huehuehue". Jednak tak PiS, jak i PO, to ta sama, postsolidarnościowa, antykomunistyczna, propiłsudczykowska, akowska, wyklęta, katolicka, konserwatywna, antyaborcyjna, homofobiczna banda. Ostatnią przeciwwagą dla postsolidarnościowego szamba był SLD 15 lat temu, teraz opozycji po prostu nie ma. I dlatego tzw. "opozycja" przegra jeszcze wiele wyborów, a PiS będzie rządził tak długo, aż pojawi się opozycja z prawdziwego zdarzenia, a na to jeszcze poczekamy.
OdpowiedzOkreślenie płci na podstawie badań medycznych popieram w 100%. Określania płci na podstawie widzimisię, i facetów wygrywających zawody np zapaśnicze czy biegi w kategorii kobiet - nie.
Odpowiedz@bloodcarver: Dobrze napisane
Odpowiedz@bloodcarver: Ale ty to nie bardzo wiesz o czym mówisz, prawda?
Odpowiedz@bloodcarver: A możesz mi wyjaśnić, dlaczego przeszkadza Ci "określania płci na podstawie widzimisię"? Jak dla mnie, możesz nawet uznać, że czujesz się krową, możesz stanąć na trawniku miejskim, wsuwać trawę i wołać "muuu" - i nie widzę w tym żadnego problemu. Jeśli komuś ma to poprawić samopoczucie - to czemu nie? A przypadek opisany w historii powinien być rozwiązywany z automatu.
Odpowiedz@JasniePanQrdupel: Bo takie coś, co wymieniłeś, to się leczy.
Odpowiedz@JasniePanQrdupel: Po to by facet nie rwał sztangi z kobietami. Bo jednak nie mają z nim szans. http://nczas.com/2018/04/10/z-archiwum-lewackiej-hucpy-babochlopu-gruchnal-lokiec-jak-udawal-zawodniczke-podnoszenia-ciezarow/
OdpowiedzNie trzeba być niepełnosprawnym, żeby dostać zgodę na nauczanie indywidualne. Zaświadczenie od psychologa, tudzież psychiatry, wystarczy.
Odpowiedz@PooH77: ale przecież w tej historii chodzi tylko o ostatni akapit. Nie głosuj na nietolerancyjne partie. Tylko tak możesz pomóc. To, że ktoś tam wprowadza w błąd i to nie bez udziału świadomości to nieważne.
OdpowiedzPolskiego prawa nikt w przewidywalnej przyszłości nie zmieni. Zwyczajnie wygodniej jest takich zawiłości, jak twoja nie dostrzegać, a każdego, kto nie pasuje do wzoru nazywać tak, jak nazywano ciebie. Prawnicy piszący ustawy i politycy przepychający je w sejmie nie pytają przecież o zdanie lekarzy i naukowców. Co najwyżej lobbystów, a w materii bliskiej tobie raczej kościelnych "specjalistów" od seksu, rodzin i biologii. A podejście do osób, które nie pasują do "tradycyjnego" wizerunku mężczyzny i kobiety też się raczej nie zmieni. Nazywanie kogoś zboczeńcem i dewiantem to reakcja obronna umysłu nie mającego kontaktu z naukową wiedzą, wyhodowanego na pożywce z pacierzy i programów dla proli.
OdpowiedzKażdy, kto, swoją seksualnością wchodzi w moją przestrzeń osobistą jest zboczeńcem. Po co mi wiedza, że ten czy tamten jest homo czy nie? Przecież to chore, żądać czegokolwiek na podstawie parafilii seksualnych. W przypadku autora - w wielu krajach miałby problem ze sprostowaniem takiego błędu, bo o ile transseksualiści mają zmieniane dokumenty, to metryka pozostaje. Czasem dodaje się do niej adnotacje, czasem nie. Nie ma to zupełnie nic wspólnego z historią, a sama puenta jest tak słaba, że rozwala historię, która jest piekielna (taka jaka powinna być na tej stronie).
Odpowiedz@Trollitta: W takim wypadku największym "zboczeńcem" w Polsce są politykujący fanatycy chrześcijańscy (niezależnie od partii czy stanowiska). Bo z całym szacunkiem, ale nikt się tak nie ryje z butami do kwestii miłosno-seksualno-rodzinnych, co Kościół (może to celibat trochę się rzuca części kleru na mózg). Jeśli nam zwisa i powiewa, czy ktoś jest homo, czy nie, to dlaczego nadal taki wściek i bulwers społeczny wywołuje kwestia związków partnerskich czy małżeństw homoseksualnych? Nie mówię tutaj absolutnie o temacie adopcji dzieci, bo to kwestia mocno kontrowersyjna. Ale małżeństwa jaką szkodę mogą wyrządzić? Że spadek po zmarłym małżonku dostanie babka / facet, a nie przejdzie to na rzecz państwa?
Odpowiedz@leprechaun: Bo małżeństwo, to mąż i żona a nie dwóch mężów, czy też dwie żony. Przepisanie majątku, tudzież opieka zdrowotna u "innych", niech będzie jak najbardziej między nimi dozwolona. Tyle, że przepisanie majątku już teraz jest przecież możliwe na dowolnie wybraną osobę, podmiot, czy się mylę?
Odpowiedz@magic1948: Tutaj niestety wchodzimy na śliski grunt grzebania w definicjach. Bo ile dla mnie nie jest żadnym problemem nazwanie małżeństwem dwóch kobiet czy mężczyzn, o tyle wiem, że to może być furtka do dalszego naciągania i rozciągania definicji, aż stracą one w ogóle sens. W którymś z dość mocno pro LGBT krajów doszło teraz do takich absurdów, że PEDOFILE zaczęli się domagać zalegalizowania swoich praktyk, bo "skoro homoseksualiści mogą, to my też"... Nie muszę chyba tłumaczyć, jak popieprzona jest to analogia? Tak więc niestety, o ile popieram możliwość małżeństw LGBT i na przykładzie Irlandii nie zauważam żadnej Sodomy, Gomory i ognistego deszczu, o tyle wiem, że w wielu krajach taka liberalność idzie w zdecydowanie złym kierunku i po części rozumiem obawy osób, które są przeciwne małżeństwom jednopłciowym. Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie związków partnerskich z prawami takimi, jak małżeństwa tzn. nieograniczony dostęp do informacji medycznych, brak problemów ze spadkiem, możliwość wspólnego rozliczania się etc.etc. W kwestii spadków wiem, że zdarzają się dzikie afery, gdy nagle po śmierci geja / lesbijki pojawia się rodzina (najczęściej 10 woda po kisielu) i zaczyna podważać testament, bo jak to, nie byli małżeństwem, "homoseksualizm to choroba psychiczna" i inne tego typu "światłe" argumenty. Ale niestety to nie jest kwestia wyłącznie LGBT - gdzie są pieniądze i dobra do podziału, tam ryzyko szarpaniny z hienami cmentarnymi jest ogromne. Współczuję wszystkim osobom, które po śmierci bliskiej osoby nie mogą w spokoju przeżyć żałoby, tylko muszą się szarpać z chciwcami bez honoru i sumienia. EDIT: przy okazji chciałabym zwrócić uwagę na to, że jak już legalizujemy związki partnerskie, to może tak pozwolilibyśmy również osobom hetero na zawarcie takiegoż związku, jeśli małżeństwo w jakiś sposób je odrzuca? Bo w Irlandii, z tego co mi wiadomo, to tylko dwóch mężczyzn lub dwie kobiety mogą zawrzeć związek partnerski, cała reszta musi się ohajtać. I kto teraz jest dyskryminowany? :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2018 o 12:21
@magic1948: Nie mylisz się. Na podstawie obowiązującego w Polsce prawa da się zawrzeć umowę pomiędzy dowolnymi partnerami dającą uprawnienia jakie ma normalne (hetero) małżeństwo. Tylko nie nazywa się to "małżeństwo". Bo to definiuje konstytucja jako związek mężczyzny i kobiety.
Odpowiedz@leprechaun: Najbardziej dyskryminowany jest heteroseksualny, biały mężczyzna. Butros wspomniał o konstytucji, przecież nagle tyle osób jej broni, to właśnie jest tam napisane małżeństwo - kobieta i facet. To, że lesba jedna będzie pełnić rolę żony, druga rolę męża, nie zmieni tego, że nadal jest kobietą. Analogicznie sprawa ma się do pedziów. Dziwne, że jak w teatrze, tudzież w filmie jakiś aktor wciela się w rolę kobiety, to nikt nie mówi o nim, jak o kobiecie, lecz nadal jest mężczyzną. Ot, taka dziwna sprawa. Nie mam nic przeciwko związkom homoseksualnym, niech sobie razem będą, ale dlaczego nakazują nam mówić o takich związkach - małżeństwo? Do tego środowiska LGBT nie rozumieją podstawowych zasad demokracji. To większość decyduje, a nie mniejszość. I skoro na świecie, zgodnie z naturą, aby jakikolwiek gatunek przetrwał, koniecznie jest "współdziałanie" przedstawicieli płci przeciwnych. W każdym gatunku zdarzają się "homoseksualne" jednostki, jednak to są JEDNOSTKI, a więc mniejszość. Mniejszość, którą tolerujemy, ale to ona ma się dostosować do większości.
OdpowiedzHmmm... Zgodzę się, że przeszedłeś piekło i uważam, że najbardziej zawalił prawnik. W twoim przypadku nie chodziło o zmianę płci ale o korektę w metryce z powodu błędu w jej określeniu. Lekarze też się nie popisali ale takie przypadki jak Twój zdarzają się na tyle rzadko, że wpaść na właściwy trop nie jest prosta sprawą. Ale bez względu kto i czy zawinił, czy też twoje
Odpowiedzc.d. doświadczenia były wynikiem ślepego losu czy wrednej karmy, to zapamiętaj - nie jesteś dziwadłem! Jesteś pełnowartościowym człowiekiem, więc proszę cię, nie porównuj się do transwestytów, genderowców i innych "niezdecydowanych", bo sam sobie przypniesz łatkę. Walcz o siebie i swoje prawa, ale uwierz mi, że z nimi ci baaaaardzo nie po drodze.
OdpowiedzLudziom się wydaje że transseksualista i transwestyta to to samo. Obojniactwo to już w ogóle abstrakcja, bo się o tym nie słyszy w mediach. Wiele lat temu przeczytałam, że to choroba śmiertelna. Bo nieleczona w 70% kończy się samobójstwem. Autorze, współczuję doświadczeń i gratuluję Rodzicow. Życzę wszystkiego dobrego!
OdpowiedzŁadna propagandowa bajeczka, nawet rząd zaatakowałoś
OdpowiedzBrawa dla rodziców i szacunek że wytrwałeś to wszystko. Tak tylko nadmienię dla tych, co już rzucają teksty że tylko genetycznie facet to facet, a kobieta to kobieta. W kwestii transseksualizmu mamy do czynienia z budową mózgu nie idącą w parze z narządami płciowymi. Więc transseksualny facet to nadal facet, mimo chromosomów.
OdpowiedzMam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży i będziesz szczęśliwy. Przykro mi, że niektórzy ludzie są tak ograniczeni. W sejmie jest ich stanowczo za dużo.
OdpowiedzWspółczuję Ci tego co Cię spotkało, nie z Twojej winy.jezeli będziesz miał ochotę pogadać napisz do mnie na GG 47971924
OdpowiedzCzęść problemu leży w tym, że prawo, jak kulawe by nie było, się szybko nie zmieni, bo kwestia ta dotyczy naprawdę *tyciego* ułamka populacji, i raczej nie ma presji społecznej ( ani tym bardziej, politycznej ) by to zmienić.
OdpowiedzSzczerze współczuję, zwłaszcza, że w takim wypadku to raczej chyba oczywiste, że jesteś facetem, tak? No ale widać, że w Polsce debil na debilu, nie dość, że nie potrafią się nie wtrącać do cudzego życia (jak dla mnie nawet jeśli biologicznie facet chce chodzić w sukience, to co mnie to obchodzi), to nawet biologii ogarnąć nie potrafią :<. Inna sprawa, że zaskoczyło mnie, że w wieku trzech lat już wiedziałeś, że jesteś chłopcem.
Odpowiedz@szafa: Facet, to ma być facet a nie mamałyga w pedalskich rurkach. Wątpię, żeby autor wiedział to w wieku 3 lat, sądzę, że to po prostu teraz mu się tak wydaje.
Odpowiedz@magic1948: A baba to ma być baba, a nie jakieś coś, co nie pierze facetowi skarpetek i nie podstawia obiadku pod nos.
Odpowiedz@magic1948: Kto dał minusa i za co?
Odpowiedz