A przypomniało mi się. Siedzę w finansach i pracowała z nami pewna dziewczyna z Litwy. Jak każdy z nas miała swój komputer i swoje biurko w wielkiej sali, którą wszyscy dzielimy. Jak to zazwyczaj bywa w wielkich firmach :).
Miała niby swoje obowiązki, jednak służyła też jako pomoc dla pracowników. To trzeba zeskanować, to wydrukować w 15 kopiach, potrzebna taksówka, paczkę trzeba nadać, sala treningowa potrzebuje wyszykowania - ogółem, taka jakby nasza wewnętrzna "recepcjonistka", która dostawała też drobną listę zadań od szefostwa. Niby szkolenie na normalnego pracownika, ale jednak normalna umowa o pracę.
Dziewczę młode bo 22 lata. Szkołę ukończyła, nic tylko brać się do roboty i wspinać się po szczeblach kariery. Sama tak zaczynałam. Byłam "przynieś, wynieś, pozamiataj" i nie narzekam. Ale nie o tym. Praca niby prosta, ale jednak wymaga nakładu energii. Dziewczę jednak twierdziło inaczej. Pierwszych kilka miesięcy przebiegało normalnie. Każdy starał się jej pomóc, tłumaczyć, ułatwiać listę zadań, ogółem sprawić by poczuła się z nami komfortowo. Jednak jej się po prostu nie chciało. Mijały miesiące, a my, większość rzeczy wykonywaliśmy sami. Potrzebna Ci taksówka? Ona nie ma czasu. Trzeba wysłać? Zadzwoń sama po kuriera. Trzeba coś skserować? Ona nie będzie tracić czasu, bo ma swoją robotę do wykonania. No cóż, TO jest Twoja robota...
Zaczynały lecieć skargi. Co raz więcej i więcej. Choć początkiem staraliśmy się być wyrozumiali, dziewczyna młoda, uczy się, może ma problemy, może jest jej ciężko. Ale z czasem traciliśmy jednak tę osobę, która powinna pomóc nam. To my pomagaliśmy jej. Skarg było więcej i więcej. W końcu zrobiliśmy konfrontację z zarządem i KAŻDY (17 ludu) wygłosiło swoją przemowę. Zapadła decyzja. Dziewczę musi wypaść.
Styczeń (rok 2016) - dziewczę wezwane na dywanik. Trwają rozmowy.
- Nie możecie mnie zwolnić bo jestem w ciąży.
No nie. Nie mogą. Wszystko dalej się ciągnie. Uzgodnienia trwają, ona będzie pracować do ostatniego dnia (nosz kurr...) a potem macierzyński, a potem ją "wywalą na zbity pysk". No i historia się ciągnie. Królowa siedzi okupując tyłkiem swój tron, a my wykonujemy swoje i jej obowiązki. Dzielnie trwamy.
I teraz pada pytanie, gdzie tu jest piekielność?
Dziewczę urodziło, zdrowe dziecko, w terminie, w grudniu… :)
Mnie tam przez całe życie uczyli, że ciąża trwa 9 miesięcy. Ale nie wiem, nie mam swojego, nie mogę potwierdzić.
biurokracja
To nie mogli zażądać potwierdzenia od lekarza?
Odpowiedz@lotos5: Dokładnie o tym samym pomyślałem. Pracodawca zwalnia pracownicę, pracownica mówi "jestem w ciąży" i wszystko się rozchodzi po kościach? To w ten sposób nikt by nigdy żadnej kobiety nie wywalił z roboty :P
Odpowiedz@lotos5: Ale po co? Przecież ona wie lepiej czy jest w ciąży czy nie. Nie ważne, że poród dopiero po roku :D
Odpowiedz@lotos5: [feminazim on] Nie będziesz patriarchalna szowinistyczna świnio decydować o tym, czy kobieta czuje się w ciąży czy nie! Jak się czuje, to znaczy że jest i niczego nie musi ci udowadniać!!! [feminazim off]
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 marca 2018 o 22:40
@SzatanWeMnieMocny: To poczekaj. Idę swojemu pracodawcy powiedzieć, że jestem w ciąży :D
OdpowiedzPo 9 mc od zgłoszenia, że jest w ciąży, powinna dostać dtscyplinarkę za okłamanie pracodawcy, i tyle.
Odpowiedz@bloodcarver: Ale wtedy była już faktycznie w ciąży i nie można było jej zwolnić. W razie wątpliwości (np. ciąża nie widoczna), żądać potwierdzenia od lekarza.
OdpowiedzDyscyplinarne można dostać w ciąży. W zasadzie zawsze można :-)
Odpowiedz@rodzynek2: dyscyplinarkę można i w ciąży. Trudniej, ale można. A takie coś jak ewidentne oszustwa raczej przejdą....
Odpowiedz@Trollitta: Wiesz z tą dyscyplinarką w ogóle jest trudno. Nawet jeśli pracownik nie jest w ciąży a "zna swoje prawa" i pójdzie do sądu pracy. Niestety znam z autopsji. Bardzo trudno, w praktyce, zwolnić kogoś dyscyplinarnie. Kobietę w ciąży trudno zwolnić nawet na JEJ życzenie a co dopiero dyscyplinarnie. Zawsze może powiedzieć, że myślała, że jest w ciąży a pracodawca przecież nie zażądał od niej zaświadczenia i już nie ma podstaw do dyscyplinarki.
OdpowiedzDostała decyzję o zwolnieniu przed L4? To, jak dla mnie, te L4 jest bezużytecznym kawałkiem papieru. I na miejscu pracodawcy zaryzykowałbym PIP i ew sąd pracy.
Odpowiedz@krogulec: To przegrałbyś :) Oczywiście gdyby rzeczywiście w momencie otrzymania wypowiedzenia była w ciąży.
Odpowiedz1. Pracodawca dał ciała, bo przy takiej wymówce żąda się zaświadczenia od lekarza 1a. Kobiety w ciąży maja swoje prawa w pracy, ale siedzenie i nic nie robienie nie jest jednym z nich, kwalifikuje się na art. 52 KP. A przed dyscypl8narką ciąża nie chroni. 2. Technicznie rzecz biorąc, to ciąża trwa 40 tygodni, a nie 9 miesięcy :)
Odpowiedz@krzycz: Ale nadal grudzień -40 tygodni nie daje stycznia :) Co nie zmienia faktu, że dziewczę bezczelne.
Odpowiedz@niezlaczarownica: Ale daje luty, czyli można przypuszczać, że dziewczyna zaczęła się starać o ciąże natychmiast po kłamstwie, a że wyszło miesiąc po to już inna sprawa.
Odpowiedz@rodzynek2: Koniec lutego albo początek marca. Wtedy byłoby rozwiązanie w grudniu
OdpowiedzNo trochę trzeba jej pobronić, w końcu miała normalną umowę, a nie przynieś, wynieś, miała swoje obowiązki, powinna być traktowana na równi, a nie że skoro młoda to niech się rusza jak w kieracie, mogła poczuć się jak szmata, w dodatku zagraniczna szmata, no to się zemściła. Ja tak to widzę, została wykorzystana, no to odwet...
Odpowiedz@Ciejka: Skąd wiesz, jaką miała umowę?
Odpowiedz@Bevmel: jak to skąd? Sama autorka to przyznała - "Miała niby swoje obowiązki, jednak służyła też jako pomoc dla pracowników". Mogę się założyć, że tych wszystkich dodatkowych zadań nie miała w zakresie obowiązków, a ich zlecanie conajwyżej regulował klasyczny zapis o wykonywaniu innych poleceń przełożonych i współpracowników starszych stażem. I tu mamy piekielność całego zespołu, który urządził sobie "falę" w starym dobrym stylu. Że młoda ma zapier**lać, bo oni też kiedyś (podobno) zasuwali. No i dziewczyna na początku się starała, a potem zaczęła być asertywna. A jak widać po treści wpisu, asertywność była bardzo nie w smak autorce i reszcie załogi. Aż mi się pewne słowo na "M" skojarzyło. No jak jak chcieli jej się pozbyć (bo zajmowała się swoimi obowiązkami, a nie robieniem dobrze wszystkim), to pokazała, że potrafi być piekielna. W sumie bawi mnie fakt, że nikt nie poprosił o zaświadczenie o ciąży.
Odpowiedz@Zunrin: cóż, trochę się zgadzam. Z opisu nie wynika, co znaczy "niby miała swoje obowiązki". Co to znaczy, NIBY? Plus faktycznie, każdy ma ograniczoną moc przerobową. I ja wiem, że skserowanie kartek czy wykonanie telefonu to nie jest wielka robota, ale jeśli ponadto mam swoją, a co chwile ktoś by mnie z niej wybijał, przez skserowanie 30 kartki czy ogarnięcie kuriera i faktycznie, więcej czasu poświęcałabym na robienie czegoś dla/za kogoś, niż ruszyć ze swoją robotą...no to sorry :/ Dziewczyna niewątpliwie nie zachowała się fair, ciężko jednak nie widząc co było w jej faktycznych obowiązkach i jakie w sumie miała stanowisko, wróżyć, ile to faktycznie jej olewatorstwo, ile zwalania bezsensownej roboty, na jej barki przez resztę, która ona olała, bo nie chciała być osłem, a przez to ciężko ocenić czy dziewczyna, chcąc np. zachować jakieś świadczenia/cokolwiek, zwyczajnie nie zagrała Wam wszystkim na nosie czy zwyczajnie jest leniwą cwaniarą.
Odpowiedz@Ciejka: Młodym, niedoświadczonym pracownikom z reguły nie powierza się od razu ważnych samodzielnych zadań. Najczęściej wdrażają się pomagając tym starszym. Najpierw w prostych zadaniach typu: przynieś, skseruj, zadzwoń. Jeżeli to działa dostaje nowe obowiązki. Jeżeli nie, cóż... Trudno zlecić przygotowanie terminowej dokumentacji komuś, kto nie wyrabia się z jej skopiowaniem, trudno powierzyć jej ważnego klienta, skoro nie chce, nie umie porozumieć się z nim telefonicznie, czy wysłać do niego oficjalnego maila. Skoro były wcześniej skargi i nie doprowadziły do zmiany zachowania dziewczyny/zmiany obowiązków/uregulowania całej sytuacji, to znaczy, że ze strony dziewczyny nie było chęci współpracy.
Odpowiedz@z_lasu: to oczywiste, ALE z historii wiemy, tylko tyle, że "była pomocą dla pracowników" i "miała niby obowiązki", czyli kim była? stażystką, miała jakąś umowę? zakres obowiązków? z opisu rozumiem, że tak, a pomoc pracownikom była dodatkowa. Oczywiste jest, że nikt z miejsca nie dostaje nie wiadomo jak ambitnych zadań, no chyba, że jest specem w danej dziedzinie i jako spec dołącza do zespołu. Wiek o niczym nie świadczy, ale zakładam, że to może jej pierwsza praca? Tylko jak pisałam w poprzednim komentarzu z kontekstu nie wynika, czym była ta pomoc, a raczej w jakiej skali. Na dwoje babka wróżyła, z tak lakonicznego opisu - może faktycznie, dziewczyna była cwanym lisem, co robi, aby się nie narobić i przy najbliższej okazji, znudzona "zabawą w dorosłą", zniknęła z roboty, w najprostszy sposób i taki, który jeszcze jej zapewni dochód. Możliwe jednak też, że w historii czegoś nie ma i dziewczyna miała powód, aby tak zagrać wszystkim na nosie :) jeśli poza swoimi obowiązkami, jako najmłodsza stażem i ta najbardziej tyrana, była odpowiedzialna, za załatwianie różnych rzeczy dookoła i nie miała czasu na ruszenie własnej roboty. I uwierz, dobra organizacja czasu pracy, nie pomaga, w momencie gdy kilka osób Cię wybija z rytmu, tysiącem "mini-zadań", ale to moja subiektywna ocena, na bazie lakonicznego opisu :)
OdpowiedzPodobno słonice noszą ciążę jakieś 2 lata. Jeśli owa dziewczyna nie jest efektem krzyżówki dwóch gatunków (naturalnej bądź przeprowadzonej w warunkach laboratoryjnych) to zwyczajnie okłamała pracodawcę. Chociaż sam nie wiem, czy historia zmyślona, czy pracodawca naprawdę był aż tak naiwny, żeby nie zażądać zaświadczenia od lekarza.
Odpowiedz@pasjonatpl: Ja znam taką,która poinformowała partnera że jest w ciąży a urodziła po 12 miesiącach od he he zajścia.
OdpowiedzDo 12 tygodnia ciąży można zwolnić pracownicę. Dodatkowo nie wiem, czy pracodawca nie może jej pozwać do sądu za oszustwo. Dodatkowo można pozwać lekarza który wystawiał jej zwolnienia ciążowe o świadczenie nieprawdy.
Odpowiedz@Deante86: Nie, nie można jeśli pracuje na umowę o pracę i umowa jest zawarta na czas powyżej jednego miesiąca. A z historii wiemy, że tak jest. W historii nie jest napisane, że przynosiła zwolnienia, wręcz przeciwnie pracowała do końca. Nie wiem za co chcesz biednego lekarza w takim razie pozywać.
OdpowiedzJa tam się nie znam, ale według mnie szefostwo dało się zrobić w wala. Nawet jak pracownik chce pracować, powinni zażądać potwierdzenia od lekarza bo kobieta tak naprawdę jest chroniona dopiero od 12 tygodnia ciszy (w pierwszej ciazy kierowniczka powiedziała żebym przyniosła zaświadczenie że jestem min w 12 tygodniu zeby Tym z góry nic głupiego do głowy nie przyszlo).
OdpowiedzA co ma do rzeczy fakt, że dziewczyna była z Litwy? Po polsku źle mówiła, czy co?
OdpowiedzTo wcale nie jest takie proste jak się wszystkim wydaje. Dziewczyna oczywiście była piekielna i z premedytacją wykorzystała sytuację prawną w Polsce. Nie do końca dało się ją zwolnić dyscyplinarnie bo oszustwo trzeba udowodnić. Podejrzewam, że po prostu zeznałaby w sądzie, że myślała że jest w ciąży. Nikogo nie oszukiwała. Pracodawca mógł jej wręczyć wypowiedzenie mimo to i dopiero za okazaniem zaświadczenia od ginekologa straciłoby moc. Tylko nie wiem czy faktycznie coś by to dało, bo nie wiem jaki miła okres wypowiedzenia. Gdy kobieta zajdzie w ciążę w okresie wypowiedzenia, wypowiedzenie traci moc. Przy czym podkreślam zajdzie w ciąże a nie przyniesie zaświadczenie. Technicznie może takie zaświadczenie przynieść już nie pracując i żądać przywrócenia do pracy. Ponadto pracodawca ma obowiązek zapewnić ciężarnej odpowiednie warunki do pracy. Jeśli jej lekarz uważa, że zrobienie 15 kserówek jej szkodzi, to pracodawca ma obowiązek zapewnić jej pracę bez robienia kserówek. W ostateczności może zwolnić ja z obowiązku świadczenia pracy, ale nadal musi jej płacić.
OdpowiedzNa potwierdzenie ciąży ma przynieść zaświadczenie od lekarza. Jeśli je przyniosła a mimo wszystko nie była w ciąży - będzie bieda. I to bieda naprawdę spora. Art 270 Kodeksu Karnego: § 1. Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. Tej samej karze podlega, kto wypełnia blankiet, opatrzony cudzym podpisem, niezgodnie z wolą podpisanego i na jego szkodę albo takiego dokumentu używa. § 2a. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 3. Kto czyni przygotowania do przestępstwa określonego w § 1, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
OdpowiedzJa wam powiem tak: Dziewczę w wała zrobiło wszystkich. Ale wasze propozycje, że zaświadczenia, że oszustwo, że kłamstwo można o kant d... potłuc. Dziewczę spokojnie się z tego wykręci mówiąc, że była w ciąży, poroniła i zaszła ponownie. Jest to możliwe.
Odpowiedz