Historia #81644 przypomniała mi moje perypetie.
Sytuacja sprzed 10 czy 12 lat. Jakiś czas po zakończeniu studiów, przyszedł polecony z biblioteki uczelnianej, że zalegam z oddaniem 2 książek. Ok, przetrząsnąłem pudła ze szpejami ze studiów i faktycznie tam były.
Ok, moja wina, zawaliłem, przyznaję bez bicia. Zapakowałem, paczka poszła, pozostała jeszcze formalność typu opłata za przetrzymanie. Piszę maila do osoby odpowiedzialnej (kierowniczka), podaję sygn pisma, informuję że paczka wyszła, nr przesyłki. Oraz proszę o podanie nr konta na który mam przelać należność.
No cóż, byłem naiwny. Odpowiedź zbiła mnie z nóg.
B- biblioteka, J- ja
B - Należność należy wpłacić w kasie uczelni.
J - Mieszkam poza XXX, proszę podać nr konta.
B - Biblioteka nie ma własnego nr konta, płatność tylko w kasie.
J - Nie będę brał wolnego, jechał kilkaset kilometrów, dla 10 minut przy kasie. Sam koszt przejazdu będzie większy od należności.
B - Powtarzam, nie ma innej możliwości niż płatność w kasie.
Wkurzyłem się. Ok, nie chcecie pieniędzy to ich nie dostaniecie.
Mijają 3 lata, przychodzi wezwanie przedsądowe. Ok dzwonię pod podany numer, podaję nr sprawy:
B - Dlaczego dotąd Pan nie zapłacił?
J - Bo nie chcieliście moich pieniędzy?
B - Słucham?
J - 3 lata temu odmówiliście podania mi nr konta, na który mam wpłacić pieniądze.
B - To niemożliwe.
J - Mam przed sobą maile z panią Piekielną (cud, nadal były na serwerze poczty) z (tu podaję daty), gdzie wyraźnie kilka razy powtarza, że płatność tylko w kasie i nie ma możliwości zapłaty przelewem.
B - Pani Piekielna już nie kieruje biblioteką. Proszę przesłać mi te maile.
J – OK.
Maile przesłane, nazajutrz dostałem odpowiedź. Przeproszono mnie za zaistniałą sytuację i nawet obniżono o połowę należność za przetrzymanie. No i oczywiście podano nr konta.
Najbardziej piekielne z tego było, że wielka uczelnia techniczna, reklamująca się innowacyjnością, kierunkami informatycznymi itp. Ale niepotrafiąca założyć subkonta dla biblioteki uczelni.
uczelnia biblioteka
Po co mają zakładać subkonto? Równie dobrze mogą przyjąć płatność na konto główne.
Odpowiedz@Jorn: Bo może łatwiej się zarządza? Szybszy pogląd do wpłat i łatwiejsze przypisanie do konta. Tak samo łatwiej przelewać bez dodatkowej autoryzacji.
Odpowiedz@krogulec: OK, ja to wiem, ale dla historii nie ma to znaczenia. Zauważ, że autorowi początkowo kazano zapłacić w kasie uczelni, nie w kasie biblioteki, więc uczelnia tak czy inaczej nie robiła tego rozdziału już na etapie przyjmowania pieniędzy. Zresztą wcale bym się nie zdziwił, gdyby takie subkonto istniało, a wymóg zapłaty w kasie był wymysłem niekompetentnej kierowniczki biblioteki.
OdpowiedzJa od ponad 20 lat mam na półce jakieś książki z biblioteki osiedlowej. Wypozyczyłem je i ... biblioteka została gdzieś przeniesiona albo zlikwidowana. Na jej miejscu zrobili mieszkania (bo była na najwyższym piętrze wieżowca). I teraz co z tymi książkami zrobić? Oddać nie ma gdzie, inna biblioteka nie weźmie bo to nie nowe ani nie "modne" książki. I bądź tu uczciwy. W międzyczasie zdążyłem się 6 razy przeprowadzić, 3 razy zmieniłem miasto zamieszkania a jednak ten Chandler na półce "straszy" :)
Odpowiedz@manius: Kurczę, jak straszy, to ja Cię mogę uwolnić od tego brzemienia :P A tak serio, to ja trochę mniej, ale jakiś czas temu się zorientowałam, że jakimś cudem (bo o to dbam) nie oddałam licealnej lektury - 15 lat :P
Odpowiedz@manius: też mam taką sytuację (Balladyna mi się w domu zawieruszyła i została). Pytałam znajomej (pracującej w bibliotece) co z takim fantem zrobić - zwracać jeszcze ("moja" biblioteka jeszcze stoi, o tyle mam lepiej)? Powiedziała mi, że teraz to nie ma sensu, bo już pewnie dawno w straty poszło i teraz nie mieliby jak tego przyjąć. Zwłaszcza, że z darowizną też nie jest do końca prosto - nie dopytywałam co jest nie tak w procedurze darowizny, ale clue jest takie, że po tylu latach i tak byś nie oddał, nawet jakby biblioteka istniała.
OdpowiedzTrochę to dziwne. Na koniec studiów podbija się obiegówkę, również w bibliotece. Bez tego nie można odebrać dyplomu.
Odpowiedz@unitral: Ja dyplom odebrałem trzy lata po ukończeniu studiów, bo wtedy był mi potrzebny.
Odpowiedz@unitral: Osobiście myślę, że przy obiegówce, w bibliotece pomylono nazwisko. Znam 14 wariacji swojego nazwiska, 70% pomyłek to z dwoma dosyć popularnymi nazwiskami. 2 razy dowód osobisty wymieniałem, nie zliczę ile razy błędnie napisane nazwisko na pismach urzędowych, a poprawiać kurierów źle odczytujących, to odechciało mi się lata temu.
OdpowiedzA przekazem pocztowym? Listonosz by im przyniósł gotówkę, a Ty byś mial potwierdzenie wpłaty.
Odpowiedz@Dokurobei: Nawet gdyby listonosz przyniósł bezpośrednio do biblioteki, to by go kierowniczka pewnie nie odebrała. Bo ona potrzebowała zaświadczenia z kasy z moim podpisem, a nie pieniędzy.
OdpowiedzLat temu wiele przestałem studiować. Książki co prawda oddałem, ale kary za przetrzymanie nie zapłaciłem (nie miałem przy sobie gotówki w momencie oddawania książek). Potem zdarzało mi się bywać w tym mieście zazwyczaj jedynie w ramach przesiadki z pociągu na autobus i odwrotnie. 7 lat później postanowiłem jednak odebrać papiery, więc mailowo napisałem do dziekanatu z zapytaniem, gdzie, jak i kiedy mam odebrać papiery, a także, czy zalegam z opłatami i ile. Papiery otrzymałem bez żadnej obiegówki i bez płacenia kary za przetrzymanie książek.
OdpowiedzCo do ostatniego zdania... skoro "niemożliwe" że nie podano ci nr konta, podejrzewam, że (sub)konto było i jest, ale pani Piekielna wiedziała lepiej ;)
Odpowiedz@Ginsei: Myślę, że Piekielna była starej daty i potrafiła pracować tylko z papierowymi dokumentami. Oraz nie potrafiła stworzyć odpowiedniej procedury, aby zaksięgować i rozliczyć wpłatę.
OdpowiedzSkoro już zwaliłeś i to była twoja wina z nie oddaniem książek to mogłeś wielmożnie ruszyć tyłek i zapłacić przy kasie a nie zgrywać księcia, który żąda płacenia przez konto. A to, że to dla ciebie dodatkowe opłaty i czas to już twój problem.
Odpowiedz