Dzisiaj przydarzyła mi się wyjątkowo niemiła historia.
Dorabiam sobie udzielając korepetycji z kilku przedmiotów humanistycznych, w tym z języka polskiego. W internecie umieszczam ogłoszenia z zakresem kompetencji (w tym przygotowanie do matury) i wielkim jak wół zapisem "Uwaga! Nie piszę prezentacji maturalnych ani gotowców!".
Pojechałam dziś na umówione spotkanie - pierwszą lekcję. Uczniem miała być tegoroczna maturzystka. Domyślałam się, że chce uzupełnić braki, poćwiczyć wypracowania... Często zdarza się tak niedługo przed egzaminem.
Witam się grzecznie z mamą dziewczyny, idziemy do niej. Nastolatka jak nastolatka - ani "różowa", ani tipsiara, na "kujonkę" też nie wygląda. Zaczęłam od wypytania, czego dziewczę ode mnie oczekuje. Zwykle staram się określić, jakie braki ma uczeń, na pierwszej lekcji robię test przekrojowy na odpowiednim poziomie itp. Potem możemy pracować. Tu jednak nie dane mi było nic z tych rzeczy nawet zaproponować.
[D]ziewczę: Chciałabym prezentację maturalną.
[J]a: W porządku. Powiedz, jaki masz temat i jaką bibliografię już sobie wybrałaś. Zrobiłaś ramowy plan wypowiedzi?
[D]: Nie, muszę oddać do poniedziałku.
[J]: To mało czasu, ale sobie poradzimy. Pokaż swoje materiały, zaraz zaczniemy pracę.
[D]: A pani nie może mi napisać?
[J]: Przykro mi, ale to twoja prezentacja. Ja mogę ci tylko pomóc, poprawiać...
[D]: Ale pisała pani, że przygotowuje do matury.
[J]: Tak, uczę do matury i pomagam pisać pracę. Nie robię tego za nikogo.
[D]: Więc nie napisze mi pani prezentacji?
[J]: Nie, mogę ci tylko pomóc ją napisać.
Dziewczę wyszło szybciutko po mamę. Słychać było przytłumioną wymianę zdań, po czym [M]ama weszła do pokoju.
[M]: Podobno nie chce pani pomóc mojej córce?
[J]: Jak najbardziej chcę jej pomóc, jednak nie napiszę za nią całej pracy. Jak pisałam w ogłoszeniu, pomagam w przygotowaniach, nie robię tego za ucznia.
[M]: Czyli nie chce pani napisać tej pracy?
[J]: Nawet gdybym chciała, nie zrobiłabym tego za pani córkę, bo to ona potem poniesie nieprzyjemne konsekwencje na prezentacji przed komisją.
[M]: Skoro nie umie pani nawet napisać prezentacji maturalnej, to po co się pani w ogóle ogłasza? Tylko pani mój czas marnuje i jeszcze pieniądze chce wyciągnąć!
[J] (lekko oniemiała): Proszę pani, wyraźnie pisałam, że nie robię gotowców. Pani córka musi sama pracować, ja jestem od pomocy i kontroli...
Nie dane mi było dokończyć. Z tego mieszkania wyrzucono mnie niemalże z kurtką w rękach, wyzywając od złodziejek i oszustek po zawodówce.
korepetycje
Nie mogę Cie pocieszyć, ona prawdopodobnie i tak zda maturę...
Odpowiedz... bo ktoś inny (mniej uczciwy) napisze ją za nią...
OdpowiedzSama dorzuciłabym na wstępie, że pisanie prezentacji to kradzież i kłamstwo, i że nie bierzesz udziału w tym złodziejskim procederze. Szlag mnie trafia gdy mnie nagabują o napisanie im pracy z różnych szczebli (a nie udzielam korepetycji), a najbardziej martwi mnie wtedy (chehe), że ponieważ to nie moi "podopieczni", to nie mogę ich intensywniej przepytywać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2011 o 23:26
nie masz co się martwic, sprawiedliwosc w końcu ją dopadnie
OdpowiedzKsys na to bym zbytnio nie liczył. Niestety ale z doświadczenia wiem, że ci co ciężko pracują na swoje wyniki dostają bardziej o życia niż ci co idą na łatwiznę.
OdpowiedzTrzeba być wyjątkowo nieogarniętym, żeby nie umieć zrobić prezentacji maturalnej z polaka. Na dodatek jak się poświęci trochę czasu na odnalezienie ciekawego tematu, to to już nie jest praca tylko przyjemność ;d. Mój temat to przedstawienie twórczości wybranego autora. Nie muszę chyba dodawać, że wybrałem mojego ulubionego - mało pracy, można improwizować itd.
OdpowiedzU nas w klasie/szkole 90% wzięło temat o miłości i potem mieli problemy bo książki się nie mogły za bardzo powtarzać itd itd. Ja wzięłam wg nauczyciela trudny temat bo o kiczu,ale za to mogłam mówić m.in. o Warholu (miałam 3 świetne duże reprodukcje jego prac puszkę z zupą,butelki coca coli i Myszkę Micky),Dodzie,Mandarynie itd :D więc sama przyjemność to było pisanie i wygłaszanie jej. I nie żałuję. Napisałam ją 2 dni przed ustną,nauczyłam dzień przed ustną. Jak się chce to można.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2011 o 20:35
Jakiś czas temu udzielałem korepetycji, a dokładniej uczyłem grać na pianinie małego chłopczyka. Dzieciak przejawiał talent, jednak zrezygnowano ze mnie, bo po dwóch (!!!) miesiącach dziecko JESZCZE nie umiało żadnej "piosenki"....
OdpowiedzGdy wróciłem do domu po mojej PIERWSZEJ w życiu lekcji języka angielskiego (byłem uczniem, nie nauczycielem), zostałem poproszony o przetłumaczenie piosenki, która leciała właśnie w TV:)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2011 o 18:30
o przetłumaczenie całej reklamy, wszystkich... Ech, nieważne... Za dużo by wymieniać.
OdpowiedzNie ma nic gorszego od prezentacji napisanej przez kogoś - komisja od razu widzi, że osobnik mówi "z pamięci",a najstraszniejsza sytuacja, to gdy się zatnie i powtarza w kółko ostatnie zdanie, by sobie przypomnie, co było dalej...
OdpowiedzPrzez długie lata udzielałam korepetycji - z reguły "miałam dziecko" i się nim opiekowałam przez mniej-więcej rok (ja uczyłam je, jak się uczyć samemu, a poza tym po roku już się za bardzo przyzwyczajało i efektywność nauki spadała, bo już byłam "swoja"). Zdarzało mi się nawet chodzić do nauczycieli (podając się za starszą siostrę, która pomaga w nauce), bo ani dziecko, ani rodzice nie wiedzieli, z czego nieuk w ogóle ma sprawdziany. Niestety, dziewczynka bardziej się zajmowała własnym biustem i chłopakami, niż uważaniem na lekcjach, a teksty, że "szkoda, że nie robią doświadczeń na chemii, bo ona by chętnie nauczycielkę kwasem oblała" były na porządku dziennym. U mnie też pierwszym zastrzeżeniem było, że nie piszę prac za dziecko - i nie raz zdarzały mi się z tego powodu "kłopoty" - ale i śmieszne historie. Zadałam kiedyś dziecku w IV klasie SP "pracę domową" na ferie zimowe - prowadzić dziennik. Codziennie napisać pół strony tekstu, co się działo, co robiła, gdzie była (wyjeżdżała na 2 tygodnie w góry). Pierwsze zajęcia po feriach, jestem już w drodze na "korki", kiedy dzwoni telefon. Mama rzeczonej dziewczynki: "Ja bardzo proszę nie krzyczeć na Kamilkę*, ona się bardzo denerwuje, bo nie napisała tego, co jej pani kazała. Od powrotu do domu nic, tylko płacze, że chce wracać w góry, a tam nie miała czasu pisać. Ja bardzo proszę nie krzyczeć, może pani by to z nią napisała teraz?" No cóż, ja na dzieci nie krzyczę z zasady, walnęłam dzieciakowi mówkę umoralniającą, że prace domowe się odrabia, jak się coś obiecuje, to się dotrzymuje słowa itd. Po czym kazałam jej o tych feriach opowiedzieć. Okazało się, że dzieciak całe dnie spędzał przed TV, wszytko, co "zwiedziła" w ciągu dwóch tygodni to raz galeria handlowa i raz basen. Ręce mi opadły. Z resztą dość szybko zrezygnowałam z tych zajęć, g*wniara miała zwyczaj robienia histerii, że przychodzę w porze jej ulubionego serialu... *imię zmienione
Odpowiedzw takiej sytuacji trzeba było wygarnąć, że to nie ma sensu (twoje przychodzenie) jak dziecko nie chce współpracować ;)
Odpowiedz@yasu19956 - toteż to uczyniłam ;)
Odpowiedztrzeba było powiedzieć że pisanie pracy matrualnych jest nielegalne. I kto tu jest oszustem? :)
OdpowiedzW ogóle porażka, że 30% punktów tak banalnej matury wystarczy, żeby to zdać :/ Nie wiem komu zależy na tym, żeby maturę miał też każdy głąb... A potem robić nie ma komu ;)
Odpowiedzbez komentarza, współczuje
Odpowiedz@bukimi: Dlaczego? Bo jak się uwali ucznia - to trzeba się potem spowiadać przed Radą Ped. dlaczego, kiedy, etc. Chodziło chyba o systemowe umożliwienia dużej zdawalności, bo przez to można brylować statystykami jacy to jesteśmy 'WYKSZTAŁCENI'. Nie mówię też nic o wykształceniu bezbarwnego molochu, który coś wie/umie, a wiedzę czerpie z TV. polecam "straszni mieszczanie" Tuwima
OdpowiedzTo wiedze, ze od lat nic sie nie zmienilo! Ja zaraz po reformie, jeszcze na studiach dawalam korepetycje i pomagalam takie prace pisac ( trwalo to zwykle od wrzesnia do matury) i moje dzieciaki zdawaly to super bo sprawialo im to radosc, ze same cos (czesto po raz pierwszy) stworzyly od zera i to z takim skutkiem. Sporym problemem sa rodzice, ktorzy nie znaja problemow wlasnych dzieci i czesto sami w nie nie wierza, wiec wychodza z zalozenia, ze lepiej taka prace kupic. A potem ide tacy na studia i jak po raz 5 oblewaja oegzamin to pisza skargi na niesamowitych doktorow/profesorow pasjonatow, bo nie przyjmuja do wiadomosci, ze sami zwyczajnie sa do bani i sa nie tam gdzie trzeba. ;/
Odpowiedz@TAng10r: teraz jako nauczyciel sprawdzający się nie musisz z niczego spowiadać. A to dlatego, że obecnie matury nie są sprawdzane przez nauczycieli tej samej szkoły (prace kodowane). Poza tym sprawdza się wg jasnego klucza i przyznaje punkty wszystkim wg tych samych zasad. Jak ktoś ma za mało punktów to po prostu nie zdaje i nikt nie może mieć z tego powodu nieprzyjemności...
OdpowiedzDo tej dziewczyny nic nie mam, w końcu chciała jakoś się prześlizgnąć, ale matka pewnie głupsza od młodej.
OdpowiedzCzego ona oczekuje? Może, że jeszcze napiszesz za nią maturę?
OdpowiedzJa pisałam sobie sama (byłam pierwszym rocznikiem zdającym taka ustną), rok później, na I roku polonistyki zostałam zmuszona do napisania pracy siostrze. Tyle mnie szantażowali, darli sie i płakali, że w końcu ustąpiłam, bo prace nad prezentacją z moją siostrą kończyły się jej płaczem i zerowym postępem. I co? Świetnie napisana praca na temat, który ani ją interesował, ani ogarniała, ale wybrała, bo przecież ja jej pomogę, 8/20 pktów. Potem wszyscy powiedzieli, ze to moja wina, bo na złość napisałam jej takie g*. Nigdy więcej tego nie zrobie...
OdpowiedzTylko sie nie dziwic potem skad tylu idiotow w panstwie...
Odpowiedz