Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sezon narciarski jest w pełni, i nic chwilowo nie zapowiada jego końca.…

Sezon narciarski jest w pełni, i nic chwilowo nie zapowiada jego końca. Pogłębia ten fakt fala mrozów. Niektórych to aż ciągnie, aby założyć sztywne i odcinające krążenie buty, ubrać je w narty i szurać stok, dopóki śnieg jeszcze się trzyma.

Jako że należę do grupki nie dającej spokoju swoim stopom, ja też już parę razy zaliczyłem wyprawę na śnieżną przygodę.
Dzisiaj poruszę temat dość dobrze znany, ale dalej mimo wszystko aktualny problem, i wielu narciarzy/snowboarderów, tak jak i mnie, ten temat bardzo drażni. I z góry przepraszam, ale będzie długo.
Mianowicie Savoir Vivre na stoku i typowa ludzka głupota.

1. Kolejki.

Jak sami dobrze wiecie, miłośników zimowego sportu jest naprawdę sporo, przez co na popularniejszych stokach typu Kotelnica Białczańska dość szybko tworzą się kolejki na wyciąg.
Moim zdaniem, kolejki mogłyby przechodzić znacznie sprawniej i bez nerwów, ale ludzie nie mają za grosz zrozumienia dla drugiego człowieka, i sami powodują sobie problemy. Co mam na myśli?

- Wpychanie się w bramki, aby potem zorientować się, że nasz partner(ka), berbeć czy psiapsiółka jest jeszcze za bramkami. Wtedy ludzie uznają, że genialnym pomysłem będzie stanąć jak krowa na drodze innym i czekać, aż nasz drugi człowiek w końcu się przepcha przez bramki.

Podobnie jest przy bramkach już bezpośrednio do strefy wsiadania na wyciąg, czasami krew mnie zalewa jak widzę, że kolejka za nami ciaśni się niemiłosiernie, ale jełop oczywiście MUSI jechać ze swoim partnerem lub znajomym, i zostawia jedno puste miejsce na wyciągu, gdzie mógłby ktoś inny już wsiąść i usprawnić kolejkę. Oczywiście taki człowiek nie wpadnie na pomysł przepuszczenia kogoś za nim, a kto chciałby już mieć z głowy tą kolejkę.
Rozumiem takie zachowanie tylko w przypadku matek/ojców z dziećmi, no bo w końcu to dzieci, i one wymagają stałej opieki, szczególnie przy takim tłumie, dlatego muszą jechać razem choćby nie wiem co.

- Agresywne przepychanie się. Rozumiem, kolejki są irytujące, ale jakieś zasady kultury osobistej trzeba zachować. Nie wszyscy je respektują, i przepychanki, deptanie po nartach, blokowanie innych kijkami oraz bicie kijkami po nogach jest już normą. Jak na ironię, gdy zwróci się takiemu Januszowi uwagę, zacznie prawić ci że ty jesteś tylko gówniarzem, i on zaraz cię nauczy kultury.

2. Zachowanie ludzi na stoku.

Nie wiem jak to jest, ale mimo wielu zasad i regulaminów umieszczonych na stoku (które można np. poczytać, kiedy się jest w kilometrowej kolejce na wyciąg, choćby dla zabicia czasu) niektórzy zdają się udawać, że nic takiego nie istnieje, i można jeździć jak się chce. Mogłoby się wydawać, że to cecha zarezerwowana dla osób oswajających się dopiero z nartami. Nic bardziej mylnego.

- Zatrzymywanie się na środku stoku. To jest bardzo typowe dla ludzi jeżdżących na desce. Nie wiem czy to ze zmęczenia, czy nie chce im się wstać po wywrotce, ale potrafią czasem nawet w grupce(sic!) siedzieć na środku i urządzać sobie pogaduszki. A o tym, że należy zatrzymywać się na stoku tylko po bokach, albo bezpośrednio przed słupami wyciągowymi wiedzą nawet małe dzieci.
Przypominam, że mówimy tu o stokach nieraz dość stromych i długich, gdzie sporo doświadczonych narciarzy rozwija prędkości wręcz samochodowe. Wyobrażacie sobie skutki tego, że jakiś narciarz może nie wyrobić i wbić się w takiego parapeta z prędkością ok. 60km/h? Teoretycznie wina może być po stronie narciarza, bo to on musi uważać na niżej umiejscowionych, ale w praktyce środek stoku to nie pub, gdzie można sobie siedzieć jak przy piwku.

- Brak empatii i logicznego myślenia.
Na stoku nie brakuje osób jeżdżących bardzo dobrze na nartach. Ba, niekiedy tacy stanowią większość uczestników stoku. Jednak niekiedy umiejętności nie idą w parze z myśleniem.

Logicznym jest, że jak wyprzedzasz samochodem inny pojazd, to musisz zwrócić uwagę na wiele czynników, np. sprawdzić, czy coś nie jedzie z naprzeciwka, zadbać o bezpieczny odstęp od wyprzedzanego pojazdu itp itd. Na nartach jest bardzo podobnie. Kiedy wyprzedzamy osoby słabsze lub wolniejsze, musimy zrobić to uważając na innych i na osobę wyprzedzaną. Jednak niektórzy bardziej wolą zasadę "na przypale albo wcale", i wyprzedzają innych dosłownie milimetry od nich, przez co nieraz byłem świadkiem wypadków. Ostatnio jakiś narciarz jadący praktycznie na strzałę, przejechał niebezpiecznie blisko pewnej dziewczyny, bo jechała powolnym slalomem. Dziewczyna chcąc uniknąć zderzenia próbowała zmienić natychmiast kierunek, co skończyło się wywrotką. Na szczęście nic zazwyczaj takim osobom się nie dzieje złego, bo jadą dość powoli. Jednak co jeśli taki debil wbije się w początkującego narciarza? Oczywiście pajace nie wiedzą nawet, co zrobili i sobie jadą dalej jak gdyby nigdy nic. Chyba nie muszę dodawać, że tacy zwykle nie reagują na wywróconą osobę, która być może potrzebuje pomocy?

3. Zachowanie ludzi w karczmach.

Po paru godzinach jazdy zazwyczaj zjeżdżamy sobie do jakiejś knajpy, aby się napić czegoś ciepłego, coś przegryźć i ogólnie wypocząć oraz rozgrzać się. Niestety, nawet tam nie ma odpoczynku od piekielności.

- Jedzenie własnego posiłku.
Okej, zgodzę się, że niekiedy ceny w karczmach są naprawdę mocno przesadzone, ale one muszą jednak się z czegoś utrzymać, w końcu każdy chce skorzystać z toalety i się ogrzać, a ciepło, woda i środki czystości nie są za darmo.
Tym bardziej, że karczmy nie pozwalają na to z oczywistych względów. Jednak zawsze znajdzie się Janusz, co to wyłoży na ladę 10 bułek z pachnącym jajkiem i termos z herbatą, krusząc niemiłosiernie i rozlewając wszędzie swojego "lyptona z tecko". O syfie pozostawionym przez nich już nawet nie wspomnę.
Potrafię zrozumieć osoby, które zwyczajnie chcą tylko coś przegryźć, przez co wyciągają bułkę i kulturalnie jedzą, a zamawiają tylko np. kawę lub grzańca. Ale opychanie się jak świnia i robienie syfu wszędzie jest zachowaniem bardzo zwierzęcym.

- Słownictwo.
Trzeba pamiętać, że w karczmie rzadko kiedy jesteśmy sami. Zazwyczaj siedzi tam wiele osób, w tym również dzieci. Nie przeszkadza to jednak naszej polskiej młodzieży, malutkim fanom xpompy i innych pato-youtuberów oraz Januszkom na klnięcie jak szewc i darcie ryja do drugiej osoby. Często niestety napotykam (o dziwo 90% przypadków to były osoby dorosłe) na takie zachowanie, i irytuje to niemiłosiernie. A niekiedy ich kurczaki jako przecinki i śmianie się z głośnością odrzutowca potrafi przyprawić o ból uszu, a dzieci o nowe kolekcje słów do ich wewnętrznego słownika. Niekoniecznie dobrych słów.

To tyle co zaobserwowałem podczas parunastu moich wyjazdów narciarskich. Pamiętajcie o tym, aby jeździć bezpiecznie, i spędzić resztę zimy przyjemnie oraz bez wizyt w szpitalu ;)

stoki_narciarskie

by PiekloDzisModne
Dodaj nowy komentarz
avatar toomex
5 7

Czy empatia jest faktycznie czymś, czego można wymagać? Nie sądzę. Niemniej, sytuacje piekielne (sam w życiu nart na nogach nie miałem).

Odpowiedz
avatar Etincelle
12 12

@Arcialeth: pierwszy punkt kodeksu FIS mówi o obowiązku zachowywania się w taki sposób, żeby nie stwarzać niebezpieczeństwa dla innych. Przykro mi, ale siedzenie na tyłku na środku stoku tym właśnie jest. To, że ktoś jest zmęczony, jest o wiele mniej ważne niż ryzyko wypadku. Nóżki będą bardziej boleć, jak ktoś w takiego zmęczonego rąbnie.

Odpowiedz
avatar quack
6 6

@Arcialeth: Jeżdżę dwadzieścia parę lat, śmiem twierdzić, że bezpiecznie i kulturalnie. Nigdy dotąd się nie połamałem na stoku i o ile mi wiadomo, nigdy nikt się nie połamał przeze mnie. W kwestii siadających na środku stoku snowboardzistów zgadzam się z OP. Kilka razy spotkałem się nawet z sytuacją, że siedzieli za bulą, zasłonięci przed nadjeżdżającymi - to tak jakby ktoś zaparkował samochód tuż za zakrętem na środku jezdni. Narciarzy w takiej sytuacji nie widziałem jeszcze nigdy.

Odpowiedz
avatar mki
5 5

@quack: Ja widziałem narciarzy w takiej sytuacji, niestety tragicznej. Rodzic zatrzymał się z dzieckiem na odpoczynek i nie byli widoczni zza buli. Dziecko trafiło do szpitala z rozbitą głową. Czasy przed snowboardem i przed kaskami. Nawet rozumiem mechanizm, dlaczego - łatwiej wstać na stromym niż na płaskim, więc taki, hm, parapet czy boazeria, szuka kawałka do zatrzymania, jedzie po płaskim - to się nie nadaje - zaczyna się stromo - o, to można wreszcie stanąć! Poza tym, szczególnie osoby słabo jeżdżące, często jak zaczyna się stromo muszą stanąć i zastanowić się, jak dalej jechać. Pół biedy, jak robią to na samym szczycie buli. Dlatego ja, choć zazwyczaj jeżdżę szybko, przy dojeżdżaniu do buli zwalniam. Zawsze. Nawet jak jestem na stoku o 8:30 i wiem, że wjechałem pierwszy wyciągiem. A propos pustych miejsc na wyciągu - zaobserwowane we Włoszech, na sześcioosobowych kanapach. Jak robi się tłok jakieś trzy metry przed bramką wjazdową na wyciąg stoi człowiek z obsługi i ustawia ludzi w szóstki. Działa znakomicie. No ale to obsłudze musi się chcieć. Na koniec dodam jeszcze jedną piekielność narciarską od siebie. Ludzie w białych strojach. Ja rozumiem, że to może ładnie w knajpie wyglądać, ale na stoku przy kiepskiej widoczności takiego delikwenta nie widać w ogóle.

Odpowiedz
avatar Doda
5 5

Uwielbiam jeździć na nartach i co roku wyjeżdżam do Włoch (ogólnie to polecam - dojazd lub przylot + skipassy i cała reszta wychodzi chyba nawet taniej niż w Polsce, ale są takie miejsca, w których jest pełno różnych, ogromnych tras i nie ma takich kolejek jak u nas), i ta historia przypomniała mi jak jedna z czerwonych tras była bez skrętów i w takim miejscu, że jak się rozpędzi na początku to można na krechę spokojnie przejechać całą trasę - to była moja ulubiona, prawie wszyscy tak tam zjeżdżali. Jednego razu schodzę z wyciągu, jadę z górki, już rozpędzona, jak każdy, a na środku pod górką siedziało 7 osób rozłożonych prawie od brzegu do brzegu. Ludzie rozpędzeni przejeżdżali między nimi :o (bo jak się stało na górze to nie było ich widać) Nie wiem jakim cudem nic im się nie stało - jak 15min później wracałam wyciągiem to widziałam, że cały czas tam siedzą.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2018 o 21:28

avatar Etincelle
2 4

Och, zostawianie pustych miejsc na kolejach, jak ja to kocham. <3 U nas już nawet z głośników lecą upomnienia, jak się robią większe kolejki, ale jak grochem o ścianę. To samo, jak się zwróci komuś uwagę wprost. I tak, ja też rozumiem pilnowanie malucha, ale nic więcej - a przecież Karynka musi z Sebusiem, bo nie wytrzyma kilku minut bez niego...

Odpowiedz
avatar allexandra
8 8

Ja jeszcze dorzucę wjeżdżanie w kolejce nartami na narty przez osoby z tyłu. Strasznie irytujące...

Odpowiedz
avatar Wlodzimierz
-1 3

Dodał bym dzieci w wieku około 8-12 lat, na oryczykach wywalają się dla zabawy - orczyk się zatrzymuje. Wpychanie się w kolejkę na "chama" i jeszcze cię takie dziecko zyebie jak śmiesz mu uwagę zwracać bo tam jego kolega z obozu Brajanek czeka. Pchanie się z zwykłym karnetem na bramkę "uprzywilejowaną" takie bramki działają min. w Białce. Na koniec dodał bym niestety ferie w sezonie Mazowieckie/Dolnośląskie mniemanie osób z tych województw i szczególnie ich pociech to osobny temat ( na krzesełku dziecko wyśmiewało się z kogoś kto miał narty "boazerie" a nie carvingi z "rosiniola"

Odpowiedz
avatar Shineoff
0 0

Myślenie na stoku niektórym się wyłącza, to prawda! Dodałabym jeszcze osoby, które siedzą w barze na stoku, piją mnóstwo alkoholu i później wyruszają na dół. Jest to szalenie niebezpieczne - pół biedy jak taki nawalony delikwent wjedzie w drzewo, czy słup, bo to jego problem, gorzej jak przy okazji kogoś połamie. Ostatnio widziałam jak z baru wychodziła grupa osób, które ledwo trzymały się na nogach, a do pokonania mieli długą trasę na dół. Po cichu liczyłam tylko żeby nikogo nie zabili...

Odpowiedz
Udostępnij