Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W moim poprzednim miejscu pracy bywało różnie. Ale jedna historia szczególnie wbiła…

W moim poprzednim miejscu pracy bywało różnie. Ale jedna historia szczególnie wbiła mi się w pamięć.

Któregoś dnia zostaliśmy poinformowani przez kierownika, że przychodzi do nas na praktyki studentka. Dziewczyna lat 20, czyli akurat po pierwszym roku studiów. Wydawała się w porządku, ale rogi pokazała już w zasadzie drugiego dnia.

W "kuchni" mieliśmy lodówkę. Ludzie trzymali tam drugie śniadanie, mleko do kawy, leki (jeśli ktoś brał i wymagały chłodzenia). Każdy z każdym potrafił się dogadać, nikt nikomu śniadań nie wyjadał. Problem się zaczął, gdy pojawiła się nasza praktykantka.

Dzień pierwszy, szkolenie BHP i ogólne oprowadzenie po zakładzie, więc zabawiła może 2 godziny.

Dzień drugi. Przyniosła w pudełku swoje śniadanie. Ktoś jej zasugerował, by schowała do lodówki. Miejsca było na tyle. Otworzyła i zaczęły się pomruki. Trafiliśmy, pech nasz, na wojującą wegetariankę. Dziewczyna zażądała, żeby zwolnić jej połowę lodówki albo postawić oddzielną, tak by jej posiłki nie miały kontaktu z naszymi, nieczystymi, bo z mięsem.

Na początku dziewczyny z księgowości chciały jej delikatnie dać do zrozumienia, że ona jest tutaj nowa, na może 2 miesiące i nikt z załogi nie będzie zmieniał uzgodnionych reguł pod jej dyktando.

Dziewczyna poszła się poskarżyć do kierownika, że ją dyskryminujemy. Facet, który potrafił na dzień dobry cię zjechać do 3 pokolenia wstecz, tylko dlatego, że wstał lewą nogą, kazał jej poczekać chwilę, że zaraz ta kwestia się wyjaśni. Przyszedł do nas, zapytał wprost, co się odwala? Został uświadomiony z czym panna ma problem, że nas chce poustawiać. Potem wrócił do gabinetu, wyciągnął jej wniosek o przyjęcie na praktyki i kazał wskazać fragment wskazujący na to, że dziewczyna jest wegetarianką i wymaga w tej kwestii jakiegoś specjalnego traktowania.

Takowego oczywiście nie znalazła, więc dostała ultimatum. Albo dostosuje się do naszych reguł, będzie sumiennie wykonywać zadania i otrzyma rzetelną ocenę na ich podstawie. Albo kierownik tak ją w papierach obsmaruje, że po studiach nikt jej nie zatrudni nigdzie.

Wybrała opcję trzecią, na którą chyba wszyscy po cichu liczyli. Po tygodniu zrezygnowała...

by PluszaQ
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ciejka
21 25

Aż się wierzyć nie chce, że ci je.nięci wegetarianie jednak istnieją i opinię tym normalnym psują.

Odpowiedz
avatar imhotep
11 11

@Ciejka: Jak w każdej innej dziedzinie, jak komuś odwali na jakimś punkcie (i narzuca to myślenie innym), to nie prowadzi do niczego dobrego.

Odpowiedz
avatar Ciejka
7 11

To prawda, bo w sumie tak jak w mojej rodzinie, zmuszali do wiary, do chodzenia do kościoła, no i mają odwrotny efekt.

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

@Ciejka: No nie? Tylu znam wegan i wegetarian... jedna wegetarianka z pracy to potrafi na nasze stoisko mięsne przyjść nam pomóc, jak trzeba. Niemniej wiadomo, wszędzie są jakieś odchyły.

Odpowiedz
avatar zendra
-2 2

Dieta to prywatna sprawa każdej osoby. Zastanawia mnie kiedy wegetarianizm stał się religią? Bo twierdzenie, że posiłki mięsne są "nieczyste" jest stricte religijne - to nie jest norma żywieniowa. A swoją drogą zdumiewa zachowanie kierownika. Jego dochodzenie w sprawie tego, czy wegetarianizm praktykantki został przez nią wymieniony we wniosku o odbycie praktyki jest niedorzeczne! Pytam: po co? Dziewczyna stawiała absurdalne warunki, nie mające umocowania w żadnych przepisach prawa. Równie dobrze jakiś praktykant mógłby we wniosku napisać, że jest fanem Gwiezdnych Wojen i żąda, aby w pracy składać mu głęboki ukłon i zwracać się do niego per "Imperatorze". Kierownik też zrobiłby dochodzenie? Kierownik nie popisał się, zgłupiał, albo jest Anglikiem ;) W Polsce taki numer by nie przeszedł.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
1 5

@zendra: Nie do końca się zgodzę z tym twierdzeniem, że pobudki wegetarian są "stricte religijne". Religia ma jakieś przykazy dane przez "boga". Czy są one sensowne, naukowe, racjonalne, praktyczne - nie ma znaczenia, bo skoro bóg coś powiedział, to tak ma być. Niektórzy wegetarianie, powiedziałabym nawet że większość, nie je mięsa z powodów etycznych. Nie da się zaprzeczyć, że zabijanie zwierząt przysparza im cierpienia. Warunki, w jakich zwierzęta są chowane często są skandaliczne i sprawiają im ból. Poza tym, masowe hodowle przyczyniają się znacząco do ocieplenia klimatu. Na to są dowody empiryczne i naukowe, to nie jest dogmat jak w przypadku wiary. Sama nie jestem weganką ani wegetarianką, ale tylko dlatego, że nie mam wystarczająco samozaparcia by zmienić diametralnie swój styl życia i zrezygnować całkowicie z mięsa. Ale się staram.

Odpowiedz
avatar zendra
4 4

@GythaOgg: W moim komentarzu nie chodziło mi o to, że pobudki wegetarian generalnie są religijne, tylko ironicznie odniosłam się do parareligijnego zachowania tej wegetarianki, która określa mięso jako "nieczyste", żąda osobnej lodówki, czyniąc ze swojej diety misterium. Nie wszyscy wegetarianie tacy są, znam także tych "normalnych", ale pytanie o to, kiedy wegetarianizm stał się religią jest na czasie, ponieważ ta konkretna wegetarianka nie jest odosobniona w swoich zachowaniach - ten problem wśród wegetarian narasta. Gdyby to była tylko dieta, to nie widzę problemu, napisałam przecież, że dieta to prywatna sprawa każdej osoby. Natomiast przenoszenie tego na inne osoby poprzez żądanie od otoczenia określonego zachowania, separowania produktów, formułowanie degradacyjnych epitetów pod adresem pokarmów innych osób to już nie jest normalne, to dalece wykracza poza dietę. Tej praktykantce nie chodziło o to, że mięso jedzone przez inne osoby jest „nieczyste” w sensie brudu czy bakterii, tylko że jest nieczyste w wymiarze mistyczno-moralnym. Ja jem mięso i nie jestem przez to "nieczysta". Zresztą religijną aberrację części wegetarian łatwo wykazać na przykładzie, którym Ty sama posłużyłaś się, a dotyczącym rezygnacji przez wegetarian z mięsa rzekomo z pobudek etycznych w związku z cierpieniem zwierząt podczas uboju. Złe warunki hodowlane to już dawno nieprawda - to jest kontrolowane chociażby z tego powodu, że hodowca musi spełniać restrykcyjne normy sanitarne i bytowe dla zwierząt, aby mógł sprzedawać zwierzęta na ubój. Zasady chowu kurczaków też są normowane i kontrolowane. Zresztą, jeżeli ktoś inwestuje ogromne pieniądze w hodowlę to dba o zwierzęta. Nawisem mówiąc, to raczej pseudoschroniska dla zwierząt są źródłem największej patologii. Pozostaje więc kwestia cierpienia zwierząt podczas uboju. Zadam teraz pytanie, które unaoczni, że dla wielu wegetarian ich dieta to religia: - Czy gdyby wegetarianin upewnił się - nawet naocznie - że ubój zwierzęcia został przeprowadzony bardzo profesjonalnie, zwierzę zostałoby przedtem totalnie znieczulone środkami, które ulegają samoistnej degradacji, zginęłoby w sposób nieświadomy, łagodny, całkowicie bezbolesny, to czy wtedy wegetarianin zjadłby takie mięso? I Ty i ja doskonale znamy odpowiedź na to pytanie: nie, nie zjadłby! W dziwacznym zachowaniu praktykantki-wegetarianki wcale nie chodzi o etykę, tu chodzi o religię. Mogę tak napisać, bo Ty sama stwierdziłaś, że "niektórzy wegetarianie, powiedziałabym nawet że większość, nie je mięsa z powodów etycznych. Nie da się zaprzeczyć, że zabijanie zwierząt przysparza im cierpienia". Ale ubój można przeprowadzać zupełnie bez cierpienia zwierząt. Zatem jeżeli dany wegetarian kieruje się przesłanką etyczną opartą na czymś co można wyeliminować, a mimo to on nadal będzie kierował się tą przesłanką, to znaczy że jego deklaracja etyczna jest fałszywa, powodują nim inne przesłanki niż "cierpienie zwierząt". A skoro ten problem dotyczy większości wegetarian to teza, że wegetarianizm zaczyna przeistaczać się w religię jest zasadna. Na koniec krótka impresja z mojej dyskusji z wegetarianką na jednym z forów. Oczywiście ona też zarzekała się, że nie je mięsa z powodu cierpienia rzekomo zadawanego zwierzętom podczas uboju. Po długich polemikach w końcu zapytałam ją czy gdyby była na wycieczce w lesie i byłaby świadkiem upadku sarny z urwiska i zwierzę zginęłoby na miejscu, to wtedy zjadłaby mięso tej sarny? Przecież nikt nie dokonywał jej uboju, sarna zginęła naturalnie. Wiesz co mi odpowiedziała? Nic... Uciekła, wylogowała się z forum. Eh, wegetarianie… :) P.S. nikt nie ma wpływu na globalne ocieplenie.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
1 3

@zendra: Nie, hodowle nie są humanitarne. A nawet w idealnym świecie, gdzie zwierzęta żyją szczęśliwe i zabijane są bezboleśnie (co nie ma miejsca) to wciąż, zabijamy żywą istotę - odbieranie życia nie jest dobre. I co to na miłość dowolnego boga ma znaczyć, że nikt nie ma wpływu na globalne ocieplenie? Samo się nie spowodowało, są twarde naukowe dowody na to, że to człowiek je powoduje, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Odpowiedz
avatar zendra
-2 4

@GythaOgg: Tak, hodowle są humanitarne. Tak, ubój zwierzęcia oznacza, ni mniej ni więcej, jego zabicie. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że Twój komentarz jest idealnym potwierdzeniem mojego wywodu: w wegetarianizmie wcale nie chodzi o "cierpienie zwierząt" podczas uboju. To rzekome "cierpienie" to argument pozorny. Dowiedzenie tego było przedmiotem mojego wywodu. Dzięki za pomoc. Nikt nie ma wpływu na globalne ocieplenie - czy to zdanie wymaga jakiegoś tłumaczenia? Nie ma żadnych twardych ani nawet miękkich dowodów nie tylko na to, że człowiek ma jakikolwiek wpływ na klimat, nie ma nawet dowodów na to, że dinozaury spowodowały ocieplenie klimatu w swojej epoce. Jeżeli porównamy historyczne, uśrednione temperatury na Ziemi w różnych epokach, np.: trias, jurę, kredę, miocen, etc., to obecna temperatura na Ziemi jest jedną z najniższych w jej historii. Cykliczne zmiany klimatu to norma, nudny standard. Do wyjaśnienia tego nie są potrzebni żadni bogowie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 marca 2018 o 1:46

avatar imhotep
2 2

@zendra: Super wypowiedzi, długie, logiczne i spójne. Takie dyskusje z przyjemnością się śledzi.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
1 1

@zendra: Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale wypowiadasz tylko jakieś opinie bez argumentów. Hodowle nie są humanitarne - weźmy krowę, która naturalnie żyje na łąkach, wychowuje swoje młode. W hodowli żyje w zamknięciu, nie wychodzi w ogóle na zewnątrz, a jej młode jest odbierane zaraz po urodzeniu. To nie jest humanitarne. W jaki sposób miałabym potwierdzać twój wywód? Zwierzęta zabijane są przez ogłuszenie lub rażenie prądem, lub jeśli mają być "halal", zarzynane bez znieczulenia. Jeśli tu nie chodzi o cierpienie zwierząt, to o co innego? I czy odebranie życia nie jest wystarczającym okrucieństwem? Co do globalnego ocieplenia to mi ręce opadły - spójrz na ten link, to ci uświadomi, że to nie jest "cykliczna zmiana klimatu": https://climate.nasa.gov/evidence/

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@GythaOgg: No ja prdl, hodowle? Humanitarne? Jedyne co bywa humanitarne w hodowlach masowych to zabijanie zwierzęcia, a i to nie zawsze. Wyjątkiem są kuraki zagrodowe z niektórych hodowli, które czasem rzeczywiście mają jakieś tam w miarę przyzwoite warunki, a i to nie zawsze. W 99% hodowli zwierzaki żyją w tragicznych warunkach i takie samooszukiwanie się, że są to warunki humanitarne urąga jakiejkolwiek inteligencji.

Odpowiedz
avatar cija
-3 11

Od pewnego czasu kwejk.pl przykleja stare memy jako nowe w ramach... recyklingu? Mam nadzieję, że ten nagły powrót autorów z topki 2014 to nie jest podobna akcja.

Odpowiedz
avatar Vitas
6 6

@cija: PluszaQ ma konto od 2017.

Odpowiedz
avatar krogulec
4 6

Czyli w zasadzie wybrała opcję drugą. Opis w papierach powinien zawierać takie zwroty jak: konfliktowa, nie współpracująca z zespołem, porzuciła stanowisko pracy, nie wypełniająca podjętych zobowiązań.

Odpowiedz
avatar kaede
-3 5

@krogulec: czasy niewolnictwa sie skonczyły, jest okres wypowiedzenia po rezygnacji. Jako praktykantka pewnie miała maksymalnie skrócony, ale zawsze.

Odpowiedz
avatar krogulec
5 5

@kaede: Jakie niewolnictwo? Studentka złożyła wniosek od praktykę do firmy, firma wyraziła zgodę, obie strony podpisały stosowne dokumenty. I teraz to co zrobiła studentka jest najzwyklejszym złamaniem umowy, a świadectwo pracy (i opis pracownika)jest standardowym dokumentem wydawanym po zakończeniu.

Odpowiedz
avatar szafa
4 6

@krogulec: Tak, tak, tylko że świadectwo pracy po tygodniu pracy jest warte tyle co rolka papieru toaletowego. Nikomu go nie pokażesz, to i nikt go nie przeczyta. Więcej złego zrobi nieoficjalna opinia - ludzie w branży się często znają i dzielą historyjkami o szczególnie problematycznych pracownikach.

Odpowiedz
avatar krogulec
2 4

@szafa: To świadectwo wyląduje na uczelni i opinia może zostać wpisana do dyplomu. Nawet jeżeli nie będzie, to przyszły pracodawca może zażądać świadectwa praktyki zawodowej.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@krogulec: Jak jest z uczelnią, nie wiem przyznaję, bo u nas nie było praktyk wymaganych odgórnie. Co do pracodawcy, to żądać sobie może, gdy wie, że ktoś w ogóle gdzieś pracował. Wątpię, żeby ktoś sobie wpisywał do CV i się chwalił tygodniem praktyk w jakiejś firmie, więc i pracodawca nie będzie miał jak żądać tego świadectwa. Dla przykładu - w naszej firmie zawsze się wymaga świadectwa pracy. A i tak niedawno zatrudniliśmy dziewczynę, która z poprzedniej wyleciała za pijaństwo i kradzieże, bo po prostu nie przyznała się w ogóle do pracy w tamtej firmie, a dwa lata przerwy w życiorysie usprawiedliwiła problemami zdrowotnymi podeszłego rodzica czy coś w ten deseń. Co nei zmienia faktu, że tak czy siak o jej dyscyplinarce się dowiedzieliśmy od znajomych ;), tyle że niedługo po jej zatrudnieniu.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
5 5

A potem opinia - firma jest fajna, ale ludzie masakryczni, a kierownik to już całkiem się na mnie uwziął - musiałam się zwolnić, bo nie było życia... Jak to mówią - jak w grupie poznać kto jest wegetarianinem? Nie musisz nic robić - sam Ci to powie :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

Powinien nasrać jej w papierach jako konfliktowej osobie.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
-3 7

To jest właśnie ciekawe, za taką pierdołę wszyscy chcą napisać nie wiadomo co w papierach, zmieszać z błotem młodą osobę, zrujnować ewentualną karierę zawodową, ale jak jakiś kierownik zdefrauduje pieniądze firmy, jak szef dostanie odprawę a potem go na powrót przyjmą tylko na stanowisko z troszeczkę inną nazwą, to wtedy jest "przedsiębiorczy", tak? Jprdl.

Odpowiedz
avatar kitusiek
0 4

@GythaOgg: A ja, jako młoda osoba, jestem za tym, żeby jednak takiej problematycznej jednostce zrobić burdel w papierach. Jeżeli ktoś się nie nadaje do pracy i widzi problemy wszędzie, tylko nie w sobie, to zwyczajnie nie powinien pracować, a już na pewno nie z innymi ludźmi. A to porównanie szeregowego pracownika do przekrętów na grube tysiące (miliony?) to chyba jakiś niefortunny splot myśli.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
-1 3

@kitusiek: Ludzie popełniają błędy, zachowują się lekkomyślnie i głupio, zwłaszcza młodzi ludzie, którzy nie mają jeszcze doświadczenia życiowego. Jej zachowanie zaszkodziło tylko jej samej, dlaczego tak drastycznie ją za to karać? Chyba trochę niewspółmierna jest taka reakcja do winy. Nie znam nikogo, kto by w pracy nie zrobił fakapu ani raz w życiu, wszystkim mamy namieszać w papierach i utrudnić dalszy rozwój? Nie wiem też dlaczego porównanie Ci się nie podoba, możesz rozwinąć myśl?

Odpowiedz
avatar krogulec
0 2

@GythaOgg: Nie można całe życie głaskać po główce. Trzeba w którymś momencie zacząć ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. A studia to ostatni dzwonek ku temu.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
0 0

@krogulec: No ale mnie chodzi o to, że już poniosła odpowiedzialność - straciła pracę. Gdyby każdemu tak rujnować życie za każdą głupotę, którą zrobił, to wszyscy bylibyśmy w d*pie.

Odpowiedz
avatar krogulec
0 0

@GythaOgg: Nie, ona nie straciła pracy. Ona porzuciła praktyki zawodowe, o które z resztą zabiegała. Dlaczego porzuciła? Bo nie potrafiła nawiązać normalnych relacji z resztą pracujących osób. Co tylko dowodzi jej niedojrzałości. A na naukę nawiązywania relacji miała 12 i więcej lat podstawówki i szkół średnich.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
0 0

@krogulec: Ale serio uważasz, że popełniła aż tak wielką zbrodnię, że należy ją ukarać na całe życie? Czy jednorazowa kara w postaci utraty praktyk (zwał jak zwał, chodzi o to, że nie miała już pracy przez swoje zachowanie) nie jest wystarczająca? Nauka nawiązywania relacji trwa znacznie dłużej, niż podstawówka i szkoła średnia. Nie chodzi mi o to, że dziewczyna zrobiła dobrze i powinna być pochwalona. Chodzi mi o to, że wiele osób tu chce wymierzać karę niewspółmierną do winy.

Odpowiedz
avatar MalaArtystka
0 0

A potem się dziwić, że mają nas (wegetarian) za poje...nienormalnych skoro takie pojedyncze przypadki są najbardziej widoczne

Odpowiedz
Udostępnij