Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Troszkę piekielne, bardziej smutne. Splot kilku nieszczęśliwych wypadków i zbiegów okoliczności spowodował,…

Troszkę piekielne, bardziej smutne.
Splot kilku nieszczęśliwych wypadków i zbiegów okoliczności spowodował, że znajomi musieli na szybko wydać swojego kota. Jako że na fejsbukowych grupach różnych bywam, na kotkach "się trochę znam", poprosili mnie o szukanie dobrego domu dla kotki - starszej już, ale całkiem niebrzydkiej.

Ogłoszenia napisałam. Na dzień przed "ostatecznym terminem" u moich znajomych umówiłam się z panem, który od tygodnia zapewniał mnie, jak to on kota chce i jak to się będzie nim opiekował. Pan w ostatniej chwili zrobił woltę i odmówił przyjęcia zwierzaka. Odezwałam się do drugiej pani, która była chętna i zapewniała, jak to się będzie kotem opiekowała. Umówiłyśmy się na "dzień zero". Pani wybłagała u mnie przeniesienie odbioru zwierzaka na dzień później. Zwierzak trafił do mnie, oddałam mu sypialnię i stwierdziłam, że się jeden dzień przemęczymy. Jednak następnego dnia kontakt się urwał, pani nie odpisuje na wiadomości, nie odbiera telefonu.

Zostałam ze zestresowanymi kotami rezydentami i skrajnie rozhisteryzowaną kotką, której w ogóle nie powinnam brać do domu. No ale przecież za okno nie wyrzucę, do schroniska nie oddam...
Wiem, że kocica nie jest "słodkim maleńkim puszkiem", a dorosłym zwierzakiem (choć w pełni zdrowym i z perspektywą jeszcze wielu lat życia). Nie ma gdzie wrócić. U mnie zostać nie może. Żadna "kocia" grupa na Facebooku, żadne ogłoszenia nie pomogły. Fundacje jej nie przyjmą, bo mają kotów po uszy, a skoro kot ma dach nad głową, to nie ma problemu. Domy tymczasowe też przepełnione i niechętne. Dobrego i słownego człowieka chętnego do adopcji nadal brak. A mi się kończą pomysły, gdzie szukać pomocy.
A może ktoś z Was chciałby przygarnąć kota?

EDIT: Kot ma nowy dom. Wczoraj ją zawiozłam. Są na świecie dobrzy ludzie :) Ale przyznam, że jechałam z duszą na ramieniu, czy na pewno mi pani otworzy drzwi, albo czy na 10 minut przed nie zadzwoni i jednak nie odwoła...

adopcja_zwierząt

by glupia
Dodaj nowy komentarz
avatar Izura
17 27

Uratowalam kota, dwa dni później ten sam śmieć, który topil jednego chciał się pozbyć kociakow- ślepe, chude, może ze 3 dni miały, zepsulam plan wrzucenia ich radośnie do szamba. Maluchy uspilam, dość jest bid na świecie żeby kolejne produkować. Jestem zła, bez serca i powinnam się zabić- wg. obrońców. Jakoś żaden nie chcial kolejnego ślepego miotu na odchowanie. Powinni mi zabrać zwierzęta. Jestem na poziomie Mengele. Kota dorosłego, pięknego, kremowego kocura nikt nie chcial a był towarzyski, robił do kuwety, taką domowa przylepa- gdyby nie miał problemu z zaakceptowaniem mojego zwierzątka by został. Jak szukałam mu domu (przeprowadzilam 3 miesięczna soccjalizację, po prostu nie był w stanie nie tłuc mi zwierzaka jak tamten podszedł), zostałam zła bo szukam domu zamiast ryzykować i żyć dalej w podzielonym na 3 pomieszczenia domu, pilnować czy mi któreś nie wejdzie gdzie nie powinno. A toz, który był do sprawy jako strona nawet nie raczył wysłać kogoś.

Odpowiedz
avatar glupia
7 7

@Izura: Usypianie ślepych miotów czy kastracja aborcyjna są czasem konieczne. Kotów, które ratowałam, przejmowałam ze "złych" domów, pomagałam innym przygarnąć takowe - trudno zliczyć. W tej chwili mam dwoje rezydentów, jednego adopcyjniaka i tę nieszczęsną kotkę, której już po prostu nie mogę przyjąć.

Odpowiedz
avatar alexx3
6 6

Masz jakiś post publiczny na fb? Jak coś daj linka na pw, sama nie wezmę ale może kogoś sie znajdzie ;)

Odpowiedz
avatar glupia
2 2

@alexx3: poszło :)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-3 7

@bloodcarver: Hej, nie piętnuję autorki. Po prostu zwracam uwagę, ze jedna z wymienionych opcji nie istnieje.

Odpowiedz
avatar Habiel
-5 27

Może i zostanę zlinczowana, ale wkurzają mnie tacy właściciele. Jak wszystko jest okej, to niech zwierzę z nami jest. A gdy pojawi się jakiś problem (dziecko, przeprowadzka, nagła, tajemnica alergia, co to się uaktywniła po 10 lata życia z futrem) to się pozbywają zwierzęcia. Dwa- starego kota mało kto chce, bo to zwierzę, które ma już swoje nawyki. Od małego to można odchować po swojemu, a takiemu dziadkowi nie wytłumaczysz, że na stole się nie śpi, a wychodzenie na dwór jest zakazane, bo okolica niebezpieczna. I jeśli kotka z historii miała już powyżej 10 lat to się nie dziwię, bo wiem ile opieki i jakiego wkładu finansowego potrzebują stare koty. Mój ma cukrzycę co spadło na nas jak grom z jasnego nieba, bo pół roku wcześniej miał badania i było wszystko ok), a więc musi brać insulinę i jeść specjalistyczną karmę- to nie kosztuje mało i nie każdego na to stać. I skoro właściciele sami nie szukali domu dla kota, a oni przecież znają go najbardziej, nie opisali wszystkich jego nawyków (a np. fundacje tak robią- kot o takim, a takim charakterze), to nie dziwię się brakiem zainteresowania. Jeszcze inna sprawa, to chęć oddania byle komu. Tu na szczęście osoby same zrezygnowały. Ale co jeśli kot trafiłby do ludzi o mentalności "łe, to tylko zwierzę, ma myszy łapać to się nimi naje, hehe"? Jak już właściciele byli zmuszeni oddać kota, którego mieli przez tyle lat, to dlaczego nie szukali mu odpowiedzialnego domu, tylko zrzucili to na ciebie?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 21

@Habiel: Jeśli kot jest agresywny wobec dziecka to co proponujesz? Ryzykować zdrowie dziecka? Sprzedać nerkę i kupić kotu osobny dom? Oddać dziecko do adopcji? Wkurzać się to każdy, ale zaproponować realne rozwiązanie to nikt. A co do alergii, to ci życzę żeby tobie się jakaś uaktywniła. Na coś, do czego jesteś przywiązana. To się zdarza. Czasem od leków (zwł chemioterapii), czasem w okresie dojrzewania (te twoje 10 lat, hello!), czasem nie wiadomo dlaczego... Osobom które tego nie doświadczyły cholernie łatwo jest się mądrzyć.

Odpowiedz
avatar Habiel
-3 13

@bloodcarver: "Oddam dziecko, jest agresywnie nastawione wobec moich zwierząt. Jeśli nie znajdzie domu w ciągu tygodnia idzie do schroniska. Wiadomość priv." Dziecko nie pojawia się z dnia na dzień i należy do niego przygotować całą rodzinę-włącznie ze zwierzęciem. Przyzwyczajać je do obecności kogoś nowego w domu, a nie olać. Zwierzę nie jest agresywne z natury i nie będzie samo z siebie rzucać się na dziecko. Trzeba je oswoić do nowej sytuacji, a nie liczyć na to, że zrozumie. A jeśli samemu się nie daje rady- są od tego behawioryści. Chociaż najczęściej koty w sytuacji konfrontacji z dzieckiem boją się jego, ale właściciele tego nie zauważają i nagle "hurr durr, atakuje dziecko". Tylko umyka im, że dziecko zachowuje się głośno, łapie kota za ogon albo ciągnie go za futro. Nie reagują, a potem wszystko zganiają na durnego kota/psa/królika, czy jeszcze inne żyjątko. Do uczulenia to trafiłeś w sedno. Moja ciocia ma uczulenie i co? Miała kota do końca jego życia- wolała brać leki niż oddawać przygarniętego z ulicy znajdę. A najczęściej alergia jest wytłumaczeniem dla pozbycia się kłopotu, którym stało się zwierzę. Była nawet historia na tej stronie, że dziewczyna zaadoptowała psa, który po narodzinach dziecka był kłopotem, a potem nagle u dziecka pojawiła się alergia i pies do oddania. Autorka potem wspomniała, że alergia tajemniczo znikła, kiedy dziecko podrosło i dostało owczarka. I ja, gdybym miała alergię po tylu latach posiadania mojego futrzaka, to wolałabym brać zastrzyki, tabletki i być dalej z nim, bo zwyczajnie pękłoby mi serce, jakbym miała go oddać z tak błahego powodu.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 13

@Habiel: Pytałem o realne rozwiązania. Behawioryści życzą sobie tyle, że większości młodych rodziców w Polsce nie stać. Podawanie zastrzyków czy tabletek dorastającemu dzieciakowi bądź niemowlakowi też nie jest realnym rozwiązaniem. A jak ktoś z taką pewnością siebie pisze co by zrobił jakby miał alergię, to jest dupkiem który się mądrzy nie wiedząc o czym mówi. Głupkiem najgorszego rodzaju: "Nad tych, co niby-mądrzy, większych głupców nie ma". Różne są siły alergii, czasem jest tak że jak się przegapi dawkę leku można się dość dosłownie udusić, albo nabawić astmy już na całe życie... I tak, jak najbardziej alergia może się pogorszyć od ledwo zauważalnej do niemożliwej do opanowania jak się nie unika alergenu. I tak, owszem, alergia na jedną rasę psa czy kota nie musi oznaczać alergii na wszystkie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Jeśli z okolic świętokrzyskiego i jeśli kotełka potrafi spędzać czas sama (pracuję na etat, po 8h dziennie) i nie wydrapie w ścianie dziury do sąsiadów to chętnie pomogę :)

Odpowiedz
avatar glupia
4 4

@elfia_luczniczka: Jak "północne" świętokrzyskie, blisko mazowieckiego, to podjadę.

Odpowiedz
avatar marcelka
8 8

z takich prostych metod to może porozwieszaj ogłoszenia papierowe w okolicy? Może znajdzie się jakaś starsza pani, która kotkę przygarnie, albo ktoś inny "nieinternetowy"... mała szansa, ale spróbować warto

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
-3 5

Moja dziewczyna ma podobnych dziadków a właściwie babcie. Dla tej kobiety zupełnie nie liczy się w jakich warunkach żyje jej wnuczka. Mogłaby być bita, tyranizowana i chust wie co jeszcze. Byleby facet miał mega wypasione auto, super płatną pracę, ekstra studia i oczywiście ustawioną rodzinę! Wtedy to jest gość i szczęśliwy związek. Ciemnogród i tyle. Już się nawet nie denerwuje. Po prostu tam nie jeżdżę bo niektórych ludzi nie da się ogarnąć.

Odpowiedz
avatar glupia
3 3

Kot znalazł dom!!! Nie przez fundacje, które miały mnie w d..., nie przez typowo "kocie" fejsbuki, ale przez zwykłe ogłoszenie na grupie osiedlowej. No, nie takie zwykłe, piąte z kolei - ale się udało. Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa i chęć pomocy!

Odpowiedz
avatar loth
-2 4

lol.. w 21 wieku ludzie sa naprawde uposledzeni... mozna umierac na ulicy a nikt ci nie pomoze ale nad kotkiem sie beda doktoryzowac... neiwiesz co zrobic z kotem ? jedz na wies to ci kazda gospodyni odpowie...

Odpowiedz
Udostępnij