Mąż poszedł do banku sprawdzić co ma na rachunku maklerskim. Ot, kupował mało i rzadko, więc chciał sprawdzić, czy coś tam jeszcze jest. Skoro przyszedł - to może da mi pełnomocnictwo? Podał moje imię i nazwisko, pani dopiero wtedy zorientowała się, że musimy przyjść do banku razem.
I teraz zaczyna się właściwa historia.
Pani oznajmia: "o, żona ma akcje firmy X, proszę jej koniecznie przekazać, żeby przyszła, bo jest wezwanie do sprzedaży".
- nie, mąż nie ma pełnomocnictwa do mojego rachunku;
- zostałam przy panieńskim nazwisku;
- adresy zameldowania też mamy inne;
- każde z nas czekając w kolejce i nie wsłuchując się szczególnie uważnie poznało nazwiska i adresy obsługiwanych wcześniej klientów. Kasjerki salę obok podawały na głos salda rachunków (wyjaśnienie dla młodzieży nieznającej bankowości innej niż elektroniczna;
- ZAWSZE, choćby saldo wynosiło 5,48 zł, zapisywano je na małej karteczce, podsuwanej dyskretnie klientowi).
Innymi słowy, pani mogła udzielić takich informacji również panu w czerwonym sweterku, który poprzednio był w kolejce za mną. Tajemnica bankowa, konewka ich mać... Dobrze, że główny rachunek mam zupełnie gdzie indziej.
bank
Też się zdziwiłem kilka lat temu, gdy poszedłem do banku załatwić sprawę na kwotę, z którą bałbym się chodzić po mieście. Byłem przekonany, że po przedstawieniu sprawy zostanę poproszony do jakiegoś pokoiku. O ja naiwny! Tajemnica bankowa, psia mać!
Odpowiedz@Hideki: mam podobne spostrzeżenia. Tak naprawde z w 100% profesjonalnym podejściem do klienta spotkałam się tylko w ING i Millenium.
Odpowiedz@BlackVelvet: Mam konto w Millenium i zgadzam się, nigdy na nich nie narzekałam. I powoli cala rodzinka się tam przenosi.
OdpowiedzBGŻ?
OdpowiedzPKO??
OdpowiedzBZWBK Pani wyciąga kupkę pieniędzy,wkłada do licznika,ten liczy. Naprawdę sporą kupkę.Pani wyciąga.Blokuje gumką recepturką i przesuwa w moją stronę. Każdy kto przechodzi za plecami widzi i licznik i kwotę i kupkę pieniędzy. Pytam się a może ma Pani kopertę? Kasjerki pewnie są tak przyzwyczajone do różnych kwot,że nie robi to na nich wrażenia.
Odpowiedz@Balbina: Miałam podobną sytuację w PKO, tylko pani po liczeniu przez maszynę liczyła potem na głos kładąc banknot po banknocie na blacie przede mną. Potem tą rozsypaną kupkę musiałam w nerwach pakować, bo nie dostałam ani gumki recepturki, ani koperty. Raj dla złodziei, nie muszą się nawet specjalnie przyczajać, bo cała sala widzi i słyszy jakie pieniądze dana osoba zabierze ze sobą z banku.
Odpowiedz@lady0morphine: Ja to przerabiałam na poczcie odbierając przekaz. Próbowałam pani przerwać, ale niewzruszona wyliczała, ile to ja kasy wyniosę z placówki.
Odpowiedz@Balbina: Ponieważ wszyscy dopytują, zdradzę, że historia zdarzyła się właśnie w BZWBK.
Odpowiedz@lady0morphine: Sposób na to jest prosty - dopóki nie podpiszesz, nie nastąpił odbiór. Ja odmawiam podpisania, jeżeli pracownik nie wyda mi pieniędzy w kopercie lub zabezpieczonych gumką recepturką. Jeżeli odmawia, to po prostu wychodzę albo każę wezwać kierownika.
OdpowiedzNa moich oczach gościowi zawinęli torbę z bodajże 20000zł tuż po tym jak wyszedł z banku. Cały oddział ile ma, bo pani przez interkom mówiła głośno i wyraźnie ile jej przynieść do okienka...
OdpowiedzJa obstawiałbym Aliora. Nie ważne ile pieniędzy z kasy brałem lub do kasy wpłacałem (czasami wypłacało się kilkanaście i więcej tys., bo nie wszyscy pracownicy mają konto w jakimkolwiek banku) zawsze kwoty mówione na głos, kasa zazwyczaj w okolicy wejścia lub niemal na środku oddziału. EDIT: A te śmieszne ścianki w boksach niektórych banków i tak w zasadzie wszystko słychać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2018 o 9:08
@rodzynek2: Dokładnie! te boksy sa absurdalne! Czekam na bank w którym będe wchodzić do prawdziwego pomieszczenia a nie że 2 metry za mną kolejna dyszy mi w kark
Odpowiedz@maat_: Przechodnie pomieszczenie, biureczko, kanapa dla czekających jakieś 3 m za plecami klienta, do tego świetna akustyka starych murów. A to i tak stanowisko do obsługi klientów domu maklerskiego, teoretycznie "premium".
OdpowiedzTo ja pochwalę kantor w Warszawie (Tavex, a co). Kupowałem walutę nie za jakieś oszałamiające pieniądze (chyba coś około 8tys. PLN), zostałem zaproszony do oddzielnego pokoju. Pani przy mnie przeliczyła pieniądze, podsunęła mi fakturę z kwotą, spytała tylko czy się zgadza i czy potrzebuję kopertę i podziękowała za transakcję. Pokój dźwiekoszczelny (od strony klienta), drzwi z mleczną szybą tak by nie było nic widać.A jak ktos się i tak boi chodzic z gotówką to dostarczają walutę do domu kurierem (chyba z 20zł to kosztuje). A dla kontrastu bank, w którym jest wieeeeeeeeeeeeeelki tablet do podpisywania zleceń i na którym wyświetlana jest dyspozycja. Czekając na swoją kolej mogłem spokojnie zobaczyć ile kto wpłaca, wypłaca, ma na koncie czy jakie lokaty zakłada.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2018 o 21:19
@manius: I tak powinno być.
Odpowiedz