Dobrze, że klient ma czujnych sąsiadów, szkoda, że czujność wzmogła się po pięciu godzinach, jak skończyliśmy pracę.
Wchodzimy do bloku na parterze, otworzyły się drzwi i ciekawski pan pyta, po co my tu?
Zdawkowo odpowiedziałem, że do pracy, bez większych szczegółów. Nie, do niego nie szliśmy, udawaliśmy się 2 piętra wyżej, z 2 walizkami, kablami, dodatkowo jeszcze dwa kursy po sprzęt specjalistyczny.
Zlecenie wykonane, kursy z góry na dół ze sprzętem. Już mamy odjeżdżać, gdy na parking pod blokiem wjeżdża radiowóz na sygnale.
Po chwili pojawił się też ciekawski sąsiad i krzyczy do policjantów, wskazując na nas:
- To te włamywacze!
Trochę potrwało wyjaśnianie, spisywanie danych, zleceniodawca potwierdził, że pracowaliśmy u niego. Ogólnie strata czasu dla nas w związku ze sprawdzaniem wszelakich danych od pojazdu poprzez nasze osobiste.
Pytanie do pana, czemu wcześniej nie zadzwonił na policję? Bo chciał, by nas złapano z fantami.
Jak dla mnie to pan chyba za dużo naoglądał się seriali kryminalnych, bo o ile czujność niezła, to czas reakcji i logika to chyba w lesie.
Ursynów
Ciekawe co by facet zrobił gdyby nie było akurat wolnego radiowozu, który tak szybko podjechał? Próbowałby spisać Wasze numery z samochodu, czy próbował zatrzymać np. chcąc Was próbować do jakieś pracy wynająć.
OdpowiedzMasz może zdjęcie tych drzwi wchodzących do bloku?
OdpowiedzLogika całkiem całkiem. Legitymowani przed włamem by się wykręcili. A po włamie trudniej...
OdpowiedzChyba wolałabym żeby sąsiad wezwał policję o jeden raz za dużo, niż za mało...
Odpowiedz@pasia251: Opowiadali mi sąsiedzi o włamaniu do domu. (do ludzi którzy mieszkają naprzeciwko,nie znam ich) Są to starsi państwo,nieutrzymujący kontaktów z nikim. Któregoś dnia wyjechali(na urlop?)nie było ich jakiś czas. Pod dom podjechała ciężarówka z napisem przeprowadzki itp itd. W biały dzień wynosili z domu wszystko.Wymietli do cna. Żadnemu sąsiadowi nie powiedzieli o urlopie. Nikt nie reagował no bo co,pewnie się wyprowadzają.
Odpowiedz@Balbina: W maju 2017 r. była długa majówka. 1 i 2 maja pełno było wesel. W okolicach mojego szwagra żenił się jego sąsiad, co istotne wesele było 1 maja, a 2 maja zrobili poprawiny w wielkim namiocie na podwórku (nie wiem czy dobrze pamiętam daty, ale chodzi o zasadę). Rodzice tego chłopaka mają hurtownię czy sklep motoryzacyjny, motocykle, skutery, quady, a wszystko w hali na terenie podwórka obok domu. W dzień poprawin wszyscy bawią się w najlepsze, zbliża się wieczór, a na podwórko zajeżdża wielka ciężarówka i kieruje się prościutko pod magazyn (a jest tam niezbyt widoczny przejazd za budynkami gospodarczymi, przeważnie kierowcy zajeżdżają od drugiej strony bramą, a nie od podwórka). Kierowca widząc ludzi zatrzymuje samochód i zaczyna cofać, a siedzi z nim dwóch facetów w kabinie. Ktoś tam chce do niego podejść, ale nie otwiera kabiny, tylko wyjeżdża. I teraz tak - najprawdopodobniej wieś o weselu się rozeszła, dowiedzieli się o tym złodzieje i postanowili wpaść na bezczela, tylko albo mieli kiepski reaserch, albo im się dni pomyliły. Przyjechali o takiej godzinie popołudniowej, że jakby było wesele to to wszyscy by byli dawno w kościele, albo już w trakcie pierwszego toastu po rosole. Wynieśliby wszystko co do cna, a tak widząc ludzi po prostu uciekli. A byli tak pewni swego, że nawet nie wysłali nikogo na przeszpiegi, tylko od razu samochodem. Matka tego kolegi mówi, że to na pewno nie byli kontrahenci, bo nikogo na ten dzień nie umawiała, niby dzień roboczy, ale nie dość, że długi weekend to jeszcze ślub syna.
Odpowiedz@252426: Tak się przyzwyczaiłam do pilnowania posesji sąsiadów obok mojej ,że jak tylko ktoś się łapie za klamkę w furtce to już słupkuję. Są psy u jednych i drugich więc od razu wiem że ktoś się kręci. Drudzy sąsiedzi przez ścianę zawsze informują i proszą o opiekę. Spokojnie mogę wyjechać bo wiem że ktoś pilnuje.
Odpowiedz@252426: To mam coś podobnego. W czasach studenckich gdy mieszkałem a akademiku jednej jesieni się rozchorowałem na tyle, że musiałem tydzień leżeć więc wróciłem do rodziców. Traf chciał, że akurat w momencie gdy oni wyjechali na dwutygodniową wycieczkę. Przez kilka dni mieszkanie doglądane było tylko przez siostrę a później zjechałem ja i miałem siedzieć do powrotu rodziców. No i jednego ranka budzi mnie wiercenie jakby w drzwiach. Patrzę przez wizjer a tam ktoś się dostać do mieszkania rodziców próbuje. Szybki telefon na policję, ci przyjechali i legitymują. Panowie twierdzili, że drzwi się zatrzasnęły i dlatego próbują się dostać. Zdziwili się tylko, gdy od środka im otwarłem i zapytałem "kim panowie są?". Nawet nie próbowali uciekać. Zamki wymieniłem ze szwagrem jeszcze tego samego dnia bo z jednego już nic nie było.
Odpowiedz