Piekielna biurokracja w Wydziale Komunikacji...
Jakiś czas temu odnawiałam prawo jazdy (ze względu na wzrok miałam terminowe).
Lekarz, zaświadczenie - bez problemu.
Problemem był fakt, że mieszkam i pracuję w mieście X., ale zameldowana jestem w rodzinnym domu i kwestię prawa jazdy musiałam załatwić w mieście Y. (oddalonym od X. o ponad 150 km, w soboty nieczynne).
Oczywiście czegoś takiego, jak przesłanie dokumentu (skanu) mailem lub złożenie wniosku elektronicznie "nie znaju".
Pomyślałam, żeby zrobić upoważnienie dla mamy. Wg pani urzędniczki, z którą rozmawiałam telefonicznie, można takie upoważnienie zrobić, ale tylko na formularzu, które leżą na stoliku przed pokojem nr 6 i trzeba podpisać w obecności urzędniczki.
No trochę to głupie, bo jakbym już osobiście była w tym urzędzie, to sama bym złożyła wniosek, a nie podpisywała upoważnienia...
Zrobiłam pełnomocnictwo notarialne. Do złożenia wniosku, do podpisywania w moim imieniu dokumentów, do odbioru prawa jazdy, pokwitowania odbioru - wpisane było wszystko, co mogło być potrzebne.
Mama, uzbrojona w pełnomocnictwo, pojechała do Wydziału Komunikacji. I najpierw zonk - bo to nie jest na "ich" formularzu (btw. ich formularz to były zwykłe kartki a4 przecięte na pół, z wydrukowaną treścią, nie żadne druki urzędowe). Pełnomocnictwo w formie aktu notarialnego jednak trzeba uznać za ważne, co też uświadomiła pani urzędniczce jej kierowniczka (bo mamie pani urzędniczka nie chciała wierzyć).
I pojawił się problem nie do przeskoczenia - na wniosku jest rubryczka. W tej rubryczce jest miejsce na podpis - mój podpis - który potem jest przenoszony na prawo jazdy. A mnie tam nie było... Panie zaczęły się zastanawiać, czy mama się może podpisać, a jeśli tak, to czy jako ona (w sensie swoim imieniem i nazwiskiem) czy jako ja (moim imieniem i nazwiskiem). I koniec końców okazało się, że się nie da, no nie da się i już.
Przy czym panie urzędniczki zauważyły, że na zaświadczeniu od lekarza w pewnym miejscu trzeba zakreślić właściwą opcję. A pani doktor... podkreśliła. Więc wniosek wnioskiem, ale one i tak wadliwego zaświadczenia nie przyjmą!
Mama, zmęczona batalią, wzięła zaświadczenie, pojechała do lekarki, która podsumowała tę sytuację w prawie że niecenzuralnych słowach. Wzięła też wniosek, ja go podpisałam przy najbliższej okazji i znów akcja w Wydziale Komunikacji - bo powinnam złożyć podpis na wniosku w ich obecności, a tak, to one nie wiedzą, kto go podpisał. Mama już dostała białej gorączki, zażądała odmowy przyjęcia wniosku na piśmie z uzasadnieniem - i wtedy jakoś dało się go przyjąć.
Niby drobna sprawa, coś, co powinno być formalnością - a tyle nerwów, jeżdżenia, wykłócania się...
wydział_komunikacji biurokracja urzędy
Przykro mi to mówić ale ktoś Cię w wała zrobił. Obecnie można załatwić sprawę wyrobienia prawa jazdy 'na odległość'. W urzędzie miejsca zamieszkania (U1) składasz wniosek i orzeczenie lekarskie plus dodatkowo wypisujesz podanie o pośredniczenie urzędu, w którym składasz wniosek w całym toku postępowania, które przeprowadza dalej urząd właściwy z uwagi na zameldowanie (U2). U1 wysyła dokumenty do U2. U2 uruchamia procedurę i przesyła dokumenty do Warszawy (wyrabiają dokument). Dokument wysyłany jest do U2. U2 wysyła dokument do U1. Odbierasz dokument w U1. U mnie to zadziałało bez problemu.
Odpowiedz@swiesg: "jakiś czas temu" - to było jakieś 1,5 roku temu. Nie wiesz, czy wtedy też funkcjonowały te przepisy? Tak czy siak, urzędniczka, z którą rozmawiałam przez telefon na samym początku tamtej "drogi przez mękę" nic o tym mi nie mówiła, a wręcz twierdziła, że tylko osobiście w ich urzędzie, koniec kropka, nawet informację o upoważnieniu musiałam wręcz z niej "wydusić"...
Odpowiedz@swiesg: i dzięki za informację, że teraz da się to załatwić prościej! nadal mam terminowe prawo jazdy, więc pewnie przyda mi się ta wiedza :)
Odpowiedz@marcelka: Swoje prawo jazdy wyrabiałem w bardzo podobnym okresie - listopad 2016. Wychodzi na to, że 'Twoja' urzędniczka się do swojej pracy nie przyłożyła.
OdpowiedzGwoli ścisłości... Można to również załatwić elektronicznie, trzeba tylko mieć profil zaufany na portalu ePUAP. No i jak zawsze, trochę szczęścia do urzędników.
OdpowiedzA dlaczego nie zameldujesz się tam gdzie mieszkasz i pracujesz?
Odpowiedz@mjjm: Piszesz jej biografię? I czy to ma jakiś ważny wkład w historię w Twoim przekonaniu? Może chciałbyś poznać jeszcze jej numer konta i pin do karty?
Odpowiedz@mjjm: Przecież jak ktoś wynajmuje mieszkanie to nie ma szans na zameldowanie, nawet w tymczasowe nikt sie nie bawi. Zresztą mało kiedy komukolwiek na tym zależy. A po drugiew dobie swobodnego przepływu osób załatwianie czegoś w urzędzie najbliższym miejsca faktycznego zamieszkania powinno być standardem.
OdpowiedzCo z problem zameldować się w miejscu zamieszkania? Albo wymeldować w ogóle, wtedy załatwia się sprawy w urzędach właściwych miejscu pobytu. Poza tym, dość dawno temu załatwiam bratu zmiany terminu egzaminu na prawo jazdy, teorię zdał, a w terminie praktyki wyjechał, bo trafiła się okazja i nie zdążył wrócić. Wysłał mi druczek wypełniony pocztą, ja poszłam, załatwiam, nikt. Nie robił problemów. Baba w urzędzie Cię chyba w ciula robiła. I ktoś wcześniej pisał, ze sprawy w UK można teraz załatwiać na odległość, więc dodatkowa wtopa.
Odpowiedz@Trollitta: zmieniałaś termin egzaminu praktycznego dla brata w Urzędzie Komunikacyjnym? A myślałam, że to się robi w odpowiednim wordzie... a jeśli ta urzędniczka celowo mnie wprowadziła w błąd (twierdząc kategorycznie, że na odległość ani w innym urzędzie się nie da) - to była jeszcze bardziej piekielna, niż myślałam
Odpowiedz@Trollitta: a czy ona pisze o urzedach w UK? W UK nie ma czegos takiego jak meldunek, trzeba tylko przedstawic rachunki ze swoim imieniem i adresem
OdpowiedzPs. Od jakiegoś czasu nie ma już bezterminowych praw jazdy ;)
Odpowiedz@alexx3: wiem - ale ja pierwsze prawo jazdy miałam terminowe (3 lata) w czasie, gdy jeszcze były bezterminowe. Teraz chyba są max. na 15 lat, a ja nadal mam to nowe, wymienione, wydane na 3 lata.
OdpowiedzNo popatrz pani - jedna urzędniczka miała tyle pracy dzięki tobie: najpierw przez telefon musiała pogadać, potem pewnie jakieś 20-30 minut osobiście rozmawiała z twoją mamą, nawet kierowniczka miała dodatkowe zajęcie, potem z mamą jeszcze raz. I jeszcze raz. I pewnie ze 2 godziny się zebrało. A jakby załatwić wszystko w formie elektronicznej, to takie samo przyjęcie druku by trwało jakieś 5 minut, może 10. Nie widzisz różnicy??? Przecież gdyby wszystko było zautomatyzowane, system dobrze działał, pracownicy byli sprawni i kompetentni, to pewnie połowa tych urzędników (a może i więcej?) była zupełnie niepotrzebna! Serca nie masz??? Chcesz biednych ludzi na ulicę wywalić? Wszak oni w większości nic innego nie potrafią, do innej pracy się nie nadają, a ty ich tak ... na bruk!? Mamy już prawie 4 RAZY WIĘCEJ URZĘDNIKÓW niż mieliśmy w latach 80-tych. I nie tylko musimy ich utrzymać z naszych podatków, oni na dodatek robią wszystko co mogą, by udowodnić swoim szefom, że są absolutnie niezbędni, więc tworzą te kolejne przepisy, regulacje, okólniki i instrukcje, każą wypełniać wciąż nowe sprawozdania, druki, raporty i raporciki, robią kontrole, potem kontrole kontroli. Co tam, że delikwent (podatnik/petent) ledwo dyszy i już nie ma sił i czasu by zarabiać pieniądze? Niech się lepiej postara, wszak robi to ku chwale Rzeczypospolitej Biurokratycznej i dla tysięcy polskich urzędników!
Odpowiedz@Crook: Ciekawie ujęte :) Ale true :/
OdpowiedzŚmieszne jest to, że podrobienie twojego podpisu przez twoją mamę byłoby ok, ale twój podpis, nie podpisany w urzędzie, to już jest zgroza, bo nie wiadomo czyj.
OdpowiedzBardzo mi się podoba ta historia, ponieważ niesie pewien walor edukacyjny w zakresie tego, jak skuteczniej radzić sobie z urzędnikami. "Poproszę to na piśmie i z uzasadnieniem" - jest to zdanie, które uważam, że każdy powinien znać na pamięć idąc załatwić cokolwiek do urzędu.
Odpowiedz