Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali historii o WF, przypomniała mi się własna. Jednak o zupełnie…

Na fali historii o WF, przypomniała mi się własna. Jednak o zupełnie innym przedmiocie.

Wybrałam się do jednej z lepszych szkół w mieście, wysoki poziom, podobno genialni nauczyciele języka polskiego. Niestety ja trafiłam na ten wyjątek. Ten jeden jedyny rodzynek w kadrze nauczycielskiej (innym nie mam nic do zarzucenia, byli świetnymi nauczycielami).

Zaczynało się niewinnie, na początku pierwszej klasy już wybrała sobie ulubieńców, osoby które były typowymi lizusami, biegali za nauczycielką nosząc jej torbę żeby się nie zmęczyła. Gdy po pierwszym semestrze zaczęła nas rozróżniać, zaczęły się schody. Lizusy miały inną skalę ocen (dwa było od 30%, dla pozostałych od 50%), nie czytała prac części klasy, gubiła je, potem pojawiała się czerwona jedyneczka i to słynne zdanie "Zgubiłam twoją pracę, ale pamiętam że na pewno miałaś jeden."

Pierwszą klasę zdałam, drugą ledwo przeszłam. Dla nauczycielki wzorowa frekwencja, w miarę dobrze pisane sprawdziany nie były powodem żeby zdać. Bo byliśmy za mało ambitni, co było mało ambitne? Osoba, która nie znała na pamięć pierwszych trzech ksiąg Pana Tadeusza na pamięć, miała wpisana jedynkę za znajomość lektury, osoba, która nie brała udziału w jej zajęciach dodatkowych też była uznawana za mało ambitna by dostać trzy. Może się to wydać mało piekielne, jednak mając inne rozszerzenia na maturze niż język polski, ludzie chcieli wyuczyć się podstawy i mieć resztę w poważaniu.
24 osoby nie zdały u nas matury z języka polskiego na podstawie. W tym 10 ulubieńców co skończyli z szóstkami na koniec.

Czemu jednak ona dalej uczy? Mimo skarg uczniów i rodziców? Jej mąż jest wysoko postawionym urzędnikiem, dyrekcja nie może nic zrobić, A uczniom pozostaje zdać i uciekać.
Wiem że ona tam dalej uczy, wiem że dalej jest nietykalna, a ja już więcej nie przeczytam nic z epoki romantyzmu.

Szkoła

by LalkaSzmaciana
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Carima
15 17

"Wysoki poziom" i nie zdali polskiego? Szczerze? Maturę z polskiego (pisemną) można zdać bez żadnego problemu nawet nie chodząc na lekcje polskiego, wystarczy mieć mózg i z niego korzystać. Zadania czysto na logikę i czytanie ze zrozumieniem spokojnie dają te 30%. No chyba, że ta nowa ustna jest taka straszna. Nie wiem, jak ja zdawałam 5 lat temu, to jeszcze była tematyczna ustna.

Odpowiedz
avatar alexx3
5 9

@Carima: teraz na pisemnej maturze z polskiego jest łącznie 70 punktów, 20 z czytania, 50 z pisania rozprawki albo interpretacji wiersza a żeby zdać trzeba mieć 21 punktów, więc cos trzeba napisać. Ja przykładowo miałam problem czasem z teza, a brak tezy to cale 0 z pisania, więc niezdane. A ustna - dostajesz temat i masz 15 minut na przygotowanie sie, kiedyś były prezentację i były łatwiejsze, ale z ustnej raczej trudno nie zdać. Nasza polonistka powiedziała nam kiedyś ze jakaś dziewczyna, która ona egzaminowala, miała temat jakiś związany z zsylka na sybir i bardzo inteligentnie powiedziała ze było zimno, a zdała.

Odpowiedz
avatar dayana
3 3

@alexx3: 5 lat temu też pisemna tak wyglądała (nie wiem jak z punktami, ale na pewno nie było 50/50). Zresztą rzadko kto odpowiada na maksimum z czytania, więc trzeba było być idiotą, żeby się nie zabrać za część pisemną. Zresztą już za napisanie pracy na temat jest 1 punkt, trochę za ortografię, interpunkcję, składnię itd. Zawsze jakaś część pracy trafi w klucz. Łatwo to zdać. Z tym, że trzeba znać lektury, ale opracowania są w internecie, więc obeszłoby się bez chodzenia do szkoły.

Odpowiedz
avatar alexx3
0 2

@dayana: Za brak lub zła teze jest automatyczne 0 za pisanie, nie ma wtedy punktów za ortografię, składnie itp. A w sumie nie trudno napisać zła kiedy się tego nie ćwiczy, nawet jak sie zna lektury.

Odpowiedz
avatar karol2149
1 1

Ja pamiętam, że dobrym rozwiązaniem było nie identyfikować dokładnie bohaterów książki, bo za 2 błędy kardynalne zerowało rozprawę. Z kolei za brak odniesienia do lektury traciło się najwięcej chyba 3 punkty. No i nie pisać więcej niż minimum, bo większe prawdopodobieństwo błędu ;)

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
0 0

@Carima: Ustny zależy nieco od szczęścia. Czy wylosujesz prosty temat oraz czy komisja będzie surowa czy nie.

Odpowiedz
avatar Carima
0 0

@dayana: W 2013 była taka matura z polskiego, że znajomość żadnej lektury nie była potrzebna ;p

Odpowiedz
avatar Wilczyca
7 9

Kim trzeba być, żeby nie zdać matury z polskiego na poziomie podstawowym.....

Odpowiedz
avatar Agness92
1 5

@Wilczyca: wbrew pozorom to wcale takie trudne nie jest. Niby rozumiesz co czytasz, ale potem się okazuje, że w kluczu są inaczej sformułowane odpowiedzi i nie dostajesz punktu. W 1 klasie LO polonista (świetny facet, szkoda, że tylko jeden rok nas uczył) zrobił nam próbne matury i prawie wszyscy oblali, bo nie trafili w klucz.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
5 5

@Agness92: szczerze mówiąc wydaje mi się to niepojęte :-)

Odpowiedz
avatar BlueBellee
2 2

@Wilczyca: Mi również ;) Moim zdaniem części pisemnej nie da się nie zdać, choćby na minimum. @Agness92 pamiętasz może jakieś przykłady? Bo ciekawa jestem ;] Czytając historię pomyślałam, że nie zdali ustnej - ja zdawałam jeszcze tę z prezentacją, średnio wiem jak to teraz wygląda.

Odpowiedz
avatar Agness92
0 2

Jak na historię o języku polskim to tragicznie napisane.

Odpowiedz
avatar lady1990
1 1

To wcale nie musi być tak, że pani od polskiego ma męża urzędnika i dlatego jest nie do ruszenia. Chodzi o to, że nauczyciel mianowany - a dyplomowany to już w ogóle - są praktycznie nie do ruszenia. Poniekąd jest to dobre, bo robisz ten awans parę lat, starasz się, więc - o ile nie masz przerw w pracy typu ciąża albo dłuższe zwolnienia - po 12 latach starań, egzaminów, organizowania konkursów, pracy dla szkoły również często w ramach wolontariatu po godzinach, jesteś już praktycznie nie do ruszenia. Gorzej, że jest cała masa nauczycieli, która awansu robić nie musiała, bo gdy weszły przepisy już parę lat pracowała w szkole i z góry dostała mianowanego (lub miała skrócony czas na mianowanie - zamiast 5 lat to rok) i robiła tylko dyplomowanego. A więc zamiast bujać się z awansami przez 12 lat bujała się tylko 2. Mało tego, teraz wszystkie awanse mają powydłużać. Więc tak naprawdę wszystkie "świeże" osoby w zawodzie naprawdę muszą się starać, a zasiedziałe? W zasadzie to już nie muszą nic. I takiego dyplomowanego naprawdę baaaardzo ciężko wyrzucić. Co to ilości osób, które nie zdały matury. O ile dobrze rozumiem, to 24 osoby w klasie nie zdały matury z polskiego? Rozumiem, że inny profil, ale na litość jak w dajmy na to 30 osobowej klasie 24 może oblać polski? Nie uzyskać tych 30 procent? No wybacz, że tak powiem, ale może nauczycielka widziała "materiał" z jakim przyszło jej pracować i was specjalnie tak cisnęła, bo wiedziała jak to się skończy? W każdym razie winę widzę trochę po środku. Ostatecznie są jeszcze opracowania i cała masa książek przygotowująca do matury, więc nawet jak nauczyciel tragedia, to się da trochę samemu douczyć, szczególnie z przedmiotów humanistycznych.

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
2 2

Tak jak poprzednicy nie wyobrażam sobie, by tyle osób nie zdało polskiego. Pamiętam, że w mojej klasie większość osób (poza paroma wyjątkami) to zdecydowanie humaniści nie byli, przechodzili z klasy do klasy byleby zdać i ich czytanie lektur opierało się na przeleceniu streszczenia, a maturę z tego przedmiotu każdy zdał poza jedną czy dwoma osobami.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2018 o 17:13

avatar madxx
0 0

Też sobie nie wyobrażam. Moja matura była co prawda 8 lat temu, może to inaczej wyglądało, ale faktycznie podstawę dało się napisać bez przygotowania. Inna sprawa, że moja klasa była uczona pod pisanie rozszerzenia i wszystkim nam podstawowa poszła gorzej niż rozszerzona, bo za bardzo skupialiśmy się na interpretacjach, a nie na prostym wypracowaniu.

Odpowiedz
avatar RedRose
0 0

Miałam takiego kolegę, co języka polskiego na maturze nie zdał. Nie był skrajnym debilem, po prostu nie radził sobie z interpretacją i ciężko szło mu łączenie motywów czy gatunków z omawianymi lekturami (na teście napisał, że "Wesele" to naturalizm). Z tego co wiem, ostatecznie mu się udało. Współczuję nauczycielki, bo taka osoba potrafi bardzo zniechęcić do przedmiotu. A zwłaszcza taka, która obiera sobie koło wzajemnej adoracji. Moja nauczycielka czasami faworyzowała jednego chłopaka bo jego brat kiedyś był jej uczniem i miał dobre oceny.

Odpowiedz
Udostępnij