Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiem, że nie mam lekkiego pióra, ale czara goryczy się przelała i…

Wiem, że nie mam lekkiego pióra, ale czara goryczy się przelała i po prostu muszę wreszcie wygadać się przed kimś.

Mam brata. Starszego ode mnie. Ja mieszkam już samodzielnie, on też. Czasem do siebie dzwonimy. Widujemy mniej więcej raz na tydzień. W czym problem? Mój brat, Janek ma bardzo trudny charakter i, przyznam szczerze, zwyczajnie działa mi na nerwy. Goryczy dodaje fakt, że mama niezależnie do sytuacji zawsze stawała po jego stronie. Opiszę kilka piekielności, które najbardziej psują mi krew.

1. Kiedy byliśmy mali, mieliśmy ten luksus, że mama pytała nas co chcemy na obiad, gdzie chcemy iść na spacer, itp. Zawsze kiedy ja chciałam jedno, a brat drugie, mama szła mnie namawiać, żebym zrezygnowała. Jeśli brat chciał zabawkę, którą ja sobie upatrzyłam, byłam namawiana żeby mu ustąpić.

2. Kłótnie.
Jak to czasem bywa, rodzeństwo się kłóci. My kłóciliśmy się często. Brat prawie zawsze mnie wtedy bił. Mama reagowała na to w dwojaki sposób. Albo mówiła, że mamy sami się sobą zająć i jej nie denerwować, albo namawiała mnie, żebym ustąpiła i nie denerwowała brata. Przecież wiem, że on ma trudny charakter!

3. Zasady.
Janek lubi kiedy wszystko jest po jego myśli. Ustala mnóstwo zasad. W swoim domu, w domu rodziców i nawet w moim własnym mieszkaniu próbuje mnie zmusić do przestrzegania jego reguł. Przychodzi i przestawia rzeczy, bo przecież tu wyglądają lepiej. Instruuje gdzie powinny stać kubki, rośliny, szampony, bo tu gdzie stoją jest źle. To najmniejsza jego piekielność, bo wystarczy zwrócić uwagę i obraża się na trochę, po czym wszystko jest w porządku. Dodatkowo nie daje się podporządkować żadnym zasadom panującym w domu, w którym przebywa, zwłaszcza domu rodziców. Ma gasić po sobie światło? Ale po co? Ma nie wchodzić na łóżka w butach? Co za głupia zasada. Kiedyś sama zwracałam mu uwagę, jak jeszcze mieszkałam u rodziców. Już tego nie robię, bo zawsze mama dawała mi kary za denerwowanie rodziny i wszczynanie kłótni.

4. Informowanie
Brat nie czuje i chyba nigdy nie czuł potrzeby mówienia reszcie rodziny o czymkolwiek. Nie brzmi tak źle, prawda? Ano nie jest źle, dopóki nie powiedział, że nie idzie dziś do szkoły, a nie o tym, że wpadną do mieszkania koledzy i oczekuje, że rodzina zajmie się gośćmi, dopóki on nie przyjdzie.

5. Pomoc.
Większość pomaga rodzinie. To normalne, ale on wymaga pomocy ciągle! Wozi swoją bieliznę mamie do cerowania, bo przecież on nie umie cerować. Dzwoni, żeby do niego przyjechać i pomóc mu sprzątać, gotować, napisać jakieś pismo, przesadzić kwiatki, coś wnieść, znieść, zawieźć go gdzieś, bo on się spóźni. Kiedy jeszcze mieszkał z nami, potrafił takich próśb mieć naprawdę mnóstwo, zwłaszcza gdy nie pracował. Kiedyś w złości policzyłam ile razy w ciągu dnia poprosił mnie o pomoc lub przysługę. 27 razy, z czego większość mógłby zrobić samodzielnie, ale przecież tak będzie łatwiej. Zwłaszcza irytuje mnie fakt, że jak ja go czasem poproszę o pomoc, to nie pomoże, bo mu się nie chce, albo nie ma czasu.

W tym wszystkim najbardziej boli mnie, że mama zawsze wspierała brata, a ja miałam wrażenie jakbym była tym gorszym dzieckiem. Jego woziła, rozpieszczała, a gdy ja prosiłam o pomoc, denerwowała się i odmawiała albo pytała czy naprawdę nie poradzę sobie sama. Ode mnie było wymagane opiekowanie się domem i bratem, do niego... Sama nie wiem co. Miał obowiązki, ale jeśli nie chciał ich robić, mama nalegała, żebym zrobiła to za niego, a gdy odmawiałam robiła to sama przy okazji wypominając mi, że jestem złym, leniwym i egoistycznym dzieciakiem.

Uprzedzając pytania: Nie mówię nic o ojcu, bo on zwyczajnie nie bierze w tym udziału. Wychodzi rano do pracy, po pracy idzie do klubu kibica, wraca wieczorem, je i idzie spać. Jako dziecko czasem nie widywałam go po parę dni, bo wychodził nim wstałam do szkoły i wracał jak już spałam.

Rodzina

by ~Atty
Dodaj nowy komentarz
avatar Ciejka
23 33

Zgodzę się tylko w tym, aby nie pomagać, no ale jednak dziura jest, nawet spora. Rozumiem, że dla ciebie to może być pikuś, ale ludzie są różni, różnie reagują na wszystko, jedni mogą żyć w patologii i też się stoczyć na dno, a inni mogą wyjść ponad to, mogą nawet zostać milionerami - to taki przykład. Nie wiesz jak to jest należeć do takiej rodziny jak autorka, ja też nie wiem. Trzeba być wyrozumiałym, bo można oci.pieć

Odpowiedz
avatar aka
11 13

@piesekpreriowy: mówimy nomen omen, gdy dostrzeżemy jakiś związek między nazwą a czymś innym, o czym w danej chwili wspominamy. Jakim cudem łączy ci się cokolwiek nazwą z "70% rodzin"? Poza tym, patrząc na to ile jest obecnie rodzin z jednym dzieckiem wątpię, by tak się układała statystyka ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2018 o 22:48

avatar jass
9 13

@piesekpreriowy: Taki problem może wyglądać błaho dla osoby, która czegoś takiego nie przeżyła, ale dla kogoś, kto znosi takie nierówne traktowanie od wielu lat to naprawdę jest bardzo piekielne.

Odpowiedz
avatar glan
46 46

Co będzie gdy mamy zabraknie? Przybiegnie z płaczem do Ciebie żebyś mu zacerowała bieliznę? Twoja mama jest piekielna bo wychowała sobie nieżyciowego nieroba. Ojciec też bo umył od wszystkiego ręce zamiast wziąć odpowiedzialność za swoje dzieci.

Odpowiedz
avatar Va_faill_Elaine
1 1

@glan: Jest to możliwe. Moja przyjaciółka (27 lat) ma brata (39 lat) oboje są stanu wolnego, przy czym jak przyjaciółka jeździła codziennie do rodziców by ich odwiedzić i posiedzieć z nimi, to brat przyjeżdżał na obiad do mamy. A jak było nie to "na co miał nadzieję" to się pieklił. Wyobraź sobie nasze zdziwienie, jak rodzice przyjaciółki pojechali na 3 tygodnie na wczasy nad morze, ja siedzę u przyjaciółki plotkujemy jak dwie baby i dzwonek do drzwi...Brat przyszedł. Na obiad. I jak to obiadu dla niego nie ma?! TO KTO MA MU ZROBIĆ?!

Odpowiedz
avatar katem
24 30

Nie wiem, jak bardzo jesteś związana emocjonalnie ze swoją rodziną, ale radziłabym Ci jednak się od niej odciąć, albo przynajmniej ograniczyć kontakty z bratem do minimum (np. raz w miesiącu), a w ciągu miesiąca nie odbierać telefonu - przecież widać, kto dzwoni. Też możesz powiedzieć - nie miałam czasu odebrać telefonu ani oddzwonić). A w ogóle - bardzo Ci współczuję - z Twojej rodziny nic dobrego już nie będzie. Musisz sobie stworzyć swoją - lepszą.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
9 19

W Polsce tyle się mówi o wartościach rodzinnych. Ostatnio to jest nawet przedmiot politycznej propagandy, jak to prawdziwi Polacy dają odpór temu zdegenerowanemu lewactwu. I, prawdę powiedziawszy, nigdy tego nie zrozumiem. Obecnie mam kontakt jedynie z najbliższą rodziną i jest ok, bo z tymi żyjącymi dobrze się dogaduję. Ale z częścią tych, którzy już nie zyją i z dalszą rodziną... Nie miałem nawet połowy tych problemów, co użytkownicy opisujący swoje historie. Raczej takie typowe, typu kłótnie, niesnaski, obgadywanie siebie, a jak się potrzebowało pomocy, to niektórzy pomagali, a inni cały czas mieli jakieś wymówki. No i oczywiście własne mądrości, jak to powienienem się już ustatkować, ożenić itp. I to mówią ludzie, którzy nie potrafią normalnie gadać ze swoimi współmałżonkami, tylko ciągle się kłócą. Jak pomyślę, że też miałbym tak żyć, to mnie szlag trafia. Co ja im k...a zrobiłem, że tak źle mi życzą? Tak więc dawno z bratem stwierdziliśmy, że mamy to wszystko głęboko w... i w sumie czasami tylko wymienimy z rodziną parę słów na ulicy, jak się przypadkiem spotkamy. I jest git. Na myśl o odświeżeniu kontaktów szlag mnie trafia. Mowy nie ma. Myślę, że na szczęście przeszło mi to emocjonalne uzależnienie od rodziny spowodowane tylko tym, że to rodzina i znam ich od dziecka. Współczuję ludziom, którzy przeszli przez niezły syf w domu rodzinnym, ale cały czas czują tę emocjonalną więź i ciągle czują potrzebę bycia z nimi, mimo że "bliscy" często po prostu ich ranią. Tym bardziej nie rozumiem tej propagandy na temat tych mitycznych wartości rodzinnych, które w realnym świecie zazwyczaj nie istnieją, a w tak idealnej postaci mogą istnieć tylko w wyidealizowanych wspomnieniach z dzieciństwa. Rodzina to ludzie, którzy dają emocjonalne oparcie, którym się pomaga, ale też na ich pomoc można liczyć i można im ufać. Jeśli tego nie ma, to są tylko więzi biologiczne, przydatne np. w razie konieczności transfuzji krwi.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
9 17

@pasjonatpl: Polska to jest kraj na pokaz, albo jak ktoś woli kraj na niby. Wszystko jest na niby - gościnność, religijność, życzliwość, te wszystkie do wyrzygania odmieniane przez przypadki "wartości" i "tradycje". I do tego to przekonanie o jakiejś mitycznej wyjątkowości Polski i Polaków, tak naprawdę nie poparte żadnymi miarodajnymi i obiektywnymi danymi. Do tego wszechobecna zawiść, takie bezinteresowne sk..wysyństwo. Widoczne szczególnie w relacjach klient - pracownik, czy ogólnie silniejszy - słabszy. Z przerażeniem oglądam kompilacje z polskich dróg, jeszcze kilka lat temu takie akcje występowały na składankach z Rosji i ogólnie krajów posowieckich.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 4

@Fomalhaut: Z rodziną i sąsiadami to jest tak, że kiedyś życie we wspólnocie było konieczne, bo inaczej byśmy nie przetrwali. Tak naprawdę to zaczęło się zmieniać wraz z rewolucją przemysłową. Ale cały czas jeszcze rodziny bardziej trzymały się razem, ludzie byli bardziej zżyci, ale też wiele prac w sąsiedztwie wykonywano wspólnie, nie było zbyt wielu mediów, więc kontakt z szerokim światem był dość ograniczony, więc cały czas ludzie spędzali czas w gronie rodziny i sąsiadów, rzadziej z kimś spoza tego kręgu. Teraz jest inaczej. Ludzie mają wybór. I co się okazuje? Tragedia. Rozpad więzi rodzinnych. Katastrofa. Lewactwo górą. Tylko jak te więzi mogły się rozpaść, skoro nikt ludzi jakoś siłą do tego nie zmusza, tylko mają wybór. Dlaczego nie kontynuują tego, co było takie wspaniałe i piękne? Odpowiedź jest banalnie prosta. Bo takie k...a nie było. Jak chcecie zagiąć jakiegoś konserwatystę, który zacznie gadać, jak to kiedyś było lepiej, ludzie się bardziej szanowali, mogli na siebie liczyć, wspierali się, ogólnie byli szczęśliwsi, to wystarczy zadać jedno proste pytanie: "Kiedy i gdzie?". Bo cały ten ich wyidelizowany obrazek przeszłości bierze się z tworzenia zlepku z pozytywnych cech kilku dawnych epok z całkowitym pominięciem tych negatywnych. A jak zagłębimy się w szczegóły, to szybko się okazuje, że w rzeczywistości taka idylla nigdy nigdzie nie istniała. Było super, bo państwo nie ingerowało w życie rodzinne. "Wiwat tradycyjne wartości. Wara od mojej rodziny", skandował Joseph Fritzl. Podałem tylko ten najbardziej znany przykład. Kiedyś pies z kulawą nogą by się takim przypadkiem nie zainteresował, nawet jakby to się działo dwa domy dalej. A co tu mówić o światowych mediach. Dlatego też może się wydawać, że dawne czasy były lepsze, bo po pierwsze, niewiele się słyszało o takich patologiach z drugiego końca kraju, a tym bardziej z innego kraju czy kontynentu. Teraz ciągle się takie rzeczy nagłaśnia, ale to nie oznacza, że czegoś takiego nie było wcześniej. Po prostu o tym nie informowano na taką skalę. Po drugie, kiedyś znacznie skuteczniej zamiatano wszystko pod dywan pod hasłem: "Wszystko zostaje w rodzinie". Czasami dotyczyło to wspólnoty sąsiedzkiej czy całej wioski, albo ogólnie całej społeczności. Także jak spotkacie jakiegoś konserwatystę, który zacznie gadać jakieś bzdury, jak to kiedyś było lepiej, to zapytajcie: "Kiedy i gdzie?", a wtedy wyciągnijcie na światło dzienne parę faktów, które przeczą temu twierdzeniu. Oczywiście nasze czasy też nie są idealne. Ale to nie znaczy, że kiedyś było tak wspaniale. Niektóre rzeczy były lepsze, a inne zdecydowanie gorsze.

Odpowiedz
avatar Armagedon
17 31

Dziewczyno! Uważaj, uważaj i jeszcze raz uważaj. Możesz skończyć jako stara panna usługująca rodzinie brata i niańcząca jego dzieci. Ja widzę, że - generalnie - brat cię wkurza i masz go dość, ale JUŻ TERAZ nie potrafisz mu odmówić, gdy czegoś chce. To, niestety, wynik wychowania. Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale on stosuje wobec ciebie przemoc psychiczną. A ty jesteś uzależniona i pewnie, gdybyś mu odmówiła, a on sobie z czymś nie poradził - gryzłoby cię sumienie i uznałabyś, że to twoja wina. Bo czujesz się za niego odpowiedzialna. W dodatku nie masz wsparcia ze strony rodziny, więcej powiem, boisz się, że stawiając na swoim narazisz się na krytykę i znowu będziesz "ta gorsza". A tobie - wbrew pozorom - zależy na opinii. Pewnie wiele rzeczy robisz, bo "co matka by powiedziała"? Oczywiście, mam tu na myśli podświadomość. Proponuję ci wizytę u psychologa i terapię, bo jesteś uzależniona i od matki i od brata. Nie potrafisz się odciąć, nie odbierać telefonów (bo może tym razem naprawdę coś ważnego), odmówić (bo się poobrażają). Walcz o siebie i o swoje życie, żebyś nie musiała kiedyś żyć cudzym.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
15 15

Twój brat nie jest w jakimś lekkim stopniu upośledzony, opóźniony czy coś? Sugerowałabym dwie rzeczy: - tak jak pisze @Armagedon - może warto zawitać do psychologa, żeby odciąć się emocjonalnie do urazów z dzieciństwa? Bo ewidentnie Cię to boli i pewnie wpływa jakoś na Twoje życie. - Spróbuj - chociaż na jakiś czas, np miesiąc - odciąć się od kontaktów z rodziną. Zobacz jakie to przyniesie skutki.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
14 14

Najlepszą obroną jest atak. Rób bratu dokładnie to samo, co on tobie - przestawiaj fanty u niego w domu, nie zgadzaj się z jego zdaniem (ale tak asertywnie), krytykuj go, nawet obrażaj. Nie wahaj się wyprosić go ze swojego domu, kiedy naprawdę cię czymś wkurzy. Niczego tym nie ryzykujesz, najwyżej utratę kontaktu z osobami, których zachowania masz serdecznie dość.

Odpowiedz
avatar artemisia
13 13

"Kiedy byliśmy mali, mieliśmy ten luksus, że mama pytała nas co chcemy na obiad, gdzie chcemy iść na spacer..." To Twój brat miał ten luksus, Ty najwyżej mogłaś zaproponować coś, na co jaśniepan się zgodzi. Nie napiszę nic oryginalnego o Waszej relacji - Twój brat zawsze będzie tym lepszym, jego dzieci zawsze będą tymi lepszymi i tak się to będzie ciągnęło i odbijało na nerwach Twoich i tych Tobie bliskich. Im wcześniej zmniejszysz częstotliwość kontaktów tym lepiej.

Odpowiedz
avatar Szwa
3 7

Ograniczyc albo zerwac calkiem kontakt, bo po co Ci taka osoba? W niczym mu nie pomagaj

Odpowiedz
avatar Morog
0 10

Ile razy tu czytałem już tą historię w różnych wersjach, zawsze na gościnnym nicku

Odpowiedz
avatar talizorah
2 2

Nie tylko twoja mama wychowała twojego brata na nieudacznika, ale jeszcze zaniedbała relacje z tobą. Stosowanie podwójnych standardów, faworyzowanie brata - to sprawiło, że nie miałaś wsparcia emocjonalnego. Brat cię bił, a ona nie reagowała. To podchodzi pod zaniedbanie.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
0 4

Kurcze... nie wiem jak podejść do tematu więc postanowiłem powiedzieć prosto z mostu i z góry zaznaczam, że nie chce nikogo urazić. Słabo mi się robi od takich historii... moja była partnerka miała taki problem moja obecna partnerka ma taki problem. Hejt na braci to jakiś nowy trend? Ludzie jesteście dorośli nie możecie się po prostu pogodzić z tym co było w dzieciństwie? Jeśli aktualnie osoba w postaci brata zachowuje się w sposób, który wam nie odpowiada to mu to zwyczajnie powiedzcie! ochrzańcie go, pokłócicie się albo w ogóle się z nim nie spotykajcie. Jeśli rodzice nadal gloryfikują jedno z rodzeństwa to co z tego? świat się zawali przez to? Nie! Tak po prostu mają weź to dziewczyno "na klatę" masz swoje życie a ta sytuacja po prostu taka jest i nie masz na to wpływu. Możesz się odseparować od rodziny skoro Cie to tak boli albo się z tym pogodzić. Jak pisałem nie chce nikogo urazić ale uważam to za absurd i mierze się z tym we własnym domu z moją partnerką do której też nie dociera....

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
-1 3

Jeszcze tylko dam Ci radę naprawdę w dobrej wierze. Ktoś napisał byś udała się do psychologa by odciąć się od spraw dzieciństwa. Uważam, że powinnaś to zrobić jeśli nie dla siebie to dla osoby, z którą jesteś. Uwierz, że patrzenie na dorosłą kobietę, która rozpamiętuje problemy z dzieciństwa i załamuje się postawą brata jest mega ciężkie. Nie czuje się w tej osobie oparcia tylko widzi się raczej kogoś na tyle słabego, że wymaga naszej ciągłej opieki a to jest na prawdę ciężkie i może prowadzić do rozpadu związku.

Odpowiedz
Udostępnij