Zostałam postawiona w bardzo przykrej sytuacji i musiałąm na szybko szukać pracy. Poprzedni pracodawca poinformował mnie, że ze względu na wprowadzenie niedziel niehandlowych muszą zredukować etaty. Zrobił to dokładnie na 4 godziny przed zakończeniem mojego okresu próbnego... No więc biegam, szukam, piszę, dzwonię... jest! Praca w drukarni na stanowisku pomocnika drukarza (składanie tzw "zeszytów", zszywanie, układanie, wyrywanie kartonów na różne produkty itp). Ogólnie szeroka gama zadań do ogarnięcia. Zatrudnienie przez agencję na umowę zlecenie, stawka godzinowa a nie akord. No więc staram się szybko uczyć, szybko pracować i dokładnie sprawdzać czy wszystko jest w porządku. Mija tydzień (dokładnie 6 dni roboczych). Dostaję smsa od agencji, że drukarnia kończy ze mną współpracę "z dniem dzisiejszym", ze względu na to, że nie wyrabiam norm. A więc znowu zostaję z dnia na dzień na lodzie... W mojej głowie rodzą się dwa pytania:
1. Jakiej normy nie wyrabiam, skoro mam stawkę godzinową a nie akord, więc o żadnych normach nie było mowy?
2. Czy tydzień to aby nie za krótko, żeby wymagać od kogoś ogarnięcia tak dużej ilości różnych zadan? Biorąc pod uwagę to, że większości z nich nawet nie miałam okazji wykonać ani razu, tyle ich jest...
Z tymi pytaniami udałam się do kadrowej. Kadrowa stwierdziła, że "faktycznie, pracuje tu Pani tylko tydzień. Proszę przyjść po pracy, wyjaśni Pani sobie tą sytuację z kierowniczką". Przychodzę po pracy i okazuje się, że... kierowniczka jest na urlopie! Jeszcze 3 godziny wcześniej nie była... Kadrowa próbuje mi pokrętnie wytłumaczyć, że norma to jest w tym przypadku nadążanie za grupą, bo ta praca ma taki charakter, że wykonania zadania przez jedną osobę jest zależne od wykonania zadania przez inne osoby. Tak się składa, że ja w ciągu tych 6 dni roboczych znalazłam się w takiej sytuacji tylko raz, a nawet wtedy moje tempo pracy nie blokowało wcale pracy innych koleżanek... Dodam jeszcze, że w momencie zwolnienia mnie skończyło się im dużo zleceń i po prostu nie potrzebowali tylu pracowników. I jeszcze fakt, że razem ze mną zwolniono wszystkie osoby zatrudnione przez agencję... Wniosek? Zamiast podać prawdziwą przyczynę zwolnienia pracownika, lepiej zmieszać go z błotem i liczyć na to, że pokornie przyjmie do wiadomości że jest beznadziejny i nie będzie się wykłócał. A jeśli się wykłóca, to należy się posłużyć kadrową, niech ona świeci oczami... Polska kultura pracy...
Przepraszam że zagmatwałam, ale jestem dalej pod wpływem silnych emocji...
P.S. Od razu dodam, że w historii nie chodzi o to, że pracodawca zrezygnował ze współpracy. Miał prawo, umowa zlecenie się tym charakteryzuje, że pracodawca może zrezygnować ze współpracy w każdej chwili. Ale chodzi o to, że ewidentnie nakłamał na temat powodu rezygnacji, zrzucając winę na mnie. Po prostu lepiej zmieszać pracownika z błotem, niż podać prawdziwą - w pełni zrozumiałą przyczynę...
Od razu uprzedzam, że w tej historii nie chodzi o to, że pracodawca zrezygnował ze współpracy. Chodzi o to, że nakłamał przy tym (w sposób na prawdę ewidentny), że to z mojej winy.
OdpowiedzAle masz parcie na glowna...
OdpowiedzWrzucasz tę sama historię drugi raz pod rząd. Wszystko zostało powiedziane w poprzednich komentarzach.
OdpowiedzProszę, droga autorko, napisz jeszcze z 5 razy, że sensem twej porywającej historii jest nie to, że pracodawca zrezygnował ze współpracy lecz, że nakłamał (w sposób ewidetny, drodzy Państwo, nie zapominajcie o tym!) iż to z twojej winy. Musimy sobie to utrwalić.
Odpowiedzkolejny roszczeniowy pracownik - przyszłaś - porobiłaś - kasę dostałaś - zlecenie się skończyło - co więcej chcesz? kwiaty, podziękowania, list pochwalny? z punktu widzenia pracodawcy - inny powód rozstania rodzi potencjalne problemy - a widzę, że z chęcią byś poszła do sądu, gdyby tylko była możliwość
Odpowiedz@Daro7777: @Szn: Możliwość możliwością, jest jeszcze kwestia powodu. A to, że poszłąm do kadrowej upewnić się, że wiadomośćnie zostałą wysłana przez pomyłkę (bo skoro piszą o normach, któych ja nie miałam to chyba mogło się to zdarzyć?) to zupełnie inna sprawa niż sąd.
Odpowiedz@aguskaguska: ja tylko zwróciłem uwagę,że ponownie wrzucilas te sama historia A to już jest spam.
Odpowiedz@Daro7777: Tak, przepraszam, komentarz miał być adresowany do Szn.
OdpowiedzWidzę, że ta historia była już tu wcześniej i chyba tamtej wersji z komentarzem nie ma, może więc ktoś już zwrócił na to uwagę. Umowa zlecenie charakteryzuje się tym, że zleceniodawca coś zleca i zleceniobiorca zobowiązuje się to wykonać w określonym terminie, ale nie musi tego wykonywać w konkretnych godzinach narzuconych przez zleceniodawcę, bo to jest normalna praca.
OdpowiedzA ja ją doskonale rozumiem - nie chodzi o to, że ją zwolniono. Jej chodzi o to, że zamiast powiedzieć - "nie przedłużamy umowy, bo pani już nie potrzebujemy", twierdzą "jest pani nieefektywna". Nie wiem, jak Wy, ale ja tu widzę zasadniczą różnicę. Pierwsze jest warunkiem obiektywnym (na razie nie mamy zleceń, nie potrzebujemy tylu pracowników), a drugie - oceną (jesteś do niczego). Wg mnie to działanie typu: dokopię, bo mogę. Dziewczyna przecież wyraźnie o tym pisze.
Odpowiedz@katem: Popieram. Mam dokładnie to samo zdanie. Poza tym, wygląda na to, że autorka przychodziła do pracy na konkretną godzinę, musiała wykonywać pracę w konkretnym miejscu, w dodatku w konkretnym tempie. A żeby było śmieszniej, pracodawca twierdzi, że "nie wyrabiała normy" i "nie nadążała za grupą". Jak dla mnie - było to świadczeniem stosunku pracy, a nie umową-zleceniem. Więc jak już dziewczyna przestała być potrzebna - trzeba było wmówić jej nieudolność, niezdarność i brak zaangażowania, żeby poczuła się jak śmieć i przypadkiem nie przyszło jej do głowy polecieć do PIP.
Odpowiedz@Armagedon: Pracodawca-drukarnia nic tu nie ma do umowy, pewnie jej nawet na oczy nie widział. Autorka była zatrudniona przez agencję i z nimi podpisywała umowę. To kiedy i jak pracodawca-użytkownik zrezygnuje z danego pracownika zależy od jego umowy z agencją. Dla autorki stroną jest agencja a nie kadrowa drukarni. Poza tym mnie wkurza co innego. Teraz to hur dur stosunek pracy, pipie przybywaj hur dur. Przepraszam, a kto tą umowę podpisał? Sami rozpieszczacie pracodawców-januszy pracując na jakieś dziwne zlecenia, biorąc połowę wypłaty pod stołem a potem jest płacz i zgrzytanie zębów.
Odpowiedz@Armagedon: PIP do umowy zlecenia nic nie ma. taka głupia mentalność ludzi - mam UZ czy UoD to jak coś polecę do PIPu się poskarżyć.Przy UZ nie ma obowiązku tłumaczenia się z powodu zakończenia umowy. UZ jest jak kijek znaleziony w lezie, potrzebujesz, podnosisz, używasz, kończysz eskapadę wyrzucasz kijek i się mu nie tłumaczysz. Tak działają agencje pracy.
Odpowiedz@FrancuzNL: No tak ale jak nie ma obowiązku się tłumaczyć to po co wymyślać wytłumaczenie obniżające samoocenę pracownika i powodujące, że na następnej rozmowie o pracę nie pochwali się on raczej nabytym doświadczeniem? Takie coś to jest działanie na czyjąś szkodę bez potrzeby.
Odpowiedz@bezznaczenia: Zgadza się, podpisałam tą umowę. Tylko dlatego, że na prawdę potrzebowałąm i nadal potrzebuję pracy. Dlaczego to już moja osobista sprawa. Jeśli mam czas i możliwości to też nie rozpieszczam pracodawcy i szukam takich, którzy oferują umowę o pracę.
Odpowiedz@aguskaguska: Kolejny raz cię pytam: na jakiej podstawie uważasz że dobrze pracowałaś? Cały czas to podkreślasz - widzę wpadłaś w swoją pułapkę stale powtarzanych kłamst
Odpowiedz@FrancuzNL: Za to Ty się uczepiłeś tego, że pracowałam źle, mimo, że Cię tam nie było i nie widziałeś. Jeśli sam jesteś pracodawcą i masz na codzień do czynienia z pyskatymi i roszczeniowymi pracownikami to Cię rozumiem. Zdaję sobie sprawę, że tacy pracownicy są. Nie wiem, czy dobrze pracowałam, czy nie (6 dni to jest mało czasu na nauczenie się pracy w tamtych warunkach, więc może i nie pracowałąm tak dobrze jak inni, pracujący tam dłużej) niemiej jednak mam swoje podstawy do myślenia, że powód zwolnienia był inny niż podany. I na tym zakończmy proszę tą bezsensowną dyskusję. I bardzo Cię proszę o to, żebyś mnie nie posądzał bezpodstawnie o kłamstwa.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 19 lutego 2018 o 17:49
Wykłóca*
Odpowiedz@Aris: Dziękuję, poprawiłam:)
OdpowiedzNawet komentarze są prawie identyczne. " avatar aguskaguska PW 17 lutego 2018 o 10:36 Nie zrozumieliście o co chodzi w tej historii. Tak, pracodawca miał prawo zrezygnować z umowy z dnia na dzień. Ale nie podał przy tym prawdziwej przyczyny rezygnacji tylko nakłamał (i na prawdę to b yło oczywiste kłamstwo), że to z mojej winy."
Odpowiedz