Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam chorą córkę ;-) Po dwóch tygodniach spędzonych w jednym ze szpitali,…

Mam chorą córkę ;-)

Po dwóch tygodniach spędzonych w jednym ze szpitali, trafiliśmy w trybie ekspresowym do kolejnego. Jak do tego doszło?

Na oddziale, na którym przebywałyśmy, pracowały trzy salowe.
Pierwsza - kobieta do rany przyłóż, ciągle uśmiechnięta, z niesamowitym podejściem do dzieci, pracowicie wykonywała swoje obowiązki. Podłogi, myte kilka razy dziennie, wprost lśniły, a łazienki i blaty bez trudu przeszłyby test "białej rękawiczki".
Druga - gburowata, w wieku okołoemerytalnym. Owszem, pojawiała się na naszej sali kilka razy dziennie, ale jej praca ograniczała się do bezsensownej wymiany worków ze śmietników co dwie godziny. Zaobserwowałam, że z czasem opróżnianie worków przeobraziło się w formę szczątkową - babsko wsadzało łapę do środka, wybrało dwa papierki czy zasmarkaną chusteczkę i z miną dobrze spełnionego obowiązku przekładało je do zbiorczych koszy w swoim mopowozie. Potem tym uprzywilejowanym pojazdem podjeżdżało pod aneks kuchenny, gdzie przez pozostałą część dnia sączyło kawę.
Na delikatne zwrócenie uwagi, że podłoga wymaga umycia, babsztyl albo odpowiadał, że ktoś zrobi to na kolejnej zmianie, albo zwyczajnie głuchł.
Trzecia - to salowa-widmo. Szpitalna legenda mówi, że istnieje, bo codzień o świcie, tuż przed porannym obchodem lekarskim, na korytarzu unosił się wietrzejący już zapach środka myjącego. Sale pozostawały nieposprzątane - może w swojej łaskawości nie chciała nas budzić.

Mając na uwadze zdrowie dziecka i swoje, co wieczór pucowałam klamki i podłogi pieluchą namoczoną w płynie antybakteryjnym. Do minimum ograniczyłam wychodzenie z sali (na szczęście trafiła nam się "jedynka"). Zabroniłam komukolwiek oprócz lekarzy dotykać dziecka (zauważyłam, że o ile lekarze noszą jednorazowe rękawiczki, to np. pielęgniarki już nie), lekarstwa podawałam sama. Każdego z gości zmuszałam do szorowania rąk mydłem i płynem do dezynfekcji.

Mimo moich starań po powrocie do domu mała zaczęła gorączkować i wymiotować, pojawiła się u niej silna biegunka. Jeszcze tego samego dnia trafiłyśmy do kolejnego szpitala, gdzie zdiagnozowano świeżą infekcję rotawirusową.

Za kilka tygodni czeka nas ponowna wizyta w pierwszym z opisanych miejsc. I jeśli tym razem sytuacja się powtórzy, to zrobię taką rozpierduchę, że ktoś z tego szpitala wyleci - albo ja, albo leniwe salowe.

szpitalny armagedon chora służba zdrowia mydło lubi zabawę w chowanego pod wodą

by BlackVelvet
Dodaj nowy komentarz
avatar iks
9 25

Oby ty. Chcesz trzymać dziecko pod idealnym kloszem, efekt będzie taki ze jak przejdzie z pokoju do pokoju złapie zapalenie płuc.

Odpowiedz
avatar WhatISeeIsMine
11 21

@BlackVelvet: ...a wiesz jaką funkcję pełni mleko matki? @ile ma rację, jeśli będziesz przesadnie dbała o higienę to tylko wszystko pogorszysz.

Odpowiedz
avatar Kitkowa
0 4

@WhatISeeIsMine: A skąd wiesz, że karmi piersią??

Odpowiedz
avatar onna
12 14

Przy jakich czynnościach pielęgniarki nie miały rękawiczek? Czy przed i po kontakcie z dzieckiem myły i dezynfekowaly dłonie?

Odpowiedz
avatar BlackVelvet
0 0

@onna: zmiana opatrunku, podanie środka przeciwbólowego ze strzykawki do buzi (pielęgniarka wzięła córkę na ręce), poprawienie kroplówki. Ręce na sali dezynfekowali tylko lekarze. Środek do dezynfekcji był opisany datą otwarcia - początek ub. roku... Ręce opadają...

Odpowiedz
avatar wickedmisio
18 30

Oho, mamy pancię 'już tu nie pracujesz'...

Odpowiedz
avatar pasia251
15 25

Wiesz, że dziecko żeby nabrać odporności musi mieć kontakt z mikrobami? Jak będziesz tak wszystko w kółko dezynfekować to zrobisz mu wielką krzywdę. A wirusy przenoszą się również droga kropelkową, przez powietrze, więc wycieranie klamek to jakiś kosmos...

Odpowiedz
avatar onna
13 15

@pasia251: tzn. niekoniecznie :) Rotawirusy można złapać również przez kontakt z powierzchnią, na której sobie bytują; właśnie klamki, blaty, ale też zabawki. Zresztą klamki w szpitalach to jedne z bardziej newralgicznych miejsc przy rozsiewaniu syfu, więc ogarnięte i wyszkolone salowe oraz dobre środki to podstawa, bo sprzątanie nie ogranicza się już tylko do wytarcia jedną szmata wszystkiego. Nie wiem, czego używała autorka do "sprzątania" ale wątpię, aby to były specjalistyczne środki... Oczywiście, kontakt z wydzielinami i wydalinami to również droga przenoszenia się rotawirusa, więc i te rękawiczki dziecka nie ochronia (oczywiście nie pochwalam ich braku, to w końcu ochrona personelu).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2018 o 15:29

avatar pasia251
0 6

@onna: myślę, że wystarczy jak wszystkie osoby mające kontakt z dzieckiem będą myły i dezynfekowały ręce. Wtedy nawet brudna klamka mu nie zaszkodzi.

Odpowiedz
avatar onna
0 4

@pasia251: chodzi również o np. szafki. Z nich też ma matka nie korzystać? :) Poza tym - to szpital. I, między innymi, kwestia czystości odróżnia te dobre od podrzędnych ;)

Odpowiedz
avatar pasia251
0 8

@onna: jeszcze nie spotkałam się ze szpitalem gdzie personel myje szafkę pacjenta... Ja mam wrażenie, że autorka postu wyolbrzymia problem. Nie wierzę, że biegunka jej dziecka to wina nieumytej podłogi. Raczej nieumytych rąk.

Odpowiedz
avatar onna
0 6

@pasia251: mycie szafek to właśnie jeden z wielu obowiązków salowych:) W trakcie pobytu chorego, jak i po jego wypisie. Nie chodzi o to, że dziecko lizalo podłogę, ale skoro szpital pozwala na tak niefrasobliwe wypełnianie obowiązków, to cóż...nic dziwnego, że człowiek zaczyna mieć obawy. Rota to wredny wirus, trudno się przed nim obronić, dlatego trzeba robić wszystko, co można ;)

Odpowiedz
avatar mrkjad
0 22

Ludzie, błotem można uodparniać zdrowego trzylatka a nie chore, nieszczepione niemowle! Poza tym, bakterie i wirusy w szpitalu są prawdopodobnie bardziej niebezpieczne niż to, czym można zetknąć się na codzień. Wiecie, tam sa chore dzieci, to szpital.

Odpowiedz
avatar pasia251
13 27

@mrkjad: leżące w łóżeczku niemowlę nie ma chyba kontaktu z podłogą szpitalną? tak samo z klamką? powiedziałabym, ze w zupełności wystarczy, jeśli osoby zajmujące się dzieckiem będą myły i dezynfekowały ręce... nie trzeba od razu co godzinę odkażać wszystkiego dookoła...

Odpowiedz
avatar xlchtloi
2 6

@mrkjad: A czemu bakterie w szpitalach są bardziej niebezpieczne? Bo się dezynfekuje wszystko bezmyślnie, jak leci, przeżywa 0,01% najsilniejszych bakterii, które potem z powodu braku konkurencji mnożą się na potęgę. I ich już nie idzie wykończyć ściereczką antybakteryjną.

Odpowiedz
avatar onna
2 2

@xlchtloi: Z ciekawości - jaką widzisz alternatywę? Odporność bakterii to niestety fakt, ale co zamiast?

Odpowiedz
avatar xlchtloi
1 1

@onna: Nie wiem, nie jestem naukowcem. Ale mówią już, żeby używać antybiotyków i środków bakteriobójczych tylko jak ma się do czynienia z faktyczną infekcją, a nie o tak sobie, profilaktycznie. Z tym, że to się odnosi raczej do dorosłych, zdrowych osób, nie wiem, jakie rozwiązania proponują dla noworodków w szpitalach. Trochę mimo wszystko rozumiem obawy świeżej mamy.

Odpowiedz
avatar kijek
8 16

zajrzyj i do trzeciego, ale z sobą..... dziecko trzymane pod kloszem łapie infekcję KAŻDĄ jedną, rób tak dalej a nie wypuścisz jej poza ściany domu....

Odpowiedz
avatar pasia251
8 16

@Rak77: a na jakiej podstawie twierdzisz że nie wykonują swojej pracy? Wpisu autorki, która widać ma za dużo wolnego czasu w tym szpitalu że prowadzi ewidencj÷ czasu pracy salowych i sprawdza ile kawy wypiły. Przede wszystkim nie ma tutaj słowa o tym, ile razy zgodnie z przepisami powinna być myta podłoga w sali. Poza tym dla mnie bardziej piekuelne jest nie mycie rąk przed kontaktem z dzieckiem. A nie umyta raz dziennie podłoga w sali, gdzie wstęp ma tylko autorka, lekarz i pielęgniarki. ..

Odpowiedz
avatar onna
0 8

@pasia251: Ale personel przemieszcza się między salami, roznosi syf na butach. Dlatego należy minimalizować ryzyko przenoszenia drobnoustrojów ;) Uwierz, to widać, gdy salowa wykonuje swoje obowiązki w 100%, i gdy traktuje je wybiórczo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2018 o 17:13

avatar pasia251
0 8

@onna: ale z tego co wyczytałam to korytarz był myty częściej. I jak pisałam wyżej niemowlę chyba nie ma kontaktu z podłogą?

Odpowiedz
avatar onna
0 4

@pasia251: odniosłam się tylko do braku problemu z jednorazowym myciem podłogi, skoro chodzi po niej tylko kilka osób:)

Odpowiedz
avatar BiAnQ
1 13

Ty jestes zdrowo stuknięta. Dalej trzymaj dzieciaka jak w autoklawie, to na pewno będzie mniej chorował. Zabiłabym sie gdybym miała taka matkę, dzięki której moja naturalna odporność nie ma szans osiągnąć przyzwoitego poziomu, bo wszystkie patogeny z otoczenia sa zbombardowane. Załamka.

Odpowiedz
avatar onna
-1 7

@BiAnQ: jest różnica między "hodowaniem dziecka" z dala od wszystkiego, a wymaganiem higieny i bezpieczeństwa w szpitalu (!), gdzie występuje nieco bardziej zjadliwa flora bakteryjna niż w zwyczajnym środowisku człowieka...

Odpowiedz
avatar LPP
-1 3

@BiAnQ: Jesteś pewien/pewna, że wiesz co to jest autoklaw?

Odpowiedz
avatar LPP
0 0

@LPP: Na razie 2 minusy, czyli aż 2 osoby nie wiedzą co to autoklaw

Odpowiedz
avatar BiAnQ
-1 9

Ciekawe czy chodnik na ulicy oraz podłogę w szkole/przedszkolu tez szorujesz kilka razy dziennie.

Odpowiedz
avatar onna
2 8

@BiAnQ: z definicji ani szkoła, ani przedszkole czy chodnik pod blokiem nie stanowią środowiska, które ma sprzyjać rekonwalescencji osłabionego organizmu.

Odpowiedz
avatar BlackVelvet
0 4

Cieszę się niezmiernie, że moja historia wywołała wśród was tyle emocji. Dużo się o sobie dowiedziałam, czytając wasze komentarze ;-) @onna, @mrkjad, @Rak77 - dziękuję za dobre słowo. Od dzisiaj zaczynam wierzyć statystykom, szczególnie tym twierdzącym, że statystyczny Polak zużywa rocznie pół kostki mydła, a bieliznę zmienia co trzeci dzień.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2018 o 1:35

avatar Limek
3 3

@BlackVelvet: nie przejmuj sie, wieksza czesc komentujacych to dzieciaki, ktorzy sami dzieci nie maja, a szczegolnie niemowlaka w szpitalu. Nie moga zrozumiec odczuc matki chorego dziecka. Ale zrozumieja w sekunde, gdy sami beda miec nieszczescie miec dziecko w szpitalu. Ja sama bylam nadetym, bufonowatym glupkiem, a pozniej urodzil mi sie syn.

Odpowiedz
Udostępnij