Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali historii o WF-ie opowiem swoją. Na początku muszę opowiedzieć coś…

Na fali historii o WF-ie opowiem swoją.
Na początku muszę opowiedzieć coś o sobie i o swoich problemach ze sportem, ruchem itp.

Po pierwsze, coś jest nie tak z moją koordynacją ruchową. Nie wiem czemu, zawsze tak było. Mam duże problemy z "dostosowaniem" się do innych, np. podczas wspólnych tańców czy ćwiczeń. Nawet teraz, w dorosłym życiu, się to objawia w różnych momentach. Np. idę sobie na koncert, na jakiejś piosence wszyscy podnoszą ręce do góry i machają w lewo, w prawo, w lewo... A ja nie nadążam, i gdy wszyscy już mają ręce po prawej, to ja jeszcze po lewej i na odwrót.

Po drugie, nigdy nie byłam za bardzo wygimnastykowana, rozciągnięta itp. itd. Jako dziecko/nastolatka byłam dosyć ruchliwa, miałam dobrą kondycję np. do biegania czy jazdy na rowerze, nie miałam nadwagi. Ale zawsze byłam... mało gibka, po prostu. Nie radziłam sobie z ćwiczeniami typu "dotknij palcami stóp, nie zginając kolan".

Po trzecie, zawsze byłam też słaba. Miałam zupełnie niewyćwiczone ramiona, nie umiałam mocno rzucić piłką, nie radziłam sobie w ćwiczeniach typu podciąganie się na drążku.

Po czwarte, z różnych powodów, których wypisywać nie będę (to materiał na osobną, długą historię) byłam nielubiana. Przez 12 lat, 4 różne szkoły (zmieniałam podstawówkę) byłam czarną owcą, która w najlepszym przypadku była przez większość ludzi ignorowana, a w najgorszym wyśmiewana, cokolwiek by nie zrobiła. Nawet gdy już ktoś mnie lubił, na tyle, by ze mną gadać, to nie na tyle, żeby się za mną "wstawiać" i bronić mnie przed innymi.

Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, WF dla mnie to był absolutny koszmar. Nauczyciele (a przewinęło mi się ich w sumie sześciu różnych) w ogóle nie brali pod uwagę predyspozycji uczniów do danych dyscyplin. Nie ze wszystkiego byłam słaba, bo np. miałam bardzo dobre oceny z różnego rodzaju biegów, a także z niektórych, bardziej indywidualnych ćwiczeń z piłką (np. wspomniane zaliczenie na zrobienie dwutaktu), umiałam dobrze jeździć na łyżwach (w liceum czasem chodziliśmy na lodowisko). Ale z wieloma rzeczami bardzo sobie nie radziłam. ŻADEN nauczyciel nie próbował mi pomóc, zachęcić jakoś do tego, bym w domu ćwiczyła dane partie, żeby potem lepiej radzić sobie na lekcjach. ŻADEN nie próbował mi pomóc, pokazać jak poprawnie wykonać ćwiczenie, poprawić, gdy coś robiłam nie tak - nie umiesz? Dwója (na szczęście za samo próbowanie były dwóje, jedynki dostawali tylko ci, którzy w ogóle nie podchodzili do zaliczeń).

Wspomniane w poprzedniej historii gry zespołowe to był koszmar. Jeszcze jako-tako radziłam sobie z siatkówką (chociaż też w ogóle nie wychodziła mi zagrywka), ale koszykówka, piłka nożna, ręczna czy hokej to była tragedia. Nie miałam szans poprawić się w tych sportach, bo - jak wspominałam - większość ludzi mnie nie lubiła i celowo do mnie nie podawała. A jak już ktoś do mnie podał, albo sama przejęłam piłkę, i coś mi nie wyszło to byłam strasznie gnojona. To sprawiało, że brakowało mi pewności siebie i szło mi coraz gorzej, ze stresu. Lubiłam, gdy mieliśmy czasem zajęcia z ping-ponga albo tenisa - tam, nawet gdy popełniłam błąd, to liczył się on tylko na moje konto i nikt nie miał do mnie pretensji.

Rozgrzewki... w gimnazjum i liceum rozgrzewki prowadzili uczniowie, głównie ci, którzy się sami zgłosili, ale każdy w semestrze miał mieć co najmniej jedną ocenę z prowadzenia rozgrzewki, więc i mnie to nie ominęło. To też była tragedia. Gdy tylko musiałam poprowadzić rozgrzewkę to natychmiast zapominałam jakie są ćwiczenia, oprócz skłonów i pajacyków. Nigdy nie byłam typem "lidera" i sama myśl o tym, że mam wybierać jakie ćwiczenia robić, niezwykle mnie stresowała, a fakt bycia nielubianą - nie pomagał.

W komentarzach pod tamtą historią parę osób napisało, że WF to przedmiot jak każdy inny i jeśli człowiek sobie z nim nie radzi, to powinien ćwiczyć w domu. Problem był jednak taki, że WF skutecznie zniechęcał mnie do ćwiczeń, sportu itp. W wolnym czasie czasem jeździłam na rowerze czy rolkach, bo to lubiłam i nie traktowałam jako sportu, tylko hobby. Ale robienie jakichkolwiek innych ćwiczeń, np. po to, żeby poprawić swoją siłę fizyczną? Nie, nie, nie, wszystko tylko nie ćwiczenia, kojarzące się z WF-em! Nienawidziłam tego przedmiotu najbardziej ze wszystkich.

Jakaś forma przymuszenia uczniów do ruchu w szkole jest całkiem dobrym pomysłem, bo ruch jest potrzebny. Ale nauczyciele powinni bardziej indywidualnie traktować predyspozycje uczniów oraz bardziej im pomagać, gdy sobie nie radzą.

Aha, dodam jeszcze jedno. Ktoś w komentarzu napisał, że takie gry zespołowe są potrzebne, żeby nabyć umiejętności współpracy. A gdzie tam. U mnie przymuszanie do "współpracy" z innymi uczniami sprawiało tylko, że jeszcze bardziej popadałam w lęki społeczne, z których musiałam się potem leczyć. A współpracy nauczyłam się sama, w pracy, gdy miałam normalnych ludzi i gdy do tej współpracy nikt mnie nie zmuszał, a sama uznawałam ją za korzystniejszą niż robienie czegoś samej.

Szkoła WF

by ~Skarpetkaaa
Dodaj nowy komentarz
avatar artemisia
20 24

Problemem WFu jest chyba to, że zawsze wygląda tak samo i celuje jedynie w uczniów najbardziej ogarniętych pod względem gier zespołowych. Gdyby tak wprowadzić kilka rodzajów zajęć, jak na uniwerkach, że X osób idzie na karate, Y na fitness, Z na gry zespołowe, może byłoby lepiej, bo każdy by znalazł coś dla siebie a nie udawał siatkarza, gdy nim nie jest. Ale to raczej nie wejdzie w życie.

Odpowiedz
avatar Asazi
10 16

Miałam podobny problem. Nie jestem stworzona do gier zespołowych. Zawsze byłam zbyt wolna czy nie trafiałam w piłkę, b yłam wybierana jako ostatnia. W gimnazjum graliśmy tylko w piłkę nożną, pod koniec tej szkoły szczerze ją znienawidziłam. W liceum przez dwa lata była tylko siatkówka w której też mi nie szło. Na szczęście nauczycielka pozwoliła mi na dodatkową ocenę zaliczyć jakieś ćwiczenia gimnastyczne. W klasie trzeciej zmieniła nam się nauczycielka i zajęcia były bardziej zróżnicowane: aerobik, ćwiczenia gibkości, rzut piłką itp. Jedyny problem był taki, że każda z nas musiała przeprowadzić rozgrzewkę. Ja nienawidziłam być w centrum uwagi i może to głupie ale zaczęłam uciekać z lekcji zamiast porozmawiać z nauczycielką. Na szczęście zanim dosięgły mnie groźniejsze konsekwencje porozmawiałam z nią. Z kolei wf na studiach zdecydowanie mi odpowiadał. Mogłam wybrać albo zajęcia na siłowni (uwielbiam je) albo aerobik z elementami tańca czy basen.

Odpowiedz
avatar Naevari
13 15

Ano prawda. Już olać te wszystkie oceny i sprawdziany bo to mało ważne, ale 3/4 gnojenia kozłów ofiarnych w mojej podstawówce działo się właśnie na wfie i w szatni. Na zbiorowe napadanie na osobę która zawaliła coś w grze zespołowej nauczyciele nie reagowali, a w szatni, no cóż, nikt niczego nie zobaczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2018 o 17:11

avatar Carima
8 12

@Naevari: Ja celowo dostawałam piłką w głowę przez całą podstawówkę minimum raz w tygodniu. Dopiero na studiach przezwyciężyłam paniczny lęk przed piłką lecącą w moją stronę. W gimnazjum byłam już przede wszystkim gnębiona psychicznie. Później dostawałam takich ataków paniki przed wuefem, że gorączkowałam i wymiotowałam. W liceum dla świętego spokoju poszłam do lekarza, wyjaśniłam problem i objawy i dostałam magiczny papierek dla świętego spokoju i zdrowia psychicznego.

Odpowiedz
avatar Agness92
7 9

Bylam najnizsza w klasie a do tego krotkowidz. A na wfie siatkowka na przemian z koszykowka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Pierwszy raz trafilam na historie 100% o mnie. Od dziecka mam zaburzenia koordynacji ruchowej ze wzgledu na pewna chorobe, ktorej nie widac "na pierwszy rzut oka". Moglabym miec zwolnienie calkowite, ale rodzice nie zgadzali sie, bo "powinnam sie ruszac". W podstawowce mialam nizsza srednia zawsze przez wf. Oczywiscie nikt nie chcial mnie wybierac do swojej druzyny, zawsze bylam ta ostatnia. W gimnazjum zawsze sie ze mnie wysmiewano bo tylko gralismy w siatkowke. Przy mojej marnej koordynacji efekt byl mizerny, nikt nie chcial do mnie rzucic pilki. Bylam jak piate kolo u wozu. Mialam 100% frekwencje, cwiczylam nawet jak mnie bolal brzuch w trakcie okresu. Dopiero w liceum w drugiej klasie trafilam na ogarnietego wuefiste, ktory docenial, ze komus chcialo sie przyjsc na wf. (Wiadomo kto mogl to przyniosl wymyslone zwolnienia). Dodatkowo uznal czesciowe zwolnienie z pewnych cwiczen i proponowal alternatywne zaliczenie. Pierwszy raz w zyciu mialam 5 z wf na swiadectwie :) pozniej jeszcze musialam przezyc wf na dwoch kierunkach studiow, ale na szczescie tam juz byly ciekawe zajecia basen, rolki, silownia i jakos przezylam. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lutego 2018 o 17:05

avatar lotos5
2 2

To samo o mnie. Nikt mnie nie chciał i wyśmiewał, bo byłam wolniejsza, przez co mi nie szło. To było w gimnazjum. W podstawówce miałam całkowite zwolnienie z wf'u.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 8

No tak, bo tylko w-fu można nienawidzić, jednocześnie uprawiając sporty w domu. Normalnym przedmiotom sie to kompletnie nie zdaża, więc to świetny argument by z w-fu nie było ocen. A co z językiem Polskim? Bo mi na samą myśl o tym przedmiocie chciało mi się przez okna skakać. Starałam się jak mogłam, ale nigdy nie potrafiłam rozsądnego wypracowania napisać. Za to z gramatyki miałam same piątki? Może nauczyciel powinien brać pod uwagę naturalne zdolności uczniów i po prostu zwolnić mnie ze wszystkich wypracowań. Zreszta ja w domu czytuję ze 100 książek rocznie, więc po kiego mi w ogóle taki przedmiot. Pffft, tylko mnie zniechęca, do czytania starszych książek i wierszy. Należy usunąć język Polski ze szkół. Zwłaszcza, że przy pracy w grupach nikt mnie nie chciał, a to mnie smuciło. I też zgadzam sie na temat rozgrzewek prowadzonych przez uczniów. U mnie w szkole nawet na innych przedmiotach wymagali prezentacji przed klasą, a na dodatkową ocene nawet prowadzenia całej lekcji! Zgroza, wiecie jakie to stresujące?! Ja w liceum normalnie płakałam jaki mi kazali przedstawić coś przed klasą i wszystkie wiadomości uciekały mi z głowy. Przecież coś takiego powinno być zakazane! W skrócie i trochę bardziej serio: Ludzie, ogarnijcie się z tymi historiami. To że wy trafiliście w życiu na combo "kiepski wuefista + brak popularności + brak naturalnych zdolności" jeszcze nie znaczy, że trzeba cały przedmiot wywalić na śmieci. Takimi samymi argumentami można by też podważyć zasadność wszystkich innych przedmiotów. Serio.

Odpowiedz
avatar nasturcja
0 4

@Zmora: tylko, że inne przedmioty mają jakąś podstawę programową która czasem się zmienia a tu wygląda na to, że w-f zatrzymał się 30 lat temu na "macie piłkę". Nie chodzi o usunięcie tego przedmiotu tylko na nadaniu mu jakiegokolwiek sensu.

Odpowiedz
avatar AsianGirl
4 4

Nie wiem, czy to jeszcze się praktykuje, bo szkołę kończyłam 100 lat temu, ale w liceum nauczyciele mieli takie tabelki, którymi oceniali siłę, moc, szybkość i coś tam jeszcze, dokładnie nie pamiętam. Z tych tabelek wychodziło im, że siedemnastolatka powinna rzucić piłką lekarską na ok. 6 m. Ja waga piórkowa z sylwetką typu patyczak. Rzucałam zawsze 3 m i więcej rzucić nie zdołam, choćbym się o... choćbym się bardzo starała. No i co? No i pała. "No dobrze AsianGirl, próbowałaś, to możemy podciągnąć na dwa" :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lutego 2018 o 23:17

avatar Zmora
3 3

@AsianGirl: Za moich czasów też mieli takie tabelki. Nie wiem ile one miały zasadności. Np. mi między trzecią gimnazjum a pierwszą liceum najwyraźniej spadła prędkość biegu z 6 na 4. No ale jak tabelka tak mówi, to nie ma przebacz. Zresztą rzut piłkę lekarską też zawsze był moją najsłabszą stroną na wuefie. Prosiłam o możliwość poprawki, ale wbrew moim oczekiwaniom nic mi to nigdy nie dało. Po prostu piłka dalej nie chciała lecieć i już. Całe szczęście tylko raz w całej karierze szkolnej trafiło mi się zaliczenie z piłki lekarskiej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@AsianGirl: "Tabelki" są to średnie wyniki dzieci w danym wieku w odniesieniu do danej populacji. Zasadność tego jest taka, że jak nauczyciel WF przychodzi do szkoły to powinien robić dzieciom testy sprawnościowe (bez oceny), żeby wiedzieć na jakim są poziomie. Następnie pod koniec każdego semestru ciężkiej pracy oceniać poprawę tej sprawności (nad która trzeba pracować oczywiście ;) :D Tu tez się wypowiem na temat ocen z wf: od jakiegoś czasu w podstawie programowej jest zapis że nie wolno z wf postawic oceny niedostatecznej, nie ocenia się tylko sprawności ruchowej ale całokształt starań ucznia, ale starania to starania, nie chodzi tylko o odbębnienie lekcji ale np. o przeprowadzenie rozgrzewki, pomoc w zawodach itp. Za tego typu "starania" nawet totalna łamaga może dostać 5 ;)

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
1 5

Boże jak wy się ze sobą pieścicie... Przed chwilą narzekania o ciężkim plecaku opisywane tak jakby musiała w nim nosić po 8 podręczników które rozmiarami mogłyby konkurować z tworami Stephena Kinga, teraz to... Zrozumcie w klasie jest po około 30 osób, w grupie jeśli jest WF po 15. Jak nauczyciel ma mieć indywidualne podejście zwłaszcza, że nie byliście jego jedyną klasą? Odnośnie rozgrzewki - tak ciężko było zapisać sobie kilka ćwiczeń które robiliście kiedy rozgrzewkę robił kto inny? Sprawdzić w jakiejś książce/internecie? Spisać sobie i wykuć choćby na pamięć? Też byłam kiepska w grach zespołowych, nie umiałam przeskoczyć przez kozła czy utrzymać się na drążku w głową nad nim, nie biegałam dobrze, a jednak moja najniższa ocena z Wf to była 3. Owszem, czasem była to dobra wola nauczyciela, ale ja starałam się czegoś nauczyć poza lekcjami, a nie stwierdzić, że czegoś nienawidzę, zawalić winę na nauczyciela i mieć z głowy...

Odpowiedz
avatar nasturcja
1 5

@Tajemnica_17: ja z w-f miałam 4 lub 5 i nienawidziłam go tak, że kiedy zoperowano mi wyrostek i dostałam zwolnienie na półtora roku zaczęłam dosłownie śmiać się wręczając papierek wuefistce. Wrzeszczała na mnie za to przez pół lekcji ale nic już nie mogła mi zrobić

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@Tajemnica_17: sprawdzic w internecie w latach 90tych :) rozbawilas mnie

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
2 4

@nursetka: Nie wiadomo który to był rok. Poza tym napisałam książce/internecie. Niepotrzebne skreśl.

Odpowiedz
avatar aguskaguska
2 2

@Tajemnica_17: Z tym, że nauczyciel nie ma szans na indywidualne podejście do dziecka się zdecydowanie zgadzam. Sama pracowałam jako nauczyciel, tylko że w przedszkolu. Ale miałam też praktyki w szkole. Dlatego wiem, że przy grupie 20-30 dzieci do upilnowania po prostu nie jest możliwe indywidualne podejście do dzieci. I to jest wina organizacji placówek edukacyjnych, a nie nauczyciela. Ale co do drugiej mam uwagę taką, że ocena to dla dziecka żadna motywacja do pracy, jeśli nie jest lubiane w swoim środowisku. Po prostu mu wtedy przestaje zależeć na nauce, bo ma do zrobienia coś ważniejszego. I wiem to sama po sobie, też nie byłam lubiana w szkole. To się nazywa piramida potrzeb Maslowa. Zresztą dorosły też w takim przypadku dużo gorzej pracuje, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Chyba, że ktoś działa na zasadzie "jeszcze wam pokażę, kto jest bardziejszy".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2018 o 10:05

avatar leprechaun
-1 3

@Tajemnica_17: Zgadzam się, że ciężko o indywidualne podejście do ucznia przy 15+ podopiecznych. Aczkolwiek w moim wypadku, od klas 4-6 podstawówki, aż do końca liceum, każdy wf-ista miał uczniów tak głęboko w rzyci, że nawet kolonoskopia by tam nie dotarła. Najczęściej rzucali nam piłkę (bez rozgrzewki), przez 15 minut oceniali, jak komu idzie, wpisywali oceny i na resztę lekcji szli do kantorka. A że się dzieciaki pozabijają nawzajem podczas grania? Trudno, przecież szkoła ubezpieczona... Szczytem była wf-istka, która nadzorowała nas na basenie (aż raz w tygodniu, szał). "Nadzór" polegał na siedzeniu sobie na krzesełku i czytaniu pisemek. Kiedy jedna dziewczyna zaczęła się topić, to wf-istka kazała nam, bandzie przerażonych trzecioklasistów (z czego połowa ledwo się trzymała na powierzchni), wyłowić i odholować nieszczęsną topielicę do drabinek, bo, tu cytat, "ona przecież nie będzie się moczyć, żeby jakiegoś ułoma wyciągać!". Tak więc niestety moja opinia o wf-istach jest, jaka jest.

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

Ta, świetna współpraca. > Nie właź mi na pole > No czemu nie podchodzisz i nie odbijasz? > Jak masz tak obijać to nie odbijaj w ogóle > No czemu nie odbijasz?

Odpowiedz
avatar Varson
0 0

@dayana: Trzeba sie nauczyć co i kiedy, współpraca niewerbalna czyli mimo że dajmy na to człowieka nie znasz, ale wiesz co zrobi i on wie co ty zrobisz, to nie jest potrzebne do danego sportu, lecz po nauczeniu sie w jednym, "rozumiesz" ludzi we wszystkich sportach i dziedzinach życia (np. jako kierowca), to jest ćwiczenie swego rodzaju hivemindu wersji bieda.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Bardzo ciężko indywidualizować zajęcia na których jest 20-30 dzieciaków. Trzeba do tego dążyć oczywiście, ale udaje się to zazwyczaj tak w 40-50 %. Dobrym rozwiązaniem są tutaj fakultety i możliwość wyboru (jak ktoś wspomniał wyżej), z drugiej jednak strony żeby wybierać dzieciaki najpierw musza wszystkiego popróbować ;) W ten sposób powinien wyglądać wf, polegać na próbowaniu wszystkiego po trochu. Niestety tu z kolei wychodzi inny problem: Słaba baza dydaktyczna i brak miejsca do prowadzenia zajęć. W zimie np. często prowadzi się zajęcia na małej salce albo na korytarzu. Latem jest oczywiście więcej możliwości :) Nie wszystko jest tak czarno-białe jak się wydaje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Jeszcze co do współpracy: niestety jak ktoś w grach sobie nie radzi, szczególnie jeśli chodzi o dzieci, to nawet wewnątrz jednej drużyny rozpoczyna się rywalizacja, zdenerwowanie i obarczanie winą najsłabszego. Nie jest to zbyt dobre wychowawczo :)

Odpowiedz
Udostępnij