Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowiastka pod tytułem "Uwielbiam straż miejską czyli hoplofobia poziomu żenującego". Posiadam broń.…

Opowiastka pod tytułem "Uwielbiam straż miejską czyli hoplofobia poziomu żenującego".

Posiadam broń. Długą, palną i śmiertelnie niebezpieczną - jeżeli jest załadowana, przeładowana i stoi się po niewłaściwej stronie lufy. Tyle że taka sytuacja występuje wyłącznie na strzelnicy - oczywiście poza stawaniem przed lufą. W pozostałych przypadkach to narzędzie jest rozładowane, schowane w pokrowcu i co najwyżej może stłuc paznokieć, gdy spadnie na stopę. Niestety, według dzielnych strażaków miejskich, broń ma to do siebie, że zabija wszystkich w okolicy samą swoją obecnością. A tych, co przeżyją - zabija jeszcze raz, gwałci i potem znowu zabija.

Wracałem wieczorkiem, samochodem, ze strzelnicy, broń w pokrowcu zalegała na przednim siedzeniu, drzwi zablokowane centralnym zamkiem. Zatrzymałem się przed skrętem w uliczkę osiedlową, żeby przepuścić wolno drepczący patrol SM, sztuk dwie, płeć męska. Przechodząc przed maską jeden z nich odruchowo zajrzał do środka. Natychmiast obrócił się do kolegi i zaczął coś gardłować i pokazywać w moim kierunku. Ponieważ byłem zajęty kręceniem kierownicą, nie zwróciłem na to zbyt dużej uwagi, lecz ruszyłem i po przejechaniu może dwudziestu metrów zaparkowałem przed domem. Wysiadam i...

- Nie ruszaj się! - słyszę nagle wrzask zza pleców. Najpierw odruchowo skamieniałem, potem odwracam się i zobaczyłem dwie ciemne sylwetki biegnące w moim kierunku. Ponieważ jestem bardzo wyczulony na punkcie swojego bezpieczeństwa - zwłaszcza gdy przewożę broń - odchyliłem kurtkę, ukazując pistolet w kaburze przy pasku.

Tutaj mała dygresja dla osób nieobeznanych z tematem. Posiadacz pozwolenia sportowego może legalnie nosić załadowaną broń w miejscach publicznych, w sposób nie ujawniający jej posiadania. Czyli np. w kaburze przylegającej do ciała, ukrytej pod kurtką, wewnętrzną za paskiem, albo schowaną pod pachą - byle nie afiszować się jak kowboj z coltem na biodrze. Dokładnie reguluje to ubojka, czyli ustawa o broni i amunicji, oraz odpowiednie rozporządzenia MSWiA. A zdrowy rozsądek zaleca posiadanie załadowanej broni krótkiej do ochrony przewożonej, a rozładowanej broni długiej. Zwłaszcza gdy jest jej dużo - zdarzyła się próba odebrania karabinków wiezionych na zawody. Tutaj, co prawda, występował tylko jeden karabin w pokrowcu, ale liczy się zasada. Koniec dygresji, wracamy do opowieści.

Dwóch strażników wyhamowało prawie w miejscu i, z bezpiecznej odległości, zaczęło się:

- Co jest w samochodzie?! Nie dotykaj rewolweru(?), ręce na widoku!

Chłopakom ewidentnie włączył się hollywoodzki scenariusz. Szkoda tylko, że ich wrzaski nie były poparte dwoma lufami wycelowanymi w moją stronę, bo bez tego scena mocno traciła na wiarygodności. Gdy już zidentyfikowałem, że to nie dwa dresy chcą mi skroić samochód lub broń, odczułem dużą ulgę. Zakryłem kaburę, po czym z głupia frant łagodnie zapytałem:

- Stało się coś?

Nic innego mi nie przyszło do głowy, ale w tej sytuacji to była maksymalnie inteligentna wypowiedź, na jaką było mnie stać. Odpowiedź mocno mnie zdziwiła:

- Gleba! Na glebę! Kładź się! Rzuć broń!

Popatrzyłem pod nogi na opluty chodnik i już ze spokojem wycedziłem:

- Sam się kładź. Może byś mnie najpierw o pozwolenie zapytał, bara... strażniku miejski? To legalna broń, mam książeczkę przy sobie. Pokazać?

Strażniki pohamowały słowotok. Najwyraźniej dotarło do nich, że tym razem nie trafiły na bandytę z nielegalną klamką i nie zginą od razu jak poprzednim razem, więc już z mniejszym natężeniem decybeli zaczęli mnie rugać:

- Dlaczego pan ma broń w samochodzie i przy sobie? Nie wolno nosić broni na ulicy! To jest przestępstwo! Dokumenty! Tylko spokojnie i proszę nie dotykać broni! Co jest w samochodzie?

- Kałasznikow. A bo co?

Wręczyłem dowód osobisty i okazałem z daleka czerwoną książeczkę posiadacza broni. Nie chciałem się potem tłumaczyć ewentualnie wezwanej Policji, gdzie się podział ten dokument i dlaczego jest w kieszeni u strażnika, a nie u mnie. Po czym nastąpił dalszy ciąg tyrady. Nie będę jej dosłownie przytaczał, ale sens był taki: popełniłem przestępstwo; nie mam prawa nosić broni w miejscu publicznym; broń musi być przewożona w bagażniku; nie mam prawa transportować jej z domu, tylko muszę ją przechowywać na strzelnicy; broń nie może być załadowana; cywil nie może mieć kałasznikowa; nie wolno mieć naboi w magazynku, a broń musi być w pudełku, nie w kaburze (o, coś zaświtało, ten chyba czytał rozporządzenie - szkoda, że zdezaktualizowane od 2014 roku); broń może wystrzelić i będą dziesiątki ofiar!

Z całej tej tyrady sprzecznych bałwaństw tylko ostatnia rzecz trochę pokrywała się z prawdą, reszta to stek bzdur. Uświadomiłem panów, że kałasz jest rozładowany, więc nie ma bata, nie wystrzeli - a nawet jeśli zdarzy się cud, to zrobi dziurkę w dachu, a nie w przechodniach. Pistolet nie ma naboju w lufie (wiem, że są dwie szkoły noszenia - falenicka i otwocka), więc też wymaga pewnego manualnego zaangażowania przed rozpoczęciem masakry. Niestety, nie dotarło. Broń sama strzela, broń na ulicy to przestępstwo i konfiskata. W sumie - winien, pod ścianę, ostatni papieros, zakryć oczy? Tylko pan pożyczy spluwy, bo pluton egzekucyjny swojej nie ma.

- To ja poproszę o wezwanie Policji, skoro panowie boją się niekaranego, uczciwego obywatela z legalną bronią. Który w dodatku nie łamie w żaden sposób prawa, tylko wy jesteście niedouczeni - zaryzykowałem lekką obelgę.
- Oj, wezwiemy! Zobaczysz!
- Pożyczyć telefon?

Patrol pojawił się tempie ekspresowym - chyba zadziałało słowo-klucz "broń". Dzień dobry, co się tutaj dzieje, dowód poproszę. Panie strażnik, pan odda ten dowód! PESEL, baza danych, ile ma pan sztuk przy sobie? Gdzie reszta? W szafie S1, a gdzie ta szafa, a, za naszymi plecami (staliśmy pod moim domem). Obejrzeli książeczkę, chcieli odczytać numery z broni, ale zaczęło się robić ciemno. A na której strzelnicy pan był? Wpisał się pan do książki, czy mamy sprawdzić? A, no to nie ma sensu im d… zawracać. Przepisy pan zna? Wszystko w porządku, można iść. A właściwie to panom strażnikom o co chodziło?

I po wysłuchaniu długiej listy zarzutów jeden z policjantów nieparlamentarnie parsknął śmiechem. Drugi dał radę, chociaż widziałem, że było mu cieżko. Chyba był starszy stopniem, to i pewnie doświadczenie z kontaktach ze SM miał większe.

Zabrałem graty z samochodu, pożegnałem się z policjantami, ostentacyjnie ignorując strażników. Już z okna widziałem, jak jeden z policjantów coś im tłumaczy, a oni machają łapami. Ciemno już było, ale mam nieodparte wrażenie, że wyraz politowania dłuuugo nie schodził z twarzy starszego policjanta. Ubolewał pewnie srodze na stanem wiedzy prawnej reprezentantów tej jakże światłej, miejskiej formacji mundurowej. Mam nadzieję, że nie bardzo pojechał im po niebieskich pagonach, bo nie będę miał życia na dzielnicy, jeśli zechcą mścić upokorzenie.

straż miejska

by Azja
Dodaj nowy komentarz
avatar tycjana12
1 13

Tak z ciekawości-jaka to szkoła"otwocka" a jaka"falenicka i jaka to różnica?Otwock-moje miasto rodzinne,A do Falenicy ledwie 10km,także jak spotkam się z taką sytuacją,żebym wiedziała,z kim mam do czynienia ;-)Dobrze,że posiadając broń,jesteś przy tym przynajmniej w miarę zrównoważonym człowiekiem,spokój Cię uratował,jedynie zmarnowano Twój czas.

Odpowiedz
avatar Azja
15 15

@tycjana12: To z piosenki Wojciecha Mlynarskiego, o dwóch szkołach co różnie tłumaczyły, a sumie wychodziło na to samo i nie było o co kopii kruszyć. W kręgach strzelckich są dwie zwalczające się opinie, czy broń do ochrony należy nosić z nabojem w lufie czy bez. A według mnie każdy nosi jak lubi, nie chciałem przypadkowo wywołać dyskusji na ten temat, no i tak mi się skojarzyło :-)

Odpowiedz
avatar Rak77
27 27

I tym baranom kiedyś komiedianci straży miejskich chcieli dać broń służbową

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
23 23

Morał tej historii jest taki, że broń palna jest śmiertelnie niebezpieczna i może wystrzelić sama z siebie, jeśli znajdzie się w rękach funkcjonariusza Straży Miejskiej. Mam pewne zastrzeżenia, co do istnienia tej instytucji, ale powyższa historia jest dowodem, że w żadnym wypadku nie powinno się poszerzać ich uprawnień i tym bardziej dawać im broni.

Odpowiedz
avatar Althing
16 16

Miałem podobne cyrki tylko z bronią białą. Nie szło wytłumaczyć, że transportuję zgodnie z prawem.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
5 5

@Althing: rozumiem, że potocznie rozumianą "bronią białą", bo wg. ustawy, to poza wyjątkami ujętymi (kastet, nunczak, ukryte ostrza, kij baseballowy, pałka obciążona) to żadne historyczne czy współczesne żelastwo bronią nie jest. Ale wierzę, że właśnie to trzeba było SM tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar Althing
7 7

@PiekielnyDiablik: Miecz karoliński w pochwie przenosiłem, ale i tak łamałem ich zdaniem prawo.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
11 11

Opinia, że do SM biorą tych, którzy nie zdali egzaminów do policji, chyba nie wzięła się znikąd.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
15 19

"i nie zginą od razu jak poprzednim razem" :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Każdy przynajmniej raz w życiu powinien odwiedzić strzelnicę. Każdy powinien mieć chociaż podstawową wiedzę na temat broni, jak ją zabezpieczyć, jak włożyć magazynek, jak prawidłowo trzymać, a na końcu - jak z niej strzelać. W takiej sytuacji liczba debili twierdząca, że broń zabija, raz do roku sama strzela czy szerząca inne bzdury, radykalnie się zmniejsza. Serio. Wizyta na strzelnicy to nie majątek. Zapraszam zatem wszystkich hoplofobów. Glock nie gryzie. Kałach też nie. Już nie takich baranów wyszkolili instruktorzy.

Odpowiedz
avatar anulla89
0 0

Ja to dopiero bym z nimi miała problem-mam broń bezpozwoleniową-nawet papierka bym nie miała żeby im wytłumaczyć, że wolno mi ją mieć... Chyba wydrukuję sobie odpowiednie ustępy z ustawy na takie sytuacje, bo na strzelnicy jestem z mężem średnio raz w tygodniu, i zwykle mamy dwa egzemplarze broni długiej i jeden rewolwer... Dobrze, że SM nie nosi służbowej broni, bo jeszcze by kogoś zabili zanim by zdążył wytłumaczyć...

Odpowiedz
avatar raj
-1 1

Aczkolwiek kompletnie nie pojmuję, dlaczego niektórzy ludzie mają ochotę bawić się bronią (ale dopóki nie próbują przekonywać do tego innych i krzyczeć, że każdy powinien mieć broń jak w Hameryce, to niech się bawią, nic mi do tego, ludzie mają różne świry :)), to debilizm Straży Miejskiej opisany w tej historyjce - o ile jest ona prawdziwa - jest porażający ;)))

Odpowiedz
Udostępnij