Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia będzie o kierowniku sklepu odzieżowego. Na studiach dorabiałam, pracując w różnych…

Historia będzie o kierowniku sklepu odzieżowego.

Na studiach dorabiałam, pracując w różnych butikach w galerii handlowej, ale jeden szczególnie utkwił mi w pamięci.

Kierownik tego sklepu (krewny właściciela) rzadko bywał w pracy, cóż, takie jego prawo (chociaż w grafiku zawsze miał 160 godzin).

Jego miejsce zamieszkania było oddalone o około 80 km, więc pojawiał się w pracy tylko we wtorek i środę na drugą zmianę, następnie w czwartek wracał w swoje rodzinne strony.

Nie przeszkadzałoby to nikomu, gdyby nie fakt, że jeśli dzień wypłaty przypadał w piątek, to najwcześniej można było odebrać ją we wtorek (o ile się oczywiście pojawił).

Na każdą prośbę o wcześniejszą wypłatę wynagrodzenia odpowiadał, że księgowa nie przygotuje, a on nie będzie jeździł wcześniej tylko po to, żeby dać wypłaty. Na pytania o wypłaty dziwił się, że nie zostało nam jeszcze z poprzedniej (no tak, 600 zł na miesiąc to ogromna kwota).

Natomiast najgorszy był fakt, że kierownik ubierał się za nasze pieniądze.

Co pół roku w sklepie była przeprowadzana inwentaryzacja i zawsze wychodziło, że brakowało towaru na kwotę około 500 zł. Różnica w inwentaryzacji była dzielona na ilość pracowników i każdy musiał oddać pieniądze za braki w asortymencie.

Dla osoby, która zarabia około 600 zł oddać w jednym miesiącu 120 zł to było dość sporo. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że co miesiąc będziemy dawać 30 zł na tzw. fundusz inwentaryzacyjny. Dzięki temu w czasie inwentaryzacji nie traciliśmy prawie 1/4 wypłaty. I przez rok oddawałyśmy pieniądze co miesiąc.

Pewnego razu, tuż po "opłaconych brakach" 550 zł, jedna z pracownic znalazła kartki w sejfie z nagłówkiem: ubrania Piekielnego Kierownika. Na kartce znajdowało się kilka pozycji ubrań (kody, ceny netto). Coś nas podkusiło i postanowiłyśmy sprawdzić, co to za ubrania i tak okazało się, że dziwnym trafem kody zgadzały się z tymi, które były w raporcie z inwentaryzacji. Później sprawdziłyśmy kolejne listy, pokrywało się prawie wszystko.

Po odkryciu incydentu poszłyśmy do kierownika, aby mógł to wszystko wyjaśnić. Odpowiedział nam, że on bierze te ubrania, ale sam za nie płaci. Na pytanie, ile w takiem razie jest pieniędzy na naszym funduszu, twierdził, że obecnie nic. Płacił sam, ale z naszych pieniędzy...

Po jego tłumaczeniu wszyscy pracownicy odeszli w praktycznie w tym samym dniu, kierownik musiał codziennie sam pracować po 12 godzin.

Po dwóch tygodniach sklep został zamknięty...

sklepy

by ~pracujacapracujaca
Dodaj nowy komentarz
avatar bypek
16 16

Sprytnie to sobie wymyślił, choć nie do końca. Mógł tę listę wywieźć do swojego domu. Nikt by się nie domyślił, że kierownik ubiera się za pieniądze pracowników.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@bypek: Pewnie typ żyjący przekonaniem, że pracowników jest jak lodu i nikt nie waży się zwolnić. Albo że wszyscy dookoła są głupi ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 10

Nie da się tego jakoś udowodnić i zwyczajnie donieść na niego na policję? Przecież to zwykła kradzież.

Odpowiedz
avatar Jorn
-4 4

Co do historii wniosła informacja o butach, jakie nosiłaś w pracy i po co to zdrobnienie?

Odpowiedz
avatar Lolitte
-1 1

@Jorn: Ty tak poważnie czy to taki kiepskiej jakości trolling?

Odpowiedz
avatar Jorn
-1 1

@Lolitte: Ani na poważnie, ani trolling. Po prostu nie zrozumiałaś. A odnosiłem się do tego zdania: " Na studiach dorabiałam pracując w różnych butkach w galerii handlowej (…) "

Odpowiedz
avatar Lolitte
0 0

@Jorn: O i widzisz. Człowiek odruchowo przeczytał "butikach" zamiast butkach :D Wybacz, mój błąd

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Bardzo się cieszę, gdy takie miejsca upadają :)

Odpowiedz
Udostępnij